|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
14-10-2018, 14:43 | #151 |
Reputacja: 1 | Yetar wyciągnął zatyczki do uszu i spędził chwilę wytrząsując resztki z uszu. Miał nadzieję, że nic w nich nie zostanie. - To coś, chyba odleciało, ale pewnie będzie się kręcić w okolicy, albo i nie. Jednak trzeba by sprawdzić, czy z niziołkami wszystko w porządku, skoro nie znaleźliśmy krasnoluda. Czy może znaleźliśmy, tylko o tym nie wiemy. - Stłumił ziewnięcie zmęczenia i westchnięcie. - Jeśli mamy tam dojść, to lepiej się zbierajmy. - Stwierdził krótko.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
14-10-2018, 18:02 | #152 |
Reputacja: 1 | Słowa Luny zaskoczyły wojowniczkę. Skoro je usłyszała, znaczyło to, że nizołka musiała wydrzeć się na cały las. Vos zaśmiała się pod nosem z tego podowu. Skoro inni zaczęli wydłubywać z uszu zatyczki, Eivor zdjęła hełm z głowy i zrobiła to samo. Milczała słuchając co pozostali mają do powiedzenia. - Nie ma co czekać. Im szybciej dojdziemy w tamto miejsce tym szybciej dowiemy się co się tam dzieje - powiedziała i ponownie założyła hełm na swoją łepetynę. - Będziemy trochę w czarnej dupie, jeśli wioska właśnie idzie z dymem - dodała z ponurym wybrzmieniem. |
14-10-2018, 22:50 | #153 |
Reputacja: 1 | Ruszyli w noc. Jedno za drugim, gęsiego. Słyszeli już dokładnie każde brzęknięcie zbroi, łamaną gałąź, poruszony krzak. Dwójka ludzi w pełnych zbrojach płytowych robiła tyle hałasu, że żadne skryte podejście nie wydawało się możliwe. Teraz już nie próbowali, harpia umknęła z ich zasięgu. Mieli inny cel. Girlaen prowadziła, wiedząc dobrze, że do wioski goblinów wciąż pozostały niemal dwa dzwony drogi i zmęczone ciała po forsownym marszu będą potrzebowały odpoczynku. Mimo to nie zwalniała. Czas mógł mieć znaczenie. Łuna przed nimi nie malała ani nie rosła. Pamiętali, że położona w dolince wioska stawała się widoczna dopiero po dostaniu się na szczyt jednego z otaczających ją wzgórz. Tuż przed pierwszymi budynkami. Czy właśnie teraz spalały się na popiół? Latające, stanowiące poważne zagrożenie stworzenia zostały zignorowane. Zatyczki opuściły uszy, nowy cel stał się ich głównym. Zeszli właśnie z jednego łagodnego wzgórza i przecięli niewielki bór, wychodząc w niewielkiej kotlince pomiędzy dwoma wzniesieniami, kiedy pieśń powróciła. Tym razem uderzyła ich wszystkich jednocześnie. Elvin zamrugał zdziwiony, on już dobrze znał to oszustwo! Eivor niemalże od razu zrzuciła mamiący efekt słodkich dźwięków. Z przerażeniem patrzyli jak wszyscy pozostali nagle skręcają i zaczynają wchodzić na wzgórze po prawej, gdzie łagodne trawiaste zbocze szybko przechodziło w znacznie trudniejszą do zdobycia skalną ścianę z nielicznymi wyrastającymi tu i ówdzie sosnami i świerkami. Ostre kamienie migotały w nikłym świetle łuny, ale sam szczyt wzniesienia pozostawał niewidoczny. |
15-10-2018, 10:02 | #154 |
Reputacja: 1 | Zmęczona, zasapana wyrocznia ledwie nadążała za długonogimi ludźmi. Na prawdę chciało już jej się spać. Nie protestowała tylko dlatego, że polubiła niziołkowych gospodarzy; na pewno bardziej niż członków karawany, którzy labo się z niej śmiali, albo patrzyli na nią bykiem. Pewnie przez zawirowania czasowe i historyczne nawet nie pamiętali ich wizyty, nie było przecież już magicznego zamku z księżniczką, która błędnymi ognikami przyzywała w nocy ratunku, więc nie było zapewne i zaginionego krasnoluda. Mimo wszystko szkoda by było tych domków i specjałów i tego miłego chłopaka z wredną matulą... Skupionej głównie na przebieraniu nogami Lunie w głowie było już tylko dotarcie do wioski, toteż gdy usłyszała skoczną muzykę i wesołe śpiewy w niziołczym języku bez zastanowienia skierowała się w ich kierunku. Było tak jasno, ani chybi odbywa się tu jakieś święto! Ale które? Na Plony chyba już za późno... może to jakieś weselisko? Tak, na pewno tak. Co prawda nie miała siły tańczyć, ale dobrego jedzonka i napitków nie odmówi. To nic, że droga zrobiła się bardziej kamienista i pod górkę, jest tak widno od ognisk, że na pewno wystarczy jeszcze zrobić kilka kroków... |
15-10-2018, 15:55 | #155 |
Reputacja: 1 | Sir Elvin nie myśląc wiele złapał swoją suwerenkę i odciągnął z kamienistego zbocza. - Wybacz moja Pani, ale tam niebezpieczeństwo! - powiedział stanowczo, po czym podbiegł do Yetara i uderzył go opancerzoną rękawicą w ramię, licząc że ból otrzeźwi przyjaciela i będą mogli razem złapać pozostałych.
