Kenji poświęcił czas, by choć trochę uspokoić matkę, a następnie zostawił ją oraz doktora przy łóżku ojca i udał się do własnego pokoju. Tam wyciągnął telefon, szybko wybrał numer i przystawił urządzenie do ucha. Po kilku sygnałach usłyszał znajomy głos:
- Cześć, Toyota, jeszcze się bawicie? - starał się brzmieć swobodnie, ale chyba nie bardzo mu to wychodziło. - Mam sprawę, możemy się spotkać? Najlepiej zaraz.
- Totoya, baranie - pomocnik był w dobrym humorze - Jak chcesz się spotkać to wpadnij do lokalu Hiroshiego, wszyscy tu jesteśmy, kapitanie.
- Wolałbym pogadać w cztery oczy. Możesz czy nie?
- Stary, dla kumpla wszystko - Akira mówił głosem wyluzowanego twardziela - U ciebie?
- Nie, lepiej gdzieś na mieście. Znasz taką knajpę “Kraina szczęścia”?
- Nie znam. Ale jak pokierujesz to wpadnę.
Urashima podał koledze lokację feralnego lokalu, w którym jego zespół miał nieszczęście grać pierwszy koncert i rzucając krótkie “Do zobaczenia” przerwał połączenie. Następnie wymknął się z domu, na wszelki wypadek zostawiając kartkę na łóżku dla matki, żeby ta się nie martwiła, gdyby zauważyła jego zniknięcie. Godzinę później spotkał Totoyę na miejscu. Po przywitaniu i zamówieniu czegoś do picia, usiedli przy jakimś stoliku. Kenji od razu przeszedł do rzeczy:
- Tak jak mówiłem przez telefon, mam prośbę. Szukam jednego faceta, a wiem, że masz dobre rozeznanie na mieście. Pomożesz mi? Odwdzięczę się.
Pomocnik wzruszył ramionami:
- Może tak, może nie. Kogo szukasz?
- Nie wiem jak się nazywa - przyznał Kenji. - Wiem co robi i jak wygląda.
- No to mów. Zobaczymy co się da zrobić.
Chłopak opisał wygląd, spotkanego w pobliżu własnego domu mężczyzny, po czym dodał:
- Facet pracuje dla jednego lichwiarza. Zbiera długi, rozumiesz.
- Chyba rozumiem - Akira łyknął piwa. - Faktycznie dość charakterystyczny koleś. Ale daj mi trochę czasu. Poszukam, popytam. Tak właściwie czemu go szukasz, co?
- A jak myślisz? - Kenji zachowywał poważną twarz. - Zapewniam cię, że nie chcę pożyczać od niego kasy.
- Rozsądnie. Daj mi parę dni, a ja w tym czasie poszukam. Jak złapię trop dam ci znać - dopił i odstawił piwo - Wpadniemy jeszcze do Hiroshiego zabalować z chłopakami?
- Wybacz, ale innym razem. Muszę już wracać do domu, ojciec choruje.
- To innym razem. Ale nie olewaj nas za często bo się pogniewamy. Widzimy się jutro na treningu.
Razem wyszli z knajpy, pożegnali się i ruszyli w różnych kierunkach. |