04-10-2018, 20:52 | #61 |
Reputacja: 1 | Gdy Ordo zapoznał się ze znalezionymi rozkazami, Alette odezwała się do niego: - Wygląda na to, że nieźle wdepnęliśmy... Trzeba wezwać Tohr Kaara! -Evira. Kapitan straży. Myślę, że można jej zaufać z takimi informacjami. Nie wydaje się, aby komukolwiek miała ulec i chyba jest wierna Huttowi. Poza tym musimy zostawić te dowody. Castanta należy skasować jak najszybciej, zanim zorientuje się, co się stało- - Dobra! Weź comlinka i wezwij Evirę. A ja się tu jeszcze trochę rozejrzę. - Powiedziawszy to, Alette zaczęła grzebać we wrakach droidów, aby sprawdzić, czy nie ma części droidów bojowych podobnych, które włamały się na statek Tiny. Alette znalazła po chwili ramię droida bojowego, takiego samego jaki buszował po jej statku. To był jednak jedyny dowód w tej sprawie, wśród maili wcześniej też niczego nie znalazła. Sudodth powiadomił Evirę, ta cierpliwie go wysłuchała. - Ordo, musisz uważać - odparła z pełną powagą. - Niedawno wypuściłam przez bramę siepaczy Castanta, mogli pójść po was. Wcześniej kierownik fabryki przyszedł się tu o coś wadzić. Nie wiem, czy zdążycie się już ewakuować przez fabrykę, Castant będzie chciał was dopaść, nie macie tam jakiejś innej drogi ucieczki? Jeśli zaczną was atakować, wyślę wam pomoc, bo dowody przeciw Castantowi będą bezcenne, ale to już będzie otwarta wojna. To tak najpewniej zginął Damen Till, popadł w konflikt z Castantem, gdy szukał szpicla na zlecenie Grakkusa… - rzekła rozżalona, po chwili się opanowując. - Postarajcie się uciec, jeśli możecie, a ja wyślę wam eskortę, żeby zabezpieczyć dowody… I was. Alette dała sygnał Ordo, aby dał komunikator. - Evira! Tu Alette! Pamiętasz, jak wezwałam cię do statku Tiny w sprawie droidów bojowych? - powiedziała Alette, gdy dostała comlink. I potwierdzeniu dowódczyni straży kontynuowała: - Znalazłam ramię do robotów tego samego typu. Uważajcie tam na tyły! - Rozumiem. Zobaczymy, czy to Castant zebrał własny oddział droidów. - Nie wiem jak u was, ale w fabryce na pewno przejęli kontrolę nad droidami strażniczymi w fabryce... - odrzekła Alette, zerkając na Ordo. -Weźmiemy dowody i znikamy. Stąd musi być inne wyjście - dodał spokojnie i rzeczowo -Będziemy się kontaktować po wyjściu- Gdy Sudodth chciał już kończyć rozmowę z kapitan straży, ujrzał, jak z korytarza zerkał do środka jakiś Zabrak… Z samym comlinkiem w ręku nie miał czasu zareagować przed zniknięciem intruza.
__________________ We have done the impossible, and that makes us mighty |
04-10-2018, 22:13 | #62 |
Reputacja: 1 | Sprawa się rypła, nie było sensu się czaić, Rhail wychylając się tylko tyle, by wycelować, zawołał: - Sięgnij po broń, to dorobię ci kilka dziurek. Alette usłyszawszy głos Rhaila, odkrzyknęła: - Rhail, to ty? Uspokój się, on jest w porządku! - a następnie ostrożnie wyszła ku przyjacielowi. - Alette, to ty? - zapytał Rhail widząc, znajomą twarz. - Co to za typ z tobą? Alette uśmiechnęła się do przyjaciela: - To jest Ordo Cart Suddoth! Pogromca piratów! - Nie miał co robić i przyleciał gromić piratów tutaj? To nielegalne. Przynajmniej tu. Nie jestem sam, więc bez gwałtownych ruchów - rzucił do Ordo, ale nie celował w niego tak nachalnie. - Dobra! Koniec żartów! - ucięła żartobliwą dyskusję Alette. - Niebawem wpadnie tu banda wrogów Grakkusa! Mają nas pozabijać! - I rzuciła w wyjaśnieniu. - To mogą być nieaktualne informacje - odparł, wychodząc zza futryny. - Wyczyściliśmy jeden bunkier. Co najwyżej miejscowi mogą iść za nami, bo… mogą - nie wdawał się w szczegóły. - Mylisz się... Kapitan straży, Evira, powiadomiła nas, że idą od strony fabryki. - Alette pokazała ręką w kierunku fabryki blasterów. - To zostaje nam chyba tunel metra na wycofanie się - odpał zabrak. - Dobra! Poprowadź nas do swoich, a Ordo zawiadomi Evirę o nowej sytuacji. Udało im się z łatwością podejść najeźdźców. Mieli idealną szansę, by ich obezwładnić, na co Hastal się szykował za rogiem, gdy nagle na widok wychylił się Zabrak, nim zdążył zareagować. Zamarł na chwilę, ale o dziwo, nie skończyło się strzelaniną… Rhail widocznie znał jedną z tych osób. Snajper rozluźnił się nieznacznie, przynajmniej tym razem udało się nie wszczynać walki. Może by się dowiedzieli czegoś więcej o sytuacji, w którą wdepnęli. Przysłuchiwał się dalszej dyskusji i spiął się ponownie, słysząc nazwisko „Ordo”. Mandalorianin? - zastanowił się. Chociaż niemożliwe jest, by o sobie kiedykolwiek słyszeli, to Hastala dopadła pewna konsternacja. Nie było jednak czasu na rozważania. Zaraz miał się tu pojawić kolejny oddział zbrojnych. Przeszedł więc pozostałą część korytarza, nasłuchując zbliżających się odgłosów. Wrócił następnie do pomieszczenia, gdzie zebrali się wszyscy. - Kierunek, z którego przyszliśmy, jest spalony - rzekł swoim spokojnym, acz stanowczym głosem, wynurzając się z cienia. Przyjrzał się uważnie dwójce, którą tam zastał, zawieszając na dłuższą chwilę wzrok na drugim Mando. Nie zdradzał jednak żadnych emocji na swojej zmęczonej trudami życia twarzy. Nie wiedział, czy może im ufać, lecz miał nadzieję, że wspólne zagrożenie zmotywuje ich do współpracy. - Możemy udać się dalej. Widzieliśmy jednak jedną osobę wychodzącą z tego miejsca i kierującą się w tamtą stronę. - To Rysteen. Jest w porządku... uratował mi tyłek, ale gdyby wpadł w ręce Grakkusa, byłby skończony - odrzekła Cereanka Mandoliarianinowi. - Jeśli chodzi o drogę ucieczki, to spiskowcy opanowali droidy strażnicze w fabryce, ale jeśli zdołamy się cofnąć do rozładowni, to trafimy do tunelu, który pokazał nam Rysteen. - A co nam stoi na przeszkodzie wziąć przykład z Rysteena? - zapytał zabrak. - W każdym razie lepiej nie tracić czasu na dyskusje i zniknąć, zanim wpadnie tutaj więcej wrogów - - Skoro tak, to zostaje sprawa rodianina - przypomniała Ordo Alette. - I może warto by wziąć parę osób z serwisowni?- Więc bierzmy ich - przytaknął Rhail. Bez dłuższego gadania ruszyli. Alette w pośpiechu pobiegła do drabiny, po której zeszli, wdrapała się na górę, jednak okazało się, że klapa została zaspawana i to całkiem niedawno, wciąż była ciepła. - O żeż ty! - przemknęła przez głowę Alette. Ostrożnie sprawdziła drzwi, które były ostatnio zespawane, i szybko ruszyła za towarzyszami.
__________________ Szukam tajemnic i sekretów. |
05-10-2018, 09:51 | #63 |
Reputacja: 1 | Gerdarr przyjrzał się drzwiom i posłuchał słów Rodianina. Spojrzał jeszcze przez ramię na wskazania namierzania. - Po lewej magazyny. W środku robią dragi. Po prawej nie ma wstępu, czyli tam pójdziemy, a jak tam nie byłeś, to znaczy, że się już nam nie przydasz. Dowutin złapał Rodianina i cisnął nim o ścianę, aby go ogłuszyć. - Idziemy - powiedział po upewnieniu się, że Rodianin jest nieprzytomny. Za pierwszymi drzwiami po prawej znajdowały się schody prowadzące w dół, a na końcu kolejne drzwi. Za nimi zaś Gerdarr trafił do pomieszczenia wyglądającego na maszynownię. W środku panowała duchota i gorąc. Na środku znajdował się hałasujący silnik, pod ścianami inne maszyny. W rogu stał kolejny Rodianin w stroju mechanika, grzebiący coś przy szafce z narzędziami. Nawet nie zwrócił uwagi, iż ktoś wszedł do środka. Dowutin bez wahania ruszył w stronę Rodianina. Ten zauważył go dopiero wtedy, kiedy Gerdarr był już za blisko na jakąś reakcję. Dowutin złapał ręką drzwiczki szafki i rąbnął nimi rodianina w głowę. Nie tak, aby ogłuszyć, ale na tyle, aby wiedział, żeby nie fikać. Następnie złapał go, uniósł i w powietrzu oparł o ścianę. - Gdzie jest skradziony sprzęt? Co to zasila? - Kiwnięciem głowy wskazał na maszynę za sobą. Za Gerdarrem do maszynowni wsunął się Seki, rozglądając się bacznie z wyszczerzonymi kłami. Po Dashade natomiast wkroczyła Barah, z pogodnym uśmiechem spoglądając na przyciśniętego do ściany mechanika. - Jeden Rodianin już miał bliskie spotkanie ze ścianą, więc bądź grzeczny, bardzo proszę - powiedziała do niego, podchodząc nieco bliżej. - Grzeczni są nudni - odpowiedział zeltronce. - Nie można im skręcać karku. - Ten silnik zasila fabrykę - wydukał zszokowany Rodianin. - Nie wiem… nie wiem nic o skradzionym… - Kolejne uderzenie Gerdarra przerwało jego wypowiedź. - Są tam! - krzyknął wskazując na drzwi prowadzące na zachód. - Cały magazyn! Wszystko! - A mówią, że pizgnięcie może komuś odebrać pamięć, a ono działa na odwrót. - Dowutin zarechotał. - Ale wiesz co… skłamałeś… nie byłeś grzeczny. - Ostatnie słowa powiedział z uśmiechem maniaka, po czym zwiększył nacisk na szyję, aby Rodianin przestał kłamać… już na zawsze. Marka chciał powstrzymać Gerdarra, ale zrezygnował. Był szmuglerem i oszustem, walczył słowem. Żadne słowo nie odbierze mechanikowi wspomnień. Żałował, że znalazł się na Nar Shaadda. - Ruszajmy, ale cicho. - Spojrzał szczególnie na Dowutina. - Im mniej hałasu teraz zrobimy, tym lepiej dla nas. |
05-10-2018, 10:38 | #64 |
Reputacja: 1 | Zwykle pogodne oblicze Bary stężało, gdy martwy Rodianin osunął się na podłogę jak szmaciana lalka. Spojrzała z żalem na jego zwłoki, a potem przeniosła wzrok na Gerdarra i pokręciła głową, wzdychając cicho. - Racja, chodźmy - odpowiedziała Marce. Jedną z bardziej prominentnych cech Jedi była umiejętność panowania nad emocjami. Hokk zmagał się właśnie z tą doktryną, w miarę jak gdzieś w głębi spokojnych wód jego ducha rosła gorejąca bańka gniewu. Próbował, z dwojakim skutkiem, zablokować rosnący napływ emocji. - Cóż za bezsensowny sposób na marnowanie życia. - pomyślał. Spędził wiele lat, ratując żywota przeróżnych istot z całej Galaktyki, a teraz stał jak poganiacz Banth, mogąc tylko obserwować, jak martwy Rodianin osuwa się na ziemię. Zacisnął wargi w wąska kreskę. Nie mógł już nic więcej dla niego zrobić, więc tylko stanął z tyłu i przygotował się na wejście do kolejnego pomieszczenia. Zbierał się, by ruszyć za resztą, gdy usłyszał zamieszanie u szczytu schodów. Nie było możliwości wołać do grupy, tak by nie zaalarmować obecnych, potencjalnych przeciwników. Hokk uskoczył i przywarł plecami do ściany, tuż za centralnie stojącym silnikiem. Liczył na to, że pościg minie jego pozycję, a on sam znajdzie się na ich tyłach. Wydawało mu się, że słyszy dwie osoby. Jeden z nich włączył comlinka. - Mamy gości w fabryce - usłyszał zimny głos. - To poważna ekipa. Przyślijcie posiłki, ściągnijcie wszystkich z okolicy na dół i uruchomcie alarm. Będziemy ubezpieczać zejście.- Hokk zamarł w bezruchu, jego zmysły Jedi podpowiadały mu, że mówiący to osobnik stanął na samej górze schodów i patrzył się na dół, jakby czekając, aż tylko Nautolanin się wychyli. Komunikator zwiastował rychłe kłopoty. Hokk wciąż ściskał force pike’a. Spojrzał na schody, potem na broń, a następnie przeniósł wzrok na buczącą maszynerię przed nim. W głowie zabrzmiały mu słowa rodianina. Generator zasilał przecież cały kompleks. Dyskretnie przemieścił się jednym zgrabnym obrotem i przywarł plecami do maszyny. Wzrokiem odszukał moduły z wrażliwą elektroniką i przyłożył końcówkę piki tak by stykała się z jak największą ilością elementów. Odsunął plecy od obudowy silnika a następnie przełączył ustawienie broni na maksimum. Rzucił jeszcze wzrokiem wokół, po czym wdusił spust. Elektryczne łuki wystrzeliły z metalowego grotu piki, obejmując większą część ramy silnika. Błekitne błyskawice uderzały wściekle w różne punkty na powierzchni generatora. Sprzężenie zwrotne potęgowało jeszcze efekt działania broni. Iskry i wyładowania głośno