Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2018, 22:55   #24
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Po minucie czasu, gdy wszyscy byli już w komplecie pośrodku dżungli, okazało się, iż Major ma nieco inne plany…

- Z plaży przyszedł meldunek, że ich też coś zaatakowało - Przemówił do wszystkich Baker - Przez cholerne zakłócenia jednak niewiele idzie zrozumieć… w każdym bądź razie, też chyba mają kłopoty. Oto co zrobimy - Major rozejrzał się po wszystkich - ”Sosna”, “Bear”, “Zapałka” i… Ryotaro, zapierniczacie na plażę. I jak mówię zapierniczacie, to znaczy, że biegniecie. Sprawdzić co się tam dzieje, meldować. Pozostali, czekamy tu. Nikt nie chodzi sam, nikt nie chodzi we dwójkę, ze względu na to co się wydarzyło, spacerujecie na stronę aż we trzech. Jasne? Curran, niech lekarka obejrzy twoje plecy, reszta niech sobie znajdzie ciekawe zajęcie na najbliższe 30 minut, chcecie oglądać resztki tej roślinnej maszkary, to oglądać, chcecie siedzieć na dupie, to siedzieć… Frost, masz wolną rękę, zostajesz tu, albo lecisz na plażę, jak wolisz.
-Uuuuu… ekshibicjonizm - Wtrąciła się Dorothy. - Podoba mi się.
- Stul dziób kobieto! - Warknął na nią Major za przerywanie - Ryo, dasz radę nie? Dlatego wybieram ciebie, a nie pana Collinsa. To wszystko, rozejść się.

Ryotaro zrobił skwaszoną minę, nie dość że się zmęczył marszem w jedną stronę, to jeszcze musiał pobiec w drugą? I do tego odpuścić badanie truchła nowego gatunku. Cóż, polemizowanie z majorem raczej w grę nie wchodziło.

Douglas tylko uśmiechnął się do kobiety, bo sam nie lubił za bardzo takich sztywnych wojskowych i miło było patrzeć, jak Major traci nad sobą kontrolę. Jednak wszystko co co dobre szybko się kończy.
- No to… jeśli mamy zapierniczać, to nie traćmy czasu.- rzekł i sam ruszył przodem nie dając pozostałym wyboru innego jak ruszyć za nim.

Miyazaki spojrzał jeszcze raz niechęcią w stronę plaży i pleców blond mięśniaka, po czym ruszył jak mógł za nim. Czuł że chyba dostanie swoje pierwsze zadanie służbowe, sprawdzić sprzęt z plaży i uratować co się dało. Nudy.

Peter spojrzał na Kimberlee.
- Weź zatem te swoje narzędzia tortur, czy co to tam uważasz za stosowne - powiedział - i czyń swoją powinność.
- Emm... - Te stwierdzenie, i nerwowy uśmiech blondyneczki, były całą odpowiedzią, jaką uraczyła Petera. Czyżby ją zbił z tropu… onieśmielił?
- Za dużo świadków? Bo chyba nie myślisz, że gryzę....? - zainteresował się Peter. - Nie jestem taki okropny, na jakiego wyglądam - zapewnił.
- Zawsze możemy założyć knebel, by nie odgryzł sobie z bólu języka gdy będziesz dezynfekować jego rany. - Zdobyła się na drobną złośliwość Kiku, rozbawiona całą sytuacją i tym jak wstydliwa znów jest Kim. Patrzyła sobie na Petera dyskretnie, ale też wciąż nieufna wobec dżungli, wszędzie dookoła.
- W twoje uczynne rączki raczej bym nie powierzył swojej osoby. - Peter spojrzał na nią z kpiną. - Chyba że byłabyś ostatnim człowiekiem na tej wyspie.
Lyssa odwróciła twarz na bok, chyba jakoś urażona, lub dotknięta tym co powiedział mężczyzna. W zasadzie zaskoczyła ją ta deklaracja, bo nie wiedziała czym sobie mogła podpaść. Zamilkła więc speszona, bo przecież ona nie mówiła poważnie.

- To nie wojsko. A ja nie jestem rekrutem. Więc z szacunkiem. - Lie odpowiedziała Bakerowi takim samym tonem.
- Daj już spokój tym lufom, a zwłaszcza ich głównemu szczekaczowi - szepnęła nagle do niej Sara, odciągając na bok. - Słuchaj, co do tej rośliny co wykopałaś… masz już jakąś nazwę? Bo wiesz, jak przystało na odkrywcę, trzeba wszystko skatalogować, opisać, nawet zdjęcia porobić, no i właśnie nazwać - Starsza kobieta uśmiechnęła się sympatycznie. - Myślałaś już o tym?
- Nie, o nazwie nie myślałam.- Dot odezwała się po dłuższej chwili, w trakcie której tylko gapiła się na rozmówczynię. - To chyba na końcu. Ale to dobry pomysł z tym badaniem i opisywaniem.- I jak powiedziała, tak zrobiła.

- Mam krótkofalówkę która powinna zapewniać łączność z Alanem na plaży.. - Oznajmiła Lyssa bardziej chyba oczekując że ktoś podejmie za nią decyzję co z tym dalej zrobić. Uniosła urządzenie w dłoni i spojrzała po wszystkich dookoła, choć dłużej na nową Dorothy i Majora… który owe spojrzenie podtrzymał, dziwnie przecząco kręcąc głową.
- Przecież przed chwilą powiedziałem, że skontaktowali się ze mną ci z plaży? No chyba, że masz zamiar sobie poplotkować z Woodsem o dupie maryny?
- Cywile... - Fuknął pod nosem, podchodząc do Collinsa, i zaczął z nim rozmowę.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline