Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2018, 08:57   #268
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Dzieci było cztery: Lisa, Erika, Robert i Franz. Każde inne, każde mające inną historię. Rozbrykany i głośny dziewięcioletni Robert, którego wszędzie było pełno. Zamknięta w sobie, jakby wiecznie zaspana Lisa o bladej twarzy i długich, blond włosach. Mały, czteroletni płaczliwy i strachliwy Franz. Niemal dorosła kokietka, czarnowłosa Erika, która doskonale zdawała sobie sprawę, jakie wrażenie robi na mężczyznach swoim powabnym ciałem.

Na widok nowej kompani, z którą mieli podróżować, dzieciaki zachowały się różnie. Franz tylko wychylił głowę i zaraz schował się wystraszony. Lisa dygnęła, wymamrotała powitanie i zaraz straciła zainteresowanie całą sprawą. Robert skakał wokół wszystkich, zaciekawiony bronią, ekwipunkiem i krasnoludzkimi brodami, a w szczególności niedźwiedziem, na widok którego na moment osłupiał z zachwytu, a zaraz przyskoczył do niego i zupełnie bez strachu zaczął targać za uszy… Erika przez chwilę wodziła swoimi wielkimi, czarnymi oczami po twarzach ludzkich mężczyzn, Lavinię obrzuciła złym spojrzeniem, a krasnoludy zupełnie zignorowała. Lustracja wypadła najbardziej korzystnie dla Reinmara, do którego dziewczyna podeszła.

- Erika– przedstawiła się krótko, kłaniając się w taki sposób, aby rajtar mógł zobaczyć jej dziewczęce piersi w rozcięciu koszuli. – Mam nadzieję, że waszmość zabawi mnie podczas podróży, bom strasznie znudzona…

*

Podróż, wedle Herr Handlera miała zająć dwa dni. Pierwszego chciał dotrzeć do Zajazdu Pod Brykającą Łanią, z południowym postojem nieopodal wsi Gestratz. I wszystko by poszło dokładnie tak, jak zaplanował gdyby nie…

Wlekli się wolno za wozem, na którym podróżował kramarz wraz z dzieciakami. Trakt był pusty, nie licząc pokaźnego taboru, jaki minęli zaraz po wyruszeniu w drogę. Przybrzeżne zarośla szumiały usypiająco, słońce co jakiś czas wychodziło zza chmur, prażąc niemiłosiernie i zaraz znikając ponownie. Daleko z przodu, na środku drogi coś się poruszało. Jakaś mała, samotna postać szła zataczając się od skraju do skraju wyjeżdżonego szlaku, potykając się i co chwila wpadając w błoto wypełniające koleiny.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 09-10-2018 o 09:42.
xeper jest offline