Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-10-2018, 09:18   #81
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Glaiscav z przykrością stwierdził, że jego towarzysze, Durin i Synarfin, zajęli się własnymi osobami. Innymi słowy, byli równie zajmujący, co majętni. A, że stołowali się w taniej knajpie i pili tanie piwo to chyba niedobrze było tak z jednym jaki z drugim.
Bard westchnął, pozbierał się z ławy, po czym zabrał dzbanek piwa, kierując się w stronę zakapturzonego nieznajomego. Co jak co, ale może będzie ciekawiej.
Mężczyzna podniósł wzrok.
- Witaj - Muzyk skinął głową - Spojrzałem na ciebie i od razu pomyślałem, “ten to musi mieć ciekawą historię do opowiedzenia!”. Napijesz się ze mną?
Tajemniczy mężczyzna zlustrował spojrzeniem Glaiscava, po czym nieco zacisnął palce dłoni na swoim kuflu piwa.
- Nie jestem zainteresowany… zostaw mnie więc w spokoju - Burknął typek.
-To może masz ochotę na partyjkę kamieni? - bard niezrażony mówił dalej - A może zagrasz ze mna w karty lub kości? Na drobniaki albo poważne pieniądze, jak wolisz.
- Nie jesteś stąd co? Miejscowi mnie unikają, nie chcą mieć ze mną nic do czynienia… - Mężczyzna napił się piwa - ...wystarczy raz o kimś powiedzieć, że ma do czynienia z Zhentami i już możesz szukać nowego miasta żeby się osiedlić. Cholerne kmiecie.
- Nie to co my, światowcy -bard mrugnął szelmowsko -To jak, partyjka kamieni? Piweczko? Kulturalna rozmowa?
- Nie mam ochoty na grę. A o czym Ty chcesz rozmawiać? - Nieznajomy wzruszył ramionami.
-A nie wiem, wypłynie spontanicznie. Może najpierw się przedstawmy, co?Ja jestem Glaiscav, bard i mistrz opowieści! A ty jesteś…?
- Agray - Odpowiedział mężczyzna - Bard? To dlatego taki ciekawski…
- Tak zwana skaza zawodowa - uśmiechnął się Glais -Ale nie daj się nabrać, tak naprawdę jestem niezwykle sympatyczny - polał piwa -Często tu przychodzisz?
- Kiedy się da...parę razy w tygodniu. A Ty przejazdem, czy zostajesz tu w interesach? Będziesz występował czy coś? Gorszej dziury wybrać nie mogłeś, w “ Chochliku” masz większe szanse na zarobek niż tu.
- Ja, znaczy my… Glaiscav wskazał na krasnoluda i elfa - ...jesteśmy tylko przejazdem. Jedziemy na wschód. W interesach. A jeśli chodzi o zarobek, cóż, jak to mówią, nieważne gdzie i co śpiewasz, ważne jak! - bard pokazał w uśmiechu zęby -Sądzę, że w godzinę mógłbym zapełnić tę knajpę ludźmi. Lubisz lekką poezję, opowieści albo muzykę? Jak myślisz co mogłoby się tutaj spodobać?
- Osobiście to nie przepadam za poezją, nudy dla snobów.. opowieści czy muzyka, to już owszem, a tym tu... - Agray kiwnął głową w stronę klienteli - ...to nawet porządny pierd wystarczy by zabawić, takiego są polotu - Wzruszył ramionami. A paru gości łypnęło w jego stronę z zaciętymi minami, na kolejną obelgę.
- Uważaj, bracie! -rzekł bard z karykaturalnie poważną miną -Już patrzą na ciebie jakby chcieli cię potraktować w mordę i nożem. A mnie razem z tobą - łyknął piwa -Ale chyba to lubisz, znaczy się bójki, skoro przychodzisz do knajpy gdzie ludzie sa na ciebie cięci - muzyk otarł pianę z ust - Hammm, czuję natchnienie. Umiesz grać w brydża? Co ty na to, żebyśmy zagrali wspólnie z jakąś dwójką miejscowych. Jak dobrze pójdzie ogramy ich nie tylko z miedziaków, ale i z portek. To jak?
- Oni i tak monet nie mają, a co mają to na piwo wydają… a i ja długo tu siedział nie będę. Wypiję i pójdę, muszę coś jeszcze załatwić - Przed pociągnięciem piwa Agray zerknął na karczmarza… którego nie było za ladą.
- Powinienem się ruszyć, stary cap chyba poszedł po straż - Wypalił nagle mężczyzna.
- Jasne. Straż Wiejska ma kapusi na każdym rogu. Ale jakbyś chciał jeszcze pogadać to dosiądź się do nas. Trzymaj się, Agray.
 
Jaśmin jest offline  
Stary 08-10-2018, 12:37   #82
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Śpiewający Chochlik

Shargoz przyglądał się z obojętną ciekawością zgromadzonej w karczmie gawiedzi. Rzeczywiście były tu tłumy, ale było to bardziej stado spędzone do wodopoju, niźli miłośnicy tego przybytku. Druidowi to nie przeszkadzało, że stał się częścią stada.
Tymczasem jego towarzysze...
- Wino poproszę. - Ramas uśmiechnął się do przechodzącej kelnerki.
- No ja też.- dodał Khalim, rozglądając się ciekawie dookoła. -Wypijmy na pohybel tyranom.
- Piwo wystarczy…- stwierdził na końcu Shargoz.

Jak trzej towarzysze zamówili, tak i po dwóch minutkach owe trunki zostały przyniesione na stół… nadal jednak byli pozostawieni sami sobie, przez otaczającą ich ciżbę. No chociaż, może nie tak do końca.
- Hej! Hej Grasso! Hej Ty capie... - Jakaś mocno już ubzdyngolona Półelfka, ledwo trzymająca się na nogach mimo wczesnej pory, najwyraźniej pomyliła z kimś innym Khalima, coś tam cicho mrucząc pod nosem i grożąc mężczyźnie palcem. Druid skulił się i skupił na piciu, pozostawiając czarodziejowi samodzielne rozwiązanie tej sytuacji. A sam starał się nie przyciągać jej uwagi.
- Nie jestem Grasso, ślicznotko, ale może jestem bardziej wart twojej uwagi niż on - Odparł zaklinacz z zawadiackim uśmiechem.
- Ty mi tu...hick(!) nie ściemniaj Grasso… gdzie moje 2 złocisze? Już wydałeś? Hick! A Ty się tak nie… chowaj Xannan...hick(!) - Półelfka ledwie trzymająca się na nogach pogroziła palcem Shargozowi - Wychlaliście razem??
-- Nie mam twoich dwóch złociszy, ale mogę ci piwo postawić.- Khalim nie dawał się wyprowadzić z równowagi.
-
- No! - Powiedziała zadowolona kobietka i kiwnęła głową... po czym ją zarzuciło od wypitych chyba już procentów. Jak długa wpadła na siedzącego Zaklinacza, ten próbował jakoś ją przytrzymać, co wcale łatwe nie było, Półelfka nieco więc po nim “spłynęła” będąc do połowy w jego objęciach...leżała jednak na boku, przez co jej twarz znalazła się na kroczu siedzącego Druida. Zalana panienka zaczęła coś mamrotać pod nosem, nie ruszając się jednak z miejsca.
- Raczej trzeba fundnąć jej jakiś siennik, by się wyspała.- skomentował druid nie ruszając się jednak z miejsca i starając się ignorować twarz elfki, akurat w tym miejscu. Po czym zwrócił się do drugiego kompana.
- Bądź tak miły Ramasie i zapytaj przy kontuarze, gdzie tu można umieścić zalaną w trupa półelfkę. Albo czy jakiegoś Grasso widział? Lub Xannana? Dość mamy problemów z naszą pracodawczynią. Nie potrzebujemy kolejnych kłopotliwych dziewcząt.
-Czyli nie chcesz zaopiekować się tą uroczą dziewczyna? W sumie, w tym stanie się na wiele nie przyda. - Rozbawiony Khalim mrugnął do druida, po czym położył mu dziewczynę na kolanach.
-Heeej… co ty… sobie... - Shargoz jakoś nie przyjął tego dowcipu z wyrozumiałością, lecz irytacją. Niemniej niewiele mógł zrobić, gdy na niego zwalono, dosłownie i w przenośni, pijaną kobietę.
Ramas, jako że nie został uszczęśliwiony posiadaniem żadnego kawałka półelfki, podniósł się z miejsca, chcąc spełnić prośbę Shargoza… a zapytana po chwili jedna z kelnerek, stojąca do pomocy karczmarzowi za ladą, zmarszczyła brewki.
- A czy ona ma tu izbę? Bo jeśli nie ma, to będzie trudno, mamy komplet, wszystkie izby już zajęte. Nie wiem gdzie można by ją położyć...może w składziku pod schodami? Da się jej jakiś koc... tylko żeby tam nie nabrudziła! - Spojrzała niby surowym wzrokiem na Ramasa, ale i się lekko uśmiechnęła.


- Już podaję! - Krzyknęła do kogoś zamawiającego kolejne trunki. Ruch był spory, mieli więc i dużo roboty…
- Nie wiemy, czy ma tu izbę, ale składzik... to by było miłe. - Mag odparł z uśmiechem.

-Znasz tę półelfkę? Jest stąd? - dopytał się Khalim barmanki zamawiając wino.
- Którą? - Zdziwiła się kobieta rozglądając za Khalimem. Nie wiedząc o co chodzi, wzruszyła ramionami. - Też za dużo wypiłeś? - Roześmiała się wesoło. Towarzyszom nie pozostało chyba nic innego jak zapakować pijaną Półelfkę do składziku?
- Dziękuję, w imieniu pewnej półelfki, za dobrą radę. - Ramas, gdy półelfka trafiła do składziku, podszedł do pomocnicy karczmarza. - Ni to krewni, ni to znajoma, ale jak się mogę zrewanżować? - Uśmiechnął się do dziewczyny.
- Zamów coś jeszcze? - Kelnerka zrobiła rozbrajającą minę. - Czy masz co innego na myśli? - Dodała po chwili i przymrużyła oczy.
- Wino dla ciebie? Gdy już skończysz pracę? - zasugerował Ramas.

Na twarzyczce kobiety pojawiło się zaskoczenie. Uśmiechnęła się słodko do Ramasa, po czym zagarnęła pukielek włosów za ucho.
- No wiesz... mam za godzinę przerwę, a za trzy kończę zmianę… może więc do wina dodamy obiad? Jeśli masz czas i ochotę…
- Dodamy zatem i obiad
- odparł Ramas. - Mam nadzieję, że potem pokażesz mi kilka uroków miasta. - Na ułamek sekundy przeniósł wzrok z twarzy dziewczyny na jej biust, po czym ponownie spojrzał w jej niebieskie oczy. - Ale to pozostawiam w twoich rękach - zapewnił.
- Będę czekała - Dziewczyna mrugnęła do niego, po czym wróciła już z każdej strony ponaglana do pracy...
Zaś Ramas odpowiedział uśmiechem, a potem wrócił do swych kompanów.

- Dobrze przyjacielu, możemy teraz cię uwolnić od tego słodkiego ciężaru, pozwolili nam ją zanieść do składziku. - Khalim doszedł do Shargoza i poklepał go po przyjacielsku w ramię. Możemy teraz w pełni nacieszyć się urokami tego miejsca. Może ludzie tutaj słyszeli jakieś bardziej interesujące plotki niż w tamtej dziurze z której przyszliśmy…
- zasugerował.
- To idźcie gadać - druid nie miał ochoty zaczepiać nieznajomych i udawać, że ich trywialne życia, problemy i pasje uważa za intrygujące. Zamiast tego… wyrysował sztyletem na blacie stolika ten sam znak, który to rysował ostatnio w obozie. I czasem przy innych okazjach.

Khalim przy winku zaczął opowiadać o swoich starciach z Zakapturzonymi Czarodziejami z Amn.
- Tyranów trzeba tępić przy każdej okazji, to największa zaraza Krain - stwierdził prowokacyjnie.
- Widzę, że chcesz wywołać burzliwą dyskusję. - Ramas na moment przerwał obserwowanie gości "Chochlika". Spojrzał na Khalima, a potem ponownie na salę, ciekaw, jakie skutki będzie miała niezbyt mądra wypowiedź Khalima. - Mało ci było awantury w "Krowie"?
-Trzeba czymś zabić czas, prawda?
- wyszeptał zaklinacz do kompana -poza tym ja się z nikim nie awanturowałem ani nie awanturuje.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 08-10-2018 o 21:00.
Kerm jest offline  
Stary 11-10-2018, 18:48   #83
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
“Siedmiostrunowa Harfa”

Rita w wynajętej izbie na pięterku karczmy, po odświeżającej kąpieli, zabrała się za przegląd swojego ekwipunku, i jego ewentualne czyszczenie, czy tam i konserwację… i w kwadrans była gotowa, choć nieco przybrudziła sobie dłonie w trakcie tych czynności. Westchnęła więc lekko nad tym faktem, po czym ponownie skierowała swoje kroki do balii stojącej pośrodku pomieszczenia. Jedynie umyć rączki…

I gdy stała przy owej balii, jak nie zaskrzypiało, trzasnęło, i pod jej bosymi stopami dosłownie świat się zawalił.

***

Glaiscav zakończył pogawędkę z nowo poznanym jegomościem o imieniu Agray, i właśnie odstąpił od nieco tajemniczego jegomościa, by ten mógł dopić swoje piwo i ulotnić się nim z jakichś powodów zjawi się straż miejska...

Durin drzemał przy stole, po wypiciu sporej ilości procentów, przy tym samym stole siedział i z przymkniętymi oczami Synarfin, choć Elf to bardziej czynił to z nudów, czy tam i “by oczy odpoczęły”, niż znajdowania się w Elfim transie.

I nagle jak nie pieprznęło w głównej sali, wśród zarywającego się sufitu!

Z piętra spadła balia pełna wody, niszcząc stół na którym wylądowała, rozwalając go w drobny mak. Na wszystkie strony chlapnęło wieloma litrami, poprzewracały się i jakieś ławy, ktoś wystraszony wrzasnął, uniosło się nieco kurzu. Dobrze, że przy feralnym stole nikt nie siedział, inaczej jak nic, miałby teraz głowę wbitą ciężarem balii głęboko w szyję.

Gdy zaś opadł kurz, ktoś z obecnych w karczmie w końcu po pierwszym szoku… cicho zarechotał. W dziurze w suficie, trzymając się jakiś połamanych desek, będących wcześniej podłogą/sufitem wisiała półnaga Elfka, majtając nogami. Rita mająca na sobie jedynie koszulę i majtki, puściła taką wiązankę, że niejeden Krasnolud by się nie powstydził.

A właśnie, propo brodaczy. Durin jedynie łypnął okiem co się stało, uśmiechnął się pod nosem, po czym powrócił do swojej drzemki…

Synarfin za to zerwał się błyskawicznie z miejsca, pędząc na ratunek Elfce. Jakoś ją złapać, byleby nie spadła, jak musi niech już skacze, ale niech on najpierw będzie na miejscu, potem owinąć ją płaszczem, rozkwasić w końcu karczmarzowi nos za stan przybytku zagrażający gościom… mniej więcej w takiej kolejności.

Trzy kroki od miejsca wypadku znajdował się również Glaiscav, również próbujący jakoś odpowiednio do sytuacji zadziałać.

Ale to nie był koniec wariactwa w karczmie.

Dokładnie trzydzieści uderzeń serca od całego tego wielkiego “traaaaaach-buum” z balią, przez główne drzwi “Harfy” do środka tej rudery wpadł wielki, muskularny Półork, łypiący po gościach przybytku.


- Gdzie on jest? Gdzie Agray?? - Warknął, wypatrując po chwili mężczyznę, który… właśnie otwierał okno, by przez nie chyba uciec.
- Było się tu pokazywać? Teraz dostaniesz! - Zielonoskóry typek kilka razy trzasnął pięścią o swoją dłoń, wykonując gest, jak to niby przywali Agrayowi...




“Śpiewający Chochlik”


Z racji pory obiadowej, w karczmie nieco przycichło, ale naprawdę tylko nieco… nadal przebywało w niej pełno osób, śmiano się, pito, jedzono, żartowano.

- Tak! Tak! Tyranów w mordę! - Zawołał ktoś na słowa Khalima.
- Dobrze gada! - Dodał ktoś inny.
- Przymknijcie się trochę przy obiedzie co? - Tym razem z lekkimi pretensjami rozbrzmiał kobiecy głos.

Jak więc było słychać, tutaj raczej nie było “ciemnych typów”, a słowa Zaklinacza spotkały się z lekkim, szeroko pojętym optymizmem… a po kilku chwilach, do stolika gdzie przesiadywał Khalim i Shargoz, dosiadło się dwóch typków z półmiskami zupy.

- To opowiadaj, jak to walczyłeś z czerwonymi - Powiedział jeden z nich.
- No, właśnie! - Dodał drugi, i obaj zaczęli pałaszować zupę, wpatrując się głupkowato w Sikharira.





~

Kelnerka, z którą wcześniej rozmawiał Ramas, odszukała go w karczmie, po czym zabrała ze sobą na obiad… który mieli zjeść na parterze “Chochlika”, gdzie panienka zaprowadziła mężczyznę do małej izby z otwartym oknem, skierowanym na tyły przybytku.

Izba wyglądała na mieszkalną, była w niej duża szafa, jakaś komoda, pod oknem spory kufer, do tego jednak pod ścianami aż dwa łóżka. Kelnerka dzieliła więc z kimś te skromne progi? Dla mężczyzny jednak chyba istotniejszym był fakt, iż na stole stało już przygotowane jadło. Zupa grzybowa z pachnącym chlebem do zagryzienia i apetycznie wyglądające udko. Stała oczywiście i butelka czerwonego wina...


- Sama nie wiem czemu to robię… w końcu się nie znamy... - Odezwała się z lekkim uśmiechem, zapraszając gestem dłoni, by Ramas usiadł przy niewielkim stole.
- Jak cię w ogóle zwą? Ja jestem Dariris. Nawet się sobie do tej pory jeszcze nie przedstawiliśmy - Zaśmiała się perliście.



~

Znudzony wszystkim Druid, po… akcie wandalizmu na stole, przyglądał się od niechcenia przebywającym w karczmie. Wszędzie to samo, ludzie i nie-ludzie różnych ras, gadający o wszystkim i niczym, wiodący dosyć trywialne(w jego mniemaniu) życie, z tymi ich mniej lub bardziej błahymi problemami. Nie, nie miał ochoty na poznawanie nikogo bliżej, na słuchanie kolejnych dyrdymał…

- Siadaj Nerissa zupa już stygnie! - Krzyknął na pół sali jakiś młody mężczyzna.
- Juuuuuuż - Odpowiedział kobiecy głosik, nawet całkiem miły dla ucha, należący do ??? lawirującej już szybszym kroczkiem między gośćmi “Chochlika” i stołami oraz ławami jakie zajmowali.


Panienka pochwyciła w prawą dłoń fałdki swej sukienki na wysokości biodra, przygarniając je nieco do swego ciała, by chyba czasem w tym małym pośpiechu nie zahaczyć o jakiś stół… od czasu do czasu zwalniając. I właśnie w jednym z tych wolniejszych momentów, gdy była akurat przy stoliku zajmowanym przez Shargoza, jej wzrok przez przypadek natrafił na symbol wyrysowany sztyletem na blacie stołu.

Kruczowłosa zamarła w pół kroku, a przez jej twarz przemknął cień. Wpatrywała się jedynie sekundę w rycinę z zaciśniętymi usteczkami w poziomej kresce, po czym przeniosła spojrzenie na Druida. W jej oczach krył się strach.

- Nerissa no idziesz?? - Zawołał ją ponownie ten od zupy. Młoda kobieta wysiliła się na naprawdę, naprawdę sztuczny uśmieszek do Shargoza, po czym czym prędzej dołączyła do swojego kompana.

Zupy nie tknęła. Mieszała w niej jedynie łyżką. I to nieco drżącą dłonią.





.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 11-10-2018 o 18:56.
Buka jest offline  
Stary 18-10-2018, 21:02   #84
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Ramas - przedstawił się mag. - Mam nadzieję, że to sprawił mój urok osobisty - dodał z uśmiechem.
Podsunął dziewczynie krzesło, gdy ta siadała, po czym sam zajął miejsce.
- Ależ oczywiście - Odpowiedziała Dariris z uśmieszkiem - To… smacznego? - Chwyciła za łyżkę, by zająć się zupą.
- Świetnie wygląda - powiedział Ramas. - Smacznego... Sama wszystko szykowałaś? - spytał, idąc w ślady dziewczyny.
- Przez żołądek do serca? - Dziewczyna roześmiała się - Smacznego!

Przez krótką chwilę jedli więc w milczeniu, sporadycznie się sobie od czasu do czasu przyglądając.
- To… ten… powiedz Ramasie, co cię tu sprowadza? - Spytała w końcu.
- Tu? Zaproszenie ślicznej dziewczyny - odparł mag. - A tak w ogóle, to jestem tylko przejazdem. - Wlał trochę wina do kielichów i podał jeden z nich dziewczynie.

Dariris zaśmiała się, przysłaniając usta dłonią, po czym wzięła kielich z winem, lecz jeszcze się nie napiła.
- No tak, do Secomber, nie tu tu, do mojej izby… - Gestem kielicha w końcu wzniosła mały toast i napili się oboje.
- To jak, drugie danie? - Spytała, mając na myśli mięsiwo, którego nawiasem mówiąc był tylko jeden kawał. Widząc pytające spojrzenie, przesunęła talerz z udkiem w stronę mężczyzny.
- Jedz proszę, ja tyle nie zmieszczę… a skoro przejazdem, to będziesz i tędy wracał, czy nie bardzo? - Dodała.
Ramas odkroił kawałek udka i podsunął dziewczynie.
- Kawałek, dla towarzystwa - zaproponował. - Tyle biegasz po tej sali - dodał.
- Jeśli chodzi o powrót, to zapewne tak - mówił dalej. - Ale z podróżami to nigdy nie wiadomo... Planujesz jedno, a potem bogowie podsuwają takie czy inne zdarzenia. I potem zamiast jechać w lewo, idzie się w prawo. Chociaż dla ładnej dziewczyny czasami warto wrócić i jej przywieźć pamiątkę z podróży.

- Hmmm... - Mruknęła jakoś tak dziwnie Dariris, po czym zaczęła jeść udko. Wyraźnie nad czymś myślała…
- Czym się zajmujesz? - Spytała w końcu.
- Prócz tego, że podróżuję raz tu, a raz tam? - upewnił się Ramas. - To czasami daje pewne dochody. Udaje się jakoś związać koniec z końcem.
- Więc nie zdradzisz czym się zajmujesz? Och, taaaaaki tajemniczy - Uśmiechnęła się półgębkiem wśród zadziornego tonu wypowiedzi - Oby nic… no złego no.
- Nie, nie... - pospiesznie zaprzeczył Ramas. Ponownie wlał nieco wina do kielichów. - Można rzec, że jestem kimś w rodzaju maga...
- Ramasie, czy Ty chcesz mnie upić? - Spytała niby wielce oburzona Dariris, ale i zachichotała - Spokojnie z tym winem, ja jeszcze muszę dwie godziny pracować… o, Mag! To interesujące! A to jakiś rodzaj Maga czy tak… no… ogólnie? - Zrobiła rozbrajającą minkę.
- Odrobina wina nie zaszkodzi nikomu - odparł - ale skoro czeka cię praca, to faktycznie lepiej zostawić na później.... - Odsunął na bok kielich stojący przed dziewczyną. - Jakiś rodzaj... - przyznał. - Znam przede wszystkim czary przydatne w walce.
- Czy… mam się bać? - Spytała całkiem poważnym tonem dziewczyna - Jesteś więc… niebezpieczny?
- Tak samo niebezpieczny, jak każdy inny człowiek - odpowiedział. - Nikomu nie robię krzywdy, chyba że w obronie siebie lub innych - zapewnił. - Jeśli nie knujesz czegoś paskudnego, to jesteś przy mnie całkiem bezpieczna.
- To ty mnie zaprosiłeś na obiad - Uśmiechnęła się, skubiąc swoją porcję udka - A właściwie… to w jakim celu? - Kelnerka spojrzała na Ramasa przymrużając oczy.
- Obiad z ładną dziewczyną... Wszak to czysta przyjemność. A że przed tobą jeszcze godziny pracy, więc obiad to tylko obiad... I parę chwil przyjemnej, mam nadzieję, rozmowy.
- No tak - Przytaknęła jemu Dariris. - A długo jeszcze zostaniesz w Secomber? Może będzie i czas na kolację?
- Kolacja... - Ramas bacznie przyjrzał się dziewczynie. - To brzmi bardzo obiecująco... Dla kolacji z tobą mógłbym nawet zmienić plany. Nie wyjeżdżam.
- Coś mi się wydaje, że do czarowania to ty magii nie potrzebujesz - Dziewczyna uniosła wymownie jedną brewkę, strojąc sobie żarty z Ramasa.
- Staram się jak mogę - Ramas z uśmiechem skinął głową. - A powiedz mi, co taka piękna dziewczyna robi w tym małym miasteczku? Zamiast ruszyć w świat i poszukać szczęścia...?
- Nie znam się na niczym, co mogłoby pomóc w znalezieniu tego szczęścia, nie każdy idzie drogą awanturnika… ale nie narzekam, nie jest źle - Wzruszyła ramionami - Czasem tylko nudno.
- Na szlaku czasami tęskni się za nudą - przyznał Ramas. - Wtedy szuka się odrobiny ciszy i spokoju. W miłym towarzystwie. - Spojrzał na Dariris.
- Opowiedz coś! - Zaciekawiła się dziewczyna.
- Nie mam w zanadrzu żadnych opowieści o smokach czy księżniczkach - zastrzegł Ramas - więc będą bardziej... przyziemne... sprawy. Może tak być?
- Nie jestem małą dziewczynką, może być bez smoków i księżniczek - Posłała mężczyźnie przelotny uśmiech.

