Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2018, 15:25   #26
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Na plaży

Trzech najemników i azjatycki naukowiec, ruszyli czym prędzej na powrót na plażę. Jak rozkaz to rozkaz… truchcikiem więc przez dżunglę, na powrót do łodzi desantowej. Po drodze ich nic nie zeżarło, nikt w nic nie wpadł, było więc dobrze? No przynajmniej, przez te kilka minut, względem całej sytuacji.

Sosnowski wiódł prym w trakcie owego joggingu, za nim Kurt(“Zapałka”), i David(“Bear”) z ciężkim karabinem… na równi z Ryotaro. Ten ostatni, jakoś tak zdobył siły, wyrwę, ochotę i wytrzymałość, by dorównać biegu najemników. A przynajmniej w pierwszym jego etapie. Po dwóch minutach został już nieco z tyłu grupy, po kolejnych trzech… zwymiotował z wysiłku.

Ale dobiegli na plażę wszyscy.

~

Zastali łódź desantową tak jak ją zostawili, dokładnie w tym samym miejscu, choć bez załogi… w prowizorycznie postawionym przyczółku na plaży miała miejsce mała eksplozja, leżało kilka poprzewracanych skrzyń, kilka rzeczy było osmolonych… i dwa ciała pod brezentami.

Woods wyjaśnił nowo przybyłym wszystko co zaszło. Potwór w płyciźnie, porywający marynarzy mackami, zraniony przez niego najemnik, przedśmiertnie strzelający na ślepo po obozie, śmierć jednego z Pionierów z powodu wybuchu, śmierć kolejnego, od samych kul w torsie posłanych przez sprzymierzeńca… uszkodzona radiostacja, brak łączności z “Hyperionem”, a do tego wszystkiego jeszcze jeden z najemników zaginął gdzieś na plaży.

Burdel, burdel na kółkach.

Ale chociaż Woods i paru przy nim, pozbyli się zagrożenia granatami, można więc było wyładować do końca sprzęt z łodzi. Tylko kto się tym zajmie.

“Sosna” najpierw skontaktował się z Majorem, wyjaśniając całą po raz kolejny sytuację, tym razem jednak z o wiele większą ilością szczegółów. Baker był wściekły. Zginęło kilku ludzi ledwie godzinę po przybyciu na wyspę, zarządził więc powrót całej ekspedycji na plażę… ale o tym później.


Douglas Sosnowski, jako sierżant, najstarszy stopniem z obecnych na plaży, przydzielił więc zadania:
- Miyazaki zajmuje się naprawą radiostacji, by uzyskać łączość ze statkiem.
- Woods zbiera do końca resztę sprzętu z łodzi desantowej, a pomaga mu w tym Chelimo i Larry Roberts.
- “Bear” i “Zapałka” ich osłaniają.
- On sam również nieco pomoże z rozładunkiem, mając oko na grzebiącego w sprzęcie Miyazaki.
- Zaginionym najemnikiem-zwiadowcą na quadzie, będącym gdzieś na południu plaży, zajmą się później.

A więc do roboty…





W dżungli

- No to ten... - Zaczęła nieco niemrawo Kimberlee, zwracając się do Petera Currana - Zobaczymy te plecy co? - Wysiliła się na skromny uśmieszek. Mimo, iż chyba onieśmielona(?) samym najemnikiem, i sytuacją jaka przed nią się pojawiła, zabrała się do tego po chwili profesjonalnie.

Dziewczyna rozłożyła prowizoryczne posłanie na ziemi, wyciągnęła nieco sprzętu medycznego ze swojego czerwonego plecaka.
- Proszę ściągnąć te szelki z tym całym… sprzętem - Pokręciła palcem w powietrzu, wskazując na tors mężczyzny - Kamizelkę też, i koszulkę też. Połóż się tu na brzuchu, zobaczymy jak to wygląda.

Zobaczymy?

Młoda lekareczka zajęła się bowiem plecami najemnika w asyście Lyssy. Skoro azjatka nie opuszczała Kim na krok, to mogła się i przydać jako pomocnik w opatrywaniu ran. Tych z kolei było sporo, jednak wszystkie były niegroźne. Otarcia, skaleczenia, obicia… należało jednak się nimi zająć, zdezynfekować, osłonić opatrunkami.

Czasem zapiekło, czasem zaszczypało, jednak Curran znosił te “tortury” bez większych problemów.

~

Honzo Alazraqui, spacerując z nudów po najbliższej okolicy, znalazł w końcu jakiś większy kamień, po czym rozłupał go po chwili przybocznymi narzędziami, wyciągnął lupę, i zaczął przyglądać się wewnętrznej strukturze znaleziska, mrucząc coś do siebie pod nosem. Nie tyle, co z jego ust wylewał się potok naukowego blabla, dało się chyba i usłyszeć raz czy dwa narzekanie na upał, na nudę, i na brak alkoholu.

Benjamin Collins… drzemał. Starszy mężczyzna miał zamknięte oczy, ręce złożone na brzuchu, i cicho sapał. No tak, zmęczył się wędrówką po dżungli, miał już swoje lata, więc przysnęło się na chwilkę…

Major oglądał coś na mapie, używał do tego i kompasu, od czasu do czasu rozglądał się wokół.

Dorothy siedziała niedaleko Sary. Pierwsza z kobiet zajęła się katalogowaniem roślinnego znaleziska, druga rozglądała się po reszcie towarzystwa, znowu coś zapisując w swoim notatniku… “T” stała niedaleko nich, na warcie, lustrując uważnie okoliczne krzaki. Podobnie i Marcus Kaai, choć ten był oddalony o jakieś 10 metrów.

Wenston van Straten uzupełnił amunicję w magazynku swojego M14, po czym spokojnie przeżuwał kolejną porcję tabaki…
- Skoro spotkaliśmy takiego roślinnego potworka, a panienka i nieznany nikomu kwiatek znalazła, to na wyspie pewnie jest tego więcej? - Odezwał się nagle do Dorothy ekspedycyjny “Tropiciel” - Coś mam przeczucie, że znajdziemy jeszcze więcej nieznanych ludzkości stworów czy tam i roślin...


Po niecałym kwadransie od wyruszenia “wsparcia” na plażę, przyszedł stamtąd meldunek, który to (sądząc po reakcji Majora) nic a nic się głównodowodzącemu nie spodobał.
- Szlag by to wszystko trafił! - Warknął ni to do siebie, ni w komunikator Baker - Przyjąłem, bez odbioru.

Major spojrzał po ludziach wokół siebie, po czym głęboko odetchnął.
- Wracamy na plażę. Tam również mieli spotkanie z jakimś stworem, choć z samego morza. Kilka osób nie żyje...

Kim zachłysnęła się powietrzem.





.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline