Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2018, 17:02   #288
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację


Las pod Phandalin


To była jednak barbarzyńska kraina…

Marduk Delimbiyra doszedł do takiego wniosku nie pierwszy już raz, i zapewne nie ostatni. Rozstawiając namiot, zziębnięty i zmęczony, wspominał Leuthilspar, tamtejsze imprezy i miejscowe ślicznotki, chętne w dobrym towarzystwie ponapawać się jesiennymi widokami i nie tylko.

Oporządził wierzchowca (który teraz przypominał bardziej juczne zwierzę, biorąc pod uwagę dźwigany ekwipunek), zjadł coś bez apetytu i schronił się w namiocie. Przy świetle wiecznej pochodni pogrzebał w plecaku i wreszcie przyjrzał na spokojnie znalezisku.


Pożyczona ze świątynnej biblioteki książka nie prezentowała się na pierwszy rzut oka imponująco, jednak dla Marduka ważniejsza była treść niźli okładka, a już podpis sprawiał...

Cichy dźwięk sprawił że odrzucił książkę a w jego dłoni zmaterializował się Talon. Zamarł, wytężając słuch.

Odległy głos zamierał i gasł, by zaraz rozbrzmieć na nowo. Delimbiyra wsłuchiwał się i nawet podniósł by wyjść z namiotu, ale ciągle nie mógł umiejscowić jego źródła... zupełnie jak wcześniej w Neverwinter... Zastygł, usiłując zorientować się czy układa się w zrozumiałe słowa i czego dotyczy. Nie mógł tego rozszyfrować, poczuł jednak naraz że ma gęsią skórkę a mięśnie napinają się bezwiednie.

Ponury wrzask przepojony był szaleństwem i gniewem, wręcz bezrozumną furią. Budził coś pierwotnego i głęboko uśpionego w Marduku, coś co sprawiło że oblał się zimnym potem a jego serce przyspieszyło bicia. Niezrozumiała, niespodziewana wściekłość ogarnęła chłopaka.

Co tu się dzieje?!

Głos zaczął nagle cichnąć i oddalać się. Delimbiyra na próżno usiłował to powstrzymać i zlokalizować źródło. Po chwili słyszał już tylko szum wiatru. Humoru nie poprawiał mu nagły ból głowy.

Niespokojny, sięgnął po książkę. Był ledwie Marpenoth a zimno już kąsało dotkliwie i Marduk przeklął po raz tysięczny Królową, zesłanie i tą zasraną krainę. Zaraz jednak o tym zapomniał, gdy wczytał się w pierwszą stronę. W tekst czegoś, co zatytułowane było jako Litania Miecza.

Czym jest kapłan Ojca Elfów?
Śmiercią wcieloną!

Marduk poczuł, że jego puls raptownie przyspiesza. Elfowie szli do walki przy słowach Litanii Strzał; to co tu czytał w niczym nie przypominało tej pięknej modlitwy. To był ponury, pełen nienawistnej zajadłości tekst… ale zadziwiająco zgodnie rezonujący z duszą Delimbiyri.

Czym jest demon?
To kłamstwo obleczone w ciało, godne jedynie zniszczenia i odesłania!

Przypadkiem znaleziona na świątynnej półce książka, wstydliwie wciśnięta za inne tomy, zawierała tę i inne modlitwy, które Marduk w bibliotece przejrzał najzupełniej pobieżnie i w pośpiechu, nim wcisnął ją za pazuchę.

Jakie jest przeznaczenie Jego wrogów?
Sczeznąć w ogniu bitwy i zniknąć z powierzchni ziemi!

Delimbiyra zachłannie zanurzył się w lekturze, ignorując pulsowanie pod czaszką…

Amlaruil Moonflower była tuż. Marduk spoglądał w przejrzyste oczy ciotki z najmniejszej odległości. Tak blisko Królowej ostatni raz był chyba siedząc u niej na kolanach, wieki temu, pędrakiem będąc i bawiąc się rudymi lokami ukochanej krewnej w czasie jakiejś rodzinnej uroczystości. Kolejne stulecia w niczym nie ujęły jej urody, wręcz przeciwnie, nieziemskie piękno Władczyni Elfów mogło zatrzymać bicie serca każdego mężczyzny.