Ramas przez moment zastanawiał się. W jego życiu księżniczek co prawda nie było, ale było za to kilka przygód, w których niepoślednią rolę odegrały dziewczyny... I raczej nie wypadało się nimi dzielić. Nie tylko z Dariris.
- Podróżowałem kiedyś przez pustynię - powiedział, wybrawszy kawałek życiorysu pozbawiony udziału płci pięknej. - Nie sam, oczywiście, bo lepiej jest podróżować w dużej grupie. Na pustyni też zdarzają się bandyci, a kiedyś spać trzeba. Burza piaskowa musnęła nas tylko skrzydłem, a i tak przez pół dnia wszystkim piasek zgrzytał w zębach. No i parę osób zaginęło. Szanse na odnalezienie były, więc i ja wyruszyłem na poszukiwanie. W końcu patrzę... leży ciemny, przykryty czarnym burnusem kształt. Podjeżdżam, zsiadam z wielbłąda, chwytam za ramię... i okazało się, że to nie był poszukiwany towarzysz podróży, tylko jakiś szkielet. Widać nie był zadowolony z przerwanego odpoczynku, bo chciał mnie udusić...
- Jejku! To ten szkielet żył?? Brrrr... - Dariris sięgnęła po wino i napiła się, chyba zapominając co sama wcześniej mówiła - Widzisz, ja bym się do takich rzeczy nie nadawała, pewnie bym jak inni, właśnie tam gdzieś zaginęła… a znaleźliście ich, czy niestety nie?
- Na szczęście tak. Najedli się tylko strachu i piachu, poza tym nic im się nie stało. Innych szkieletów już nie spotkaliśmy, bandyci też jakoś nas ominęli. Ale nie wszystkie przygody mają potwory w tle... Są też i przyjemne chwile...
Jego wzrok na moment spoczął na biuście dziewczyny.
- Każdy rozumie co innego jako przyjemne chwile - Powiedziała dziewczyna, i wyłapała moment gdzie Ramas się na chwilę zapatrzył - Hej, już chyba wiem, co miałeś właśnie na myśli! - Niby to dodała z przekąsem.
- Piękne rzeczy zasługują na uwagę - odparł Ramas. - Nawet na baczną uwagę... A ty jesteś piękną dziewczyną. W każdym calu. Z pewnością nieraz ci to mówiło lustro.
- Słodzisz Ramasie, słodzisz, a do deseru jeszcze się nie zabraliśmy... - Dariris mrugnęła do Maga - A z tymi miłymi słowami, owszem, słyszę je po setkę razy dziennie od gości, do tego i klapsa w tyłek się zarobi, i myślą sobie co niektórzy, że mogą i więcej… trochę to nerwuje. Ale nie myśl sobie, że nie, ja… znaczy się Ty - Zaśmiała się krótko - Ty mówisz szczerze, dziękuję.
- Ja im się nie dziwię, bo tyłeczek masz zgrabny - stwierdził, zgodnie z prawdą, Ramas. - Ale nie mam zwyczaju klepać dziewczyn po tyłeczkach... Są przyjemniejsze rzeczy, które można robić... za porozumieniem obu stron - podkreślił, a dziewczyna… zrobiła się nieco czerwona. Uśmiechnęła się przelotnie, odchrząknęła, po czym wstała od stołu.
- To jak, masz jeszcze miejsce? - Powiedziała kelnereczka i z pobliskiej komody sięgnęła po mały koszyczek przykryty chustką. Po chwili, gdy już stał na stole, a nakrycie zniknęło, oczom Ramasa ukazało się kilka jabłek, gruszek, była nawet kiść winogron, a do tego i jakieś… kwadratowe, ciemne “cosie” które chyba wyglądały na kawałki ciasta lub ciastek?
- Proszę, częstuj się - Powiedziała, spoglądając mężczyźnie jakoś tak głęboko w oczy - Takie smakołyki… mogą być?
- Widzę same pyszności. - Przeniósł wzrok z zawartości kosza na biust dziewczyny. - Gdybym tak mógł się wszystkim częstować...
- Nie krępuj się - Szepnęła Dariris z ognikami w oczach.
Zachęta widniała i w głosie, i w spojrzeniu... i Ramas krępować się nie zamierzał. Wstał i podszedł do dziewczyny, z wyraźnym zamiarem dobrania się do biustu dziewczyny. W ostatniej jednak chwili zmienił zamiar.
- Tego też chciałbym spróbować... - Dotknął palcami kącika ust Dariris, której oddech zdecydowanie przyspieszył, co było i miłe dla oka obserwującego ją mężczyzny. Kelnereczka powoli wstała, po czym już stojąc blisko przed Ramasem, powtórzyła już ledwie słyszalnym szeptem, powoli kładąc dłoń na jego torsie.
- Nie krępuj się...