strzelały, uziemiając się na pobliskich obiektach. Hokk wyszarpnął oręż ze szczeliny i odskoczył pod ścianę, zakrywając ramieniem twarz. Generator wydał z siebie kilka głośnych trzasków, rozświetlających wnętrze konstrukcji. Smugi dymu zawirowały tanecznie nad maszyną. Dźwięk mechanizmu, z równomiernego buczenia, przeszedł w terkoczące, gasnące tremolo. Światła przygasły. Półmrok spowił wszystkie pomieszczenia. Hokk skoczył w kierunku drzwi prowadzących tam, gdzie weszli jego towarzysze. - Jest w maszynowni! - usłyszał za sobą krzyk. - Zakładaj gogle noktowizyjne i chodź!-
__________________ "You have to climb the statue of the demon to be closer to God." |
05-10-2018, 15:55 | #65 |
Reputacja: 1 |
|
06-10-2018, 14:08 | #66 |
Reputacja: 1 | W tym czasie Sudodth poprowadził pozostałych do wyjścia. Chciał zacząć zbierać pozostawiony ekwipunek w magazynie, jednak usłyszał jakieś niepokojące odgłosy z rozładowni. Coś jakby… szum silników zaparkowanego speedera. - No to chyba nie zdążyliśmy - mruknął Rhail. Zastanawiał się, czy jest sens powiedzieć “oni już nie żyli, jak przyszedłem”. Ale nowo przybyli mogli obarczyć go nie jego winą. A wszystko przez towarzystwo, w jakim się obracał. Ruszył ostrożnie, by sprawdzić, co lub kto przybył. Rhail zauważył jednak, iż wcześniej za róg wychynął dron Hastala. Przez ramię spojrzał na obraz kamery. Dwóch zwykłych pracowników transportera sprawdzało w niemałym szoku trupy pokonanych wcześniej złodziei. Zapewne przyjechali odebrać skradzioną broń. Byli uzbrojeni jedynie w zwykłe pistolety, ale nie wyglądali, jakby potrafili ich używać. - Bierzemy ich na krzyki i kujemy do pogadania na potem? - zaproponował Zabrak. Jednak spokój im nie jest pisany - podsumował w myślach Hastal. Spojrzał razem z Rhailem na obraz z drona i spróbował się zorientować, jak tamtych najlepiej zaskoczyć. - Tak zrobimy. Wychodzimy razem i ich obezwładniamy - zasugerował, po czym skierował się szybkim, ale cichym krokiem w stronę rozładowni, z karabinem przygotowanym do strzału. Z zamiarem natychmiastowego przestrzelenia nogi temu, który pierwszy wykona nieprzemyślany ruch. Tak w ramach przestrogi. Rhail ruszył za Hastalem z bronią gotowa do strzału. Gdy tylko znaleźli się w środku, krzyknął: - DOKH, nawet nie drgnijcie, jeśli chcecie żyć! - gotów strzelać na próbą pierwszą ataku. Obydwaj robotnicy natychmiast się poddali, unosząc ręce, okazali swą uległość. Dali się bez problemu skuć. Za nimi zaparkowany stał pusty transporter, gotowy na przejęcie kontrabandy. Gdy robotnicy zostali skuci, doszła Alette. - Co tu się dzieje? - cicho zapytała. - Dokh? - Lyssa spojrzała krzywo na Rhaila. - To jakiś Zabracki okrzyk? Co to jest to DOKH? - Departament Opresyjny Księżyca Huttów - odparł Rhail, wzruszając ramionami. - Grakkusowi mogli nie chcieć się poddać. Odwrócił się do robotników. - Gdzie i komu mieliście zawieźć towar? - Do naszej najbliższej bazy - odparł zdawkowo robotnik. Lyssa pomogła Zabrakowi w przesłuchaniu, sadząc robotnikowi kopniaka w krocze, dalej przepytywanie kontynuował Rhail, a mężczyzna już chętniej współpracował. - Mieliśmy zawieźć broń Olkhutowi - powiedział, zwijając się z bólu - do “Pijalni Jumy i Ebli” w dzielnicy Rodian. To jedna z głównych baz Agika. - Chyba możemy złożyć im wizytę - zasugerował Mandalorianin. - Transport mamy. Załadujmy broń, może się przydać. Alette słysząc zeznania jeńca, otworzyła w datapadzie mapy i plany wydobyte z serwerowni i mu pokazała. - Gdzie jest tam pijalnia? Pokaż też pozostałe bazy główne, o których mówisz. By wzmocnić przekaz Cereanki, Hastal stanął za pytanym robotnikiem i delikatnie oparł lufę karabinu o jego kark. Mężczyzna wskazał bardziej niż na mapie, to orientacyjnie, Pijalnię, znajdowała się niedaleko stąd, w kierunku, w którym uciekł Rysteen - praktycznie na prostej drodze. Więcej jednak robotnik nie pokazał. Twierdził, że się nie orientuje w terenie, nigdy nie widział mapy tych tuneli i zawsze jeździ “na czuja”. Ale nie do wszystkich baz jest dostęp z tego tunelu, poza tym zdradził, że większość wyjść ewakuacyjnych jest zaminowana. - Skoro się nie orientujesz w terenie, stajesz się zbędny, może twój kumpel jest bardziej zorientowany - powiedział Rhail, przeładowując. - Naprawdę nie wiem, jak odczytać tę mapę, jest zbyt skomplikowana, mogę wam przewodzić bez mapy, latam tu od dwóch lat. Drugi z robotników, widząc co się święci, pokręcił głową. - Ja tu noszę ciężary, nic nie wiem! - krzyknął, nie zdając sobie zapewne sprawy, że prawdopodobnie pogorszył swoją sytuację. Zabrak powinien w tym momencie odstrzelić kolesia od fizycznej pracy, ale w ten sposób zostałby im tylko jeden, który mógłby poczuć się niezastąpiony. Puścił broń, która zawisła na pasku i wyjął wibroostrze. - Czy mam ci przeprowadzić przyspieszony kurs obsługi mapy? Robotnik przełknął ślinę i zaczął dokładniej studiować mapę. Alette wskazała mu, gdzie są teraz, a potem on analizował. - Jeśli polecimy w tamtym kierunku, miniemy skrzyżowanie… potem zakręt, zatem Pijalnia będzie gdzieś tu! - Wskazał miejsce około 15 mil stąd. - Za pijalnią tunel rozdziela się na dwa… ten w lewo jest zabarykadowany… ten w prawo zakręca i zawraca pod Pałac. Konkretnie pod Złomowisko… Tam jest nasza baza szkoleniowa… W ten sposób Alette oznaczyła na mapie najważniejsze punkty w sieci tuneli. Poza tymi dwoma, oraz fabryką i bunkrem, reszta baz znajdowała się bardzo daleko. Nawet 150 mil stąd, a więc daleko poza terenem Grakkusa. Trwało to jednak dobrą chwilę, pozostali nie marnowali czasu i ładowali sprzęt na transporter, w momencie gdy robotnik chciał wyznaczać lokalizację kolejnej bazy, ze strony magazynu dobiegł głośny grzmot, jakby coś ciężkiego spadło na ziemię. Usłyszawszy hałas Alette wyszarpnęła "Equalizera" i zaczęła ostrożnie zmierzać do wejścia magazynu. - Zgłupiałaś? - zwołała Lyssa. - To pora, żeby się zwijać. Wsiadajcie, prędko! Alette zauważyła jedynie kłęby dymu w magazynie, w środku coś syczało, a dym ciągle się rozszerzał. Alette usłuchała. Gdy dobiegła do towarzyszy, krzyknęła: - To chyba jakaś katastrofa! - Zabieramy ich ze sobą? - zapytał Rhail, chowając vibroostrze. Lyssa zrozumiała podtekst kryjący się za pytaniem zabraka. - Muszą nam pomóc stąd wyjść. Możemy ich jeszcze jakoś wykorzystać. Kto prowadzi? - spytała szybko. - Bierzemy obu - stwierdził Hastal. - Pilot nas przewiezie. Jego kolegę wyrzucimy po drodze, gdyby kierowca zaczął coś kombinować. |
07-10-2018, 00:04 | #67 |
Reputacja: 1 | Cała ekipa wsiadła do transportera, miejsca akurat starczyło dla całej siódemki. Zestresowany pilot oznajmił, że podróż zajmie niecałe dwadzieścia minut. Droga była prosta i monotonna. Pilot mknął przez wielki tunel z pełną prędkością. Ci, którzy siedzieli przy sterach, zauważyli, że pojazd musiał zostać nieco zmodyfikowany. Na komputerze pokładowym wyświetliły się wskazania sześciu czujników rozmieszczonych dookoła pojazdu, które pomagały w stabilizacji dokładnie pośrodku okrągłego tunelu. Niwelowało to ryzyko zderzenia ze ścianą. Cichym głosem, nieśmiało odezwał się pilot: - Powinienem powiadomić centralę, że lecimy w kierunku pijalni… inaczej możemy z pełną prędkością zderzyć się z jakimś innym transportem lecącym z przeciwka… Rhail położył dłoń w rękawicy z pooblepianej wciąż resztkami włosów i mózgu i włosów. - Jeśli nas sypniesz, to nie zdążysz się nacieszyć tym, zanim nas zestrzelą. - powiedział, zaciskając dłoń na ramieniu. - I będzie to najboleśniejsze kilka sekund twojego życia. Nasi po drugiej stronie comlinka znajdą twoich bliskich i rodzinę, a potem sprawią, że śmierć wyda się im długo oczekiwaną przyjemnością. Wyraziłem się jasno? - Tak - odparł po chwili, powoli sięgnął do wbudowanego komunikatora. - Centrala, tu T-013. Lecimy z transportem do pijalni, wstrzymajcie ruch… - T-013? - odparł gorączkowo głos z komunikatora - W fabryce doszło do jakiegoś… ‘incydentu’ ale nie znamy szczegółów, raportuj! Pilot cicho spojrzał na Rhaila. -Niech powie, że zaczął nawiewać, jak usłyszał strzały. Brzmi przekonywująco - rzucił cicho ze swojego miejsca milczący do tej pory Ordo. Kierowca usłyszał Mandalorianina. - Yyy… Tak! Słyszeliśmy jakieś strzały, coś tam się działo, ale uciekliśmy. Jesteśmy nieuzbrojeni. Nie mogliśmy im pomóc. - T-013, za takie zachowanie zostaniecie postawieni przed dyscyplinarką, dlaczego nie wezwaliście posiłków? Poza tym to pieprzona fabryka blasterów, mogliście choć sprawdzić, co się tam dzieje… - Zezłoszczony głos na chwilę ucichł. - Droga do Pijalni wolna. Wyślę tam ochroniarzy z knajpy, żeby was odeskortowali. Transporter zostawcie na miejscu, przygotujemy oddział szturmowy. Bez odbioru. PIlot westchnął ciężko. - Udało się… - rzekł, żałośnie się uśmiechając. - Ale będą na nas czekać jacyś ochroniarze - dodała Lyssa, nie wiadomo było, czy cieszył ją ten fakt, czy denerwował. Alette znowu nawiązała kontakt z Evirą. - Evira! Agik wysyła do fabryki oddział szturmowy! - Na razie i tak wtargnęli tam sługusi Castanta - odparła spokojnie Evira. - Val Rando poleciał na inną misję, więc jestem uziemiona. Spróbujcie się jakoś wydostać, później zbierzemy własny oddział szturmowy i sprawdzimy te tunele. -Już się wydostaliśmy. Przy okazji namierzyliśmy główną bazę Gika w “Pijalni Jumy i Ebli” w dzielnicy Rodian, teraz lecimy z Rhailem, Hastalem i Lyssą ją zinfiltrować. - Zrozumiałam, będę nas was czekać. - Twi’lekanka rozłączyła się. Do Pijalni pozostało już tylko kilka minut podróży. - Masz jakieś opory przed przejechaniem ochroniarzy? - zapytał Rhail pilota. - Mniejsze niż przed odmawianiem tobie - odparł. - Ja chcę to tylko przeżyć, zrobię, co każecie. - Wyłącz reflektory, zmniejsz prędkość, zanim dojedziemy - nakazał snajper. Dobrze będzie, jeśli ochrona zauważy ich w ostatniej chwili, wtedy będą mieli większe szanse. Ten transportowiec nie zapewni im raczej dostatecznej osłony w razie silnej wymiany ognia. - Spróbuję wypatrzeć cokolwiek, zanim wjedziemy w pole widzenia. Macie granaty? - zapytał towarzyszy, po czym zwrócił się do kierowcy: - Jak wygląda stacja? Hastal spojrzał następnie w kierunku podróży, nastawiając gogle na maksymalne zbliżenie, w razie czego wspomagając się lunetą karabinu. Miał nadzieję zobaczyć zawczasu, czego mogą się spodziewać. Kierowca przełknął ślinę, widząc przygotowania Mandalorian. - Peron będzie po prawej, na nim dużo skrzyń i złomu. Nie będziemy go widzieć, dopóki naprawdę blisko nie podlecimy. Ale oni nie będą się was spodziewali na pokładzie… Chyba nie zaczną od razu strzelać do dezertera? - My też liczymy, że wasz dział kadr zaczyna od wpisania nagany do akt - mruknął zabrak. - Wyłączenie reflektorów nie pomoże - dodał po chwili - dużo wcześniej i tak nas usłyszą... Dolatujemy - rzekł nerwowo. - Dziewięćdziesiąt sekund do celu… Speeder powoli zaczynał zwalniać przed wyhamowaniem. - Dobra! Jak to rozegramy? - zapytała Alette, wstając z siedzenia z zamiarem ukrycia się w ładowni. -Jak zobaczą więcej osób, zaczną strzelać. Speeder daje nam osłonę. Schowajcie się jak można i gdy tylko się zacznie, trzeba walić w nich |
07-10-2018, 12:09 | #68 |
Reputacja: 1 | Barah właśnie wyciągnęła z jakiejś skrzyni zwykły karabin blasterowy, gdy nagle wydarzyły się dwie rzeczy jednocześnie. Z dotychczas mrocznego i ciemnego tunelu zaczął dobiegać narastający szum, jakby zaraz miał nim przelecieć ekspres transplanetarny. W oddali pojawiła się początkowo słaba łuna światła, by powoli coraz bardziej zaczęła rozświetlać jedną ze stron tunelu. |
12-10-2018, 07:45 | #69 |
Reputacja: 1 | No i zaczęła się zabawa. Co prawda Dowutin wolałby walkę w bezpośrednim starciu, ale do tego też dojdą. Póki co schował broń i wziął swojego glowroda. - Szykujcie blastery - zadudnił jego głos - Trzy, dwa, jeden. - Wyciągnął rękę z glowrodem i zaświecił nią na pełnej mocy w kierunku, z którego dobiegały strzały. Jak mieli noktowizory, to powinni na chwilę oślepnąć. Z kolei na peronie Alette ostrożnie podeszła z glowrodem w ręku, a następnie otworzyła drzwi i rzuciła źródłem światła w kierunku źródła głosów strzelaniny. Jednak nie wyszło jej to najlepiej, zbyt prędko wypuściła przedmiot z dłoni, a ten poleciał w nieco inną stronę, na lewo od zebranych na peronie ludzi. Alette wybiegła więc z transportowca i schowała się za beczkami. Rhail przełączył karabin na ogłuszanie i gdy pojazd zatrzymał się, strzelił do pilota, potem do jego towarzysza. - Nie będa przeszkadzać, a może się przydadzą - rzucił do reszty. - Dowutin, Dashade, Człowiek, Zeltronka i Nautolanin - rzucił informację do towarzyszy snajper, wychyliwszy się lekko, by spojrzeć na stację. Odruchowo pogrupował ich mniej więcej względem wielkości zagrożenia. Na szczęście noktowizor na oczach pozwalał przejrzeć panujące ciemności i bez problemu rozpoznał sylwetki. Spodziewali się jednak zastać tu czekających i uzbrojonych ochroniarzy, nie trwającą strzelaninę. - Ktoś ich związał walką z głębi kompleksu - dodał, szykując się do wyjścia i wzięcia na cel pierwszego przeciwnika. - To chyba nasi - mruknęła Lyssa. - Niech ktoś potwierdzi, że ten wielkolud to nasz gladiator z areny Grakkusa. - Spojrzała konkretnie na Sudodtha, jednocześnie celując już w drzwi. - To nasi. Nie strzelajcie do nich. - Mandalorianin zagwizdał krótko, aby zwrócić uwagę drugiej grupy: - Ej, tu Ordo, nie strzelajcie do nas. - Miał zamiar znaleźć jakieś dobre miejsce strzeleckie i wspomóc atakowanych Gdy minęła pierwsza konsternacja i było już wiadomo, z kim póki co walczyć, Barah po zawołaniu Dowutina niewiele myśląc, cisnęła swoim glowrodem w kierunku magazynu. Chwilę wcześniej w powietrzu mignął jeszcze jeden, rzucony od strony transportera, ale nie sięgnął celu. Potem, żeby cokolwiek widzieć w ciemnościach wokół niej i Sekiego, odpaliła drugie światło, wpakowawszy je do najporęczniejszej i jedynej kieszeni, jaką posiadała. Teraz miała w gotowości blaster, a po miecz, w razie konieczności, również mogła sięgnąć. Spojrzawszy w bok na Sekiego, Barah zdała sobie sprawę, że nagle rozłożył tarczę, której wcześniej nawet nie zauważyła. Zasłaniała ona większość jego potężnej sylwetki i sprawiała, że Dashade przypominał mur obronny. Potem ochroniarz Zeltronki, z wyszczerzonymi kłami i rozjarzonymi oczami, przesunął się na drugi koniec skrzyni i ruszył w kierunku drzwi, gdzie znajdował się Hokk. Nautolanin przyklęknął na jedno kolano jednocześnie ściskając w garściach force pike. Plecami oparty był o ścianę, tuż przy otworze bramy, przez którą świstały blasterowe błyskawice. Wyczekiwał momentu pojawienia się przeciwników. Może nie posiadał takiego doświadczenia w walce jak jego towarzysze, ale celnie posadzony trzonek zelektryfikowanej piki potrafi powalić niejednego wojownika. Kątem oka zauważył zbliżającego się Dashade, co niezmiernie dodało mu animuszu. W tej chwili nie był zdany tylko na siebie, jeśli doszłoby do szarpaniny z kilkoma przeciwnikami. - Ordo? - zdziwił się schowany naprędce przed ostrzałem szmugler. - Ordo, to ja, Marka! - zawołał głośniej. - Widziałem cię. W co się znowu wpakowałeś? Zresztą nieważne. Strzelaj celnie! - odkrzyknął do przyjaciela Mandalorianin, zajmując swoją pozycję i przygotowując się do zniszczenia pierwszego celu Upewniwszy się, że pilot i ten drugi śpią mocno, Rhail wyskoczył z transportowca i przypadł do skrzyni. Wspomagając się lornetką, zlustrował miejsce, skąd strzelano. Zabrak za drzwiami dostrzegł pięć punktów ciepła. Dwa na dole za kontenerami, zaś trzech osobników leżało na kontenerach. Kiedy Zeltronka rzuciła do środka glowroda, ten oświetlił tylko tych dwóch na dole, pozostawiając pozostałych w cieniu. Rhail ostrzegł pozostałych o tym zagrożeniu. Strzały przeciwników na chwilę ucichły, gdy zdali sobie sprawę, że nikogo już nie mają szansy trafić, a dodatkowo glowrod zaczął ich oślepiać. Sojusznicy? Tutaj? Lekka konsternacja dopadła Hastala, kiedy obie grupy się zidentyfikowały, jednak nie dał po sobie tego dostrzec. Ale to dobrze, przynajmniej nie będą musieli przebijać się na powierzchnię przez cały kompleks i jego załogę - pomyślał. Odbezpieczył karabin, oparł go o framugę okna ich transportera, by ułatwić celowanie i zaczął wyszukiwać cele. Marka zbliżył się do rogu kontenera, za którym się znajdował i jako pierwszy wychylił na przeciwników. Z łatwością dostrzegł ich rozświetlonych flarą i wystrzelił w ich kierunku serią. Zdążyli się jednak schować. Szmugler ledwo się wychylił, a w jego kierunku zaraz zaczął strzelać inny z przeciwników, leżący gdzieś na jednym z kontenerów. Również i szmugler zdołał zareagować na tyle sprawnie, by ani razu nie oberwać. Czuł, że następnym razem będzie potrafił znacznie lepiej wycelować, nawet tym nieporęcznym pistoletem. Chwilę nieuwagi wykorzystał Zabrak, spokojnie celując w przeciwnika wychylającego się zza wielkiej skrzyni, trafiając go w tors. Sportowy karabin miał jednak widocznie za słaby kaliber, bowiem ochroniarz nawet nie pokwapił się z ucieczką za róg, by się schować, przyjmując na siebie strzał bez przejęcia. Zbulwersowany brakiem pożądanych skutków Rhail zbyt długo pozostał odkryty, narażając się na odwet. Natomiast Barah, mimo wielkich starań, nie potrafiła dobrze wycelować. Gdy wychyliła się zza osłony, potknęła się o jakiś wystający przedmiot, a glowrod wypadł jej z „kieszeni”. Seki ze wściekłym rykiem wbiegł do środka w króciutkiej przerwie pomiędzy strzałami, zasłaniając się swoją tarczą. Zaszarżował wprost na dwóch przeciwników za kontenerami, tnąc vibro-maczetą. Jeden z ochroniarzy został kompletnie zaskoczony tą niespodziewaną szarżą. To tak jakby Dashade wbiegł przecież wprost do ula pełnego os. Wciąż wściekle wrzeszcząc, Seki przywalił pierw z tarczy przeciwnikom, roztrącając ich na boki, po czym ciął boleśnie maczetą jednego z nich. Leżący na kontenerze ochroniarz nie zwrócił szczególnie uwagi na panoszącego się poniżej Dashade, bowiem wcelowany był w Markę. Szmugler jednak był zbyt dobrze osłonięty, a ochroniarza wybiło z rytmu nagłe pojawienie się wielkiego Dowutina, który zza pleców pilota zaczął szarżować do środka. Pozostali dwaj żołnierze na dole musieli sobie poradzić z rozsierdzonym Dashade. Ten, któremu oberwało się jedynie tarczą, wycofał się parę kroków i strzelił do walczących w zwarciu. Seki nie przejął się jednak szczególnie jego ostrzałem. Tarcza skutecznie go ochroniła. Hastal natomiast wycelował spokojnie w przeciwników na kontenerze. Ukryty wciąż w transporterze, wystarczająco daleko od głównej potyczki, aby nie obawiać się odpowiedzi przeciwników. Nie przeszkadzało mu w ogóle, że znajduje się najdalej ze wszystkich. Czuł się, jakby jego cel znajdował się zaraz przed lufą… Po prostu wcisnął spust, a pojedynczy pocisk trafił ochroniarza w kark. Przeżył, jednak trudno było określić, jak bardzo jest jeszcze sprawny. Na pewno było go teraz łatwiej trafić po raz drugi, bowiem musiał obrócić się w drugą stronę i przykucnąć, by sprawdzić ranę. Ostatnio edytowane przez Dark_Archon_ : 12-10-2018 o 09:00. |
14-10-2018, 20:03 | #70 |
Reputacja: 1 |
|