Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2018, 21:06   #54
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Shayn dolał nieco trunków do kubków.
- Raz jeszcze wasze zdrowie, piękne panie - powiedział, unosząc kubek.
- Za nasze zdrowie - podchwyciła kapłanka, powoli rozluźniając się w atmosferze jaki panował w karczmie, albo mogło być to piwo jakie dostała. - Nie miałam pojęcia że mamy w naszych okolicach takie miejsce.
- Miałem nadzieję, że się wam spodoba - odparł Shayn. - Bawiłem tu kiedyś przejazdem i doszedłem do wniosku, że nawet kucharze barona mogliby się od tutejszych nieco nauczyć.
- To rzeczywiście piękne miejsce i tyle tutaj ludzi… - napomknęła kapłanka, ale gdzieś po drodzę zgubiła wątęk, do którego szła.
- Tym razem jest tu dość cicho, ale czasami zjedzie się paru minstreli - powiedział zaklinacz. Już miał zaproponować kolejne odwiedziny w tym miejscu, przy jakiejś okazji, ale uświadomił sobie, że Rayli raczej trudno by było skorzystać z takiego zaproszenia.
- A jakie masz wrażenia z naszej wyprawy do siedziby krasnoludów - zmienił temat.
- Emmm... to pierwsza taka wyprawa w której uczestniczyłam, było … strasznie, ale też ekscytująco. - Przyznała się z nieśmiałością blondwłosa szlachcianka. - Dla reszty z was to pewnie chleb powszedni, zachowywaliście się tam tak pewnie i odważnie.
- U barona to moja pierwsza wyprawa… i mam nadzieję, że nie ostatnia - odpowiedziała Rayla - ale wcześniej zdarzały mi się różne wyprawy podczas moich zle… - Urwała. - dość dużo podróżowałam, ale mając blisko sto dwadzieścia lat to chyba nic dziwnego. - Uśmiechnęła się.
- Zdecydowanie nie wyglądasz na swoje lata. - Zaklinacz odpowiedział uśmiechem. - Przy barze powinni pytać, czy ci już wolno pić piwo - zażartował.
- Czy to znaczy, że gdyby baron zorganizował jeszcze jedną taką wyprawę, to wybrałabyś się z nami? - Spojrzał na kapłankę.
- Znaczy, ja nie mam za bardzo możliwości. Jeśli by mnie oddelegowana do pomocy, to czułabym się z wami pewniej - powiedziała niepewnie, jakby w obawie, by nie powiedzieć za dużo i popełnić jakąś gafę.
- Nie masz możliwości? - Shayn przez moment przyglądał się dziewczynie. - Brzmi to tak, jakbyś też była więźniem.
- To nie tak. Moja rodzina jest dłużna baronowi dosyć dużą sumę pieniędzy, do czasu kiedy spłacimy wszystko jestem jego gościem na dworze - powiedziała szybko wyjaśniając swoją sytuację. - Nie jestem więźniem, jak pani Rayla, ale baron zaznaczył, że nie zniesie nierobów na swoim dworze, więc pomagam w świątyni, a teraz zostałam poproszona o pomoc wam na wyprawie.
- A ja myślałem, że znudziło cię dworskie życie - przyznał Shayn, który na początku wyprawy uznał dziewczynę za niemądrą pannicę, szukającą nowych wrażeń - i ruszyłaś z nami dla rozrywki, żeby ubarwić sobie wolno płynące dni w zamku. Przepraszam...
- Przynajmniej nie pomyśleliście że was pilnuje z rozkazu barona, ostatnio na dworze atmosfera jest gęsta i wszyscy sobie nie ufają - kobieta powiedziała smutniej - Wszystko przez te plotki o wielu próbach zamachu.
- Nawet nie pomyślałbym o czymś takim - przyznał zaklinacz. - W najmniejszym stopniu nie wyglądasz na nadzorcę.
- Jakim zamachu? - zapytała elfka.
- Podobno co jakiś czas do zamku wdziera się jakiś zamachowiec albo tester jedzenia barona umiera. Podobno od jakiegoś czasu zdarza się to częściej - powiedziała blondynka. - Kiedy mają pewność, że takiego złapali, od razu go wieszają.
Elfka odruchowo chwyciła się za gardło. Shayn udał, że tego nie zauważył.
- Przezorny zawsze ubezpieczony - odparła szybko odkładając rękę i chwytając za swój kieliszek.
- Baron bardzo pilnuje by wieszali tylko tych do których mają pewność - zapewniła całą resztę przy stole, jakby w obronie działań władcy.
“Hm… lubię cię dziewczyno, ale skoro jesteś posłuszna temu nadzianemu burakowi, to nie mogę zbytnio ci ufać”, pomyślała elfka.
Pojawienie się Juliusa przerwało niezręczny dla zabójczyni temat. Kapłanka uśmiechnęła się na pojawienie się rycerza.
- Jak pokoje? Znalazło się coś dla wszystkich?
- Tak. Wyglądają bardzo dobrze - potwierdził Julius i siadł obok kapłanki, łapiąc za swój kubek z winem - Coś mnie ominęło? - zagadnął.
- Rozmawialiśmy o życiu dworskim - odparł Shayn. - I o tym, jak czasami przyjemnie jest wyrwać na zewnątrz.
- Cóż, nie mamy jakiegoś odgórnie narzuconego czasu powrotu. Można tu chwilę zabawić, tym bardziej, że raczej dostawy do barona raczej nie ruszą w najbliższym czasie i tego nie zmienimy - podsumował ich misję rycerz. - A cóż takiego dzieje się na dworze, że nie chcecie tam wracać? No, pani Rayla, to rozumiem, ale pani? - Julius obrócił się do kapłanki*
- Jeżeli ci to nie przeszkadza, to prosiłabym bez “pani” - uśmiechnęła się elfka.*
- Oczywiście - uśmiechnął się rycerz. - Po prostu to czasem silniejsze. Rodzice wpajali mi szacunek do kobiet i to czasem silniejsze ode mnie. Jeśli ci to wadzi, zignoruj to... Raylo - poradził, przełamując nawyk. Wyciągnął jeden z kluczy i podał Shaynowi. - Klucz do drugiego apartamentu. Są bardzo przestronne - dodał.
Shayn obejrzał klucz mający kształt tancerki.
- Na piętrze? Tam gdzie byłeś z tamtą panną zza baru? - spytał.
- Panną? Nie wiem, czy jest panną - zdziwił się rycerz. - Nie pytałem jej o to. - Uśmiechnął się lekko.
- Niekiedy słowo 'panna' określa wiek, a nie stan cywilny - wyjaśnił zaklinacz.
- To ja się chyba pod te określenie nie zaliczam - zaśmiała się Rayla - Jak dzielimy pokoje? - spytała elfka, patrząc po towarzyszach.
- Wyglądasz tak samo młodo - odparł Shayn. - A co do pokojów... Mogę przygarnąć każdą z was. Bez większych zobowiązań - dodał.
- W takim razie dam prawo wyboru naszej kapłance. - uśmiechnęła się do dziewczyny. - No chyba, że Julius chce sobie wybrać towarzystwo. - zażartowała.
- Moje dobre wychowanie zakazuje mi decydować za damy. A jak prosty żołnierz mogę spać w stajni - uśmiechnął się lekko. - Ale jak widzisz, wieczerzamy w lepszym miejscu, w lepszym towarzystwie.
- No i nie uchodzi ciągnąć damy do pokoju wspólnego - dodał Shayn, na co kapłanka spłonęła rumieńcem.
Julius przypił do Shayna, jakby mówił “Święta racja”. Następnie krótką chwilę zajęło mu powtórzenie słów karczmarki i dokładne opisanie apartamentu, jak również wszelkich usług, jakie oferował ten zadziwiający młyn.
- Cóż, no więc zdecydowałem się wziąć dwa takie - wzruszył ramionami Julius, kiedy skończył już opisywać pokoje.
- Czyli mamy cztery pokoje... To brzmi całkiem nieźle - powiedział Shayn. - Nie będziemy sobie w niczym przeszkadzać. Można swobodnie wybierać i przebierać.
- Jednak wolałabym z lady Raylą... - powiedziała, niemal szeptem, kapłanka.
 
Kerm jest offline