Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2018, 10:59   #67
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację

Mokry i zziębnięty Michael Craven miarowo wypuszczał z ust powietrze. Wilgoć po zetknięciu z zimną powierzchnią skraplała się na szybce skafandra przeciwskażeniowego, tworząc niewidoczną w ciemnościach mgiełkę.
Znaleźli się znów w tunelu metra. Zastanawiał się właśnie czym może być położona niżej przestrzeń. Przeciwzalewowy kanał? Nie znał się nad tym, a szkoda. Żałował, też że nie może przeprowadzić sekcji tego co leżało martwe w dole.

Zamarł w oczekiwaniu, słysząc w równych odstępach czasu kolejne stąpnięcia.

- No i zrobiło się nas mniej.

Michael w pierwszym momencie nie rozpoznał głosu stalkera. Miał wrażenie, jakby znał go, ale ostatni raz słyszał wiele wieków temu.

Our Father in heaven...
give us this day our daily bread,
and forgive us our debts,
as we also have forgiven our debtors.
And lead us not into temptation,
but deliver us from evil.

Oschły głos sprawił, że wzrósł w nim gniew, ale towarzyszyło mu również poczucie bezpieczeństwa, które spłynęło od ściśniętego serca w dół, rozluźniając udręczone od stałego napięcia mięśnie. Nie pamiętał jak to się stało, że znalazł się z powrotem w pierwotnej kryjówce. Tylko zły sen. Gdzie reszta?

Michael bił się z myślami i zmęczeniem, kiedy Abi i Nick rozprawiali o tym, czy nie wrócić się po ciało pozaświatowca. Chciał iść z nimi, ale wreszcie rozsądek zwyciężył. Musiał odpocząć, odprężyć skołatane nerwy. Przymknął oczy pogrążając się w modlitwie. Nie trwało to długo. Zasnął wkrótce po tym. Sen również był krótki, ale zbawienny.

Obudziły go głosy stalkerów komentujących truchło Hellhunda i głosy dwóch pozostałych zaginionych – Joe i Mariana.
- To hellhound. - powiedziała Abi gdy otarła rękawem pot i wodę z czoła przyglądając się znalezisku.

Michael nałożył górę od skafandra, po czym podszedł do martwego ciała i zaspanym wzrokiem ocenił to co widzi.

Hellhund wyglądał jak duży, zdeformowany, pokryty paskudnymi naroślami, kolcami i podobnymi wynaturzeniami wilczur. Był zmasakrowany od uderzeń łoma. Brytyjczyk przyjrzał mu się z zaciekawieniem.

- Zrobisz coś z tego?
- Spróbuję. Jak na tak dużą grupę to mamy za mało środków na taką długą trasę. Może się uda.

Michael odwrócił wzrok od fascynującego swą grozą stworzenia i zerknął na narzędzia wyciągane przez Abi rozmawiającą z Nickiem. Cała sytuacja sprawiła, że poczuł się jakby w transie, jawie przemieszanej z fikcją, realnym śnie, koszmarze. Ciężko było to nazwać. Uczucie znajome, a jednocześnie tak bardzo obce. Tak jak wiele dni w przeszłości stał nad stołem operacyjnym, lecz koszmar przebijał się do jawy poprzez mroki otoczenia i zniekształconego pacjenta na stole. Pomyślał o młodym owczarku niemieckim.

- Myślisz, że jak go zaciukali to zlecą się inne?
- Albo się zlecą, albo nie. Bariera powinna nas zamaskować. Może jak tym razem żadna owieczka nie postanowi się zgubić to nic ich tu nie ściągnie. Burza minie to może dadzą se siana.
- Idziesz spać?
- Tak. Jak nie będzie żadnych wyskoków to spróbujemy ruszyć jak burza przejdzie. Myślę, że zaczyna słabnąć. Ale jeszcze trochę potrwa.
- A co z tymi co bąbel za nimi poleciał?
- A co się dzieje ze świeżynami zwiedzającymi strefę samopas?
- Oj Nick noo…
- Co Nick? Bąbel za nimi poleciał. Po tak długim czasie albo ich dorwał albo mu jednak zwiali. Jak ich dorwał to zostali w strefie i nie ma po kogo iść. Jak zwiali to są zbyt daleko by po nich zasuwać więc nie ma po kogo iść. Wiedzą gdzie jest meta. Muszą poradzić sobie sami albo zostaną w strefie. Jak przetrwają to może ich spotkamy po drodze. Ale róbcie co chcecie, chcecie zgrywać bohaterów to lećcie za nimi. Poszli na południe, na Kennington.
- Aha, wy dwaj, Duży i Spluwacz. Opalcie ten syf świeczkami by się cholerstwo nie rozniosło na innych.

Michael przeniósł wzrok na Abi, trzymającą skalpel. Z jakiegoś powodu spodziewał się zobaczyć kogoś innego.
- Co zamierzasz zrobić? – zapytał obcą kobietę ze skalpelem. – Mam za sobą trochę operacji po tej stronie stołu, mogę pomóc... - kolejne słowa wypowiedział z lekkim ociąganiem - tworzycie z ich trzewi świece, amulety?

Falujące za jej plecami płomienie świec, dawały całej scenie niespodziewanego charakteru. Czuł, że tymi słowy raz na zawsze pogodził się z szaleństwem.
 
Rewik jest offline