Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2018, 20:42   #379
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 61 - Mroźne przyzimnienie (40:00)

“Dobra, wylądowali. Przygotuj oddziały ratunkiwe Kostas. Pora oddzielić plewy od ziarna. “ - “Szczury Blasku” s.10




Miejsce: zach obrzeża krateru Max; pokład Falcon 1; zachodnie lotnisko; 35 900 m do Blackpoint 4; 60 m od CH Grey 301;
Czas: dzień 1; g 40:00; 240 + 60 min do Blackpoint 4
Czas: dzień 1; g 40:00; 0 + 60 min do Greypoint 301




Black 2, 8; Grey 32, 35; pokład Falcon 1



Oblepiona szarymi plamami zamarzniętego, metanowego syfu, zgrabna wojskowa maszyna leciała równo i pewnie prowadzona ręką pilotów. Za zapaskudzonych zmrożonymi szczątkami i organicznymi i nieorganicznymi oknami słabo dało się podziwiać widoki na zewnątrz. A i żywa obsada latacza miała raczej inne priorytety niż oglądanie widoków za oknem. Nawet takich magicznych, jak kłębiąca się w bezpiecznej odległości pod brzuchem maszyny krioburza. Dla oka było to całkiem ładne widowisko. Szare zazwyczaj chmury pokrywały powierzchnię Yellow 14, cały krater na obszarze kilkudziesięciu kilometrów zdawał się tonąć pod tą chmurzastą pierzyną. Z tej watowatej zasłony tam i tu wystawały jak jakieś skalne ostańce najwyższe budynki w tym kraterze. A nad tym widokówkowym widoczkiem majestatycznie unosiła się zasłona zielonkawego nieba z dominującą olbrzymią tarczą gazowego giganta wokół którego krążył ten księżyc i niewielkim krążkiem gwiazdy centralnej o jakiej mówiono, że jest najstarszą gwiazdą do jakiej udało się dotrzeć ludziom.

Wewnątrz spokojnie lecącej maszyny sytuacja była o wiele mniej spokojna. Straty bezpowrotne przedarcia się z klubu do LZ wynosiły dwie osoby. Jeszcze w klubie stracili Grey 33, strzelec wyborową Noykę a podczas osłony LZ gdy czekali aż trójka zaginionych parchów do nich dołączy xenos wykończyły Grey 83, blondwłosą Avare, speca od dronów i robotów wszelakich. Jak zginęła snajper to chyba nikt nie wiedział, nie udało jej się dotrzeć na LZ. Avare zginęła gdy z resztą skazańców osłaniała LZ. Wydawało się, że nagle ziemia wokół niej wybuchła i wrzask kobiety zmieszał się ze skrzekiem atakującego xenos. Stwór wciągnął ją z powrotem do jamy i w słuchawkach jeszcze przez moment słychać było wrzaski rozdzieranej żywcem kobiety. Wrzaski szybko umilkły a Obroże zarejestrowały zgodny zestaw płaskich linii i oznaczyły status Grey 83 jako KIA.

Ale czekając na powrót trójki zaginionych skazańców jacy błąkali się gdzieś w labiryncie zbombardowanego, nadpalonego, zawalonego gruzem, postrzelanego i przesłoniętego oślepiającą mgłą klubu ponieśli kolejne straty. Pierwsza oberwała Diaz. Na Black 2 skoczył, przewalił i miał już zamiar rozpruć jakiś ogoniasty maszkaron. Uratował ją krabowaty dron czy raczej może jego bezimienny operator z naszywkami MP na rękawie. Dron rozstrzelał maszkarę a z bliska efekt bezpośrednich trafień z cieżkiej broni był masakrujący i poszatkował, pokawałkował i zdmuchnął prawie stwora z powalonej Latynoski. I chociaż cała akcja od skoku stwora do jego brutalnej i drastycznej śmierci trwała sekundy to i tak zdołał on poważnie poszatkować kobietę na tyle, że musiała trochę się odczołgać do otwartej rampy Falcona a trochę została przywleczona do środka przez płaczącą krupierkę. W tym mrozie łzy zamarzały prawie natychmiast więc oczy czarnowłosej, opatulonej zimową kurtką dziewczyny błyszczały się od zamarzniętych kryształków.

Kolejnym poszkodowanym był Grey 35. Sanders oberwał jeszcze w klubie, gdy już prawie dobiegał do jakiejś wyrwy w ścianie i widział za nią reflektory czekającego latacza. Czyli czekali! I wtedy coś szponiastego zwaliło mu się na plecy, powaliło na podłogę i zaczęło rwać żywe ciało pazurami. Przetrwał ten nagły atak pewnie dzięki pancerzowi który pochłonął część uderzeń szponów i swojej wprawie w walce kontaktowej i przewadze masy. Przeciwnik okazał się znacznie mniejszy od człowieka i gdy stracił moment zaskoczenia i pędu nie był już taki trudny do pokonania. Ale zabrał blondynowi czas, nerwy i zdrowie. Gdy wreszcie kolbą uderzył w bok łba wieloszczęki zwalił stwora z siebie i dobił znowu miażdżąc kolbą jego łeb na dobre był już nieźle spóźniony i zakrwawiony tak własną jak i xenosową juchą. Dał radę tylko truchtać ale w końcu powstał znowu na nogi i trochę chwiejnie ale wytruchtał się wreszcie z labiryntu klubu i ujrzał latarki na broni i hełmach reszty cieniutkiej linii otaczającej latadełko. Dalej pamięć odmówiła mu swojej służby więc obudził się leżąc na usyfionej odmarzającym błotem, krwią i wszelakim syfem podłodze lecącego już latacza.

Wewnątrz ładowni widok był żałosny. Z połowa skazańców oberwała i to poważnie albo podczas próby wyrwania się z “The Hell” i przebicia się przez zagruzowany “The Haven” albo podczas osłony LZ. Wszyscy próbowali złapać oddech i siedzieli ciężko na ławkach przy burtach lub podłodze. Nikt się prawie nie odzywał, raz, że ciało i umysł zwykle jeszcze były na wpół zamarznięte a dwa mieli tylko parę chwil na złapanie oddechu.

- Uwaga, zaraz schodzimy do przyziemnienia. Szykujcie się. - w głośnikach pokładowych i przez komunikatory skazańców doszedł ich głos Denta. Dent też oberwał. Nie wiadomo kiedy i jak dokładnie ale podczas walk o utrzymanie LZ. Jakiś przypadkowy postrzał trafił głównego czarnoskórego pilota więc stery przejęła Douglas, która dotąd była drugim pilotem. Grey 86 rzeczywiście zaczęła obniżać lot maszyny i dało się wyczuć jak schodzą do tego przyziemienia.

Poza stratami osobowymi mieli też niespodziewane osobowe zyski. Ostatni z zagubionych parchów, Azjata o specjalności strzelca wyborowego dobiegł do LZ przed klubem w trzech osobach. A dokładniej on sam i jakieś dwie inne osoby ale w zamieszaniu nie było czasu sprawdzać kto jest kto. Ledwo ostatni ludzie zaparkowały się do wnętrza ładowni i maszyna wyrwała w górę nawet nie tracąc czasu na zamknięcie tylnej rampy. Na LZ zostały tylko ciała zabitych stworów, ślady po eksplozjach granatów, wyrwa w której zginęła Avare i krabowaty dron który dalej pruł ze swojej ciężkiej broni do nacierających do końca fal xenos. Od jego operatora usłyszeli jeszcze krótkie “Powodzenia!” i tylna rampa się zamknęła chociaż chwilę wcześniej metanowo - amoniakowo chmury przesłoniły widok na ten ziemski padół.

Z dwójki obcych gości jedną osobę Black rozpoznały bez trudu. Była to młoda, wytatuowana fanatyczna terrorystka z “Dzieci Gai”, Olsen, która zdaje się powinna być zamknięta w izolatce ambulatorium w prywatnych, podziemnych kwaterach Morvinovicza jako główny więzień. Faceta nie rozpoznawały ale wyglądał jak doraźnie uzbrojony cywil. Był młody, brudny, zmarznięty, przepasany bandoletem z granatami, pistoletem w pasie biodrowym i pm w dłoni. Widać było wyraźnie, że opiekuję się i chroni Olsen od wszystkich i wszystkiego. We dwójkę usiedli na jednym z siedzeń a raczej on ją posadził obok siebie a ona dalej nieprzytomna bezwładnie złożyła głowę na jego ramieniu. Oboje czy raczej on, bo był przytomny, próbowali odetchnąć i złapać oddech zanim zacznie się kolejny etap tego rajdu przez płotki.

- Będzie trochę trząść. Temperatura na zewnątrz -30*C, bardzo silny wiatr 40 km/h, temperatura odczuwalna -67*C. Za minutę jesteśmy na ziemii przy Checkpoint 300. Uwiniemy się to skoczymy do 800-ki. Ktoś musi zostać filować na latadełko jak my będziemy w naszym Checkpoint. - w głośników znów popłynął głos Douglas i wydawała się skupiona i skoncentrowana. Wydawało się, że warunki na zewnątrz czyta z aparatury pokładowej. Krioburza znacznie już osłabła ale z ludzkiego punktu widzenia niewiele to zmieniało. Dalej panowały syberyjsko - arktyczne warunki które dla ludzi bez odpowiedniej ochrony były zabójcze.

Douglas spieszyła się i nie było to dziwne. U wszystkich Grey stoper zbliżał się do 0 i zaczynał już odliczać ostatnie 60 minut czasu rezerwowego. A na pokładzie mieli dwie różne grupy Grey’ów a więc dwa różne Checkpointy do odwiedzenia. Na chwilę drzwi do kabiny pilotów otworzyły się i wyszedł przez nie zakrwawiony i schylony Dent który też miał sprawę do załatwienia w Greypoint 301. A Douglas w kolejnym. - Z osłoną z lotniskowych wieżyczek słabo. Ammo im się pokończyło. - obwieścił Dent siadając na ławce przy burcie kolejnego newsa.

Maszyną rzeczywiście znowu zaczęło trząść gdy zeszła na tyle nisko by wejść ponownie w obszar pod panowaniem krioburzy. Potęga natury miotała latadełkiem jak dziecko trzymaną w ręku zabawką. Maszyna dość mocno opuściła dziób do dołu więc wydawało się, że bezwładnie spada na ziemię jak kamień. Nie dało się samodzielnie ustać na nogach, kto się czegoś nie złapał albo nie przypiął ten leciał na łeb i szyję na ścianę oddzielającą ładownię od kabiny pilotów. Z zewnątrz znów dochodził opętańczy ryk wiatru a wnętrze ładowni pociemniało gdy chmury przysłoniły światło dzienne i niebo.

- Uwaga! Otwieram rampę! Przyziemnienie za 3! 2! 1! Już! - z głośników rozległ się alarmujący głos młodej, myszatej pilot stawiając kogo się dało w stan gotowości. Rampa zaczęła otwierać się jeszcze w locie i momentalnie do wnętrza ładowni wdarł się mrożący całe życie ryk i wicher krioburzy. Maszyna nagle wyrównała i na chwilę zawisłą w powietrzu gdy rampa była otwarta już w prawie w połowie. - Kontakt! Wiele kontaktów! - krzyknęła ostrzegawczo Douglas widząc na pokładowych skanerach to, czego ludzie wewnątrz ładowni jeszcze widzieć nie mogli. Maszyna pokonała ostatnie metry i znieruchomiała przy wtórze jęków amortyzatorów. Rampa zaszurała o zmrożoną ziemię ukazując fragment jakiejś drogi, jakieś leje po bombardowaniu i nieruchome ciała stworów. Swojego celu, kapsuły desantowej będącej górą ich wybawieniem i odroczeniem widoku jeszcze nie widzieli. Ale wedle wskazań HUD była kilkadziesiąt metrów dalej, wgłąb tej omiatanej metanowym wiatrem i amoniakowymi chmurami drogi.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline