Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2018, 20:25   #64
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 8 - Odnalezieni i zagubieni

Koichi, Mervin, Michael i Keira




Wykaraskanie się z osuwającej, zimnej, klejącej mazi po ciemku nie było takie proste. Na dłonie i kolana czekały jakieś dawno zapomniane pręty, ostre fragmenty gruzu i cały ten zapomniały, zardzewiały badziew jaki zdawał się tylko czekać by rozerwać albo chociaż skaleczyć ludzkie, żywe ciało. Po wydostaniu się z tej jamy trzeba było jeszcze wydostać się z leja co przypominało próby mrówki wydostania się z dołka mrówkolwa. Ale z mozołem czwórka ludzi, mokra od wody, potu i oblepiona błotem wreszcie wydostała się z powrotem na poziom gdzie dawniej jeździły pociągi metra. Znowu pod sobą mieli chrzęszczący żwir i szyny.

Wokół było nadal ciemno i chłodno. Dochodziły dziwne dźwięki drażniące uszy i duszy. Nie było wiadomo czy to norma czy właśnie zbliża się jakieś zagrożenie. Gdy tak łapali oddech dochodząc do siebie usłyszeli miarowe osuwanie się żwiru. Układające się w zbliżające się kroki. Czegoś lub kogoś. - No i zrobiło nas się mniej. - usłyszeli oschły głos stalkera.

Później poszło nieco łatwiej. Dwójka stalkerów z powrotem zaprowadziła ich do kryjóki jaką opuszczali w takim pośpiechu. Po tak długim pobycie w ciemności nawet łagodne światło świec w pierwszej chwili wydawało się oślepiać. O dziwo wydawała się niezmieniona. Dalej były rozstawione świece, unosił się dziwny dym i kadzidłowy zapach i jedynie pozostawione przez stalkerów plecaki świadczyły, że wcześniej byli tu większą grupą. Wreszcie mogli się zobaczyć. Całą czwórką wyglądali w opłakanym stanie. Brudni, mokrzy, ubłoceni. Para stalkerów wyglądała zresztą podobnie. Nigdzie nie było widać tego dziwnego czegoś co ich wyłoniło się z dymu unoszącego się pod sufitem i przepłoszyło ich z kryjówki.

- To był bąbel. Albo meduza. Różnie na to mówią. Świece i dym na niego nie działają. Zablokowały przed wilkiem złym którego ściągnęły tutaj zagubione owieczki. Dlatego węszył na zewnątrz. A wilk zły ściągnął bąbla bo też jest żywy jak i my. Gdy my odciągnęliśmy wilka złego bąbel namierzył was. No ale teraz zaciukaliście kumpla wilka złego… - Nick pokwapił się z jakimś wyjaśnieniem ostatnich wydarzeń. Zasępił się nad stworem jakiego zatłukł w tunelu cichy Azjata. W końcu zdecydował się wrócić po jego truchło. Może zdążą je zabrać zanim zlecą się inne. Poza tym Abi by miała wtedy pole do popisu. I po tej krótkiej naradzie stalkerzy zniknęli w dymie jaki otaczał wejście i resztę pomieszczenia.

Czwórka hibernatusów mogła się spróbować doprowadzić do porządku. Okazało się, że nie wyszli z tych przygód bez szwanku. Mervin i Keira byli ranni. Niezbyt poważnie. Ale jednak. Musieli jakoś oberwać przy upadku do jamy albo przy próbach wygrzebywania się z niej.




Sigrun i David



Para uciekinierów ze zgrozą mogła zorientować się, że dziwny opalizujący obłok minął rzuconą przez Australijczyka racę kompletnie się nią nie interesując. Oboje próbowali biec i oboje wyrżnęli się przynajmniej raz na zimny, twardy beton peronu. Stwór nie miał takich problemów. Wydawał się być niezmordowany, nieustępliwy i niezawodny w tym pościgu. Jasne było, że na dłuższą metę albo zamęczy dwójkę ludzi tak, że nie będą już w stanie uciekać dalej albo ci sami pozabijają się o jakieś niewidzialne w ciemności przeszkody. Poruszanie się, i to szybkie, w tych ciemnościach groziło złamaniem karku czy innej kończyny.

