Yetar złapał za ramiona rycerza i próbował nim potrząsnąć, ale stracił na to tylko że dwa oddechy. - Ten śpiew, niczym jakby ktoś wplatał złote światło świtu w samą osnowę świata, nie słyszysz? Musimy to zobaczyć. - Rzucił fetchling, odwracając się do źródła śpiewu i ruszając oczarowany dźwiękami.
Całe życie rozglądał się za czymś ciekawym , im więcej w tym magii tym lepiej, a ten głos, niczym anioła, jak perliste błogosławieństwo niebiańskich bytów, był niemalże ucieleśnieniem tego wszystkiego razem. Nie spodziewał się, że rycerze, zakuty w zbroję go zrozumie. Roztarł tylko bolące miejsce po uderzeniu Eelvina, nie zatrzymując się więcej, prosto w ramiona zguby. Gdyby tylko choć trochę zaczął myśleć, gdyby tylko jego umysł nie był oplątany siecią podstępnej magii... Zapewne zastanowił by się, czemu mężczyzna w ogóle podniósł na niego rękę. Gdyby. Jednak chwilowo jego własne myśli nie całkiem należały do Yetara.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |