Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2018, 17:42   #188
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Paro była spóźniona… była bardzo spóźniona. Jej boje z Jarvisem zajęły sporo czasu. Czarownik był wygłodniały i chętny do zaspokojenia tego głodu. Po całej nocy figli, poranek był równie intensywny. Czy był to efekt jego wigoru, czy jej talentów w prowokowaniu pożądania? Możliwe, że i tego i tego. Tak czy siak, dziewczyna jak zwykle mocno po czasie, ruszyła do przybytku Vittorio, w łódeczce zmizerniałego Marcello, który nie był skory do chwalenia się z przeżyć wczorajszego dnia.
Może to i lepiej, bo tawaif nie miała siły słuchać. Wprawdzie głowa jej nie bolała, a kac nie był zbyt ostry, ale zarywanie nocy nad książką o duchach, plus dziki seks, robiło swoje.
Na szczęście jeszcze tylko jutro i Chaaya będzie miała wolne od porannego wstawania i spędzania kilku godzin z łowczynią. W końcu będzie miała czas dla siebie, choć jeszcze nie zdecydowała, jak ów czas spożytkuje. Może znajdzie sobie nową pracę? Lub nauczy się czegoś nowego?

Karczma “Pod rogiem i baryłką” jak zwykle o tej porze świeciła pustkami, tłusty właściciel za barem leniwie polerował kufle do piwa, tylko przelotem sprawdzając, kogo do niego licho przygnało.
Złotoskóra uśmiechnęła się do mężczyzny, machając mu na przywitanie, po czym rozejrzała się po zacienionej sali w poszukiwaniu głupiutkiej uczennicy, przygotowując się na najgorsze.
Komentarz z wczorajszej randki.
Gamnira siedziała w kącie, najciemniejszym kącie. Ubrana zwyczajnie i lekko, choć jej postura była zgarbiona i nieco “wciśnięta” w krzesło. Musiała czekać dość długo, ale nie widać było po niej zniecierpliwienia. Tylko zmęczenie, a na policzku miała siniaka.
Tancerka podeszła do stolika z cichym stukotem obcasów o drewnianą podłogę. Popatrzyła z góry na przyjaciółkę, uśmiechając się do niej nieco zmartwiona.
- Powiedz, że ten kto ci to zrobił, skończył z amnezją w rynsztoku… - Odsunąwszy sobie krzesło, przysiadła się, opierając łokciami o stół.
- Nie… ale wylądował na deskach. - Uśmiechnęła się delikatnie traperka, muskając siniaka palcami. - Wygrałam… o ile dobrze pamiętam, dwie walki… albo trzy. Kamal chyba sześć.
- Gratuluje, jesteś niesamowita. - W głosie Dholianki nie było słychać nagany, a faktyczny podziw i… coś na kształt współczucia. - A Kamal oszukiwał… dlatego tyle wygrał, jest jak mój brat… podstępny łotrzyk, ale poczciwy. Przepraszam, że się spóźniłam… znowu.
Myśliwa zaśmiała się lisio.
- Opowiesz, że z szczegółami czemu się spóźniłaś, czy może zostawisz moją ciekawość nienasyconą? - spytała i zadumała się. - Swoją drogą… ciekawe czy damy kochają się jakoś inaczej. Muszą skoro wam to tak długo schodzi… u mnie to szast prast… i po sprawie.
- Jeśli by zredukować to co jest przed… oraz to co jest po… to u nas też jest szast prast i po sprawie - odparła rozbawiona kurtyzana, śmiejąc się cicho. - Później chwila przerwy i runda druga… trzecia… i później wychodzi na to, że jestem spóźniona. Chodź pokażę ci coś.
- Tak jest… nauczycielko. - Łowczyni wstała od stołu.

Kobiety wyszły tawerny i skierowały się do przystani, skąd Chaaya opłaciła przepłynięcie do miejsca w którym mieszkała. Stamtąd, nie mówiąc nic co mogłoby zdradzić dokąd się kierują, ruszyły spękanymi zaułkami, coraz bardziej oddalając się od rejonów zamieszkanych i coraz bardziej przybliżając się do ruin sporej budowli, wyuzdanej miłości, okalanej niskim murkiem.
- Byłaś tu kiedyś? - spytała bardka, pokazując palcem na wejście do środka. - To elfia świątynia… może rzucić trochę światła… na pewne sprawy.
- Mówią, że zaglądanie do opuszczonych świątyń przynosi pecha… zwraca uwagę elfich duchów, które w niej mieszkają - wyjaśniła cicho Gamnira, kręcąc głową w zaprzeczeniu.
- Pierwsze słyszę… u nas nie ma takiego przesądu. - Zdziwiła się jej mentorka, po czym ruszyła swobodnym krokiem do środka. - Gdybym miała przy sobie pewną książkę… podarowałabym ci ją w prezencie, niestety zostawiłam ją w domu. Nie bój się, to miejsce nie jest przeklęte, a duchy prawie w ogóle się tam nie pojawiają.
- U was nie ma nawiedzonych przez elfy miast. - Zaśmiała się pobierająca nauki kobieta, podążając w ślad za tancerką.
- Mamy całe cmentarne miasteczka… i piramidy… i katakumby… nie wspominając o tym, że piach zmieszany jest z prochem naszych przodków… Pustynia to jeden wielki cmentarz. - Śmiała się pogodnie Paro, po czym przystanęła na chwilę, przykładając dłoń do czoła i wytężając wzrok.
- Ach! Widzę słońce! - Zapiszczała radośnie, po czym dała nura w głąb sali.

- To jednak.. nie to samo… - oceniła tropicielka, wchodząc ostrożnie i rozglądając się po ścianach. Coraz bardziej czerwona na twarzy spytała. - Czy one na nas patrzą? Oczekują czegoś?
- Przestań tyle gadać i poprzyglądaj im się bardzo dokładnie - rozkazała bardka, wchodząc bosymi stopami na ołtarz, by móc wpatrywać się w niebieskie niebo. - O! I powiedz, która pozycja ci się najbardziej podoba, to cię jej nauczę.
- Ja nie czuję się tu… komfortowo… - pisnęła myśliwa, rozglądając się przez chwilę, a potem wpatrzyła się z coraz bardziej rozwartymi oczami na figlujące ze sobą dwie elfki w wielce wyuzdanej pozycji, która także eksponowała ich długie zgrabne nogi… czyli jej osobistą słabość.
- No daj już pokój… nie jesteś przecież dziewicą - obruszyła się Chaaya, zataczając zamaszyste piruety z szeroko rozrzuconymi rękoma w których trzymała pantofelki. - Sama chciałaś bym cię uczyła…
- Jeśli chodzi o to… to… jestem. - Gigantka wskazała drżącą dłonią, dwie pieszczące się elfki, których twarze “obserwowały” ją z lubieżnym uśmiechem. Spojrzała w innym kierunku i znów zaczerwieniła się. - Czy ona mu… między biustem? A tam.. naprawdę robią to w liczniejszych grupach. Czy to nie przeszkadza… ja wolałabym kameralnie… jak można… liczniej?

Kurtyzana westchnęła cierpiętniczo, zatrzymując się w pół kroku.
- Świat nie składa się z romansów rycerskich… ludzie… humanoidy są obrzydliwe, zwłaszcza gdy są rozpieszczone, bogate i znudzone, lub czegoś im w życiu brakuje - stwierdziła oschle, zeskakując z ołtarza i zakładając buty.
Łowczyni żyła w bańce. Może nie za pięknej, ale bezpiecznej. Pozwalała ona pozostać jej dzieckiem tak długo jak chciała. Kamala nigdy nie miała takich możliwości i fakt, że ktoś taki jak Gamnira miał prozaiczność, normalność, na wyciągnięcie ręki… bez wysiłku, bez wyrzeczeń, a jednak szukała czegoś innego, doprowadzał ją do furii.
Świat był niesprawiedliwy.
- Może przyprowadzenie cie tu było błędem… chodźmy gdzieś indziej.
- No... nie… nie zamierzam… się cofać - mruknęła speszona siłaczka, rozglądając się po rzeźbach. - Wszystkie one wydają się takie zadowolone… nie wiem… która pozycja dałaby mi najwięcej przyjemności i byłaby prosta dla partnera?
Chaaya niestety wiedziała. Musiała wiedzieć, by móc zadowolić klientów, nawet nie kochanków. Na wszystkie ziarnka Rozgrzanych Piasków, ile by dała za ignorancję.
- Jest różnica między kobietami i mężczyznami… najpierw sprecyzuj płeć swojego partnera - stwierdziła polubownie, jak zwykle poddając się nurtowi życia. Walka była bolsena i męcząca oraz nie gwarantowała sukcesu. Co się stało to się nie odstanie. Urodziła się kurwą i jako kurwa umrze, pytanie tylko czy przy ciele kogoś kogo kocha, czy kogoś komu służyła.
- Mężczyzna… wiesz… przecież, że kobiety mnie pociągają, ale... - mruknęła traperka, zerkając co chwila figury elfich piękności o zgrabnych, długich nogach.
- W takim razie zacznijmy od podstaw. - Dholianka zrobiła zapraszający gest i powiodła myśliwą do lewego rogu pomieszczenia, pokazując płaskorzeźbę.
- Pozycja numer jeden. Na stojącą łyżeczkę. Kobieta stoi twarzą do ściany, może się o nią opierać rękoma, mężczyzna jest z nią, biorąc ją od tyłu. Jedną rękę pieści jej pierś a drugą łechtaczkę… wiesz co to łechtaczka? - Bardka pożałowała pytania w tym samym momencie, kiedy je wypowiedziała. - Nie ważne… później ci pokażę. - Wskazawszy rząd rzeźb, powiodła kobietę do następnego “okazu”.
- Pozycja numer dwa. - Złotoskóra pogłaskała głowę leżącej elfki, którą zdobywał na stojąco kochanek. - Równie prosta co pierwsza, ale przynajmniej nie musisz się wypinać i jak jesteś mocno pijana to bliżej masz do podłogi. Zasady są te same co poprzednio… o a tu jest to o czym ci mówiłam. Ma to pod kciukiem, przyjrzyj się dokładnie.
- Acha… - Wymruczała cicho Gamnira, nachylając się, by im przyjrzeć owemu szczegółowi. - A która jest twoją ulubioną? No chyba, że jest bardzo skomplikowana, to nie muszę wiedzieć.
- Lubię wszystkie - skłamała gładko tawaif, uśmiechając się liso. - Pod warunkiem, że uczestniczy w niej jeden kochanek… trójkąty i inne tego typu zgrupowania odbywają się z niewolnicami. Szanująca się dama z pustyni nie kocha się z kilkoma na raz.

“Tego akurat nie można o tobie powiedzieć” sarknęła Laboni, rechocząc jak stara ropucha. Kamalaundari zignorowała wspomnienie swojej opiekunki i ruszyła do kolejnej rzeźby.

- Pozycja numer trzy. Do góry nogami. Oboje partnerów leżą… no prawie. Mężczyzna leży na plecach, a kobieta pieści go ustami, samej pozwalając na to samo jemu. W tej pozycji możesz się też kochać z kobietą, to dość uniwersalne.
- Ja tam… nie wiem czy bym mogła z kobietą. - Uczennica szepnęła wstydliwie i dodała głośniej. - A już na pewno nie… w licznej grupie. Bym się pogubiła, co i jak i kogo - zażartowała, próbując pod śmiechem ukryć zakłopotanie i fakt, że kilkakrotnie zerkała na nogi Chaai od czasu wejścia do tego przybytku.
- Tak czy siak… jeśli wieźmiesz do ust mężczyznę, skup się na jego… główce - ciągnęła niewzruszona kurtyzana, kucając przed jednym ze skamieniałych kochanków, opuszkiem palca zataczając kółeczko na szczycie jego włóczni. - Lizanie i ssanie jest dla nich przyjemne, ale nie strasz zębami, bo jak im szybko stanął, tak im ze strachu jeszcze szybciej opadnie. Są mocno przewrażliwieni na punkcie swojej “dumki”. Co się zaś tyczy kobiety, lizanie i ssanie… ale tu jest pewien szkopuł. Nigdy nie liż łechtaczki na boki, zdecydowana większość tego nie lubi i od razu się wścieka. Bezpiecznie jest góra i dół, oraz na około.
- Acha… - mruknęła czerwona na twarzy Gamnira i rozejrzała się nerwowo. - Nie.. masz wrażenia jakby… one oczekiwały czegoś od nas? Te kamienne elfy?
- Zapraszają nas byśmy do nich dołączyły… dla nich to czysta zabawa, gdy idziesz z kumplami do baru to oczywistym jest, że z nimi będziesz piła… prawda? - Spytała beztrosko kurtyzana, wstając na równe nogi i bujając się na obcasach spojrzała ku wyjściu. - Powinnyśmy się niedługo zbierać, bo tylko im przeszkadzamy.
- Zapraszają to… znaczy…. mamy te rzeźby dotykać? - dopytywała się łowczyni, trochę uspokojona zapowiedzią opuszczenia tego miejsca.
Dholianka przewróciła oczami i chwyciła tropicielkę za rękę, ciągnąc ją ku wyjściu. - Nie głuptasie… siebie mamy dotykać. Nawzajem. Dołączyć do nich jako kolejna para kochanków - wyjaśniła, po czym odwróciła się na chwilę do sali.
- Wrócę tu wieczorem z Jarvisem… wytrzymajcie trochę! - Zawołała jak do starych dobrych przyjaciół, śmiejąc się wesoło, nawet wtedy gdy już obie dotarły do kanału.
- Jak ci się podobała wczorajsza randka? - zmieniła nagle temat, szukając wolnej gondoli.
- Było miło… jak się rozdzieliliśmy… ale nie wiem czy to była randka, czy popijawa z kumplem. - Wzruszyła wielkoludka, drapiąc się po czuprynie. - Odprowadził mnie do domu.
- To miłe z jego strony… - odparła bardka zamyślona. - Trochę ci się wczoraj przyjrzałam… musimy popracować jeszcze nad paroma kwestiami i jutro odbędziesz wielki test. Spotkasz się z moim bratem i powalisz go na kolana swoją delikatnością i kobiecością. Oceni twój makijaż, ubiór, fryzurę, chód, zachowanie przy stole, oraz sposób wypowiadania się. Masz to potraktować jako śmiertelnie poważną próbę. Zrozumiano?
- Ale… on? Nie powinien ktoś inny? - zapytała się zaskoczona tym traperka - Bo nauczyciel musi mieć respekt u ucznia. A ty wpierw mnie ośmieszysz przed bratem, a potem oczekujesz że go czegoś nauczę.
- Tak… on będzie w tym najlepszy. Zna twoją sytuację, jest na bieżąco ze wszystkim przez co przechodziłyśmy, no i najważniejsze… ma mnie za siostrę - wyjaśniła tawaif, łapiąc przepływającą łódkę, po czym dała wytyczne co do miejsca kolejnej destynacji.
- Nie przejmuj się… on nie ocenia. To znaczy ciebie będzie oceniać, ale nie w takim sensie. Nie musisz się przy nim wstydzić, bądź po prostu sobą… a on będzie sobą na waszym treningu i zobaczysz wszystko się ułoży.
- Mam złe przeczucia po prostu… myślę, że z obcym byłoby łatwiej. - Westchnęła smętnie druga z dziewczyn i zadała pozornie zwyczajne pytanie, choć przypominające nieprzyjemne wydarzenia. - A jak było z twoją pierwszą randką?
- Nie miałam pierwszej randki… - odparła złotoskóra, drapiąc się po policzku. - I nie będzie tak źle… to, że nie wiesz jak być damą nie oznacza, że nie wiesz jak być tropicielką.
- Wiem jak być myśliwą… oby twój braciszek nie okazał się krnąrbny, bo potrafię być i wredną - wyjaśniła dumnie Gamnira z szerokim uśmiechem i dodała. - Nawet z obecnym ukochanym?
- Hmmm… na upartego można by powiedzieć, że coś na kształt randki było… ale ja tego tak nie odebrałam, on pewnie też nie. - Wzruszyła ramionami Chaaya, przemilczając wywody koleżanki.
- Acha… - Ta strapiła się, opuszczając głowę. - Życie damy wydaje się być… skomplikowane.
- Pewnie tak… a może nie? - Kurtyzana do dam nie należała, nawet jeśli w jej żyłach płynęła błękitna krew. - One pewnie myślą, że nasze życie jest skomplikowane… punkt widzenia zmienia się od punktu siedzenia… czy jak to mawiają. - Zaśmiała się pogodnie.
- Acha… a co teraz w ramach nauki? Mam nadzieję, że nie każesz mi opowiadać, co mi pokazałaś w ramach sprawdzianu. - Łuczniczka nieco zbladła na twarzy przerażona taką wizją.
Tancerka udała, że nie dostrzega zmieszania u rozmówczyni, odpowiadając z uśmiechem.
- Płyniemy na zakupy… każda szanująca się panna powinna mieć perfumy, którymi skropi się przed spotkaniem z amantem. Dostałam namiar na pewien warsztacik z pachnidłami. Sama muszę coś kupić, więc dobrze się składa, prawda?
- Mhhhm… - Bladolica uniosła pachę i powąchała siebie marszcząc brwi. Chyba nie wiedziała jak używa się pachnideł. I po co.
- Tam się ich nie używa - skwitowała Kamala, unosząc jedną brew do góry i obserwując poczynania towarzyszki. - Onie nie zamaskują twojego niemycia się, a jedynie otoczą cię przyjemną aurą…
- Myję się! Raz na dwa dni… w mieście - odparła oburzona kobieta. - Albo częściej, jak się wybrudzę.

Tymczasem gondola przycumowała przy stromych schodkach w mało zamieszkanej części miasta. Dookoła znajdowały się kamienice w połowie zaludnione przez w miarę zamożnych ludzi, a w połowie przed wspomnienia.
Sundari zapłaciła za przewóz i wyszła na brzeg, rozglądając się w zatroskaniu, wyraźnie czegoś szukając. Gromadka okolicznych dzieci, zbiła się za popękanym murkiem i z ciekawością przyglądała się dwóm nowym twarzom.
- Tooo… chyba gdzieś tam? Zgaduję… Chodźmy - zaordynowała, drepcząc pośpiesznie w bliżej nieokreslonym kierunku.
- Zgadujesz? - zapytała nieprzekonana przyjaciółka. - Wiesz, że to miast zbudowano tak, by nawet miejscowi mogli się zgubić wśród zaułków?
Bardka zaśmiała się nerwowo, oglądając z wyrzutem na towarzyszkę.
- Nie musisz mnie straszyć dobrze? Wiem co robię… chyba. - Ostatnie słowo burknęła prawie niesłyszalnie, pod nosem.
W miarę jak obie się oddalały od miejsca w którym wysiadły, za nimi zaczęły skradać się berbecie, ciekawsko między sobą szepcząc. Zupełnie jakby wiedziały kim obie panny były i dokąd zmierzały. Do sklepiku ze snobistyczną zawieszką.

[media]http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/c/c4/French_Perfumerie_next_to_Faneromeni_Square_Nicosi a_Cyprus.jpg/450px-French_Perfumerie_next_to_Faneromeni_Square_Nicosi a_Cyprus.jpg[/media]

“Parfumiere”... żeby każdy, kto ją widział, że to przybytek na poziomie. Niewątpliwie pokryty zaklętymi runami i pieczęciami, aż do przesady.
Dziewczyna z pustyni wzięła się pod boki i popatrzyła dumnie na stojącą obok wielkoludkę.
- Iii znalazłam! Widzisz… mówiłam, że wiem co robię - odparła podniośle, otwierając sobie drzwi, by wejść do środka.
- Znalazłaś, znalazłaś. - Ta mruknęła, wchodząc za nią.
Sklepik był spory i bogato wyposażony. W powietrzu unosiły się egzotyczne wonie, a w kącie… stało dziwo… Mechaniczny strażnik, wyjątkowy pod każdym względem. Zwykle takie konstrukty nie były cyzelowane pod względem estetycznym. Ale sama sprzedawczyni, wysoka blondynka w krwistoczerwonej sukni, była chodzącym wcieleniem dobrego gustu.
- Czym mogę pomóc drogim klientkom? - zapytała nonszalancko.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 23-10-2018 o 16:21.
sunellica jest offline