Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2018, 05:54   #25
Koime
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
Na widok masakry, która rozegrała się przed nim, Alan starał się opanować zarówno nerwy jak i zawartość żołądka. Nie wierzył własnym oczom, gdy nagle wokół rozpętało się piekło, jak z najgorszych koszmarów.

“Z tym dodatkowym gównem to był tylko żart…” - było pierwszą myślą, która mu przyszła do głowy.

- Marco sprawdź czy ten postrzelony jeszcze oddycha, tylko nie podchodź zbyt blisko wody! - Krzyknął biegnąc w stronę Jeepów. Powinny tam być gaśnice piaskowe. Musiał jak najszybciej opanować pożar, by nie doszło do kolejnych eksplozji. “Myśl! Myśl!!!”

- Jeśli to możliwe to spróbuj pokazać temu najemnikowi by nie podjeżdżał do wody!

Dłuższą chwilę później z gaśnicą w dłoni, biegł gasić pożar. Nie wiadomo czemu, w myślach wciąż krążyły mu te same słowa:

Zadbasz by moje walizki trafiły do reszty naszego bagażu?

Kątem oka zerkał co pewien czas w stronę oceanu. Nie wiedział jak sobie radzić z czymś takim i nie chciał ryzykować.

Chelimo trząsł się na całym ciele, w końcu jednak się ruszył, by zrobić co sugerował Woods. Wieści nie miał dobrych, postrzelony był martwy… nadjeżdżający z kolei quadem kolejny najemnik, jakimś dziwnym trafem zachował odstęp od wody, wśród desperackiego machania rękami Pioniera… w tym czasie Alan ugasił w końcu to, co się paliło.

- Co tu się kurwa dzieje?? - Spytał, schodząc z maszyny z karabinem w łapach, i rozglądając się po okolicy.

- Dobrze że jesteś. Pewnie nie uwierzysz w to co powiem, ale liczę na to, że zachowasz zimną krew i będziesz czujny - Odpowiedział Alan, zastanawiając się, w którym miejscu odstawiona była jego broń - Mówiąc krótko jakaś nieznana bestia czai się tuż przy brzegu. Atakuje z dystansu czymś w rodzaju zaostrzonych macek. Póki co dopadała ofiary w zasięgu kilku metrów, ale nie mogę potwierdzić, czy nie potrafi sięgać dalej. Jest też prawdopodobnie niewrażliwa na ostrzał z broni lekkiej i średniej. Jeden z Twoich kolegów po nabiciu na mackę, w konwulsjach oddał serię z karabinu. To wywołało wybuch paliwa i położyło jednego z pionierów. Drugi zginął w wybuchu. Przy życiu zostaliśmy tylko my... - teraz to do niego dotarło. Tyle osób nagle straciło życie.
Musiał jednak szybko się z tym pogodzić. Trzeba było znaleźć wyjście z tej sytuacji.

- Przypomnij proszę jak masz na imię żołnierzu. I powiedz, czy znasz się na materiałach wybuchowych?

Musiał już działać spokojnie, metodycznie. Kontakt z resztą grupy, broń, bestia. W takiej kolejności będzie się musiał zająć sprawami.

- Bestia? Macki? Hee? - Zdziwił się najemnik, po czym spojrzał na łódź i otaczającą ją wodę - Pierdolisz…
- Larry jestem - Dodał po chwili - A z materiałami wybuchowymi to podstawy znam, ale żadnym tam specem nie jestem, a masz jakiś pomysł?

- Niestety taka jest prawda Larry. Mam nadzieję, że nie będę musiał Ci udowadniać istnienia tego czegoś na własnej skórze. Wszystko po kolei - Woods odpowiedział spokojnie.

- Marco, włącz drona i sprawdź z powietrza czy to coś tam się jeszcze czai i jakie jest duże. I zapisuj obraz z kamery! Larry, spróbuj się skontaktować z grupą w dżungli. Ja postaram się znaleźć jakieś lekarstwo na nasz problem. I muszę jeszcze poszukać czegoś swojego, co odłożyłem. - “I sprawdzić czy z Jej walizkami jest wszystko w porządku”. Ponownie zdziwiło go, że właśnie ta myśl przyszła mu do głowy.

Po dłuższej chwili Alan wrócił, niosąc w rękach dwie małe skrzynki. W kaburze przy pasie miał już swojego Desert Eagla, a na plecach przewieszony DSA SA58 OSW.


Uzbrojony czuł się o wiele spokojniej. Wiedział jednak, że broń palna nie wywrze na bestii zbyt wielkiego wrażenia.

Zerkając na zapis z drona, spróbował określić położenie potwora ze swojego punktu widzenia. To coś było olbrzymie! Większe od samej łodzi.

“Skąd coś takiego w ogóle się tu wzięło?” - pomyślał, zdumiony rozmiarami stworzenia.

- Oto dowód - zwrócił się do Larrego - Proponuję nakarmić kolegę jednym lub dwoma granatami.

Po chwili zarówno Larry jak i Alan, uzbrojeni dodatkowo w granaty, zrobili parę kroków po piasku w kierunku wody… zatrzymując się o kilka metrów bliżej, niż chociażby leżący tam karabin najemnika, który zginął przez owego wodnego potwora. Marco odleciał dronem na bezpieczną odległość, obaj mężczyźni rzucili z kolei granatami… które wylądowały z pluskiem w morzu tam, gdzie obaj tego chcieli.

Nastąpiły dwie eksplozje i spore fontanny wody, gdy zaś wszystko się uspokoiło, nerwowo obgryzający paznokcie Chelimo ponownie zrobił użytek z drona.

- No ten… chyba już ok. Ten cień w wodzie odpłynął - Zameldował po chwili.

- Czyli to coś jeszcze żyje...? - Woods zapytał rozczarowany - Cóż, cieszmy się przynajmniej z tego, że na razie odpłynęło. Może następnym razem już z mniejszą ochotą będzie się tu zapuszczać. Dobra robota Marco. Larry, udało Ci się skontaktować z resztą?

- Gadałem z Majorem, ale zakłócenia w pipę… no ale chyba zrozumiał, że mamy kłopoty, powiedział, że kogoś tu przyśle. Ej, a wiecie gdzie jest Mike? - Najemnik spojrzał gdzieś w dal po plaży.

- Ej chłopaki - Odezwał się Chelimo, już po wylądowaniu drona - Mam kolejne, złe wieści. Ta seria, co przeszła po namiotach… rozjebała radio. Nie mamy kontaktu ze statkiem... - Marco mówił coraz ciszej, a na końcu wypowiedzi, w jego oczach aż zamigotały łezki?

- Też się zastanawiałem gdzie jest Twój kolega, Larry. Miejmy nadzieję, że jedynie się spóźnia. Spróbuj go potem wywołać przez wasze radio - odpowiedział Alan - Spokojnie Marco. Na “Hyperionie” wiedzą, że mamy problem z łodzią i pewnie niedługo przyślą tą drugą - spojrzał w kierunku dwóch ciał na plaży - Pomóż mi Larry. Przynajmniej tych dwóch porządnie pochowajmy. Marco, weź lornetkę i wypatruj odsieczy i... Mike’a? Tak ma na imię? Jeśli kogoś zobaczysz, spróbuj dać im znać by nie zbliżali się do wody... tak na wszelki wypadek. Potem zobaczę czy coś da się uratować z radiostacji… - Po wszystkim co się dziś stało, zdecydowanie wątpił, że szczęście się do niego w tej kwestii uśmiechnie.
 

Ostatnio edytowane przez Koime : 06-10-2018 o 06:00.
Koime jest offline