Ale jakoś udało im się dostać do starego pociągu. Mieli z pół stacji przewagi nad stworem. Materiał nad jakim próbowała po ciemku pracować Szwedka był bardzo oporny. Po omacku trudno było znaleźć właściwy panel a na nim właściwe przyciski. Dłoń stukała na oślep w jakieś przyciski, pociągała za jakieś wajchy i nic się nie działo. A stwór był już ledwo z kilka długości osobówek od czołówki martwego pociągu! Ale coś zawarczało, zazgrzytało, sypnęło iskami, dziabnęło prądem w rękę dziewczyny z irokezem ale chyba się uruchomiło. Jakaś machneria zaczęła zgrzytliwie burczeć w trzewiach pociągu ale i stwór był już tuż, tuż. Dziwne, świetliste macki wystrzeliły przed siebie, bez trudu przechodząc przez materię pociągu, sterówkę i miejsce gdzie przed chwilą stała para zbiegów. Zostawało biec. Biec przez oś pociągu, zderzając się po ciemku z zamkniętymi drzwiami, obijając się o jakieś rurki, przewracając o wyrwane krzesła. Australijczyk gdy się przewrócił i wpadł na jakieś krzesło odkrył, że na nim chyba wciąż coś spoczywało. Może ciało dawnego pasażera, może coś innego, po ciemku trudno było określić ale było wstrętne.

Równie nagle jak wpadli tak dosłownie wypadli z powrotem na żwir i tory gdy po otwarciu kolejnych drzwi pociąg po prostu się skończył. Zostawili za sobą wrak pociągu, dziwnego stwora i jeszcze dłuższy czas słyszeli burczenie czegoś co w nim uruchomiła Sigrun. W końcu umilkło ale nie byli w stanie stwierdzić czy dlatego, że znów się zepsuło czy byli już tak daleko aby tego nie słyszeć. Ale wraz z tym znów wrócili do nerwowej monotonii wszechwładnej ciemności gdy czas i przestrzeń zdawały się zamazywać i tracić na znaczeniu. Była tylko ta ciemność. Znowu nie wiedzieli gdzie idą. Szwedka orientowała się, że kiedyś, z Kennington to patrząc od Elephant szły dwie odnogi. Ale w takiej nerwówie przy tym pociągu nie miała pojęcia którą z nich właśnie wędrowali. Jedna, powinna prowadzić dalej na południe ku Oval, a druga bardziej na zachód ku Waterloo co było już po sąsiedzku z rzeką. No ale tak było kiedyś.

Z kierunku w którym szli, przez chrzęszczący pod nogami żwir, zaczęli wyczuwać jakiś przyjemny zapach. Zupełnie jakby ktoś coś, gotował. Podobnie wśród dziwnych, chrzęczących i trzeszczących dźwięków zaczęli wyławiać te jakie zdawały się wyróżniać na ich tle. Coś jakby głosy? Muzyka? Głośniki? Na razie wydawało się, że są zbyt daleko aby to sprecyzować. Ciemność wokół nich była tylko niezmienna. Za sobą nie dostrzegali tej fosforyzującej chmury która dotąd ścigała ich tak uparcie. Przynajmniej odkąd jakiś czas temu opuścili wrak pociągu. David jeszcze jakoś się trzymał ale Sigrun czuła narastające znużenie i zmęczenie.




Marian i Joe



Przez improwizowane maski zrobione z chustek oddychało się ciężej a dzięki improwizowanym laskom szło się nieco łatwiej. Stukały albo o żwir albo o szyny albo o jakieś porzucone przeszkody, wystające pręty, wyrwane kable i rury jakie chciwie zdawały się czekać by kogoś udźgać albo chociaż przewrócić. Laski pomogły o tyle, że tych potknięć i upadków obydwaj mężczyźni zaliczyli o wiele mniej.

Mimo, że przeszli niedawno ten sam kawałek, tylko w przeciwną stronę, droga jakoś nie wydawała się łatwiejsza czy szybsza. Wszechobecna ciemność wydawała się otumaniać umysły i zmysły. Brakowało punktów zaczepienia więc umysł łatwo zaczynał błądzić po swoich ścieżkach. Trudno było się skoncentrować a gdy się człowiek koncentrował wówczas aż nadto boleśnie zdawał sobie sprawę z sytuacji w jakiej się znaleźli. Gdy wydawało im się, że wśród podziemnych szmerów, szumów i zgrzytów coś zaczynają rozróżniać jakieś inne odgłosy sami też zostali namierzeni.

- Aha. I są nasze zagubione owieczki. No to śmiało, dołączcie do reszty stadka. Wilk zły już sobie poszedł. - usłyszeli gdzieś przed sobą cierpki głos Nicka. Ciepły i przyjazny jak zawsze. Dwójka stalkerów jednak pomogła im wrócić do kryjówki. Abi też była i kazała złapać się pierwszemu z nich za ramię. A drugi miał złapać tego pierwszego i takim szeregiem ruszyli znacznie pewniej. Nie mieli pojęcia jak dziewczyna to robi ale szła na tyle pewnie jakby otaczająca ciemność nie była dla niej przeszkodą. Kilka kroków przed nimi słychać było kroki i oddech Nortona. Po dość krótkim kawałku ciemności, wrócili do już znanego sobie ciasnego korytarzyka i zadymionej sali gdzie była już czwórka ubabranych niemiłosiernie hibernatusów. Okazało się, że Nick przytargał jakieś stworzenie które beztrosko rzucił na stare biurko. Z pierwotnej grupy brakowało dziewczyny z irokezem, Australijczyka i pyskatej czarnowłosej.

- To hellhound. - powiedziała Abi gdy otarła rękawem pot i wodę z czoła przyglądając się znalezisku. Znalezisko zaś wyglądało jak sporej wielkości pies, wilk czy podobny czworonóg. Tylko cholernie zdeformowany, z jakimiś naroślami, kolcami i podobnymi wynaturzeniami które nie wyglądały ani naturalnie ani zdrowo. Przy łbie, i łopatkach widać było ślady miażdżących uderzeń od łoma Azjaty.

- Zrobisz coś z tego? - zapytał stalker patrząc na partnerkę uważnie. Ta wzruszyłą ramionami i przyklękła przy swoim plecaku. Wyjęła z niego małe pudełko podobne do plastikowej, samochodowej apteczki.

- Spróbuję. Jak na tak dużą grupę to mamy za mało środków na taką długą trasę. Może się uda. - westchnęła stalkerka wyjmując z pudełka kolejne przedmioty. Założyła lateksowe jednorazówki na dłonie, na nie kolejne, grube, gumowe rękawice. Na twarz założyła maskę chirurgiczną a na oczy gogle ochronne. Na blacie zaczęła ustawiać jakieś narzędzia chirurgiczne. Skalpele, nożyce, obcęgi, jakieś maści, płyny, kadzidełka i wszystko to razem sprawiało na skrzyżowanie przygotowań do operacji chirurgicznej skrzyżowanej z jakimiś rytuałami voodoo czy czymś podobnym.

- Myślisz, że jak go zaciukali to zlecą się inne? - zapytała Abi zbierając się do zaczęcia operacji. Teraz z kolei Nick wzruszył ramionami z dość obojętną miną.

- Albo się zlecą, albo nie. Bariera powinna nas zamaskować. Może jak tym razem żadna owieczka nie postanowi się zgubić to nic ich tu nie ściągnie. Burza minie to może dadzą se siana. - stalker usiadł na sąsiednim biurku i wyjął ze swojego plecaka termos. Nalał do niego ciemnej cieczy, pobawił się chwilę wpatrując się w nakrętkę a potem wypił jednym duszkiem.

- Idziesz spać? - zapytała Abi zerkając na partnera i trzymając już w dłoni skalpel, gotowa do pierwszego nacięcia. Jej partner pokiwał twierdząco głową i zaczął sobie mościć śpiworowe gniazdo.

- Tak. Jak nie będzie żadnych wyskoków to spróbujemy ruszyć jak burza przejdzie. Myślę, że zaczyna słabnąć. Ale jeszcze trochę potrwa. - odburknął Norton zawijając się w śpiwór.

- A co z tymi co bąbel za nimi poleciał? - dziewczyna prowadziła rozmowę nacinając powłokę ciała gdzieś przy jamie brzusznej.

- A co się dzieje ze świeżynami zwiedzającymi strefę samopas? - Nick wydawał się już senny gdy kończył mościć sobie gniazdo z plecaka i śpiwora.

- Oj Nick noo… - dziewczyna spojrzała przez google z wyczuwalnym wyrzutem w głosie.

- Co Nick? Bąbel za nimi poleciał. Po tak długim czasie albo ich dorwał albo mu jednak zwiali. Jak ich dorwał to zostali w strefie i nie ma po kogo iść. Jak zwiali to są zbyt daleko by po nich zasuwać więc nie ma po kogo iść. Wiedzą gdzie jest meta. Muszą poradzić sobie sami albo zostaną w strefie. Jak przetrwają to może ich spotkamy po drodze. Ale róbcie co chcecie, chcecie zgrywać bohaterów to lećcie za nimi. Poszli na południe, na Kennington. - stalker wydawał się zirytowany sugestią stalkerki i wcale nie zamierzał przerywać swojego planu drzemki. Z krótkiej analizy jaką przedstawił wychodziło, że nie uważa za realne by mogli jakoś pomóc zaginionym którzy mogli już “zostać w strefie”. Po momencie irytacji znowu w ruchy i głos stalkera wdarła się senność. Zresztą chyba wszystkim podziemna wycieczka dała w kość. Czuli się wyrzuci z sił jakby ktoś ich przetargał po poligonie przez pół dnia. - Aha, wy dwaj, Duży i Spluwacz. Opalcie ten syf świeczkami by się cholerstwo nie rozniosło na innych. - mruknął Nick już z pogranicza snu. Stalkera zerknęła na Joe i Mariana znad rozcinanego stwora i pokiwała twierdząco głową zalecenie kumpla.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline