Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2018, 18:37   #30
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Kimberlee pozostawiona sobie samopas, całkiem blisko Dorothy i Marcusa Kaai, najzwyczajniej w świecie ściągnęła swój plecak, po czym usiadła tyłkiem w piasku, przyglądając się kręcącym to tu, to tam ludziom… jej wzrok jakoś tak spoczął na Froście. Nie odzywała się, ale mężczyzna w końcu wychwycił jej spojrzenie, i nerwowe pocieranie dłoni o dłoń.

Dot rozsiadła się wygodnie ciepłym, drobnym, białym piasku. Badania nieznanego gatunku roślin musiały poczekać aż ktoś postawi obóz i poustawia odpowiedni sprzęt.
Kręcenie się między ciałami, najemnikami, majorem i całą resztą nie wydało się tak interesujące jak obserwacja z boku. No i do tego pięknego rajskiego obrazka przynajmniej jeden z najemników dodał od siebie coś interesującego. Dot wcale nie kryła się z tym, że podziwia muskulaturę Sosnowskyego. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko popcornu i kogoś z kim można było podzielić się uwagami. Niestety tutejsze kino “natura” nie oferowało popcornu, ale już z towarzystwem było lepiej. Młoda pani doktor wydała się lepszym partnerem do rozmowy niż anioł stróż.
- Chcesz?- Dot wyciągnęła gdzieś z kieszeni papierośnicę i pokazała lekarce ręcznie skręcaną zawartość. - Tak na rozluźnienie?

Kimberlee zamrugała oczkami, spoglądając w twarz Dorothy, to na papierośnicę, to znowu w twarz Dorothy, na papierośnicę…
- To są jointy?? - Spytała w końcu cichym tonem, chyba żeby Major nie słyszał.
- Nie- Odparła ironicznie Dorothy. - Kadzidła od księdza proboszcza. - Sama wyciągnęła jednego i włożyła sobie do ust, a następnie jeszcze raz podsunęła papierośnicę lekarce. - Bierz.
- Ale Major… on nam nogi z tyłka powyrywa - Odparła Kim, przenosząc wzrok z rozmówczyni na kręcącego się po plaży mężczyznę.
- Majorem się nie przejmuj. - Puściła jej oko.
- No nie wiem... - Lekareczka nie była przekonana.
- Nie, to nie.- Dorothy wyszukała gdzieś zapalniczkę i odpaliła sobie jointa. Z lubością wciągnęła dym do płuc i wstrzymała oddech na kilka sekund. A później powoli wypuściła powietrze z płuc razem z błękitnym oparem.

