Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2018, 18:59   #4
Tabasa
 
Tabasa's Avatar
 
Reputacja: 1 Tabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputacjęTabasa ma wspaniałą reputację
gościnnie Asmodian, dziękuję!

Rottfurt, Reikland,
tydzień temu…


Siedziała przy stole w jakiejś podrzędnej karczmie, próbując zjeść kolację, którą przerwał jej mocno podpity osiłek. Odkąd pojawiła się w środku rzucał w jej stronę jakieś dziwne teksty, ale - jak zwykle miała w zwyczaju - nie zwracała na niego żadnej uwagi. Nie zniżała się nigdy do poziomu podpitych chamów, którzy chcieli uzyskać cokolwiek brakiem kultury i świńskim śmiechem po każdym rzuconym przez nich nieśmiesznym żarcie. Zwykle jedno ostre spojrzenie kobiety wystarczało, by się jeden z drugim odczepili, ale nie tym razem. Ten egzemplarz musiał pić tutaj chyba od rana, bo jego alkoholowe wyziewy czuć było z dwóch metrów. I nic sobie nie robił ze słów czarownicy. Musiał więc być również głupi jak but.
- No soo jak bedzie, bielutka damo... pójdziesz se mną na góręę? - wyrzucił z siebie, pochylając się nad jej stołem, a Yelena aż się skrzywiła, czując przetrawiony alkohol.
- Mówiłam ci, żebyś sobie poszedł i mnie nie drażnił, chamie - mruknęła lodowatym głosem, nie obdarzając go nawet spojrzeniem. - Jesteś na dobrej drodze, żeby stała ci się krzywda.
- Mi? Krzywda? A jak to? Ty mnie, kurwa, skszywdzisz?
- Osiłek wzruszył ramionami, zataczając się do tyłu. - Jak bede ściał to cie tu wezme na tym stole, kurwa i zobaczysz...
Yelena nie odpowiedziała, zerkając w stronę szynku, przy którym stał wysoki mężczyzna z bródką, który od pewnego czasu przyglądał się zachowaniu osiłka.
- Liczę do trzech i masz zniknąć z tego lokalu, inaczej pożałujesz. - Wysyczała, biorąc łyżkę rosołu do ust.- Adin, dwa...
- Nie bedzie mi tu jakaś szmata…
-Trzy…
- dokończył za kobietę pewien jegomość, waląc natręta prosto w bok głowy pięścią w rękawicy, który od jakiegoś czasu przyglądał się całej scenie. Widział całe zajście już od jakiegoś czasu i nawet wydawało mu się to zabawne. W momencie, kiedy kobieta odmówiła, a ten stał się obrzydliwie i chamsko napastliwy, zareagował. Cios obrócił osiłkiem wokół jego osi. Kolejny cios zgiął go w pół, a kopnięcie, od którego trzasnęła szczęka osiłka i zadzwoniły ostrogi na butach nieznajomego posłały osiłka w niebyt, gdzieś w ciemne czeluści pod sąsiednim stołem. Miejscowi, najwyraźniej widząc już niejedną taką trzaskaninę zaśmiali się, komentując coś w swoim gronie i odwrócili głowy, zajęci swoimi sprawami.
- Wybacz Pani zachowanie tego chama. Od jego reikspielu bolały mnie uszy. Czemu Pani, siedzisz tu sama? Bez obecności człowieka który mógłby zapewnić damie odpowiednią ochronę? Jestem Reinmar Kessel, kawaler reiklandzki, z Altdorfu. Czy mogę usiąść, i dotrzymać Ci towarzystwa? - mężczyzna uśmiechnął się, uchylił dwornie kapelusza, trzymając do na wysokości piersi i czekając na jej reakcję.
- Potrafię o siebie zadbać i gdyby się pan nie wtrącił, przekonałby się o tym - odpowiedziała białowłosa. Głos miała przyjemnie kobiecy, jednakże przebijała przez niego nutka zimna i dystansu. Mówiła perfekcyjnym reikspielem, jedynie co jakiś czas Reinmar mógł wychwycić naleciałości wschodniego akcentu. - Niemniej dziękuję za pomoc, skoro już to za mnie załatwiłeś. Yelena Zaitseva. Z Kislevu. - Zakończyła, wskazując mężczyźnie siedzisko naprzeciwko siebie bladą dłonią o długich, zadbanych palcach.
- Do usług - Reinmar usiadł, zdejmując kapelusz i odkładając go na ławę, wraz z pistoletem - Sądząc po sukni, pani Zaitsevo, jesteś czarodziejką. Z Kislevu. Wybacz Pani moją bezpośredniość, ale czuję się, jakbym miał...taką pętlę czasową… - Reinmar szukał słowa - Deja vu, jak mawiąją Bretończycy.Pewnie Ranald wie lepiej. Zdarzyło mi się ochraniać pewną czarodziejkę z Kislevu, jakieś trzy, cztery lata temu, w Górach Czarnych. Nie szukasz Pani czasem ochroniarza?
- Może pan jeszcze nie zauważył, Herr Kessel, ale nie noszę sukni, zbytnio krępują ruchy, a mobilność w tych czasach bardzo się przydaje
- odparła beznamiętnie, choć jego słowa o sukni nawet nieco ją rozbawiły. - Ochroniarza nie szukam, mówiłam, że potrafię sobie radzić sama. Jednakże, jeśli nie ma pan co robić z czasem, mogę panu pozwolić zabrać się ze mną do Ubersreiku, to kolejny przystanek na mojej drodze - powiedziała, racząc się wybornym rosołkiem. Smakował prawie, jak u mamy. To było jedno z tych wspomnień, których nie zatarł czas i późniejsze życie.
- Dobrze się składa, przypadkiem wypada mi tam droga - uśmiechnął się Reinmar sadowiąc się wygodnie na krześle i wyciągając ze skórzanej torby niewielki gąsiorek i swój kubek - Powiedz mi, Pani, czy każda czarodziejka z Kisleva lubi dobry alkohol? Czy po prostu miałem fatalną pracodawczynię? - Reinmar wyciągnął z butelki korek, patrząc pytająco na kobietę i jej kubek.
- Co do Ubersreiku, wybieram się tam promem przez rzekę Teufel. Przewoźnik mówił, że więcej miejsc już nie ma, ale skoro dał pan sobie radę z tych ochlejusem, to i pewnie przewoźnika przekona, żeby pana gdzieś wcisnął - powiedziała, patrząc na niego. - Nie znam wszystkich czarodziejek z mojego kraju, jednak jedno wiem na pewno: u nas albo pijesz wodę, albo pijesz wódę. Czyli kvas. Ja wolę kvas. - Podsunęła kubek bliżej Reinmara. - Mam nadzieję, że masz tam coś mocniejszego?
- Gorzałka
- powiedział uśmiechając się - co prawda nie Kvas, ale zawsze.
- Jakoś przeboleję
- odparła spokojnie, poczekała, aż mężczyzna naleje jej do połowy naczynia, po czym wychyliła jednym chaustem, nawet się nie krzywiąc. - Przebolałam. - Podsunęła kubek ponownie.
Reinmar polał jej i wieczór spędzili wspólnie przy stole, rozmawiając i choć z Yeleny ciężko było cokolwiek wyciągnąć, to mężczyzna był cierpliwy i nic sobie z tego nie robił, najwyraźniej nauczony doświadczeniem obcowania z poprzednią czarodziejką z Kislevu. Ostatecznie Yelena poszła na górę spać, a Reinmar musiał przejść się na nabrzeże, by rozmówić się z przewoźnikiem na temat podróży promem rzeką Teufel. I tak, ostatecznie, wypłynęli oboje do Ubersreiku.


Świat był jednak mały. Już pierwszego dnia po przyjeździe do miasta wpadli z Reinmarem na starego znajomego Yeleny, Rolfa Hasmansa, którego nie widziała... właściwie to sama nie wiedziała od kiedy, gdyż nie przywiązywała się do ludzi. Choć nie była zbyt wylewna przy powitaniu, to jednak cieszyła się, że spotkała znajomą twarz. Szybko dotarły do niej plotki i bardziej szczegółowe informacje na temat dziwnych wydarzeń w Górach Szarych, związanych z czarnoksiężnikiem Drachenfelsem, który ponoć powrócił do życia. Yelena trochę o nim wiedziała, resztę jej wiedzy uzupełnili Rolf i Reinmar przy butelce kvasu, którą opróżnili pewnego deszczowego wieczoru w jednej z karczm Ubersreiku. Wyglądało na to, że jeśli czarownik rzeczywiście się przebudził, ściągało to niebezpieczeństwo nie tylko na Imperium, ale i w dalszej perspektywie - na Kislev. W takiej sytuacji Yelena nie mogła pozostać bierna wezwaniom grafa von Jungfreuda do pomocy.

Nie interesowały ją nadania ziemskie, a chęć zniszczenia zła w zarodku, póki nie rozprzestrzeni się jak choroba. Swoją część doli odsprzeda z powrotem grafowi, gdy tylko wrócą z głową lub sercem czarownika i z tak uzyskanymi pieniędzmy pojedzie do ojczyzny, by wesprzeć swe Siostry. Niewielu wiedziało, że czarownice lodu były kimś więcej, niż tylko kobietami posiadającymi zdolności manipulowania magią Tła Starożytnej Wdowy - w większości przypadków miały wpływ na wszystko, co działo się w Kislevie. Wiele z nich podróżowało po świecie, stanowiąc oczy i uszy swego kraju - Yelena była właśnie jedną z takich wysłanniczek, podróżujących po Imperium i składającą co jakiś czas raporty swemu Siostrzeństwu jak i samej Carycy. Od pewnego czasu poruszała się w towarzystwie Reinmara Kessela, który mianował się jej "ochroniarzem" i choć Zaitseva dała mu do zrozumienia, że potrafi o siebie zadbać, to jednak dobrze było mieć przy sobie człowieka znającego się na walce w zwarciu.

Tego wieczora, w "Pocałunku Imperatora", była jedną z najbardziej wyróżniających się osób w głównej sali. Wysoką, białowłosą kobietę o bladym, choć urokliwym obliczu ciężko było przeoczyć i od razu widać było, że para się sztuką magiczną. Ubrana była w długi do kostek biały płaszcz z kapturem najlepszej jakości, pod którym kryła się biało-błękitna tunika ze zdobieniami. Ubioru dopełniały dopasowane do zgrabnych nóg białe spodnie i buty pod kolano na płaskiej podeszwie. Przy boku spoczywała kislevska szabla i choć noszona przez Yelenę była raczej ozdobnie, bo kobieta nie była najlepsza w walce wręcz, to gdy tylko chciała, mogła sprawić, że ostrze pokryje się magicznym lodem i będzie emanować przenikliwym mrozem, co z reguły odstraszało co bardziej krewkich jegomości chętnych na jej krągłości. Spojrzenie nienaturalnie błękitnych oczu miała ostre, a usta dość wąskie, co sugerowało postronnym, iż cały czas jest zdenerwowana. W sumie jej to pasowało, gdyż dzięki temu niewielu było obcych, którzy chcieli zamienić z nią słowo, a i ona się do tego nie garnęła. Ostatnią rzeczą, która zwracała uwagę, był długi, drewniany kostur z wieńczącym go misternie wykonanym płatkiem śniegu, za który Yelena zapłaciła sporo pieniędzy kilka lat temu w Praag.

Na kolację zamówiła sobie pieczone ziemniaki i kurczaka, do tego dwie butelki gorzałki, którą wypijała do spółki z Reinmarem i Rolfem. Nie była rozrywkową osobą, więc jedynie od czasu do czasu się odzywała, przez większość czasu skupiając na obserwacji towarzyszy i przysłuchiwaniu się toczonej przez nich rozmowie. Gdy przy ich stoliku pojawiła się stara kobiecina pragnąca im powróżyć, Yelena spojrzała na nią jedynie spode łba, zachowując na twarzy wciąż maskę obojętności. Kilku jej kompanów dało się nabrać i oderwać od stołu... cóż, niektórzy ludzie bywają strasznie łatwowierni i chyba nigdy się do tego nie przyzwyczai.
- Nie wierzę w żadne wróżby - powiedziała spokojnym, choć zimnym głosem. - To człowiek jest panem swojego losu, a nie karty, czy jakaś szklana kula. Vashe zdorovye. - Zakończyła toastem po kislevsku, po czym wychyliła na raz połowę kubka gorzałki, jakby napiła się wody. Zamierzała posiedzieć jeszcze trochę w głównej sali, potem wziąć kąpiel i iść spać, by z rana być gotową do podróży. Mieli przed sobą poważne zadanie do wykonania i miała nadzieję, że ludzie, z którymi przyjdzie jej podróżować wykażą się odpowiednią jakością, by wszystko sfinalizować.

 
Tabasa jest offline