Doktor wszedl do jasnkini, i uslyszal slowa ruska...Nie minelo duzo czasu, a juz mamy ofiary. Rzucil na ziemie kawaly kory, i zaklal glosno. Nie, tak nie moze byc...
Zebral sie do kupy... -A co mu sie stalo?
Moze nie bylo to istotne, ale doktor poczul nagla ciekawosc...Jakie czekaja nas zagrozenia? Co moze byc smiertelne? Na co powinnismy uwazac?
Na wszystko...
Pozbierali kawalki drewna i przygotowywali loza, obserwujac zdenerwowanego ruska. Czekali na jego odpowiedz... |