Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2018, 18:48   #83
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
“Siedmiostrunowa Harfa”

Rita w wynajętej izbie na pięterku karczmy, po odświeżającej kąpieli, zabrała się za przegląd swojego ekwipunku, i jego ewentualne czyszczenie, czy tam i konserwację… i w kwadrans była gotowa, choć nieco przybrudziła sobie dłonie w trakcie tych czynności. Westchnęła więc lekko nad tym faktem, po czym ponownie skierowała swoje kroki do balii stojącej pośrodku pomieszczenia. Jedynie umyć rączki…

I gdy stała przy owej balii, jak nie zaskrzypiało, trzasnęło, i pod jej bosymi stopami dosłownie świat się zawalił.

***

Glaiscav zakończył pogawędkę z nowo poznanym jegomościem o imieniu Agray, i właśnie odstąpił od nieco tajemniczego jegomościa, by ten mógł dopić swoje piwo i ulotnić się nim z jakichś powodów zjawi się straż miejska...

Durin drzemał przy stole, po wypiciu sporej ilości procentów, przy tym samym stole siedział i z przymkniętymi oczami Synarfin, choć Elf to bardziej czynił to z nudów, czy tam i “by oczy odpoczęły”, niż znajdowania się w Elfim transie.

I nagle jak nie pieprznęło w głównej sali, wśród zarywającego się sufitu!

Z piętra spadła balia pełna wody, niszcząc stół na którym wylądowała, rozwalając go w drobny mak. Na wszystkie strony chlapnęło wieloma litrami, poprzewracały się i jakieś ławy, ktoś wystraszony wrzasnął, uniosło się nieco kurzu. Dobrze, że przy feralnym stole nikt nie siedział, inaczej jak nic, miałby teraz głowę wbitą ciężarem balii głęboko w szyję.

Gdy zaś opadł kurz, ktoś z obecnych w karczmie w końcu po pierwszym szoku… cicho zarechotał. W dziurze w suficie, trzymając się jakiś połamanych desek, będących wcześniej podłogą/sufitem wisiała półnaga Elfka, majtając nogami. Rita mająca na sobie jedynie koszulę i majtki, puściła taką wiązankę, że niejeden Krasnolud by się nie powstydził.

A właśnie, propo brodaczy. Durin jedynie łypnął okiem co się stało, uśmiechnął się pod nosem, po czym powrócił do swojej drzemki…

Synarfin za to zerwał się błyskawicznie z miejsca, pędząc na ratunek Elfce. Jakoś ją złapać, byleby nie spadła, jak musi niech już skacze, ale niech on najpierw będzie na miejscu, potem owinąć ją płaszczem, rozkwasić w końcu karczmarzowi nos za stan przybytku zagrażający gościom… mniej więcej w takiej kolejności.

Trzy kroki od miejsca wypadku znajdował się również Glaiscav, również próbujący jakoś odpowiednio do sytuacji zadziałać.

Ale to nie był koniec wariactwa w karczmie.

Dokładnie trzydzieści uderzeń serca od całego tego wielkiego “traaaaaach-buum” z balią, przez główne drzwi “Harfy” do środka tej rudery wpadł wielki, muskularny Półork, łypiący po gościach przybytku.


- Gdzie on jest? Gdzie Agray?? - Warknął, wypatrując po chwili mężczyznę, który… właśnie otwierał okno, by przez nie chyba uciec.
- Było się tu pokazywać? Teraz dostaniesz! - Zielonoskóry typek kilka razy trzasnął pięścią o swoją dłoń, wykonując gest, jak to niby przywali Agrayowi...




“Śpiewający Chochlik”


Z racji pory obiadowej, w karczmie nieco przycichło, ale naprawdę tylko nieco… nadal przebywało w niej pełno osób, śmiano się, pito, jedzono, żartowano.

- Tak! Tak! Tyranów w mordę! - Zawołał ktoś na słowa Khalima.
- Dobrze gada! - Dodał ktoś inny.
- Przymknijcie się trochę przy obiedzie co? - Tym razem z lekkimi pretensjami rozbrzmiał kobiecy głos.

Jak więc było słychać, tutaj raczej nie było “ciemnych typów”, a słowa Zaklinacza spotkały się z lekkim, szeroko pojętym optymizmem… a po kilku chwilach, do stolika gdzie przesiadywał Khalim i Shargoz, dosiadło się dwóch typków z półmiskami zupy.

- To opowiadaj, jak to walczyłeś z czerwonymi - Powiedział jeden z nich.
- No, właśnie! - Dodał drugi, i obaj zaczęli pałaszować zupę, wpatrując się głupkowato w Sikharira.





~

Kelnerka, z którą wcześniej rozmawiał Ramas, odszukała go w karczmie, po czym zabrała ze sobą na obiad… który mieli zjeść na parterze “Chochlika”, gdzie panienka zaprowadziła mężczyznę do małej izby z otwartym oknem, skierowanym na tyły przybytku.

Izba wyglądała na mieszkalną, była w niej duża szafa, jakaś komoda, pod oknem spory kufer, do tego jednak pod ścianami aż dwa łóżka. Kelnerka dzieliła więc z kimś te skromne progi? Dla mężczyzny jednak chyba istotniejszym był fakt, iż na stole stało już przygotowane jadło. Zupa grzybowa z pachnącym chlebem do zagryzienia i apetycznie wyglądające udko. Stała oczywiście i butelka czerwonego wina...


- Sama nie wiem czemu to robię… w końcu się nie znamy... - Odezwała się z lekkim uśmiechem, zapraszając gestem dłoni, by Ramas usiadł przy niewielkim stole.
- Jak cię w ogóle zwą? Ja jestem Dariris. Nawet się sobie do tej pory jeszcze nie przedstawiliśmy - Zaśmiała się perliście.



~

Znudzony wszystkim Druid, po… akcie wandalizmu na stole, przyglądał się od niechcenia przebywającym w karczmie. Wszędzie to samo, ludzie i nie-ludzie różnych ras, gadający o wszystkim i niczym, wiodący dosyć trywialne(w jego mniemaniu) życie, z tymi ich mniej lub bardziej błahymi problemami. Nie, nie miał ochoty na poznawanie nikogo bliżej, na słuchanie kolejnych dyrdymał…

- Siadaj Nerissa zupa już stygnie! - Krzyknął na pół sali jakiś młody mężczyzna.
- Juuuuuuż - Odpowiedział kobiecy głosik, nawet całkiem miły dla ucha, należący do ??? lawirującej już szybszym kroczkiem między gośćmi “Chochlika” i stołami oraz ławami jakie zajmowali.


Panienka pochwyciła w prawą dłoń fałdki swej sukienki na wysokości biodra, przygarniając je nieco do swego ciała, by chyba czasem w tym małym pośpiechu nie zahaczyć o jakiś stół… od czasu do czasu zwalniając. I właśnie w jednym z tych wolniejszych momentów, gdy była akurat przy stoliku zajmowanym przez Shargoza, jej wzrok przez przypadek natrafił na symbol wyrysowany sztyletem na blacie stołu.

Kruczowłosa zamarła w pół kroku, a przez jej twarz przemknął cień. Wpatrywała się jedynie sekundę w rycinę z zaciśniętymi usteczkami w poziomej kresce, po czym przeniosła spojrzenie na Druida. W jej oczach krył się strach.

- Nerissa no idziesz?? - Zawołał ją ponownie ten od zupy. Młoda kobieta wysiliła się na naprawdę, naprawdę sztuczny uśmieszek do Shargoza, po czym czym prędzej dołączyła do swojego kompana.

Zupy nie tknęła. Mieszała w niej jedynie łyżką. I to nieco drżącą dłonią.





.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 11-10-2018 o 18:56.
Buka jest offline