|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-10-2018, 14:07 | #271 |
Administrator Reputacja: 1 | Noc minęła spokojnie, co, zdaniem Wilhelma, było miłą odmianą po ostatnich przejściach. Miłe złego początki, zapewne, bowiem barwność towarzystwa (do którego dołączyło jeszcze stadko dzieci) stanowiła subtelną sugestię kolejnych... niespodzianek. Jako że część wspomnianego towarzystwa szła pieszo, Wilhelm uprzejmie zaproponował Lavinii miejsce na grzbiecie swego (stale jeszcze bezimiennego) wierzchowca. Jako że dziewczyna wolała iść pieszo, mag swej propozycji postanowił nie ponawiać. Co prawda dziewczyna nie wyglądała na ciężką, ale Wilhelm nie wątpił, że koń woli nieść na grzbiecie jedną osobę, niż dwie. Gdy na drodze pojawiła się jakaś postać, Wilhelm w pierwszej chwili pomyślał, że napotkali kolejne dziecko do "kolekcji" Albana Handlera. Jednak sprawdzenie tego domysłu Wilhelm pozostawił Reinmarowi. |
10-10-2018, 08:36 | #272 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Hakon : 10-10-2018 o 09:22. |
10-10-2018, 15:13 | #273 |
Reputacja: 1 | Spanie w karczmie było dobrą decyzją, szczególnie, że jak rano się okazało część dzieciarni bardzo się zaciekawiła Baragazem. Znaczy dokładnie to jeden dzieciak, który od razu przylepił się do niego i zaczął traktować jak jakiegoś domowego pupila. - Jak będziesz grzeczny, smyku, to będziesz mógł się pojeździć na jego grzbiecie. - rzekł Ragnar wdrapując się na siodło na grzbiecie Baragaza. Krasnolud wolał samemu wyjść z inicjatywą niż pozwolić gówniarzowi, aby zrobił coś głupiego lub rozsierdził misia. Co z tego wyniknie, się zobaczy. Bagaże były już spakowane. Pora była wyruszać. *** Ludzkie szczenięta zachowywały się bardzo różnie. Co ciekawe niektóre w ogóle nie zwróciły uwagi na niego. Czuł niepokój i strach. To dobrze. Powinny wiedzieć kto jest najsilniejszy w stadzie. Dziwnym, bo złożonym głównie z człowieków, ale stadzie. Tylko jeden szczeniak się nie bał i tarmosił Baragaza za uchem. Miś lubił takie pieszczoty, więc pozwolił na taki wybryk. Ragnar jeszcze coś mu powiedział z czego miś zrozumiał słowa "jeździć" i "grzeczny". Kiedy wyruszyli i minął jakiś czas, a nadpobudliwe szczenie nie dawało się we znaki Ragnar sięgnął z siodła i zdjął dziecko z wozu i usadowił przed sobą. Szczeniak wydał z siebie pisk, który nie podobał się Baragazowi, więc ten mruknął z niezadowoleniem. Ragnar uciszył dziecko i dalej było już spokojnie. Dla niedźwiedzia ten dodatkowy ciężar był niewielki, a i nie przemieszczali się jakimś przesadnie szybkim tempem. Kiedy jednak na horyzoncie pojawiła się jakaś postać zapanował lekki niepokój. Czując to niedźwiedź uniósł łeb i zaczął węszyć, starając się wyczuć czemu ten jeden człowiek powodował takie zamieszanie. |
11-10-2018, 19:28 | #274 |
Reputacja: 1 | Elmer przed wyruszeniem w drogę wymiotował w chlewiku. Widać gorzałka nie siadła i humor popsuła, za to świnie były całkiem zadowolone. Czarodzieja na nogi postawił dopiero klin w postaci zimnego piwka. Dobry nastrój wrócił od razu i Lutefiks podczas podróży zaczął sobie umilać czas głupimi przyśpiewkami. Kolejne "siediołych na dymbie dłubołych se w zymbie, a ludziska gupie myśleli że ...", przerwało pojawienie się człeczyny na szlaku. Chwiejny krok obcego oznaczał dwie możliwości, pijaństwo lub rany. Elmer miał nadzieję że to pierwsze. |
11-10-2018, 21:22 | #275 |
Reputacja: 1 | Noc minęła spokojnie, a zawczasu przygotowany posiłek pomógł przegonić resztki snu. Zmitrężywszy czas przy śniadaniu do głównej izby wszedł chyba ostatni - niewiele brakowało do spóźnienia o którym wspominał Handler, ale Estalijczyk swoim zwyczajem zupełnie się tym nie przejął. W czasie drogi trzymał się z dala od dzieciaków. Zwykle oznaczały kłopoty - albo prawdziwe lub urojone pretensje ich matek wmawiających de Ayolasowi ojcostwo, albo uliczników krojących sakiewki lub w najlepszym wypadku zbijających bąki przez cały dzień i rzucających w przechodniów odpadkami. Pojawienie się kogoś na trakcie przyjął spokojnie - w końcu do tego trakt właśnie służył. Ludzie przemieszczali się po nim w różnych kierunkach i z różnymi sprawami. Istota majacząca w oddali poruszała się jednak nieco dziwnie i Santiago nie zmieniając swojej pozycji względem wozu postanowił na spokojnie załadować kuszę. Powtarzając za pewnym napotkanym kiedyś człowiekiem - "Przyda się nie przyda - załadować warto". W kierunku postaci ruszył żołnierz i elf. Estalijczyk postanowił rozglądać się na boki - w końcu to mogła być pułapka z ciekawą przynętą koncentrującą ich uwagę w jednym miejscu i pozostawiająca odsłoniętymi w pozostałych.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
11-10-2018, 22:32 | #276 |
Reputacja: 1 | Obudziwszy się z samego rana, a raczej będąc obudzonym przez ganiającego po całej stajni Roberta, Urgrim pierwej po omacku sięgnął po swoją rusznicę a dopiero upewniwszy się, że nic mu nie grozi odłożył ją na bok i przetarł zaspane ślepia. Za poranną toaletę wystarczyło przetarcie pyska dłonią pełną wody, natomiast śniadanie spokojnie zaspokoiło by dwójkę dorosłych mężczyzn. Nawet nie zdążył skończyć kufelka piwa, kiedy Alban zaczął nawoływać towarzystwo do wyjazdu. |
12-10-2018, 09:20 | #277 |
Reputacja: 1 | Na widok odległej, nierozpoznawalnej jeszcze postaci, awanturników, jak to w takich sytuacjach bywa ogarnęła paranoja. Natychmiast zrobiło się nerwowo. Nerwowe spojrzenia na boki; ręce pocące się na rękojeści broni; przyspieszone bicie serca i skręt kiszek. Reinmar pojechał na przód. Elf, mimo iż pieszo bez problemu był w stanie utrzymać tempo i we dwóch zbliżyli się do prącej naprzód postaci. Szybko okazało się, jaką pomyłkę popełnili. Idący, mimo że humanoidalny wcale nie był człowiekiem! Jego pokraczna sylwetka i zielona skóra natychmiast zweryfikowały błąd. Drogą zbliżał się goblin. Do tego całkowicie pijany! W momencie, w którym zielonoskóry zorientował się, że ktoś jest przed nim, a do tego mówi do niego, zatrzymał się. Podniósł głowę i chwiejąc się z boku na bok, przyglądał się przez chwilę. Gdy dotarło do niego, że ma naprzeciw siebie uzbrojonego mężczyznę na koniu, wrzasnął coś głośno i chciał uciekać w kierunku nieodległego lasu, położonego po lewej stronie drogi. Jego stan nie pozwolił mu na to. Każda kończyna wykonywała inne ruchy i chciała poruszać się w innym kierunku, dzięki czemu goblin wykonał kilka niezbornych susów i zarył zielono-czerwonym nosem w dosyć wysoki w tym miejscu skraj drogi. Wyjąc i wierzgając starał się wydobyć z błota, w którym ugrzązł i kontynuować ucieczkę. |
12-10-2018, 10:35 | #278 |
Reputacja: 1 | - Ohoho...no proszę. Goblinisko – zaśmiał się szlachcic zdając sobie sprawę ze swojej pomyłki, następnie zjechał z drogi za goblinem,spiął na moment konia, aby dogonić goblina aby po chwili podjechać koniem w taki sposób, aby oswobadzający się z błota goblin mógł go dobrze widzieć, a rajtar mógł dodatkowo obserwować drogę, po której dreptał wcześniej goblin. Zatrzymał konia, który parsknął czując alkohol i zapach goblina, następnie wyciągnął pistolet z olstra z cichym szczękiem, spokojnie wymierzył w zielonoskórego, trzymając palec na spuście.
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est Ostatnio edytowane przez Asmodian : 12-10-2018 o 10:45. |
12-10-2018, 10:52 | #279 |
Reputacja: 1 |
|
12-10-2018, 22:04 | #280 |
Administrator Reputacja: 1 | Od wieków setki osób każdego dnia przemierzały mniej czy bardziej zakurzone trakty, łączące mniejsze czy większe osady czy miasta. To, że jedna z nich pojawiła się na drodze, którą akurat podążali Wilhelm i jego towarzysze, nie było więc niczym dziwnym. Zwykle jednak napotkany podróżny nie rzucał się do ucieczki... chyba że miał coś na sumieniu, lub był nad wyraz ostrożny. W każdym razie nie wyglądało to na zorganizowaną przez bandytów zasadzkę, więc Wilhelm ze spokojem przyglądał się dalszemu rozwojowi sytuacji. Był pewien, że Reinmar i Limhandil dadzą sobie radę z jedną osobą i przyprowadzą ją do pozostałych, lub zmuszą tamtego, by poczekał na przybycie wszystkich członków podróżującej grupki. |