Reinmar powoli wstał z ławy i podszedł za elfem do okna, obserwując przez chwilę "ładunek" domokrążcy. - Kłopoty... - mruknął do siebie. "Na Sigmara, dlaczego życie musi być takie popierdolone?" zapytał sam siebie, myśląc o pewnym dzieciaku, gdzieś, w innym życiu. Jakby nie było to do końca realne.
Poprawił kapelusz na głowie, zacisnął wargi i podszedł do karczmarza, kładąc na blacie szynkwasu trzy szylingi - Ciasto jakoweś macie może? Podeślijcie je do stajni, dla tych dzieciaków a mnie dajcie gąsiorek gorzałki - poprosił cicho rajtar i wrócił do swojego kubka z winem, czekając aż karczmarz ogarnie zamówienie.
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |