Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2018, 21:53   #77
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Miejsce, nad którym kołował ptak było nieco oddalone od traktu, w związku z czym, aby do niego dotrzeć, trzeba było zanurzyć się w sięgające piersi dorosłego mężczyzny trawy. Kiedy Kibria i Torstig przedzierali się przez trawy, ptak obniżył lot na tyle, że przestał być widoczny. Wystarczyło jednak, że dwójka ludzi znała przybliżony kierunek.

Kilkadziesiąt kroków dalej, spłoszyli ptaszysko. Ciemnoszaro-brunatny ptak o rozpiętości skrzydeł dorównującej zasięgowi rąk Livii, gdy ta rozłożyła je szeroko, o pokaźnym, zakrzywionym dziobie i wielkich szponach, z których zwisały resztki mięsa, zerwał się spomiędzy traw i trzepocząc skrzydłami odleciał, swoje niezadowolenie z przerwanego posiłku wyrażając głośnym piskiem.

W trawie spoczywały szczątki jakiegoś zwierzęcia. Z pewnością było kopytne, miało cztery nogi i masywną głowę zwieńczoną zawiniętymi rogami. Musiało zostać zabite lub paść w tym miejscu co najmniej dzień wcześniej. Skóra była porozrywana w kilku pokrytych skrzepłą krwią miejscach, a z jamy jaką po śmierci stały się klatka piersiowa okolona żebrami i brzuch, zostały wywleczone wnętrzności, teraz poszarpane i gęsto usiane robactwem. Na pierwszy rzut oka ciężko było dociec co stało się przyczyną śmierci stepowego roślinożercy.


Weszli na skąpany w popołudniowym słońcu dziedziniec. Dwaj strażnicy przerwali rozmowę i przypatrywali się przechodzącym zaledwie kilka kroków od nich ludziom. Coś musiało wzbudzić ich podejrzenia, bo w pewnym momencie sięgnęli po broń. Ianus i Cedmon już byli gotowi aby rzucić się na nich i zabić, byleby tylko zdołać wydostać się z pałacu, jednak pomoc przyszła z nieoczekiwanej strony.

- Spokojnie, Tariq - odezwał się strażnik więzienny niosący na plecach wiedźmę, zwracając się po imieniu do jednego z gwardzistów. - Wszystko pod kontrolą. Ci niewolnicy muszą trafić do pałacu Jajira, niech Fahim ma go w opiece. To rozkaz prosto od Gaura ibn Osmana, a z jego wolą się nie dyskutuje. Zachowajcie pełną dyskrecję. Nie widzieliście nas. Wadaeaan.

- Skoro Gaur wydał rozkaz, ja z nim dyskutował nie będę. Lubię moje kości w całości. Haha - odpowiedział strażnik i dał znak drugiemu, aby obaj się odwrócili i udali, że nie widzą przechodzących. Uciekinierzy bez przeszkód weszli do stajni. W długim, wysoko sklepionym pomieszczeniu, w osobnych boksach stały konie, muły i wielbłądy należące do szejka. Stajnia mogła pomieścić nie więcej niż trzydzieści zwierząt, a więc znalazły się tu tylko najlepsze wierzchowce. Nim jednak ktokolwiek zdołał wybrać zwierzę dla siebie, z ostatniej przegrody dobiegło znajome poszczekiwanie.
 
xeper jest offline