Dzieci było cztery: Lisa, Erika, Robert i Franz. Każde inne, każde mające inną historię. Rozbrykany i głośny dziewięcioletni Robert, którego wszędzie było pełno. Zamknięta w sobie, jakby wiecznie zaspana Lisa o bladej twarzy i długich, blond włosach. Mały, czteroletni płaczliwy i strachliwy Franz. Niemal dorosła kokietka, czarnowłosa Erika, która doskonale zdawała sobie sprawę, jakie wrażenie robi na mężczyznach swoim powabnym ciałem.
Na widok nowej kompani, z którą mieli podróżować, dzieciaki zachowały się różnie. Franz tylko wychylił głowę i zaraz schował się wystraszony. Lisa dygnęła, wymamrotała powitanie i zaraz straciła zainteresowanie całą sprawą. Robert skakał wokół wszystkich, zaciekawiony bronią, ekwipunkiem i krasnoludzkimi brodami, a w szczególności niedźwiedziem, na widok którego na moment osłupiał z zachwytu, a zaraz przyskoczył do niego i zupełnie bez strachu zaczął targać za uszy… Erika przez chwilę wodziła swoimi wielkimi, czarnymi oczami po twarzach ludzkich mężczyzn, Lavinię obrzuciła złym spojrzeniem, a krasnoludy zupełnie zignorowała. Lustracja wypadła najbardziej korzystnie dla Reinmara, do którego dziewczyna podeszła.
-
Erika– przedstawiła się krótko, kłaniając się w taki sposób, aby rajtar mógł zobaczyć jej dziewczęce piersi w rozcięciu koszuli. –
Mam nadzieję, że waszmość zabawi mnie podczas podróży, bom strasznie znudzona… *
Podróż, wedle Herr Handlera miała zająć dwa dni. Pierwszego chciał dotrzeć do Zajazdu Pod Brykającą Łanią, z południowym postojem nieopodal wsi Gestratz. I wszystko by poszło dokładnie tak, jak zaplanował gdyby nie…
Wlekli się wolno za wozem, na którym podróżował kramarz wraz z dzieciakami. Trakt był pusty, nie licząc pokaźnego taboru, jaki minęli zaraz po wyruszeniu w drogę. Przybrzeżne zarośla szumiały usypiająco, słońce co jakiś czas wychodziło zza chmur, prażąc niemiłosiernie i zaraz znikając ponownie. Daleko z przodu, na środku drogi coś się poruszało. Jakaś mała, samotna postać szła zataczając się od skraju do skraju wyjeżdżonego szlaku, potykając się i co chwila wpadając w błoto wypełniające koleiny.