Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2018, 20:01   #27
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Peter z odrobiną zainteresowania obserwował działania lekarki.
- Nie wystarczy usiąść? - Ściągnął plecak, po czym spojrzał na Kim.
- Skóra nie powinna być naprężona... a i na siedząco będzie po 5 minutach nam niewygodnie - odpowiedziała lekarka.
- Nam...? - Peter przeniósł wzrok z Kim na Lyssę i z powrotem. - Nie jest ze mną aż tak źle - stwierdził, ściągając kurtkę i koszulę i rzucając je na trawę.
- No tak, nam...Tobie, mnie, Lyssie? - Tym razem Kim się zdziwiła - Skoro ty chcesz siedzieć to my musimy kucać, a jak się położysz na kocyku to my usiądziemy obok. - Blondyneczka wzruszyła ramionami. Chyba nie spodziewała się takich oporów “pacjenta” przy tak prostych czynnościach…

Azjatka sama zdziwiła się, że rozkładają mężczyznę na ziemi, tu w tych warunkach, ale ona przecież nie jest medyczką więc dyskutować z profesjonalistką nie będzie. Gdy Curran na nią spojrzał, uniosła tylko dłonie w geście jakby chciała powiedzieć “To nie był mój pomysł, przysięgam!”.
- Kim jesteś pewna? Nie znam się na leczeniu. - Zapytała troszkę nerwowo przy ich pacjencie, a gdy rzucił ubraniem postanowiła że zbierze je z ziemi. - Chcesz by coś Ci tam wlazło? Lepiej damy je komuś potrzymać. - Powiedziała miękko, próbując powstrzymać się od błądzenia wzrokiem po ich pacjencie.
- No to ktoś będzie miał kolejny okaz do badań, tym razem mniejszy niż to coś - odparł Peter, wskazując na resztki drapieżnej rośliny.
Ale położył kurtkę na plecaku..
- Podasz wacik albo plaster, tu przytrzymasz, tam dociśniesz… - Wyjaśniła Kimberlee Azjatce z wesołym uśmiechem - Może zostaniesz moją pełnoetatową asystentką? - Dziewczyna zachichotała.
- Z tym chyba sobie poradzę.. - Odpowiedziała dość nieśmiało Lyssa, ale już na część z asystentką nie, zbyt skupiona na tym by czegoś nie schrzanić. Odłożyła ubrania Petera tam, skąd je wzięła. Jeśli tego właśnie chciał, uszanuje jego decyzje - pomyślała i usiadła blisko, poprawiając maczetę, która raczej do leczenia nie będzie potrzebna, a za to nie była zamocowana z myślą o siadzie. Odgarnęła włosy i złożyła grzecznie dłonie na udach, czekając.
- Postaram się być delikatna Peter.. bardzo bolą plecy? - Zapytała troskliwie.
- Miło mi to słyszeć - odparł. - Dobrze, że nie powiedziałaś "to nie będzie bolało" - zażartował.
Na te słowa Lyssa roześmiała się krótko i troszkę rozluźniła.
- Bo będzie. - Rzuciła bezceremonialnie, a po krótkiej pauzie dokończyła. - Myślisz że czemu Kim na asystentkę wybrała specjalistkę od sztuk walki? Będę w stanie cię utrzymać, nawet jak w adrenalinie naprężysz muskuły próbując się wyrwać..
Przez moment Japonka próbowała utrzymać poważny wyraz twarzy, ale w końcu zaśmiała się pod nosem, starając nie uśmiechać gdy patrzyła w oczy Petera.
- Jak chcesz, możesz nawet na mnie usiąść... chociaż nie sądzę, byś ważyła więcej, niż piórko lub dwa - odparł. - Ale spróbuję nie stawiać oporu, jak mnie będziecie do spółki szyć i kroić...
- Na tym polegają sztuki walki, by wiedzieć gdzie złapać i jak chwycić.. by.. eee.. - Twarz Kiku zalała się czerwienią gdy zorientowała się jak musi brzmieć to co mówi. Zająkała się zawstydzona, aż w końcu udało jej się, mozolnie dokończyć zdanie. - Pokonać silniejszego od siebie przeciwnika.. - Spojrzała na Kim, jakby szukała ratunku, unikając wzroku ich półnagiego pacjenta.
Peter udał, że nic się nie stało.
- Masz w tym wprawę…? - spytał, nie precyzując, jakiego fragmentu wypowiedzi dziewczyny dotyczy to pytanie.
Prażące ciepło rozlało się po twarzy Kiku, aż ta nabrała koloru buraka. Chciała nawet coś odpowiedzieć o tym jak to ona zajmie się tym krojeniem, ale słowa utknęły jej w ustach. Nie spodziewała się po nim takiego tupetu i wtedy z pomocą przyszła jej Kim.
- Ten… no… jak już skończyliście to możemy w końcu te plecy obejrzeć? - Kimberlee uśmiechnęła się do obojga, choć była chyba minimalnie tą rozmową zawstydzona? A przynajmniej na taki stan wskazywały lekkie rumieńce na jej policzkach.
- Miałem nadzieję, że to element terapii... By rozluźnić pacjenta... - powiedział Peter, grzecznie się kładąc na wskazanym miejscu.
- Tak też można… - Dodała blondyneczka już na granicy słyszalności, po czym wreszcie przystąpiła do opatrywania pleców najemnika, a Azjatka przysiadła się bliżej by jej pomóc.
- Kim, masz coś żrącego by uniknąć zakażenia? - Z lekką złośliwością zapytała surowym, opanowanym głosem, tak by Peter dobrze usłyszał.
- A więc nie mlekiem i miodem, a siarką i żelazem chcesz mnie potraktować? - Peter, jak na razie, nie wydawał się przejmować tą ewidentną groźbą. - Nie ma to jak delikatne rączki współczesnej niewiasty... Myślałem, że medycyna zrobiła pewne postępy od czasów mrocznego średniowiecza... A umyłaś chociaż rączki? - Obrócił głowę, by spojrzeć na Lyssę.
W odpowiedzi, dziewczyna sięgnęła do leżącej pośród asortymentu Kim paczki nawilżonych środkiem dezynfekującym chusteczek i przekręcając lekko głowę starannie wytarła dłonie utrzymując kontakt wzrokowy.
- Nie ufasz w naszą troskę? I wybacz, ale mleko już się skończyło. - zażartowała, mimo wszystko uśmiechając się nieco, bo Curran wydał się jej zabawny.
- Ależ ufam, ufam... - Trudno było ocenić, czy Peter mówi prawdę, czy też mija się z nią szerokim łukiem. - Wszak w innym przypadku już by mnie tu nie było - dodał. - Na mnie wszystko się dość łatwo goi.
Trudno było orzec, czy parę blizn, które zdobiły (lub nie - rzecz gustu) jego ciało było tego dowodem, jako że świeże bynajmniej nie były.
- O, a to co?? - Powiedziała nagle Kim, spoglądając gdzieś wzrokiem w dal...a po dwóch sekundach, i w momencie gdy Peter (i Lyssa również), tam spojrzeli, najemnik dostał zastrzyk w okolice prawego pośladka! Oj trochę zabolało.
- No najgorsze za tobą - Odezwała się ponownie lekarka z przepraszającym uśmiechem - Przepraszam za podstęp… to na tężec było, tak w razie czego. Wybaczysz? - Spojrzała na mężczyznę tymi swoimi słodkimi, niebieskimi oczkami.
- Ze względu na obecność kobiet nie powiem, co myślę o takich podstępach - odparł Peter. - Ale nie jest dobrze, gdy kto przestaje wierzyć lekarzowi, bez względu na jego płeć. - Wzrok "rannego" przesunął się z oczu Kim nieco niżej... po chwili Peter ponownie spojrzał w oczy lekarki. - Nie ma o czym mówić, ale więcej się w taki sposób nie baw.
Kiku też dała się nabrać i aż podskoczyła na widok znienacka wbijanej igły. Zdało się że lekko pobladła, bo z pewnością nie chciałaby sama być tak potraktowana. Sięgnęła po jakąś gazę i nasączyła ją środkiem do dezynfekowania ran, nic nie mówiąc. Jedną dłoń oparła miękko o ramię Petera, a drugą delikatnie i troskliwie zaczęła przecierać drobne rany na jego plecach. Chyba najemnik nie miał ochoty na więcej żartów.

