Drapieżne roślinki...
Rathan jedną spotkał i miał nadzieję, że więcej takich na jego drodze się już nie znajdzie. Ale na wszelki wypadek zabrał ze sobą jedną wić i kilka liści, by ostrzec pozostałych mieszkańców obozu przed nietypowym niebezpieczeństwem, czającym się wśród niewinnych roślinek.
A potem wrócił na miejsce starcia z drapieżną roślinką, wykopał korzenie tak głęboko, jak zdołał, a potem zrobił piękne ognisko...
No, może piękne nie było, bo badyle nijak się palić nie chciały, ale wystarczyło nieco zdecydowania i wreszcie się udało.
Za to okazało się, że roślinka nie próżnowała. W okolicznych krzakach znalazło się nieco zwierzęcych kości i truchło niedawno zabitej sarny, do cna pozbawionej krwi.
Roślinka-wampir...
Rathan z niechęcią pokręcił głową, po czym dorzucił garść gałęzi do ogniska, a gdy ostatnie resztki wojowniczej rośliny zamieniły się w popiół, ruszył w stronę obozu, niosąc kilka garści jeżyn.