Tryby w głowie Hajime zaczęły się obracać, coś tu przeoczył. Ostatnie spotkanie raczej nie nastrajało do romantycznych uniesień. -Tak, graliśmy. Możemy pogadać. Czekaj wyjdę do kibla, bo tu straszny hałas. Oblewamy remis - zakończył mało radosnym głosem. - Co tam u ciebie? Urządziłaś się w Tokio?
- Czy się urządziłam? Słoneczko, to już jest moje miasto! Mam pracę, wiesz? I mam pieniążki! Aha, w piątek dostałam pieniąsie za pierwszy tydzień i od razu poszłam do banku, żeby ci zwrócić dług. Jeszcze tylko trochę kasy dla mojego beznadziejnego staruszka i reszta dla mnie. Będzie dobrze - na chwilę przykryła dłonią słuchawkę bo słychać było jak komuś odpowiada - A jak tam mój ulubiony piłkarz? Z kim gracie za tydzień?
- Z Urawą. To będzie spacerek - powiedział Hajime - Sam bym ich ograł, ale przepisy nakazują wyjść w jedenastu na boisko. No i chłopakom by było przykro. - oparł się o zlew tyłkiem. - Nie musiałaś oddawać tak szybko. Zaczynasz w nowym miejscu, kasa się przydaje. Czym się teraz zajmujesz?
- I to właśnie w tobie lubię. Zawsze jesteś tak cudownie arogancki - śmiech po drugiej stronie - Czym się zajmuję. No wiesz, robię za kelnerkę. W lokalu “Pod Lotosem”, na ulicy Kwiatowej. To blisko centrum. I blisko banku. A pieniążki weźmiesz, Hajime, bo twoja dziewczyna nie lubi mieć długów. Capisco?
Poprawił z namysłem nażelowane włosy. Coś mu nie grało. Postanowił ciągnąć grę. - Długi należy spłacać. Cieszę się, że taka porządna z ciebie dziewczyna. Planujesz wpaść w odwiedziny do nas?
Zawahała się. - Jeszcze nie. Tak za tydzień, wtedy już będę mogła. Na razie...na razie nie - trochę się zacięła, ale szybko wrócił jej humor - Załatw mi bilet na mecz to wpadnę i pogadamy po ostatnim gwizdku. Ewentualnie wcześniej jak cię zniosą z boiska. Czego ci nie życzę.
- Załatwię ci wejście, nie ma problemu - powiedział Hajimę. Cały czas zastanawiał się, po co Makiko dzwoni. Jak dotąd nie powiedziała nic co by usprawiedliwiało ten telefon.
- No, to super! Daj znać jak zapragniesz. A ja znikam bo przerwa mi się kończy. Pa, Hajime.
Patrzył chwile na telefon, po czym wybrał numer. Po trzech sygnałach ktoś odebrał. - Siema Jango, tu Hajime. Miałeś ostatnio kontakt z Makiko? - zapytał ich wspólnego znajomego.
- Siema, Hajime. Makiko? Nie dzwoniła, nie wiem gdzie jej szukać. Ale może to i lepiej bo słyszałem, że ma kłopoty.
- Jakie kłopoty? - zainteresował się Hajime. - Co zmalowała?
- W zasadzie to nie ona tylko jej staruszek - Jango parsknął śmiechem w słuchawkę - Stary poczuł głód hazardu i przepuścił kupę kasy na ruletkę i takie tam. Słyszałem, że właściciel kasyna wysłał za nim silnorękich. No to stary doszedł do wniosku, że nie po to ma córkę, żeby jej nie wykorzystać. I powiedział oyabunowi, że córeczka spłaci dług własnym ciałem. Żałosny koleś, co? - Kawał gnoja - przyznał Hajime. - I co zgodziła się na to, czy uciekła?
- Czy się zgodziła? Nie no, stary! Wyobrażasz sobie naszą księżniczkę w burdelu? Zwiała, a jak. Daj jej Kami zdrowie - chwila przerwy, trzaski w słuchawce - A co, szukasz jej?
- Nie ja, mój znajomek z drużyny - kłamał jak z nut Hajime - poznał ją na imprezie po meczu. Mówiłem mu, że nic z tego nie będzie, ale się uparł. Nie mogłem jej złapać, więc do ciebie zadzwoniłem. Dobra, nie zawracam głowy, bo właśnie topimy smutki po remisie. Dzięki za info i na razie.
Chwilę pomyślał, potem poszukał knajpy "Pod Lotosem" na Kwiatowej w Tokio. |