Kim zrobiła markotną minę, odkładając strzykawkę.
- Myślałam, że najemnik… w szpitalu czasem tak robimy… przepraszam… - Wymamrotała.
- Nic się nie stało - zapewnił ją Peter.
Dziewczyna jednak w milczeniu zajęła się czym trzeba z pomocą Lyssy. Tu mały opatrunek, tam większy plaster, w paru miejscach nawet jakiś żel. Po kilku chwilach było więc wszystko już gotowe. Wręczyła tubkę Peterowi.
- Smaruj co dwie godziny te trzy miejsca… - Dotknęła palcem to tu to tam - Nic groźnego na plecach nie ma, ale lepiej dmuchać na zimne. Opatrywanie gotowe - Kim wysiliła się na przelotny uśmiech, po czym odstąpiła od mężczyzny, pakując rzeczy na powrót do plecaka. I jakoś tak unikała wzroku Petera.
- Jeśli nie zdołam dosięgnąć, to się zgłoszę ponownie - zapewnił Peter, podnosząc się z posłania. - Dziękuję bardzo za opiekę - dodał. - Ofiarowałbym z wdzięczności jakiś kwiatek, ale tutejsza roślinność bywa nieprzewidywalna... Może po powrocie się uda.[/i]
Gdy Kim rozmawiała z Peterem, Kiku odłożyła zużytą gazę i usiadła sobie obok, podciągając kolana do piersi i tak z rękoma założonymi na nogach zamyśliła się. Mogła nawet wydawać się lekko przygnębiona, ale wzrok wbity gdzieś w krzaki był skupiony i silny.
- Tobie też dziękuję. - Peter zwrócił się do Lyssy.
- Nie ma za co w sumie.. - Odpowiedziała, zerkając przelotnie i wstała, opierając obie dłonie na biodrach. - Chodźmy, zanim coś nas zeżre.

Gdy dziewczyny po chwili zostały same, Kim przyglądała się dłuższy moment Lyssie.
- Stało się coś? - Spytała w końcu.
- Nie..Tak. Martwię się. Żartujemy sobie, ale ocieramy się o śmierć i mam nadzieję że wszystko się ułoży. Spodziewałam się trochę czego innego.. - Zwróciła twarz na Kim, patrząc dość poważnie.
- A jesteśmy tu dopiero godzinę… - Lekarka pokiwała głową - Ale nie powinno być aż tak źle co? - Kim wysiliła się na pocieszający uśmiech do Lyssy, a ta tylko odwzajemniła się spojrzeniem mogącym znaczyć tyle co wdzięczność za jej troskę.

Ale jednak było. Komunikat z plaży zdecydowanie to potwierdzał.
 
Kerm jest offline