Na widok odległej, nierozpoznawalnej jeszcze postaci, awanturników, jak to w takich sytuacjach bywa ogarnęła paranoja. Natychmiast zrobiło się nerwowo. Nerwowe spojrzenia na boki; ręce pocące się na rękojeści broni; przyspieszone bicie serca i skręt kiszek.
Reinmar pojechał na przód. Elf, mimo iż pieszo bez problemu był w stanie utrzymać tempo i we dwóch zbliżyli się do prącej naprzód postaci. Szybko okazało się, jaką pomyłkę popełnili. Idący, mimo że humanoidalny wcale nie był człowiekiem! Jego pokraczna sylwetka i zielona skóra natychmiast zweryfikowały błąd. Drogą zbliżał się goblin. Do tego całkowicie pijany!
W momencie, w którym zielonoskóry zorientował się, że ktoś jest przed nim, a do tego mówi do niego, zatrzymał się. Podniósł głowę i chwiejąc się z boku na bok, przyglądał się przez chwilę. Gdy dotarło do niego, że ma naprzeciw siebie uzbrojonego mężczyznę na koniu, wrzasnął coś głośno i chciał uciekać w kierunku nieodległego lasu, położonego po lewej stronie drogi. Jego stan nie pozwolił mu na to. Każda kończyna wykonywała inne ruchy i chciała poruszać się w innym kierunku, dzięki czemu goblin wykonał kilka niezbornych susów i zarył zielono-czerwonym nosem w dosyć wysoki w tym miejscu skraj drogi. Wyjąc i wierzgając starał się wydobyć z błota, w którym ugrzązł i kontynuować ucieczkę.