Harry widząc, że Kim mu się przygląda uśmiechnął się do niej blado i podszedł bliżej. Nie był seksistą, ale ta ładna, delikatna dziewczyna nie pasowała mu do wyprawy na dziką, pierwotną, bezludną wyspę. Na początku wydawała się zagubiona i ten strój…A potem z pomocą Kiku wyciągnęła muskularnego murzyna z ruchomych piasków i pozszywała Curanna. Jeśli ktoś zasłużył na zajebistą premię od firmy, to na pewno doktor Kimberlee.
Do lekarki przesiadła się też Dorothy. Kiedy zaczęła częstować papierosami Frost z lekką nutką nadziei spojrzał na cygaretkę, licząc, że nie są to zwyczajne pety lecz coś mocniejszego.
- Ale się porobiło, co dziewczyny? Myślałem, że to będzie kolejna miła wycieczka i wszystko się spieprzyło. Jak tak dalej pójdzie, będziesz najbardziej zapracowaną osobą na tej wyspie – rzucił w stronę Kim.
Po chwili podróżnik, przypomniał sobie, że nie miał jeszcze okazji oficjalnie się dziewczynom przedstawić.
- Tak w ogóle to jestem Harry
- Dorothy. - Przedstawiła się Dot.
- Jeśli o mnie chodzi, ja majora się nie boję – spojrzał na Dorothy a potem na papierośnicę.
- Ależ bardzo cię proszę.- Poczęstowała rozmówcę zaciągając się dymem.
- Kim...berlee... - Odezwała się lekarka cichym głosem, ale chyba jej przedstawienie się zginęło w rozpoczynającej się już rozmowie między Dorothy a Harrym…
- Dawaj Kim. - Dot podała jej swojego papierosa. - Przyda ci się. I major nie będzie wiedział. - Drugą ręką podała Harremu zapalniczkę.
- Dzięki -
Harry odpalił „papieros” i zaciągnął się buszkiem. Oj, tego mu było trzeba.
- Jako lekarz, jaki masz stosunek do marihuany Kim..berlee? – spytał wypuszczając z płuc chmurę dymu.
- O wypraszam to sobie.- Rzekła z lekkim oburzeniem Dot. - To specjalnie wyselekcjonowana mieszanka.
- Mieszanka? - zaciekawił się Harry – Mam nadzieję, że nie syntetyki?
- Czuję się urażona.
- JaNaprawdęDziękuję! - Wypaliła nagle jednym tchem blondyneczka, poderwała się z piachu łapiąc swój plecak medyczny, po czym… uciekła od parki raczącej się jointami. No cóż, to było mocno zakręcone zachowanie.
Dorothy patrzyła ze zdziwieniem na zachowanie pani doktor. Była tym tak mocno zdziwiona, że prawie puściła swojego papierosa.
Harry odprowadził lekarkę wzrokiem. Wzruszył ramionami na jej zachowanie.
- Pierwszy raz widzę, żeby taka… dziewczyna – nie chciał na głos powiedzieć atrakcyjna – była introwertykiem. Miałem takiego kumpla na studiach. Wyglądał jak sobowtór Johny Deppa, mógł mieć każdą laskę na uniwerku ale jak przyszło co do czego zachowywał się jak nasza pani doktor.
Spojrzał na Dorothy.
- A wam, mundurowym nie robią testów na obecność narkotyków? – zmienił temat zaciągając się kolejnym buszkiem.
-Nie wiem.- Dorothy wzruszyła ramionami.- Nigdy nie byłam mundurowym.
- Nie? Trzymasz z najemnikami, myślałem, że jesteś jedną z nich
- Ciekawe spostrzeżenie. Ale nie. Nie jestem najemnikiem.
- Skończcie już te wygłupy, Major tu spojrzał - Odezwał się w końcu Kaai z poważną miną - Zostawcie sobie te palenie na wieczór, w namiotach czy coś… inaczej będzie chryja.
- A to mój anioł stróż. - Lie przedstawiła najemnika rzucając mu się na szyję. - Jeden z dwóch
- Panienko Lie, mówię poważnie... - Najemnik zaczął ściągać dłonie kobiety z siebie - ... stosowanie używek w obecnej sytuacji i miejscu jest nierozsądne... - Dorothy wyraźnie zauważyła, jak Marcus napręża mięśnie ciała.
- Matko, jaki niedotykalski.- Dot cofnęła się o krok z przesadą podnosząc ręce ku górze.
- Ja nie mam nawet jednego – uśmiechnął się gorzko Harry a widząc zmieszanie mężczyzny uniósł brwi - Panienko? Kto tak mówi w dwudziestym pierwszym wieku? Chyba tylko lokaje. Bez urazy koleś.
- Chciałam, żeby mi mówił po imieniu. Ale nie dało się. Więc albo jest zupełnie bezosobowo żeby nie powiedzieć bezpłciowo, albo tak oficjalnie.- Brzmiało to trochę jak żalenie się.
- Dzięki za skręta panienko Dorothy – uśmiechnął się Harry po czym obcasem zdeptał niedopałek i ruszył rozejrzeć się po plaży.
-Widzisz? - Dot raz jeszcze zaciągnęła się dymem. - Już po sprawie.- Podobnie jak Harry zdeptała niedopałek. W przeciwieństwie jednak do niego nie miała ochoty ruszać się z miejsca. Rozejrzała się dookoła, chciała być pewna, że żadne owady czy inne stworzenia nie będą jej przeszkadzały. Usypawszy sobie wygodną “poduszkę” z piasku położyła się. Kawałek dalej dwoje członków wyprawy szykowało się do sparingu? W każdym razie było na co popatrzeć.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 09-10-2018 o 18:55.
Efcia jest offline