Mina towarzyszy patrzących na otwierające się powoli drzwi była bezcenna. Niestety połowa drużyny była zbyt poobijana by ruszyć dalej więc Kaptah musiał wymyślić coś innego. Tylko on był w stanie walczyć, lecz jego moc była już na wyczerpaniu. Postanowił więc wykaraskać się z opresji trochę mniej brutalnie.
Pozostawiając drużynę w celi wyszedł na przeciw zbliżających się osób i zaczął na nich wrzeszczeć jednocześnie energicznie gestykulując rękoma. - TO JEST SKANDAL. Ja i moi towarzysze nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiego traktowania. Warunki w jakich zostaliśmy za akomodowani uwłaczają godności człowieka... krasnoluda, centaura, niziołka a nawet orka. Żądamy, to znaczy moi towarzysze i ja, a mamy do tego prawo, pisemnych przeprosin od właściciela tego przybytku. Chce także rozmawiać z waszym przełożonym. Co się tak gapicie żołnierzu, wykonać rozkaz. NATYCHMIAST.
__________________ Nothing else |