Powiadają, że darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy. I że szczęście trzeba łapać, gdy się ku temu nadarzy okazja, bo druga mogła się nie trafić.
Wyglądało jednak na to, że w tej stajni nie trzeba będzie zbyt długo myśleć nad wyborem wierzchowców - prywatna stadnina szejka (nawet jeśli ten siadał na grzbiet konia czy wielbłąda tylko okazyjnie) musiała się składać z najlepszych okazów w okolicy.
Zanim jednak można było zająć się siodłaniem koni, Cedmon musiał zrobić jedną rzecz...
Posadził Enki na ziemi i zwrócił się do towarzyszy:
- Wybierzcie tyle wierzchowców, ilu nas jest - powiedział, po czym pobiegł uwolnić Hundura. Po pierwsze - nie zamierzał zostawiać przyjaciela, po drugie - szczekanie mogło wywołać niepotrzebne zainteresowanie. - I weźcie jakieś liny - dodał.
- Mam nadzieję, że znudziła ci się już służba u szejka - zwrócił się do strażnika.