Piano no Mori
Kolejna historia o muzyce na Netflixie i znów mamy pianino. Po raz kolejny historia będzie wzruszająca i prześmieszna a muzyka przepiękna. Jeżeli chodzi o anime jestem na drugim odcinku ale mangę przeczytałem do rozdziałów początkowych konkursu Chopinowskiego i mogę wam powiedzieć że wszystko wskazuję na to że tym razem będą trzymać się historii z mangi a warto bo historia ta jest piękna i warto się z nią zapoznać.
Manga skończyła się w 2005 roku o czym nie wiedziałem więc w przeciwieństwie do poprzedniego anime które ta seria miała tym razem czeka nas satysfakcjonujące zakończenie.
Jedyną wadą jaką widzę jest koszmarne CGI wyciągnięte z lat 90tych które netflix kocha używać w swoich anime żeby oszczędzić na animacji. Jak użyli go z zaskoczenia w pierwszym odcinku to parsknąłem śmiechem i trochę to zepsuło klimat. Większość scen jest jednak ślicznie rysowana a cała reszta niweluje moim zdaniem tą drobną wadę. Próbują chyba poprzez to CGI naśladować przepiękny malowany styl Pani Makoto Isshiki ale im nie wyszło
Gorąco polcam wam to anime w ramach ciekawostki autorce naprawdę ślicznie się udało oddać specyficzną fizjonomie polaków i piękno Starego Miasta mam nadzieje że uda im się to oddać w anime. Starają się ale jeżeli będziecie mieli okazje warto też zobaczyć mangę.
Anime ma tą przewagę że tu od razu słyszymy muzykę i nie trzeba jej wyszukiwać na YT jak to robiłem podczas czytania
można się też dużo dowiedzieć o muzyce poważnej.
Wybaczcie że ta recenzja wyszła tak chaotycznie ale powróciły do mnie emocje związane z tą serią. Mam nadzieje że mimo mało składnej recenzji zachęciłem was do sięgnięcia po ten tytuł