Zwykle pogodne oblicze Bary stężało, gdy martwy Rodianin osunął się na podłogę jak szmaciana lalka. Spojrzała z żalem na jego zwłoki, a potem przeniosła wzrok na Gerdarra i pokręciła głową, wzdychając cicho.
- Racja, chodźmy - odpowiedziała Marce.
Jedną z bardziej prominentnych cech Jedi była umiejętność panowania nad emocjami. Hokk zmagał się właśnie z tą doktryną, w miarę jak gdzieś w głębi spokojnych wód jego ducha rosła gorejąca bańka gniewu. Próbował, z dwojakim skutkiem, zablokować rosnący napływ emocji.
- Cóż za bezsensowny sposób na marnowanie życia. - pomyślał. Spędził wiele lat, ratując żywota przeróżnych istot z całej Galaktyki, a teraz stał jak poganiacz Banth, mogąc tylko obserwować, jak martwy Rodianin osuwa się na ziemię. Zacisnął wargi w wąska kreskę. Nie mógł już nic więcej dla niego zrobić, więc tylko stanął z tyłu i przygotował się na wejście do kolejnego pomieszczenia.
Zbierał się, by ruszyć za resztą, gdy usłyszał zamieszanie u szczytu schodów. Nie było możliwości wołać do grupy, tak by nie zaalarmować obecnych, potencjalnych przeciwników. Hokk uskoczył i przywarł plecami do ściany, tuż za centralnie stojącym silnikiem. Liczył na to, że pościg minie jego pozycję, a on sam znajdzie się na ich tyłach. Wydawało mu się, że słyszy dwie osoby. Jeden z nich włączył comlinka.
- Mamy gości w fabryce - usłyszał zimny głos. - To poważna ekipa. Przyślijcie posiłki, ściągnijcie wszystkich z okolicy na dół i uruchomcie alarm. Będziemy ubezpieczać zejście.-
Hokk zamarł w bezruchu, jego zmysły Jedi podpowiadały mu, że mówiący to osobnik stanął na samej górze schodów i patrzył się na dół, jakby czekając, aż tylko Nautolanin się wychyli.
Komunikator zwiastował rychłe kłopoty. Hokk wciąż ściskał force pike’a. Spojrzał na schody, potem na broń, a następnie przeniósł wzrok na buczącą maszynerię przed nim. W głowie zabrzmiały mu słowa rodianina. Generator zasilał przecież cały kompleks. Dyskretnie przemieścił się jednym zgrabnym obrotem i przywarł plecami do maszyny. Wzrokiem odszukał moduły z wrażliwą elektroniką i przyłożył końcówkę piki tak by stykała się z jak największą ilością elementów. Odsunął plecy od obudowy silnika a następnie przełączył ustawienie broni na maksimum. Rzucił jeszcze wzrokiem wokół, po czym wdusił spust. Elektryczne łuki wystrzeliły z metalowego grotu piki, obejmując większą część ramy silnika. Błekitne błyskawice uderzały wściekle w różne punkty na powierzchni generatora. Sprzężenie zwrotne potęgowało jeszcze efekt działania broni. Iskry i wyładowania głośno strzelały, uziemiając się na pobliskich obiektach. Hokk wyszarpnął oręż ze szczeliny i odskoczył pod ścianę, zakrywając ramieniem twarz. Generator wydał z siebie kilka głośnych trzasków, rozświetlających wnętrze konstrukcji. Smugi dymu zawirowały tanecznie nad maszyną. Dźwięk mechanizmu, z równomiernego buczenia, przeszedł w terkoczące, gasnące tremolo. Światła przygasły. Półmrok spowił wszystkie pomieszczenia. Hokk skoczył w kierunku drzwi prowadzących tam, gdzie weszli jego towarzysze.
- Jest w maszynowni! - usłyszał za sobą krzyk. - Zakładaj gogle noktowizyjne i chodź!-