Ramas zamknął jej usta pocałunkiem, po czym zaczął rozwiązywać tasiemki gorsetu, chcąc wydobyć biust dziewczyny na światło dzienne. Wiedział co prawda, że w takich sytuacjach nie warto się spieszyć, ale gdzieś w podświadomości kołatała myśli, że nie mają przed sobą całej nocy. Kelnereczka odwzajemniła namiętnie pocałunek, po czym cicho zachichotała, gdy mężczyzna zabrał się za luzowanie jej ubioru. Po chwili zaś jej usta zadrżały z podniecenia, gdy w końcu piersi zostały odkryte. Pogładziła Ramasa jakoś tak czule dłonią po policzku, posyłając jemu czarujący uśmiech.
Ramas pochylił się, by złożyć pocałunek na jednej z kształtnych piersi dziewczyny, by po chwili powtórzyć działanie na bliźniaczej półkul.
Po sekundzie przeniósł wzrok na drzwi.
- Nikt nam nie przeszkodzi? - spytał.
Jemu ewentualni goście w niczym by nie przeszkadzali (chyba że mieliby złe zamiary), ale wolał nie psuć dziewczynie opinii.
- Ojej! - Dariris nagle zesztywniała na całym ciele. Okno było otwarte na oścież, drzwi w sumie również nie zamykali na klucz… Dziewczyna zrobiła się cała czerwona na twarzy, po czym momentalnie zasłoniła piersi dłońmi. Po spojrzeniu na okno, i stwierdzeniu braku ewentualnych widzów dla ich figli, zaśmiała się, po czym czym prędzej je zamknęła, to samo po chwili miało miejsce z drzwiami. Po przekręceniu w nich klucza, spojrzała na Ramasa z ponownym, rosnącym na jej twarzy pożądaniem.
- Położymy się? - Kiwnęła główką na jedno z łóżek, po czym w trakcie kilku kroków ku niemu, po prostu zsunęła z siebie sukienkę, która wylądowała na podłodze. W samych już tylko pończoszkach i bucikach, zatrzymała się przed łóżkiem, po czym kilka razy skinęła na Maga paluszkiem.
- Mógłbym się z tobą kochać nawet na stole - odparł zaklinacz, ruszając w stronę dziewczyny i pozbywając się po drodze odzienia. - Ale łóżko też jest dobre... - dodał.
W tym momencie widać już było, że Ramas jest gotowy na kontynuację pieszczot, a nawet do kolejnego, bardziej ich zaawansowanego etapu.
- Jest coś, co... specjalnie lubisz? - spytał, sięgając dłonią do biustu dziewczyny, a następnie obejmując ją i całując. Ta jednak nie odpowiedziała już nic. Po kolejnym pocałunku lekko pociągnęła Ramasa za sobą splatając dłonie na jego karku, kładąc się na plecach, z mężczyzną na sobie…
Ramas nie stawiał oporu. Wprost przeciwnie - natychmiast dostosował się do działań dziewczyny. A gdy tylko wylądowali w łóżku pocałował ją w szyję...
 
Kerm jest offline  
Stary 19-10-2018, 09:01   #85
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Bard właśnie zaczynał się delektować przyjemnym piwnym rauszem gdy nagle...
Na centralny stolik spadło, kolejno licząc, deski z sufitu, balia do kąpieli i Rita, która zawisła na rękach w dziurze w suficie.
Chwila dezorientacji. Nagle ktoś zachichotał.
Elfka miała na sobie tylko skąpą bieliznę.
Glaiscav i Synarfin zerwali się na nogi, coby ratunek przynieść. Elf zerwał z ramion płaszcz coby nagość kobiecą okryć. Widząc, że tu sytuacja jest w miarę opanowana bard ruszył na stojącego za barem gospodarza jak rozjuszony tur.
- Nie będę pytał jak ta balia przebiła sufit - cedził bard zimnym głosem - Nie będę się zastanawiał czy aby moje łóżko nie zrobi podobnej sztuczki. Za to w tej chwili oddasz nasze pieniądze i wyniesiemy się do bardziej wytrzymałego przybytku. Słyszysz mnie, pokrzywniku? Pieniądze na stół! Heno, zbierajmy się. To nie jest miejsce dla cywilizowanych podróżnych. Durin, obudź się...!
Karczmarz już nabierał powietrza by odpowiedzieć gdy do środka wparował silnoręki półork zdradzający zamiary mordercze co do Agraya.
- Daj ci, Boże, zdrowie i szybkie nogi - bard z namaszczeniem pobłogosławił uciekającego mężczyznę.
- Zbierajmy się, moi drodzy. Kierunek - Śpiewający Chochlik.
 
Jaśmin jest offline  
Stary 21-10-2018, 20:46   #86
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Była śliczna, ale to nie miało znaczenia. Zimny wzrok białowłosego mężczyzny wodził za nią nie z powodu urody. Druid przyjrzał się kompanowi Nerissy, by ocenić jakim jest on zagrożeniem. Przekonywanie do swoich racji zajmowało zbyt dużo czasu… Shargoz uznał, że lepiej byłoby go wyeliminować.

Młodzian nie zdając sobie z niczego sprawy, zajadał się zupą. Po chwili zauważył, że Nerissa swojej nie tknęła, a na pytanie czemu nie je, i odpowiedź iż jakoś nie ma ochoty, zabrał się i za jej porcję… sama dziewczyna z kolei przeprosiła go po chwili, iż musi iść, bo sobie przypomniała o czymś ważnym.
- No ale... - Zaprotestował.
- Później się spotkamy, obiecuję - Odparła dziewczyna, po czym wstała od stołu i skierowała się odrobinę szybszym kroczkiem niż wypadało do wyjścia karczmy. Raz tylko spojrzała jeszcze na Druida przy wychodzeniu z “Chochlika”. Tak, nadal była poddenerwowana…

A Shargoz ruszył za nią niespiesznie posyłając wpierw swego kruka za dziewczyną, by jej szukał i nie zgubił. Musiał ją złapać w jakimś cichym zaułku, a wtedy… Druid jeszcze nie wiedział, co stanie się wtedy. Najpierw musiał ustalić powagę sytuacji. Po dłuższej chwili śledził więc Nerissę uliczkami miasta, choć co to w sumie było za śledzenie pośrodku dnia. Po prostu Druid starał się nie zgubić swego “celu” pozostając również dla niej niezauważalnym… co chwilowo się udawało, nawet gdy dziewczyna raz czy dwa się odwróciła. Szybkim krokiem maszerowała przez Secomber w sobie tylko znanym kierunku, w końcu opuszczając główne ulice, i ruszając mniejszymi, bocznymi…
Shargoz zaś podążył za nią dalej, powoli i ostrożnie. Wiedział, że to głupota podejmować się takich misji samemu. Ale podobnie jak dla ich krasnoludzkiego kapłana… pewne misje miały osobisty wydźwięk. Towarzysze by nie zrozumieli.

W końcu nadarzyła się okazja do działania. Wąski zaułek, brak innych osób, dziewczyna oddalona od niego o jedynie jakieś 10 kroków, tuż za kolejnym zaułkiem. Jeśli nie teraz, to kiedy? Ruszył więc w jej kierunku, a laseczka w jego rękach stała się bojowym kosturem. Zamierzał przycisnąć dziewczynę do ściany i zmusić ją do mówienia… jakoś....
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 24-10-2018, 23:54   #87
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wszystko zapowiadało się tak dobrze. Skończyła właśnie czyścić swoje zabawki, odłożyła je na miejsce i już wystarczyło tylko umyć ręce, a następnie skierować się do łóżka. Rita z typową dla elfa gracją stąpała bezgłośnie, że nawet jedna deska pod jej stopą nie jęknęła. Pochyliła się nad balią i przyklękła, chcąc też obmyć twarz.

Nagły trzask jaki doszedł jej uszu wywołał na jej plecach zimny dreszcz. Chciała uskoczyć, ale zabrakło jej podłogi pod nogami. W panice elfka próbowała się łapać czegokolwiek co tylko było pod jej rękami, choćby tylko po to by odsunąć się od balii, która pierwsza przeszła przez podłogę.

Rita z wrzaskiem leciała w dół i nie przestała krzyczeć, nawet gdy udało jej się w końcu pochwycić w miarę stabilnej krokwi. W panice zapomniała wspólnej mowy i zaczęła wołać o pomoc w elfiej mowie, przetykając przekleństwo w co drugie słowo.

- Puszczaj się - usłyszała głos Synarfina z dołu. Ostrożnie spojrzał tam i zobaczyła, że elf stoi pod nią z rozłożonymi rękami. Obok niego znalazł się też i bard, ale on w rękach trzymał płaszcz. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jest kompletnie naga, nie licząc koszuli i bielizny. Zaczerwieniła się natychmiast i nawet rozważała, by spróbować wdrapać się s powrotem na piętro. Zamknęła oczy, zamilkła i wzięła głęboki oddech.

- Tylko masz mnie złapać! - odparła do Fina i zwolniła chwyt. Szczęśliwie był to tylko lot z jednego piętra więc prawie od razu poczuła jak została złapana przez silne i zręczne ramiona wojownika. Otworzyła oczy i w tej samej chwili Glaiscav narzucił na nią płaszcz, którym Rita natychmiast szczelnie się owinęła, cały czas pozostając w ramionach Synarfina.

W czasie kiedy bard wygrażał właścicielowi przybytku, złotowłosa zamierzała wyrazić co sama o tym myśli.
- Przez tą przegniłą podłogę mogłam stracić życie! Nie zostanę w tym miejscu ani chwili dłużej! - syknęła z oburzeniem kota, który został oblany wiadrem wody.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 30-10-2018, 21:58   #88
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Zaklinacz zaczął z przyjemnością opowiadać jak brał udział w walkach z Zakapturzonymi Czarodziejami, gdy przebywał w Amn jako członek Purporowej Kabały, grupy czaromiotów broniących swoich praw, w której wielu było zaklinaczy.

(.....) - I tak właśnie udowodniliśmy, że Daeron Danihyr, członek jednego z najpotężniejszych rodów w mieście, został zabity i zastąpiony przez sobowtórniaka, jednak nie udało się wykazać bezpośredniej winy Zakapturzonych. Jednak ci nie mogli przeboleć tego ciosu, nasza kabała była cierniem w ich oku. Nie wiem jak dowiedzieli się o miejscu spotkania tej nocy, opuszczonym magazynie w dzielnicy portowej, pomimo powziętych środków ostrożności, może ktoś zdradził?

W każdym razie byłem nieco spóźniony, co mogło uratować mi życie. Z daleka zobaczyłem wybuch, który zniszczył magazyn, aż powietrze wokół zapłonęło. Krew zmroziła mi się w żyłach. Pośród palących się budynków zobaczyłem dwie uciekające postacie - naszego mistrza Annatara i Alyssę, półelfkę czerpiącą moc ze smoczej krwi, tak jak ja czerpię swoją z krwi dżinnów.

Pospieszyłem im z pomocą, uderzyłem z tyłu na ścigających ich wrogów, jeden z Zakapturzonych padł spopielony moją błyskawicą. Przeciwników było więcej, ale gniew i desperacja dodawały nam sił, i tym głośniej zabrzmiała pieśń naszej magii. Alyssa zmieniła się w małego smoka i miażdżyła przeciwników na strzępy. Wokół nas lód zmagał się z ogniem i piorunem, a tkanina magii była rozrywana pośród wycia. Nasz mistrz zaś wydawał się niepokonany, lecz poświęcił życie, by uratować swoich uczniów. Nagle jego i większość wrogów spowiła fala purpurowej energii, pośród której rozpadali się na coraz mniejsze kawałki, by zniknąć zupełnie……
Po śmierci naszego przywódcy i większości członków Kabały, opuściłem miasto, przysięgając sobie, że znajdę większą moc i sprzymierzeńców i pewnego dnia do niego powrócę by dokończyć dzieło i obalić tyranię. Później słyszałem plotki, że Annatar Purpurowy powrócił do życia, jednak nie dane mi było ich zweryfikować…
- przerwał, by się napić, nieco zmęczony mówieniem.

- Wow! - Powiedzieli obaj słuchacze, z łyżkami trzymanymi w powietrzu, w połowie drogi od talerza do ust.
- Niezła opowieść! - Dodał rudowłosy.
- Nom! - Przytaknął blondyn, i w końcu obaj zaczęli ponownie pałaszować zupę.

- Ej dziewczyny! Dziewczyny! - Zawołał w końcu rudy do kelnerek, po pięciu szybkich łyżkach posiłku - Przynieście zupy dla naszego nowego towarzysza!

Czyżby Zaklinacz właśnie miał otrzymać ją jako zapłatę?

- Ale… ale ten... - Zaczął się głowić jasnowłosy - No ten tam… Amatar? To on się stał jakimś Liszem??

- Hm, nie sądzę, nie był nekromantą lecz potężnym zaklinaczem…, odkąd opuściłem Amn w zeszłym roku słyszałem pewne pogłoski, ale nie miałem z nim kontaktu osobiście, również moja siostra która nadal mieszka w tym mieście nie miała pewnych informacji.
Khalim stwierdził nagle, że opowiadanie obcym o których nic nie wiedział tak wiele o sobie i swojej rodzinie nie było zbyt rozsądne, ale podziw, który wywołał swoją opowieścią sprawiał mu radość, czyż na to nie zasługiwał?

- Dziękuje za uwagę, jesteście miejscowi czy przejazdem? - postanowił zmienić temat.
- Prawie miejscowi… robimy stąd stałe wypady z resztą towarzyszy na bagna - Powiedział rudy.
- Nom, trzepiemy skórę wszelkim potworom! - Dodał jego kumpel - A ty?

- Właściwie to samo, dołączyłem do grupy awanturników, podróżujemy tu z Waterdeep... - zaśmiał się Khalim.
- Jakieś interesujące rzeczy są na tych bagnach? W drodze tutaj napotkaliśmy bandę ogrów i gigantyczne pająki, ale nie były dla nas wielkim wyzwaniem....