Teraz jej twarz wykrzywiona była w trwodze i bólu, a oczy wypełnione przerażeniem. Miotała się rozpaczliwie, czując nadchodzącą śmierć. Bowiem Marduk brutalnie wgniatał Królową Elfów w pościel a opancerzonymi dłońmi trzymał ją za gardło i dusił nieubłaganie.

Jego rękawice były czerwone od krwi brudzącej białe ciało Amlaruil. Mardukowi łomotało w skroniach a ciało napinało się niczym cięciwa łuku, gdy on, wybraniec Ojca Elfów, wyduszał życie z Królowej. Kobieta rozpaczliwie próbowała oderwać dłonie miażdżące jej gardło, próbowała sięgnąć do jego twarzy, próbowała się wyrwać. Jej paznokcie wyryły krwawe szramy wokół oka siostrzeńca. Na próżno!

- Nie! - ostatni szept protestu czy błagania wydarł się z ust Amlaruil. Marduk z rykiem nienawiści zacisnął dłonie i kręgosłup naraz chrupnął niczym pękająca gałąź, a ciało ciotki zwiotczało z nieubłaganą ostatecznością. Kapłan zwolnił chwyt i zacisnął opancerzoną prawicę w pięść. I uderzył z furią, druzgocząc twarz Królowej niczym skorupkę jajka, a krew i mózg rozbryznęły się na wszystkie strony…
Marduk ze stłumionym okrzykiem poderwał się z posłania. Przez chwilę nie wiedział gdzie się znajduje i dlaczego jest tak ciemno, a łoskot krwi w skroniach był wręcz ogłuszający. Siedział z dłonią zaciśniętą na rękojeści Talona, dysząc ciężko, ociekając potem i przeżywając na nowo brutalną scenę. Zaskoczyła go potężna erekcja z jaką się ocknął, zupełnie jakby… jakby…

Przecież była to Władczyni! Jego ukochana ciotka! Wybranka Seldarine, umiłowana przez cały panteon i lud Evermeet!

Jakim cudem on, Marduk, miałby mordować Królową?!

Chyba… Chyba że powód istniał.

Marduk uspokoił oddech, bicie jego serca zwalniało a podniecenie opadało.

Chyba że powód jednak ISTNIAŁ.

Młody Delimbiyra przypomniał sobie na zimno kilka faktów. DLACZEGO króla Zaora nie wskrzeszono? Nie było można czy nie chciano tego? Dlaczego poszukiwania jego zabójców zaczęły się tak późno? Dlaczego Marduka, siostrzeńca Królowej, odesłano na odległe zadupie, zamiast, w ramach pokuty, przydzielić do ekipy śledczej, gdzie mógłby w pełni wykorzystać swoje atuty?

Czy to możliwe żeby sen... był wskazówką od Ojca? Może prawdy o zabójcach ukochanego Króla należało szukać zupełnie gdzie indziej niż się wydawało!

Może to nie był mord, tylko egzekucja?!

Marduk warknął, czując jak rozpala się w nim nienawiść do Królowej. Z całej siły walczył by ją stłumić, zdając sobie sprawę z tego że po części wynika z tego jak go potraktowała. Ale myśl o tym, że to sam Protektor mógł zesłać sen swemu wiernemu synowi by odsłonić zasłonę tajemnicy spowijającą tragiczną śmierć króla Zaora, zaczepiła się i zapuściła korzenie.

Młody kapłan zmusił się do umysłowej dyscypliny i zdusił gonitwę myśli. Wiedział że już nie zaśnie; jednak Jego synem będąc mógł wykorzystać czas do poranka by oddać Mu należną cześć.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline