Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2018, 16:24   #309
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
- Malfoy! Dajże już spokój! - lurker hamował wybuch entuzjazmu mechanika. - Bo przypłacę zdrowiem te niespodzianki! Wyswobodzenie się z uścisku inżyniera silnego niczym imadło, było nie lada wyczynem. Uszczęśliwiony, że mechaniczny konstrukt dostanie kolejne życie słuchał słów Malfoya o zebraniu na mostku sterowca.

- Niechętnie się tam udam, wiesz z jakiego powodu? Po tym wszystkim marzę o chwili spokoju i ciszy. Inżynier ze zrozumieniem pokiwał głową.

- Czas pożegnań... - westchnął na głos młodzieniec. Równocześnie otwarcie nowych możliwości i drzwi - pomyślał. Uchylili kotarę sceny theatrum mundi, zerknęli za kulisy świata. Brudne rozgrywki, intrygi, groza podwodnego uniwersum, piekielne implanty, magiczne dilithium... Zostali strażnikami tajemnicy mimo braku przynależności do Black Cross. Właściwie to niewolnikami tajemnicy. Nadal na celowniku wszechmocnej organizacji, bo głupotą było wierzyć w ich dobre intencje. Wzięli jako drużyna kolejny ciężar na swoje barki. Brzemię odpowiedzialności za przyszłe losy świata. Podwodne istoty, pasożytujące na ludzkich umysłach. Co jeszcze kryło się w niezbadanych głębinach? Denis kochał ocean i swoją lurkerską profesję, lecz przy posiadaniu obecnej wiedzy miewał czasami coraz mniejszą ochotę na podwodne eksploracje...

- No, ale będziemy trzymać się razem. - szturchnął kompana. - Ród La Croix potrzebuje speców w wielu dziedzinach i nie może pozwolić sobie na utratę ludzi tak utalentowanych jak my. - mrugnął porozumiewawczo. - A teraz chodźmy, choć pewnie oprócz paplaniny Jacoba nic nie stracimy w przypadku spóźnienia.. - skomentował żartobliwie.

Cooper.. No tak.. pozostał jeszcze on. Denis był pewien, że historyk będzie niczym wyrafinowany szuler do końca grał kartami przy stole, mimo wyraźnej niechęci współuczestników. Co rusz wyciągał nowe atuty, blefował, patrząc prosto w oczy. Podbijał stawkę, podjudzał, mieszał, zmieniał zgraną talię i... najwyraźniej będzie go to bawiło.
Do czasu, aż ktoś straci cierpliwość i powie: sprawdzam! Po czym walnie pięścią w stół, chwyci grajka za chabety i przetrząśnie z lewych sztonów, znaczonych atu i nielimitowanych jokerów, które posypią się na podłogę...

Taka wizja wypogodziła zmęczone oblicze Arcona, kiedy podążali na miejsce spotkania...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 22-10-2018 o 09:11.
Deszatie jest offline