__________________ Bez podpisu. |
15-10-2018, 19:43 | #156 |
Reputacja: 1 | Yetar kątem oka dostrzegł, jak podbiega do niego Elvin i zamierza się ręką. Fetchling spróbował się uchylić, ale nie dał rady i pięść zahaczyła go o szczękę. Co on wyprawiał?! Czy nie słyszał tego pięknego śpiewu, tam niedaleko? Trzeba się było dostać do jego źródła, chociaż zobaczyć co tak pięknie śpiewa... |
15-10-2018, 21:13 | #157 |
Reputacja: 1 | Zatrzymała się zdziwiona, że grupa skierowała się w przeciwnym kierunku. W pierwszej chwili myślała, że może to jakaś bardziej skomplikowana droga prowadzi do ich celu, ale zachowanie rycerzyka dało jej do myślenia. Najwidoczniej tylko ona i pan lśniąca zbroja oparli się śpiewowi. A może tylko oni mu ulegli? Eivor nigdy nie starała się za dużo myśleć, bo od tego głowa bolała i znacznie opóźniało to działanie. Zdecydowała się wesprzeć Elvina w jego staraniach by zatrzymać pozostałych. - Ej zwiedzać góry możemy o poranku! - powiedziała z ironią Vos i wyciągnęła rękę by pochwycić przewodniczkę. - Jak będą się za bardzo opierać to mam linę - rzuciła jeszcze do Blacktowera, wcale nie żartując sobie w tym momencie. |
16-10-2018, 16:05 | #158 |
Reputacja: 1 | Yetar złapał za ramiona rycerza i próbował nim potrząsnąć, ale stracił na to tylko że dwa oddechy. - Ten śpiew, niczym jakby ktoś wplatał złote światło świtu w samą osnowę świata, nie słyszysz? Musimy to zobaczyć. - Rzucił fetchling, odwracając się do źródła śpiewu i ruszając oczarowany dźwiękami. Całe życie rozglądał się za czymś ciekawym , im więcej w tym magii tym lepiej, a ten głos, niczym anioła, jak perliste błogosławieństwo niebiańskich bytów, był niemalże ucieleśnieniem tego wszystkiego razem. Nie spodziewał się, że rycerze, zakuty w zbroję go zrozumie. Roztarł tylko bolące miejsce po uderzeniu Eelvina, nie zatrzymując się więcej, prosto w ramiona zguby. Gdyby tylko choć trochę zaczął myśleć, gdyby tylko jego umysł nie był oplątany siecią podstępnej magii... Zapewne zastanowił by się, czemu mężczyzna w ogóle podniósł na niego rękę. Gdyby. Jednak chwilowo jego własne myśli nie całkiem należały do Yetara.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
16-10-2018, 22:04 | #159 |
Reputacja: 1 | To było takie naturalne kierować kroki tam gdzie brzmiał dźwięk najbardziej idealny, jaki tylko można było wydobyć z gardła ludzia lub nieludzia. Girlaen znała ten śpiew. Kojarzył jej się z dzieciństwem i elfem o smutnych oczach. Był słodko gorzkim wspomnieniem. Jaki był sens by mu się opierać? Tam, niedaleko, za wzniesieniem musiał na nią czekać! Jeszcze tylko chwila i po tylu latach tułaczki znowu znajdzie się w jego ramionach... |
17-10-2018, 22:43 | #160 |
Reputacja: 1 | Eivor sięgnęła po Girlaen, ale bystrooka tropicielka umknęła temu bez trudu, dalej podążając za tą niezwykłą melodią. Vos zrozumiała, że nawet z liną będzie trudno obezwładnić ich wszystkich na czas. Cios Elvina także nie podziałał. Dopóki harpia mamiła, doputy nic wydawało się nie działać na ich towarzyszy. Wspinali się w górę zbocza, coraz wyżej i wyżej. Już dostrzegali tę piękną, cudowną kobietę o anielskich skrzydłach. Siedziała na skale, jakże niesamowita. Yetara mamiły jędrne piersi, kołyszące się hipnotycznie. Girlaen widziała w tym doskonałość drapieżnika i w tym momencie nawet zagubiona Walaja odeszła na dalszy plan. Margery wydawała się po prostu iść z determinacją na twarzy. A Luna…Luna zamrugała. Przecież taka mała istota jak ona zabije się spadając z tych skał. Pozostali wybierali łatwiejszą drogę, to niesprawiedliwe, że mieli takie długie nogi! Ej, zaraz. Ta piosenka, ani ta paskuda na skale wcale nie były ładne! Nie mieli już wiele czasu. Zarówno Eivor jak i Elvin nie mieli tak dobrych oczu, ale także zdołali wypatrzeć cień siedzącej na skale istoty. Vos widziała coś takiego po raz pierwszy. Nawet same kontury zdradzały coś kobiecego, ze skrzydłami. Ich skupieni wyłącznie na podążaniu przed siebie towarzysze byli jednakże już bliżej celu, wystawieni na atak bestii. |
| |