Kea była lekko zaskoczona, gdy dostała od Liwarda puklerz. Oczywiście było jej miło, że mężczyzna podzielił się sprzętem.
- Ojej, dziękuję - od razu podziękowała mu, ze szczerym uśmiechem.
Otrzymana "tarcza" wyglądała zupełnie inaczej niż jej pawęż.
Była nieporównywalnie mniejsza i z wyglądu przypominała bardziej metalowy kapelusz niż tarczę. Kea zdała sobie sprawę, że przeszła od największej do najmniejszej możliwej wersji, ale mimo to była zadowolona. Sprzęt był solidnie wykonany i z pewnością wytrzyma nie jedno wyzwanie. Kea miała pewne wątpliwości, czy tym puklerzem da radę kogoś osłonić, ale samą siebie pewnie jej się uda, a już z pewnością może nią kogoś uderzyć - choć też pewnie nie tak silnie jak pawężą. Tak, czy inaczej, Kea była naprawdę zadowolona, że nie będzie już tak bezradna jak przy spotkaniu z tym wielkim robalem. Zaimprowizowane worek i nóż, zdecydowanie nie były dla niej odpowiednie.
Barykada, straż. Skoro mieli unikać spotkań, co Kea gorąco popierała, to tutaj sprawy nieco się skomplikowały.
Ruszyli więc sprawdzić inne drogi wyjścia i miało to najwięcej sensu. Półolbrzymka ruszyła wraz z resztą, wstrzymując się od zabrania głosu aż znaleźli się w bezpiecznej odległości od barykady, poza zasięgiem głosu.
- Myślicie, że grzyby były dla tego robaka? Że oni go karmią, bo on jest tu strażnikiem? Jak u nas psy i wilki? - zagadywała szeptem.
- A może nasze klucze mogą otworzyć tamte drzwi? Jak nie będzie innej drogi, to co wtedy? Poczekamy aż tamci pójdą spać? - powiedziała szeptem, jak zwykle każde zdanie kończąc znakiem zapytania.