Jak się okazało, niektórzy z towarzyszy potrafili jednak coś zdziałać i usunięcie posterunku odbyło się cicho i sprawnie. A to zdecydowanie spodobało się Aldrikowi.
- Dobra robota - powiedział.
Chociaż widział w ciemnościach lepiej, niż pozostali (prócz, zapewne, Mileny), to nie pchał się na czoło grupy.
Krasnoludy (chociaż większość z nich by się do tego nie przyznała) aż takimi mistrzami w skradaniu się nie byli. Szczególnie wtedy, gdy mieli na sobie ciężką zbroję. Aldrika co prawda nie skrzypiała, ale zawsze... Dlatego też Aldrik uznał, że zwiad lepiej pozostawić w rękach osób bardziej się do tego nadających. Na przykład w rękach (i oczach) elfki.
Rzucił czar Światło na niewielki kamień i podał go Milo.
- Sam będziesz wiedzieć najlepiej, jak go wykorzystać - powiedział.
Jaskinia okazała się dużo większa, niż się tego Aldrik spodziewał. Można by było tu urządzić kryjówkę dla dość licznej bandy. Na dodatek strumyk dostarczał wody do picia i kąpieli.
- Trzeba to sprawdzić - powiedział szeptem, gdy dotarli do wejścia do podziemnej komory. - Na miejscu goblinów nie chodziłbym dalej.
Zaczął nasłuchiwać, czy nie słychać, na przykład, gwaru rozmów. No i gdyby tam były jakieś gobliny, to i one powinny rozpalić ognisko... A to by było widać i czuć. |