- Klub, jeśli dobrze zgaduję o który chodzi, jest miejscem publicznym, a z pani wypowiedzi nieuprawnione wejście na teren prywatny nie było w grupie zarzutów. Ponadto nie widzę tutaj jakiegokolwiek zarzutu odnośnie napaści czy nawet naruszenia przestrzeni osobistej. Czy zatem można założyć, że całość zarzutów tyczy się interpretacji przez pana Collinsa wypowiedzi jednego z naszych ludzi? - odpowiedział z podobnym uśmiechem.
- Nie sądzę, żeby klub z ochroną, gdzie na wejściu jest prowadzona selekcja gości można było nazwać miejscem publicznym - stwierdziła Irya, nie spuszczając spojrzenia z prawnika. - Dziękuję też za zwrócenie uwagi na pominięte przeze mnie zarzuty - dodała i jej uśmiech się nieznacznie powiększył. - Zapewniam, że prokurator nie pominie niczego na oficjalnym piśmie oskarżenia. Jednakże nie wyprzedzajmy faktów... - stwierdziła i zamknęła notes, odkładając go na blacie stołu i sięgnęła po leżącą obok skuwkę od pióra. - To spotkanie ma jedynie na celu poznanie stanowiska pana Parkera w sprawie tego co wydarzyło się w klubie pana Collinsa - po wypowiedzeniu tego zdania nie zaszczyciła swoją uwagą Parkera, tylko przyglądała się Morganowi zakładając, że on przedstawi wersję swojego klienta.
Uśmiech zniknął na moment z twarzy prawnika i zanim udało mu się odezwać znów zabrał głos Parker.
- O takiej sytuacji nie posiadam informacji. Ci ludzie mieli jedynie złożyć Collinsowi standardową ofertę ochrony. Jeśli dopuścili się czegoś więcej to jest to tylko i wyłącznie ich wina. Ze swojej strony mogę jedynie obiecać, że osobiście zweryfikuję ich sposób działania - dodał w trochę zbyt złowieszczy sposób.
Corday skupiła swoją uwagę na Parkerze, ale nie wyglądała na jakkolwiek przejętą jego tonem wypowiedzi.
- Czyli przyznaje pan, że z pana polecenia pracownicy Crimeshield pojawili się w biurze pana Collinsa - powiedziała Irya zdecydowanie bardziej jako stwierdzenie niż pytanie. - Nic by w tym nie było nadzwyczajnego. Gdyby nie to nieszczęsne zajście z siłowni pana Collinsa. Czy jeszcze coś pan chciałby dodać? - tym razem pytanie było wyraźnie zaakcentowane.
- Zajście w siłowni to była samowolka Andersona. Rozprawa się odbyła i wyrok zapadł. Nie widzę więc powodu szukania analogii. Anderson już nie pracuje w naszej organizacji i jego metody działania nie są propagowane - wypowiedział Parker jednym tchem jak wyuczonej formułki. - Ostatnia wizyta u Collinsa była przez nas zatwierdzona i jak już mówiłem tyczyła się standardowej oferty naszej firmy.
- Oczywiście, że sprawa siłowni już zakończona jest w sądzie - przyznała rację Inspektor. - Jednakże w świetle nowych wydarzeń nie wykluczone że prokurator wniesie wniosek o ponowne rozpatrzenie tamtego oskarżenia jeśli w toku obecnego śledztwa wyjdzie że tamto zachowanie Andersona nie było podyktowane jego własnym stylem pracy, a odgórnie ustalonym schematem działania obowiązującym w Crimeshield - powiedziała spokojnym tonem i z uprzejmym uśmiechem. - Jeśli posiada pan jakiś materiał dowodowy, który potwierdzi pana stanowisko to prosilibyśmy o przekazanie go w nasze ręce. Chętnie też porozmawiamy z pana pracownikami którzy zostali skierowani na rozmowy z panem Collinsem.
Parker już otworzył usta aby coś odpowiedzieć ale w słowo znów wszedł mu Morgan.
- Obawiam się, że dowody będzie ciężko przedstawić, ale tutaj możemy powołać się na domniemanie niewinności. Polecenie nawet jeśli było wydane słownie to tylko ze słowem będzie skonfrontowane. Bardzo chętnie będziemy z wami współpracować, ale nasza firma nigdy nie miała dewizy transparentności. Najpierw chcielibyśmy zapoznać się z konkretnymi zarzutami oraz dowodami na jakich się opierają, a wtedy my przedstawimy adekwatne do nich kontrdowody. Wtedy też udostępnimy dane konkretnych, wskazanych pracowników gdyż w naszym interesie jest ochrona ich danych osobowych - zakończył prawnik uśmiechając się wyzywająco w kierunku inspektor.
- Na nagraniach z monitoringu, które otrzymaliśmy doskonale widać twarze konkretnych pana pracowników. Otrzymają oni imienne wezwanie do złożenia zeznań - odparła Irya. - Rozumiem, że nie mają panowie nic więcej do powiedzenia? - z uroczym uśmiechem skierowanym do Morgana.
- Może być pani pewna, że wezwania niezwłocznie przekażemy do odpowiednich osób - obiecał prawnik. - Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna - dodał na koniec wstając od stołu.
- Liczę na tą współpracę - odparła Corday z lekkim uśmiechem. Inspektor niespiesznie wstała z fotela i zabrała swoje rzeczy ze stołu, chowając je w wewnętrznej kieszeni marynarki. - Do widzenia panie Morgan - dodała i spojrzała na Sinclaira oczekując jego reakcji.
Komendant wstał zaraz po niej. Widać, że nie był zadowolony, ale z drugiej strony nie było widać po nim żadnego rozczarowania. Po prostu zrobił to, co trzeba było zrobić.
Parker również wstał i krótko pożegnał się, a następnie razem z Morganem wyszli zostawiając gości samych.
- Muszę zapalić - stwierdził Sinclair idąc w kierunku drzwi.
- Ja tam jadę od razu do biura - odparła Corday, podążając za nim. - Ubiorę Coopera w przesłuchanie ludzi Parkera.
- Ubieraj - zezwolił komendant i ruszył w kierunku schodów.
__________________ Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start. |