Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2018, 08:36   #272
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Limhandil obserwował jakiś czas dzieciarnię kręcącą się na podwórzu i z westchnieniem wrócił do stolika dokończyć posiłek.
Przez resztę wieczoru elf siedział w ciszy obserwując ogień trzaskający w kominku i dający ciepłą aurę. Rozmyślał nad dalszą drogą w towarzystwie ludzkich szczeniąt i z kwaśną mina tylko kręcił głową.
~ Te szczenięta oby były spokojne. Trzymały się grupy i nie robiły problemów. Nie zamierzam za nimi ganiać po lesie gdy pójdą się pobawić.~ Jęczał w duchu a z każdym łykiem miejscowego wina wmawiał sobie w duchu:
~ Nie będzie aż tak źle Limhandirze.~ i twarz mu łagodniała.

***

Ranek przywitał Limhandila siedzącego przed stajnią i czyszczącego pierścienie kaftana kolczego. Czysty miecz stał oparty i koryto a pozostały ekwipunek był wyczyszczony i złożony na skrzyni obok.
Moonlight gdy skończył odział cały swój rynsztunek i sunąc do gospody na śniadanie zauważył Reinmara. Uśmiechnął się tylko i bezszelestnie przeszedł obok niego znikając w budynku.

***

Zwiadowca dziwnej grupy wyskakiwał często ku przodowi by ocenić trakt. Nie za bardzo lubił dzieciarni i starał się unikać ich towarzystwa.
Gdy pojawił się kręcący się po całej drodze traktu osobnik Limhandil tylko rzucił.
- Kłopoty?- I ruszył w bezpiecznej odległości za Reinmarem. Pięć metrów powinno wystarczyć a zarazem dawało elfowi więcej możliwości percepcyjnych w razie szykowanej zasadzki. Łuk był przygotowany a strzały kołysały sie w kołczanie rytmicznie będąc cały czas pod ręką.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 10-10-2018 o 09:22.
Hakon jest offline