Elmer przed wyruszeniem w drogę wymiotował w chlewiku. Widać gorzałka nie siadła i humor popsuła, za to świnie były całkiem zadowolone. Czarodzieja na nogi postawił dopiero klin w postaci zimnego piwka. Dobry nastrój wrócił od razu i Lutefiks podczas podróży zaczął sobie umilać czas głupimi przyśpiewkami.
Kolejne "siediołych na dymbie dłubołych se w zymbie, a ludziska gupie myśleli że ...", przerwało pojawienie się człeczyny na szlaku. Chwiejny krok obcego oznaczał dwie możliwości, pijaństwo lub rany. Elmer miał nadzieję że to pierwsze. |