|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
05-10-2018, 12:18 | #261 |
Reputacja: 1 | Reinmar powoli wstał z ławy i podszedł za elfem do okna, obserwując przez chwilę "ładunek" domokrążcy.
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |
05-10-2018, 12:44 | #262 |
Administrator Reputacja: 1 | Albo Alban tak bardzo kochał swoje koniki, że chlebem je dokarmiał, albo też też przewoził gromadkę dzieci, które wiózł pod opiekę siostrzyczek miłosierdzia. Co wiózł, to wiózł... Żywy ładunek co prawda był bardziej kłopotliwy, niż kilka skrzynek, no ale i taki dało się przeżyć. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, iż to Alban miał je na karku, a nie Wilhelm. Za to się okazało, że Kessel miał nad wyraz miękkie serduszko. Wilhelm nie miał zamiaru iść w jego ślady. Za dziećmi nie przepadał, własnych nie miał (tak przynajmniej sądził) i jedyne, czego miał zamiar dopilnować, to to, by nie stała im się żadna krzywda. |
07-10-2018, 12:23 | #263 |
Reputacja: 1 | Po chwili przemyślenia Ragnarowi cena proponowana przez tego tam pana kupca nie była zła. W sensie to i tak tylko dwa dni drogi były, a przez ten czas będą jeść i pić za darmo i jeszcze dostaną te parę srebrników. A i towarzystwo dzieciarni wcale krasnoludowi nie przeszkadzało, bo to była zawsze na występach najwdzięczniejsza widownia. Może nie sypały złotem, ani nawet srebrem, ale jednak piski zachwytu zawsze na jego serce działały kojąco. Co innego z Baragazem, ale kiedy udawało się dzieciarnię utrzymać we względnym spokoju to i miś wydawał się zadowolony. Krasnolud nalał do miski niedźwiedzia to co zostało w dzbanie piwa. - Mnie tam to pasuje. Płaca jako taka i nie będzie się trzeba martwić o prowiant. - rzekł Ragnar - A będziemy te dwa dni bliżej Karak Hirn. Ale jakby co... - dodał po chwili - Dzisiaj śpimy z Baragazem tutaj. Tego tylko brakuje, aby jakiś szczeniak zaczął się w nocy drzeć bo idąc sikać wpadł na dwa kudłate straszydła. - zaśmiał się i potarmosił Baragaza po karku. |
07-10-2018, 18:30 | #264 |
Reputacja: 1 | Elmer siedział przy stole i nie wiele się odzywając, zajadał kaszę ze skwarkami. Co jakiś czas przegryzał ciepłe danie surową cebulą, wszak mamusia mówiła że zęby są od niej zdrowe, co zresztą udowadniał wszem i wobec szczerząc się głupkowato. Nareszcie normalne żarcie, a nie jakieś dziwne strigańskie wynalazki. - Te Reinmar, sam chyba tego gąsiorka nie wypijesz, co? - czarodziej spytał nowego towarzysza - Dołączę się z chęcią, a nawet go postawię jeśli uraczysz nas ciekawą opowieścią. Żołdak taki jak ty zapewne przeżył wiele przygód. O swoich dokonaniach Elmer wolał nie wspominać, wszak nie ma co wspominać że jest się poszukiwanym za herezję. |
08-10-2018, 18:03 | #265 |
Reputacja: 1 | Urgrim był zadowolony z osiągniętego porozumienia. Jadła i napojów jak każdy krasnolud nigdy sobie nie żałował, toteż wikt wliczony w cenę razem z noclegiem był jak podwojenie zarobku. Podsumował udany koniec negocjacji kolejnym haustem piwa, przez co zignorował niecodzienne zamówienie Handlera. Jednak okrzyk domokrążcy dochodzący z podwórza dotarł do uszu krasnoluda. Jednym łykiem osuszył kufel by następnie wyleźć z karczmy za nowym pracodawcą. Na własne oczy chciał zobaczyć cóż to za ładunek zgodził się ochraniać. Ostatnio edytowane przez Ascard : 08-10-2018 o 19:34. |
08-10-2018, 18:54 | #266 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Obca : 08-10-2018 o 19:19. |
08-10-2018, 19:21 | #267 |
Reputacja: 1 | Santiago niezbyt przejął się wieściami o żywym towarze przewożonym przez handlarza. Mieli pilnować transportu i tyle, natomiast ogarnianie dzieciarni było rolą ich pracodawcy. Był jednak jeden szkopuł, który zamierzał wkrótce wyjaśnić - jeśli okaże się, że Handler zwabił dzieciaki przemocą lub podstępem, albo zamierzał je sprzedać jako niewolników lub w innym równie barbarzyńskim charakterze, to będzie sobie musiał z nim porozmawiać. I nie będzie to przyjemna dla jego interlokutora rozmowa. Tymczasem postanowił wypić jeszcze kubek miodu i kazał przygotować nieco chleba, sera i kiełbasy wraz z ciemnym piwem, które przykryte w miarę czystym materiałem zabrał ze sobą do zajmowanego pokoju. Będą w sam raz na wczesne śniadanie przed porannym wyjazdem, o którym uprzedził gospodarza oraz zawczasu uregulował zapłatę za pokój i jadło.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
09-10-2018, 08:57 | #268 |
Reputacja: 1 | Dzieci było cztery: Lisa, Erika, Robert i Franz. Każde inne, każde mające inną historię. Rozbrykany i głośny dziewięcioletni Robert, którego wszędzie było pełno. Zamknięta w sobie, jakby wiecznie zaspana Lisa o bladej twarzy i długich, blond włosach. Mały, czteroletni płaczliwy i strachliwy Franz. Niemal dorosła kokietka, czarnowłosa Erika, która doskonale zdawała sobie sprawę, jakie wrażenie robi na mężczyznach swoim powabnym ciałem. Na widok nowej kompani, z którą mieli podróżować, dzieciaki zachowały się różnie. Franz tylko wychylił głowę i zaraz schował się wystraszony. Lisa dygnęła, wymamrotała powitanie i zaraz straciła zainteresowanie całą sprawą. Robert skakał wokół wszystkich, zaciekawiony bronią, ekwipunkiem i krasnoludzkimi brodami, a w szczególności niedźwiedziem, na widok którego na moment osłupiał z zachwytu, a zaraz przyskoczył do niego i zupełnie bez strachu zaczął targać za uszy… Erika przez chwilę wodziła swoimi wielkimi, czarnymi oczami po twarzach ludzkich mężczyzn, Lavinię obrzuciła złym spojrzeniem, a krasnoludy zupełnie zignorowała. Lustracja wypadła najbardziej korzystnie dla Reinmara, do którego dziewczyna podeszła. - Erika– przedstawiła się krótko, kłaniając się w taki sposób, aby rajtar mógł zobaczyć jej dziewczęce piersi w rozcięciu koszuli. – Mam nadzieję, że waszmość zabawi mnie podczas podróży, bom strasznie znudzona… * Podróż, wedle Herr Handlera miała zająć dwa dni. Pierwszego chciał dotrzeć do Zajazdu Pod Brykającą Łanią, z południowym postojem nieopodal wsi Gestratz. I wszystko by poszło dokładnie tak, jak zaplanował gdyby nie… Wlekli się wolno za wozem, na którym podróżował kramarz wraz z dzieciakami. Trakt był pusty, nie licząc pokaźnego taboru, jaki minęli zaraz po wyruszeniu w drogę. Przybrzeżne zarośla szumiały usypiająco, słońce co jakiś czas wychodziło zza chmur, prażąc niemiłosiernie i zaraz znikając ponownie. Daleko z przodu, na środku drogi coś się poruszało. Jakaś mała, samotna postać szła zataczając się od skraju do skraju wyjeżdżonego szlaku, potykając się i co chwila wpadając w błoto wypełniające koleiny. Ostatnio edytowane przez xeper : 09-10-2018 o 09:42. |
09-10-2018, 12:14 | #269 |
Reputacja: 1 |
|
09-10-2018, 14:04 | #270 |
Reputacja: 1 | Coś zaszeleściło w pościeli, mrucząc i jęcząc cicho, niczym jakiś zwierz, który budzi się z zimowych pieleszy z pod sterty zeschłej liści. Jednak nie był to zwierz, a przynajmniej nie był nim długo, powoli powracające człowieczeństwo osobnika zaczynało dawać o sobie znać. W bardzo nieprzyjemny sposób.
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est Ostatnio edytowane przez Asmodian : 09-10-2018 o 14:10. |