Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2018, 16:40   #2
Dhagar
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
…Krasnolud uchylił się zręcznie przed skaczącym na niego z góry zwierzoczłekiem, nastawiając przy okazji ostrze toporu w górę. Nie mający szans na uniknięcie napastnik spadł wprost na broń krasnoluda, która trafiła go poniżej żołądka i przeszedłszy przez żebra wyszła wraz ze strumieniem krwi i wnętrzności na plecach. Okrzyk ataku zamienił się we wrzask bólu i agonii zwijającego się na podłodze pomiotu chaosu. Balgrima już jednak nie było w tym miejscu, zaszarżował bowiem w drzwi, które właśnie wyleciały z trzaskiem wyważone przez kolejnego zwierzoczłeka. Ten ledwo postawił krok przez próg do środka i sekundę później wyleciał jak z procy gdy wbił się w niego z bojowym okrzykiem krasnolud, rozcinając go potężnym ciosem wyprowadzonym od dołu w górę. Opadające ciało posłużyło Balgrimowi za oparcie, które wykorzystał by wybić się w górę i spaść na kolejnego przeciwnika. Świst opadającego topora, który trafił w kręgi szyjne sprawnie oddzielając głowę od korpusu był jasnym sygnałem co się dzieje dla bandy zwierzoczłeków, które najwidoczniej uznały że napaść na przydrożną karczmę to dobry pomysł. Najwidoczniej jednak nie spodziewały się tak gwałtownego oporu w postaci jednego, ostrzyżonego na irokeza krasnoluda który w kilka chwil położył trzech napastników. Rozwrzeszczany kurdupel, z zakrwawionym toporem i pianą toczącą się z jego ust był widokiem wstrząsającym. Przez krótką chwilę stali zaskoczeni tym co się wydarzyło, podczas której padło kolejnych dwóch zwierzoczłeków rozczłonkowanych przez Balgrima. Tego było już za wiele dla nich i pół tuzina napastników czym prędzej zaczęło w panice uciekać. Bywalcy karczmy spoglądali ostrożnie ze swych kryjówek na to co się właśnie wydarzyło, nie dowierzając że zostali ocaleni przez jednego krasnoluda. Ten jednak zdawał się nie zwracać uwagi na tych, których uratował spoglądając smutno za uciekającymi. To nie tak miało się skończyć...





================()===================
Ubersreik, imperialne miasto nie różniło się zbytnio od innych jakie Balgrim odwiedził swego czasu podczas swych wędrówek. Teraz jednak miał cel, który go tu przyciągał niczym ćmę do światła. Potężny i złowrogi ponoć czarnoksiężnik którego wszyscy się bali i lokalny graf obiecywał hojną nagrodę za jego ubicie. Dla zabójcy nagroda była mniej ważna jak okazja do rzucenia wyzwania potężnemu przeciwnikowi. W jakże optymistycznym i wesołym był humorze gdy dotarł do miasta i gdy władyka z miejsca zaproponował mu miejsce w grupie awanturników, która miała wyruszyć do posiadłości czarnoksiężnika. Graf Jungfreud nawet nie pytał go o doświadczenie czy profesję, bowiem jeden rzut oka musiał mu wystarczyć do uznania że krasnoludzki zabójca jest bardziej niż odpowiednią osobą do tego zadania.
Teraz zaś siedział przy stole w towarzystwie siódemki ludzi, w tym dwóch kobiet, pożerając mięsiwo, zapijając kolejnymi kuflami piwa i okazjonalnie bekając. Służki musiały być zaniepokojone gdy co rusz musiały dostarczać kolejne dzbany alkoholu, które zdawały się znikać w przepastnym brzuchu krasnoluda.

Może to była spora ilość wypitego ale, a może coś innego ale gdy pojawiła się starucha mamrocząc pod nosem swoje wizje na temat przepowiedni przeszłości Balgrim postanowił ruszyć się do niej i sprawdzić czy w końcu los się do niego uśmiechnie. Zataczając się dotarł do stolika wiedźmy i opadł ciężko na stołek naprzeciw.
- Mów zatem, czy odnajdę swoje przeznaczenie… - rzekł gdy monety potoczyły się po stole. Słuchał jej ględzenia i mamrotania, nie wszystko rozumiejąc, nie wszystko biorąc na poważnie. Ale jedno utkwiło mu w pamięci, że jest na dobrej drodze i przeznaczenie będzie mu sprzyjać. Uśmiech wykwitł na jego ustach szeroki i zaśmiał się głośno. Wstawszy od stolika wiedźmy ruszył z powrotem ku stołowi, gdzie przesiadywała reszta.

- Haaa! Dobra to wróżba była, w końcu spotkam swoją chwalebną zagładę! – rzekł triumfująco siadłszy w doskonałym humorze i chwycił kolejny kufel piwa, by wychylić go duszkiem. Beknął tuż po tym donośnie i spojrzał po reszcie towarzyszy z zadowoleniem.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."

Ostatnio edytowane przez Dhagar : 21-10-2018 o 17:52.
Dhagar jest offline