Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2018, 20:10   #136
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
apłanka czym prędzej wróciła do rannej Astine. Dziewczyna leżała spokojnie, tak jak ją zostawiła. Miała nadzieję, że nie zatruła się zielem, lecz nie mogła tego pozostawić ślepemu losowi. Czym prędzej wymówiła słowa czaru, wykonała odpowiednie gesty, a w odpowiedzi zstąpiła na nią boska. Korzystając z łaski Torma poczęła badać ciałko nieprzytomnej. Trzymała dłonie nad zabandażowaną ręką, następnie przeniosła je nad pierś, by kolejno jeszcze nad głowę oraz nogi. Obserwująca ją Elely oczekiwała pełna niepokoju, czy Helena coś znajdzie. Działanie mocy wreszcie się zakończyło, czemu towarzyszyło otworzenie przez kapłankę oczu, w których to wyłapać można było złotą iskrę Boskiej potęgi. Odetchnęła z ulgą. Astine nie trawiła trucizna. Elely również się uspokoiła.

iziołka zastanowiła się nad pytaniem Heleny. Raz jeszcze dokładniej obejrzała przyniesione zwierzę, spróbowała sprawdzić bicie serca oraz podniosła skórę na pysku, by zerknąć na zębiska. Następnie zbliżyła się do kapłanki, która kończyła odprawiać kolejne czary. Przykucnęła i objęła wzrokiem zabandażowane ramię Astine. Skupiła się zwłaszcza na dłoni, która poznaczona była zielonkawymi plamami.
Słyszałam kiedyś, że Belladonną można leczyć – rzekła niziołka, kiedy tylko Helena skończyła swe inkantacje. – Nie wiem, czy to prawda, ale poznałam kiedyś druida i zielarza jednocześnie. Pomógł mnie oraz naszym towarzyszem dojść do siebie po potyczce z ogrem.
Kobieta wzdrygnęła się na owo wspomnienie.
Tak, czy inaczej opatrywała nas głównie za pomocą ziół. Powiedział wówczas, że każda roślina może leczyć, ale i zabijać. Kwestia ilości. Może miał rację, nie wiem. Co się tyczy wilka…
Elely dłuższą chwilę wpatrywała się w leżące zwierzę, po czym przemówiła, lecz słowa wymawiała powoli, jak czyni się wówczas, gdy przez głowę przelatuje wiele myśli, bądź jest się głęboko pogrążonym we własnych wspomnieniach.
Wyczułaś więź Shee'ry i Nazira? To, że rozumieją się niemal bez słów? Instynktem? Słyszałam, że nie tylko druidom się to udaje. Niektórzy łowcy, myśliwi, czy ci, którzy żyją na pustkowiach również coś takiego potrafią. Tworzą więź ze zwierzęciem. Powiadają, że jest magiczna, tego nie wiem. Może właśnie coś takiego przytrafiło się Astine z tym wilkiem? Sama nie wiem. Na jej miejscu chyba dobiłabym go. Skróciła cierpienia.
Po tych słowach pochyliła się nad zwierzęciem i dokończyła wiązanie. Popatrzyła niepewnie, po czym odwróciła się do Heleny.
Mogłabyś sprawdzić, czy Astine go przypadkiem nie otruła?


obold idący na czele odwrócił głowę w ich stronę, zapewne zwabiony faktem wystąpienia rozmowy, bądź by po prostu upewnić się, że goście nadal za nim idą. Chociaż nie można było wykluczyć podejrzeń Ivora. Kirkrim pomimo bycia uprzejmym w żadnym razie nie wyglądał na głupca, czy kogoś, kto pozwala sobie na niedbalstwo, zwłaszcza w swym domu. Tak, czy inaczej prowadzeni byli samymi samymi korytarzami, którymi dotarli do komnaty z kręgiem. Podnoszący się strop dodawał otuchy, a wiatru odświeżał umysł. Dopiero po opuszczeniu tamtego miejsca zdali sobie sprawę jakie ciężkie oraz pełne swądu świec było tamtejsze powietrze, lecz to nie było tylko to. Częściowo odpowiedzialna za to była magia, czy też aury oraz ślady po intensywnym rzucaniu zaklęć.

reszcie powrócili do sali tronowej, gdzie na samym środku oczekiwał Xoro. Dolną krawędź swej szaty oraz kostur miał lekko ubłocone. Z jego postawy można było bez problemu wyczytać, iż jest on zarówno znudzony, jak i zniecierpliwiony. Gdy tylko was ujrzał zbliżył się, a prowadzący strażnik rzekł do niego kilka słów w koboldziej mowie, po czym spojrzał na swego towarzysza, który skinął mu głową. Gdy już to uczynił postąpił krok w tył, a pierwszy z nich skinął głową awanturnikom, by następnie również niejako uwolnić spod nadzoru czyniąc krok do tyłu.
Chodźcie za mną, zaprowadzę Was do waszego towarzysza – rzekł Xoro niezbyt uradowany faktem, że po raz kolejny przypadła mu rola posłańca i oprowadzacza zarazem.
Podążyli za nim, a Ivor kątem oka wyłapał jeszcze, jak strażnicy wymieniają z cicha ze sobą kilka słów, po czym znikają w tunelu.

yjście na zewnątrz zaowocowało zimnawą, ale rześką aurą, w której można było bez problemu wyczuć dum, czy wędzone mięso. Nad koboldzią wioską zapanowały ciemności. Gnieżdżący się wszędzie mrok słabo rozpraszało światło gwiazd oraz księżyca w kształcie sierpa. U wylotu jaskini oraz w kilku innych miejscach żarzyły się szkarłatne ognie oraz lampy. Bez wątpienia dzieło magii. Czekał już tutaj na nich Nazir, którego pilnowała szóstka wojowników. Xoro w krótkich słowach nakazał im zapewne, że mogą go zostawić, a Shee’ra z radością powitała swego towarzysza. Czarownik ponaglił ich, więc ruszyli naprzód krążąc pomiędzy zbitkami drewna i skór. Co i rusz natykali się na jaśniejący delikatną czerwienią symbol gwiazdy wymalowany na słupach, bądź ścianach niby złowróżbne oczyska śledzące każdy ich ruch. Gdzieniegdzie słychać było niewyraźne skrawki koboldziej mowy, bądź przeróżnego rodzaju inne hałasy.
Nie musicie się tym przejmowaćXoro zapewniał ich, kiedy to wystraszył ich głośny brzdęk, czy wręcz huk, metalu. – Trwają przygotowania przed jutrzejszą wyprawą.
Wchodzili coraz głębiej między zabudowania, aż w pewnej chwili usłyszeli jak, coś małego odbiega, jak gdyby spłoszone. Koboldzi czarownik popatrzył za tym czymś zaintrygowany, ale szybko dał sobie spokój. Podszedł natomiast do jednej z chat, chyba największej w okolicy, i odsłonił zakryte kotarą wejście.
Tutaj możecie się przespać.


ia ledwo co wyskoczyła z chaty, a na zewnątrz już posłyszał kroki. Były inne niż koboldzie, cięższe i bardziej mlaszczące. Nim dane mu było się chociażby pobieżnie nad tym zastanowić wejście zostało odsłonięte, a on rozpoznał ozdobiony onyksem kostur, którym podciągnięto materiał. W świetle ogniska najpierw dojrzał buty, a następnie swych towarzyszy garnących się do środka. Kiedy już wszyscy znaleźli się w środku kobold stanął w wejściu i wygłosił krótki monolog:
Macie tutaj mięso, w tym trochę surowego dla wilka, oraz napitek. W dwóch dzbanach jest czysta woda, a jednym wino z podziemnych grzybów. Wasza ekspedycja ma wyruszyć niedługo po świcie, a Wódz Krikrim będzie chciał się z wami zobaczyć jeszcze chwilę przed wymarszem. Macie być gotowi do podróży. Niech Mysatii ześle wam dobry sen – dodał na koniec, ale owo życzenie nie zabrzmiało zbyt szczerze. Xoro jednak najwidoczniej się tym nie przejmował, gdyż zaraz postąpił krok w tył i zasłonił wejście pozostawiając awanturników we własnym gronie i z własnymi przemyśleniami.

 
Zormar jest offline