Santiago niezbyt przejął się wieściami o żywym towarze przewożonym przez handlarza. Mieli pilnować transportu i tyle, natomiast ogarnianie dzieciarni było rolą ich pracodawcy.
Był jednak jeden szkopuł, który zamierzał wkrótce wyjaśnić - jeśli okaże się, że Handler zwabił dzieciaki przemocą lub podstępem, albo zamierzał je sprzedać jako niewolników lub w innym równie barbarzyńskim charakterze, to będzie sobie musiał z nim porozmawiać. I nie będzie to przyjemna dla jego interlokutora rozmowa.
Tymczasem postanowił wypić jeszcze kubek miodu i kazał przygotować nieco chleba, sera i kiełbasy wraz z ciemnym piwem, które przykryte w miarę czystym materiałem zabrał ze sobą do zajmowanego pokoju. Będą w sam raz na wczesne śniadanie przed porannym wyjazdem, o którym uprzedził gospodarza oraz zawczasu uregulował zapłatę za pokój i jadło.