- Głównie Jaszczuroludzie - Odezwał się rudy, po czym cicho beknął po zjedzeniu w końcu zupy.
- Nom - Przytaknął jego kumpel, rozglądając się za kimś lub czymś po karczmie.
- [i]Jaszczuroludzie? Z nimi jeszcze nie miałem do czynienia, jest tu całe plemię? .-Khalim podążył wzrokiem za swoim rozmówcą - Czekacie na kogoś?
- Na towarzyszy z drużyny... - Usłyszał odpowiedź Zaklinacz - Chyba tak, na Wielkim Bagnie będzie plemię, może i dwa? Wredne sukinsyny to są.

- [i]Te bagna są po drodze naszej wyprawy, jeżeli macie ochotę możemy część trasy przejść wspólnie, w grupie zawsze raźniej. A ponadto, wybaczcie moje maniery, nie przedstawiłem się, jestem Khalim - [i]-Wyciągnął rękę do dwójki awanturników.

- Beltu - Rudowłosy uścisnął dłoń Zaklinacza.
- Grageon - Jego towarzysz po chwili również - Nie żebyśmy nie mieli ochoty Khalimie, bo w kupie zawsze raźniej na szlaku, ale my sami nie wiemy, kiedy ponownie tam ruszymy - Młodzian wzruszył ramionami - Może jeszcze dzień się tu pobyczymy, może dwa, w sumie nie ustaliliśmy dokładniej z resztą.
-No to szkoda, bo my nie mamy aż tyle czasu, jak Tymora da, to może kiedyś jeszcze nasze ścieżki się splotą….- Khalim spojrzał przez okno jaka jest pora dnia, w końcu miał jeszcze dzisiaj randkę z dziewką z tej drugiej karczmy…
 
Lord Melkor jest offline  
Stary 02-11-2018, 11:36   #89
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
“Siedmiostrunowa Harfa”


Po utracie gruntu pod nogami (i to dosłownie) przez Ritę, małej akcji ratunkowej odnośnie jej osóbki, oraz towarzyszącej wszystkiemu sporej ilości golizny, w końcu zamieszanie w karczmie zostało zażegnane.

Najpierw Glaiscav opierniczył żonę karczmarza za stan przybytku, po chwili dołączyła do tego i sama Elfka, zażądano zwrotu zapłaty za wynajęte izby, oraz postanowiono wynieść się w cholerę z tej rudery. W tym czasie z kolei Agray zwiał oknem, goniony przez rozjuszonego Półorka.

Monety oddano, towarzystwo spakowało wszystkie manele (w tym i tych z ich szeregów, których w tej chwili nie było w “Harfie”), po czym… stwierdzono brak Heny. Dziewczyna gdzieś zniknęła, co wywołało spory niepokój wśród czwórki przebywających jeszcze w tej karczmie.

- No była na piętrze...
- Kręciła się i na parterze...
- I co? Wyszła z karczmy, a wy ślepi?

No to był problem, i to duży. “Zgubili” swoją pracodawczynię w tak niezwykle banalny sposób, i teraz szukaj wiatru w polu… a bez Heny to przecież cała wyprawa stawała pod znakiem zapytania. Dlaczego ta dziewucha nie mogła usiedzieć na dupie nieco czasu przy nich??

- Trzeba się rozdzielić i jej poszukać? Ech dzieciaki, nawet się już zdrzemnąć nie mogę, bo zaraz problemy - Burknął Durin.







“Śpiewający Chochlik”


“Wysokie słońce już dawno minęło… podano obiad… pobliskie dzwony ostatnio biły dwa razy…” - Dumał Khalim, spoglądając przez okno karczmy. Miał więc w sumie jeszcze masę czasu do spotkania z Corrą o godzinie ósmej wieczorem. Beltu i Grageon z kolei pożegnali się w końcu z mężczyzną, po czym zajęli swoimi sprawami, zostawiając go już samego przy stole.

Po pewnym czasie do Zaklinacza powrócił Ramas. Mag był ponoć zjeść obiadek z jedną z kelnereczek przybytku, trwało to jednak prawie godzinę… no cóż, pewnie się im nie spieszyło.

Druid zaś gdzieś wyszedł bez słowa, opuszczając “Chochlika”. Pewnie pozwiedzać miasto, czy tam choliba wie, co Shargoz robił w takich chwilach…

~

Do karczmy zawitał Durin. Krasnolud przyprowadził wierzchowce całej kompaniji, wraz z dobytkiem wszystkich towarzyszy, pozostawionym w “Harfie”. W skrócie wyjaśnił co zaszło w poprzedniej karczmie, że postanowiono tu nocować (a przecież tu, w “Chochliku” nie było miejsc?), ale co ważniejsze, poinformował Khalima i Ramasa, że gdzieś im przepadła Hena.

Glascaiv, Rita i Synarfin już jej szukali, ale wiadomo, może to potrwać.

- To co robimy? Wy też idziecie szukać dziewuchy? A ja tu zostanę, jakby co? - Krasnolud rozsiadł się na ławie, spoglądając ukradkiem na jadło i kufle na okolicznych stołach.

Ale w sumie, nie tylko Hena gdzieś zniknęła, jakby się nad tym nieco zastanowić, to i nikt nie wiedział, gdzie podziewał się na chwilę obecną Shargoz...




.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 02-11-2018, 14:18   #90
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czasu dużo nie mieli, więc Ramas postanowił go wykorzystać w pełni... i zrobił to, przy pełnym i ochotnym współdziałaniu Dariris.

* * *


Szybki pocałunek potwierdził obietnicę spotkania się wieczorem i już dziewczyna zniknęła z oczu Ramasa, spiesząc do swych obowiązków.
A Ramas wrócił do swych kompanów, mając głowę zajętą myślami o tym, co niedawno zaszło i planami kolejnego wieczora.

- Dobrze tu karmią - rzucił Khalimowi, w szczegóły obiadu się nie wdając.
Przyjemne rozmyślania nie trwały zbyt długo i zostały przerwane przez Durina, który nie tylko przytargał cały dobytek kompanii, ale i przyniósł niezbyt wesołe wieści.

"Baba z wozu..." można by pomyśleć, ale zniknięcie Heny nie oznaczało braku kłopotów, a wprost przeciwnie. W końcu Hena była jego pracodawcą i on (między innymi) był odpowiedzialny za jej bezpieczeństwo.

- Pójdę nad rzekę... - powiedział mag, wstając i spoglądając na towarzyszy. - Czasami Hena przejawia dziwne zainteresowanie wodą. A nuż doszła do wniosku, że woda w balii jej nie wystarczy i że potrzebuje jej więcej.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172