Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2018, 16:49   #25
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Arnold

Od wschodu wiał zimny wiatr. Uderzał z wizgiem w korony pobliskich drzew i mury starych zniszczonych zabudowań, w których rozpalili ognisko. Nad ogniem skwierczało trochę mięsa, póki co z zapasów, jako że swoje sidła dopiero co rozstawili. Gdzieś w kącie starego pokruszonego muru Borys przygyrwał na bałałajce jakąś cichą ponurą pieśń pochodzącą z jego ojczyzny.
- Uch, zacnie wreszcie rozprostować nogi! - rzekł z zapałem Hupfnudel, rozmasowując zmarzniętę kości dłoni i przybliżając je do ognia. Spojrzał na niebo, na którym powoli malowały się już pierwsze gwiazdy. Naukowiec chrząknął i wyciągnął z poł swoich szat drobny miedziany przyrząd mierniczy, rychtując go w odpowiedniej pozycji i spoglądając przez niego na nieboskłon.
- Rzeknę wam, że to mi wygląda na dobre miejsce, panie von Thohrnl, dobre miejsce do pomiarów! Czy jest pan tak podekscytowany jak ja?
Nie czekając na odpowiedź machnął do swoich uczniów, którzy już przynosili mu jego sprzęty. Wskazał niesione trójnogi i lunety.
- Pomiary, o których wspominałem! - wytłumaczył z zapałem. - Widzicie, pewnieście ciekawi jak to wszystko działa, tedy nie będę was dłużej gnębił i wyjaśnię zaczynając od podstaw, czyli od azymutalnej inwersji astralnej van Klopta...!

I faktycznie zaczął. Wywód był okropnie zawiły i ciężki do zrozumienia. Nie jednak dlatego, że Arnold nie obeznany był w mistycznych teoriach, ale dlatego, że na podstawie swojej wiedzy łatwo mógł stwierdzić, że to jakieś bzdurnie posklejane głupoty, bazujące tylko w wyrwanych i dziwnie interpretowanych fragmentach na prawdziwej teorii magii i Spaczenia. Jeśli cokolwiek z tego mogło być prawdą to tylko przez przypadek i raczej w małej części. W skrócie chodziło o to, że naukowiec obawiał się, iż wydarzenia na północy mogły zachwiać pływ wiatrów magicznych nad całym Imperium, a centrum tego zjawiska znajdować się miało z jakiegoś powodu w zniszczonym przez armie Niszczycielskich Potęg Wolfenburgu, gdzie potężne magiczne batalie wypaczyć miały miejscowy starożytny nexus pierwotnych energii, który według naukowca krył się pod miastem. Oczywiście na podróż do spustoszonych przez wojnę prowincji brakowało mu odwagi toteż postanowił zbliżać się tam "po kroczku" i zobaczyć czy przypadkiem czegoś nie "odczyta".

Po chwili dziwna hybryda z lunety, sekstansu i miedzianych, zdobionych astrologicznymi symbolami grabi stanęła niedaleko ogniska.
- Teraz musi mi pan wybaczyć, panie von Thohrnl, ale to już sekrety fachu. - schylił się do licznych pokręteł i nastawników dziwnego ustrojstwa, gotowy by je kalibrować. Tymczasem jego uczniowie przynieśli z jego kajuty przescieradlo i zaczęli rozciągać je między sobą tak, by zakryć knowania naukowca. Zbyt dużo to nie dawało, blask ogniska powodował, że widać było przynajmniej część czynionych za nim ruchów.

Arnold w tym samym momencie usłyszał subtelny gwizd Adelberta, pełniącego wartę na pobliskiej łodzi. Gdy podszedł do niego, łowczy wskazał mu zbliżającą się do nich pospiesznie barkę rzeczną, płynęła od zachodu. Pędziła iście imponującą prędkością jak na tak późną porę.
- Znam te gesty - wskazał ledwo widocznego załoganta stojącego przy dziobie łodzi, który machał latarnią. - Ostrzegają nas, że na rzece jest patrol straży i kontroluje łodzie.


Marius

- Mówisz? - skryba przyjął z wdzięcznością trunek i jeszcze raz uniósł próbki pisma przed swoje oczy. Ciężko było stwierdzić, czy porada poborcy pomogła mu w podjęciu decyzji, czy nie. W jasny sposób jednak wino okazało się ciekawszym tematem. Wskazał jednemu ze swoich pracowników, by chwilowo przejął opiekę nad rekrutami, a sam zaprosił Mariusa do izby obok.
- Ach, przyjacielu, tego mi było trzeba, istne błogosławieństwo dla podniebienia i mego zszarganego pracą z młodocianymi gardła!
Duży chyba uważał podobnie, bo ślurpał trunek z wielkim zapałem aż dźwięki po całej izbie niosło.

- Co do tego chłopaka to wypytam, wypytam, jak nie ten to może inny pasujący się znajdzie - nawiązał do wcześniejszej prośby poborcy.
- Rzeknę ci, że to aż zastraszające ile talentu marnuje się w tych dniach na ulicach. A nawet jak już znajdą zatrudnienie, to za iście śmieszne pieniądze. - westchnął, załamując ręce nad stanem lokalnego rynku pracy.
- A mogłem za radą ojca w wojaczce się szkolić! - orzekł, zawadiacko wymachując kielichem, co było tym zabawniejsze, iż z fizjonomii zdecydowanie daleko mu było do wojownika - Teraz, gdy tylu poginęło na północy starczy wiedzieć ino którą stroną żelastwo trzymać i już gotowi są cię złotem obsypać!
Mógłby pewnie jeszcze sporo narzekać, ale w końcu przypomniał sobie najwyraźniej o co chodzi.
- Ech, wybacz, widzę przecież po minie, że z ważną sprawą przychodzisz, a ja tu gadam jak... - machnął ręką, nie chcąc nawet kończyć. - Mów o co chodzi...
 
Tadeus jest offline