Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2018, 16:20   #189
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Dholianka przyjrzała się sprzedawczyni ze zdawkową ostrożnością. Wewnętrznie, bo na zewnątrz, wydawała się rozluźniona i wesoła. Szukając sklepu miała nadzieję, trafić na mały atelier, gdzie ceny nie będą sięgać setek złotych monet, ale z drugiej strony… z jej urodą, każdy celowałby w najwyższe progi.
Dziewczyna westchnęła nieznacznie.
- No jak to w czym… oczywiście, że w dobraniu perfum - odpowiedziała beztrosko, wskazując na towarzyszącą jej myśliwą. - To pierwsze perfumy w jej życiu… trzeba będzie pomóc w doborze, ja już mam doświadczenie i wiem czego chcę.
- To może zacznijmy od tego czego ty chcesz dla siebie, moja droga… - odparła sklepikarka zwracając się do Chaai. Podeszła do Gamniry i obeszła ją, przyglądając się uważnie. - Hmm… do czego potrzebne są te pachnidła, bo ten strój i ta sylwetka woła o jakieś leśne, żywiczne zapachy… może coś z drzewem sandałowca?
- Chcę coś z wanilią, ambrą lub piżmem, goździkami lub cynamonem oraz jaśminem iii… może jakimś słodkim, lekko szczypiącym cytrusem? Nie wiem jak wy je tu nazywacie, tam skąd pochodzę to dość… częste kompozycje - wyjaśniła tancerka, po czym dodała w odpowiedzi na pytanie.
- Dla niej przydadzą się na randki, spotkania służbowe… ale oczywiście musi jej się podobać.
- Hmm... - Zamyśliła się kobieta, spoglądając na tropicielkę. - Trudne zadanie. Nie widzę… jej… na randce.
Odwróciła się i ruszyła w kierunku szafki pełnej fiolek.
- Coś z krain gorących piasków czy miejscowe naśladownictwa?
Tawaif zwęziła oczka, przez co wyglądała jak wyjątkowo niewyspany grzechotnik. Komentarz ekspedientki wyraźnie jej nie podpasował, ale wojowanie to miecz obosieczny… co z tego, że się odwinie, skoro zostanie z pustymi rękoma, a niestety nie wiedziała gdzie szukać podobnego sklepu.
- Jestem otwarta na propozycje… może miejscowe będą ładne, to czemu nie?

Na ladzie lądowały kryształowe fiolki, wypełnione zapewne różnymi zapachami. Właścicielka atelier ustawiała je w gustownym rządku mówiąc.
- Proszę… o nieco informacji, jaki strój, jaka fryzura, jaka natura… lub co z charakteru chcemy podkreślić?
Zerkała przy tym, to na bardkę, to na jej milczącą jak grób koleżankę, która najchętniej schowałaby się za drobniutką kurtyzaną.
- Naga, stęskniona, rozpalona, nieprzewidywalna niczym ogień lub pustynna kobra? - Ta strzeliła prosto z mostu, podchodząc do wystawionych buteleczek, by móc je powąchać.
- Czy pytała pani o moją przyjaciółkę?
- Tak. O nią. - Potwierdziła z uśmiechem kobieta, patrząc jak złotoskóra wącha pierwszy z zapachów… podobny do tego, który używała najstarsza z jej sióstr, acz bardziej mokry i zawiesisty.
Dyskretnie podsunęła ku Chaai jedną z fiolek, która zapewne miała oddawać podany przez nią opis.
Dziewczyna przymknęła oczy, inhalując się zapachami, to co czuła było… ładne, ale zawiesistość jakoś kojarzyła jej się z bagnem lub wodą, a ona chciała być ogniem.
- Mmmm… cicha, romantyczna, zagubiona, delikatna, wstydliwa, ale wyjątkowo dziewczęca… potrafi być porywcza, jeśli się zestresuje. Chciałabym by podkreślić u niej delikatną i czułą naturę - wyjaśniła, sięgając po podsunięty produkt.
- Odezwij się… a nie udajesz słup soli - pogoniła uczennicę z łobuzerskim uśmiechem. - Powiedz co chciałabyś uzyskać… lub wąchać. Jakie kwiaty lubisz, jakie owoce, jakie zwierzęta lub drzewa…
- Ale ja… lubię ryby - wybąkała Gamnira, a sklepikarka powątpiewająco spoglądała na łowczynię.
- Romantyczna, delikatna, dziewczęca, co?

Zapach podetknięty pod nos Dholianki okazał się bardziej… ognisty od poprzedniego, bardziej korzenny i przyjemnie drażniący nozdrza. Nutka cynamonu wzmocniona piżmem i jakieś orchidee… kojarzył się z jadem ukrytym pod kwiatowymi płatkami. ”Jestem piękna i niebezpieczna”… mówił.
- Może coś owocowego dla niej... jabłoń, grusza? - zaproponowała ekspedientka, wskazując traperkę, ale zwracając się do bardki.
- Ten zapach jest wspaniały! - Ta odparła podekscytowana, trzymając kurczowo fiolkę w dłoni, po czym obejrzała się na omawianą.
- Jabłoń może… słodkie kwiaty… piwonia, groszek, wrzos lub konwalia… może coś rześkiego jak mięta? Skoro lubi ryby to jakąś morską nutę?
- Pasowałaby do niej… ale nie do całej tej nieśmiałości jaką chcemy pokazać - oceniła sprzedawczyni, przyglądając się myśliwej. - Morskie nuty… mówią… “jestem przygodą”. Nieśmiałość się z tym gryzie. - Po czym podeszła do kolejnej szafki, by wyjmować zapachy przeznaczone dla Gamniry.
- Ach… rozumiem… - Chaaya pokiwała głową, przyglądając się spłoszonej towarzyszce. - No dalej… powiedz coś jeszcze. Lubisz las prawda? I zielony kolor.
- No… lubię - mruknęła cicho siłaczka.
- Błotna paproć… ale jako tło… może ta fiolka? - Gospodyni podsunęła jeden flakonik tancerce, owocowy zapach w którym było czuć bagienną wilgoć… arbuzowo-gruszkowy aromat, słodki, ale... lubieżny.
- Hmmm może coś bardziej niewinnego? - Zastanowiła się na głoś bardka, podtykając pod nos tropicielki fiolkę z zapachem.
- Lilia wodna… może… z gruszką ? - zastanawiała się na głos sprzedawczyni, zerkając to na złotoskórą, to na jej podopieczną. Niemniej jedynie ze zdaniem tej pierwszej raczyła się liczyć. Może dlatego, że ta druga wolała się nie odzywać.

- No powąchaj na litość boską to nie trucizna! - Zniecierpliwiła się tawaif, tupiąc groźnie nogą na “zbuntowaną” uczennicę. - Lilia… lilia może być lub lotos… lotos jest taki niewinny i delikatny i smaczny - stwierdziła spolegliwie do perfumiarki.
- Jaki lotos? Na otaczających nas bagnach rośnie ich wiele rodzajów… większość z nich jest bardzo cenne ze względu na alchemiczne właściwości, a niemal wszystkie pachną na wszelkie możliwe sposoby. Jaki lotos, by pasował do niej - dopytywała się sprzedawczyni, gdy Gamnira powąchała podsuniętą pod nos perfumę i mruknęła wstydliwie. - Ładnie pachnie.
- Oczywiście, że ładnie… ale czy ci się podoba? - Burknęła gniewnie Paro, wracając z flakonikami do lady. - Zwykły orzechodajny… niedoceniany jest przez wielu, do czasu, aż nie grozi im śmierć z odwodnienia lub głodu. Taka jest moja przyjaciółka. Niedoceniana… do czasu.
- Ładnie pachnie… - wyjaśniała nieco spanikowana łowczyni. - …więc chyba dobrze.
- Można by użyć krwawego lotosu… który oczywiście sprawi, że dziewczyna stanie się bardziej charyzmatyczna - stwierdziła nieznajoma, oczywiście próbując wcisnąć droższy (choć skuteczny) specyfik. Wszak krwawy lotos był używany w alchemicznych miksturach charyzmy (i był drogi).

Kurtyzana udała, że przez chwilę rozważała daną propozycję, ale w końcu potrząsnęła charakterystycznie głową, ni to potakując, ni zaprzeczając.
- Nie. Chcę tylko lekko oszlifować kamień, by wydobyć z niego jego naturalne piękno, a nie go podkolorozowywać, to na dłuższą metę się nie zdaje w żadnej dziedzinie - odparła, wodząc spojrzeniem po półkach. - Macie tu coś też dla mężczyzn?
- Oczywiście… coś dla mężczyzn i coś na mężczyzn. Pachnidła do alkowy, świece zapachowe. Jestem prawdziwą czarodziejką zapachów - rzekła z wyraźnym entuzjazmem blondynka. - Mam wszelkie rodzaje pachnideł, jak inne przedmioty związane z zapachami i oparami.
Chaaya przytaknęła, ruszając wzdłuż wystawy, by móc się poprzyglądać fikuśnym flakonikom i puzderkom.
- Do dobrze, dobrze… a kadzidła do włosów też macie? Interesują mnie tylko te z Rozgrzanych Piasków, a mówiąc ściślej tylko z jednej oazy zwanej Łzami Nomady. Macie coś od nich?
- Taaak… ale są dość drogie… - Zamyśliła się sprzedawczyni i podrapała się po podbródku. - I kolejne dostawy będą jeszcze droższe, o ile w ogóle będą. Ostatnio coraz mniej karawan i towarów dociera z tamtych krain.
- Och… - Dholianka przystanęła w pół kroku, wyraźnie strapiona. - Może… to tylko chwilowe? - Bardziej chciała samą siebie zapewnić, niż swoje słuchaczki. - Tak czy siak… poprosimy coś z lotosem orzechodajnym.
- Z tego co słyszałam… ponoć nie… jakieś demony zmieniły Rozgrzane Piaski w gorącą lawę… miejscowi królowie sprzymierzyli się przeciw nim ze swoimi odwiecznymi wrogami. Toczy się tam ponoć wojna… więc raczej nie ma co liczyć na jakiekolwiek dostawy… przez … pół roku co najmniej - wyjaśniła kobieta i spojrzała na Kamalę - Te kadzidła to jakieś konkretne, czy dowolne z Łez Nomady?
Tancerka spuściła głowę, bębniąc palcami w szkło jednej z gablot, długo się nieodzywając. Na szczęście stała prawie tyłem do obu kobiet, więc nie musiała za bardzo martwić się swoją mimiką, gdy poczuła, że głos jej nie zadrży, wróciła do miejsca z próbkami, mówiąc cicho.
- Zostawmy na razie te kadzidła… potrzebne jej perfumy, ja mogę tu wrócić w każdej chwili.
- Dobrze… proszę tu poczekać. Zaraz wrócę z owym pachnidłem. I pamiętajcie moje drogie. - Ekspedientka wskazała palcem na mechaniczną postać. - Roger patrzy.
Po czym wyszła na zaplecze.

“Patrzenie płatne ekstra” sarknęła Laboni, ale ani ona, ani żadna z masek, nie wspominając o Kamali, nie były w sosie, by pociągnąć dalej jakikolwiek z tematów.
- To niemiłe, by swojego klienta podejrzewać o kradzież, skoro nawet nic podejrzanego nie zrobił - burknęła Sundari, oglądając się na miejsce w którym zniknęła perfumiarka.
- Może tutejsze damulki tak kradną często? - zażartowała niemrawo tropicielka, czując się wyraźnie przytłoczona otaczającym ją luksusem.
- Żałosne - oceniła tawaif, inhalując się wybranym dla siebie zapachem.
- Prawdopodobnie - zgodziła się łowczyni, nie wiedząc co bardka tak ocenia. Jej żart, czy płynący z niego wniosek. Na pewno wyglądała na… tak jakby zmęczoną i pobladłą, jakby zmagała się z bólem brzucha lub czymś podobnym.
- Po zakupach pójdziemy na coś słodkiego i opowiem ci nad czym musisz jeszcze popracować przed jutrzejszym egzaminem.
Tamta przytaknęła cicho, a tymczasem sklepikarka wróciła z fiolką pełną perfumy.
- Kto chce ocenić mieszankę? Muszę przyznać, że niewątpliwie jest bardzo… udana - rzekła z dumą zachwalając swój produkt.
- Spróbuj Gamniro… ja po tobie. - Paro dała pierwszeństwo uczennicy, zachęcając ją delikatnym uśmiechem. - Powiedz, czy ci się podoba.
- Ja? - speszyła się kobieta i zaczęła ostrożnie wąchać. - Ładnie pachnie.
- Ładnie? Pachnie zachwycająco - stwierdziła podniośle ekspedientka.
- Zamknij oczy i powiedz z czym ci się kojarzą - poprosiła kurtyzana, przyglądając się ciekawsko flakonikowi.
- Co? To nie jest dobry pomysł - stwierdziła nerwowo myśliwa, po czym postąpiła zgodnie z zaleceniem nauczycielki. - Eee… z tym… krzywą wieżą Gascarda.

Dholiance nic to nie mówiło, więc tym bardziej była ciekawa zapachu. Ostrożnie odebrała fiolkę z pachnidłem i przymykając oczy zaciągnęła się wonią.
Bardziej delikatną i subtelną niż poprzednia, zmysłową acz z owocową nutą pomieszaną z roślinnym aromatami kojarzącymi się jej z… ogrodem pod obserwatorium astronomicznym w którym figlowała z Jarvisem.
- Ooo… przyjemne - rozmarzyła się, biorąc jeszcze kilka wdechów. - Jak rusałka… albo skryta nimfa. Który ci się bardziej podoba? Pierwszy czy drugi?
- Oba były miłe dla nosa - oceniła zakłopotana tym pytaniem traperka.
Dziewczyna o złotej skórze westchnęła cicho nad swoim losem jako mentorki.
- Perfumy ogółem są miłe dla nosa… ale który wolisz czuć częściej? - wyjaśniła cierpliwie. - Chcesz zobaczyć co ja wybrałam?
- Wolę zdać na twój wybór… - zadecydowała Gamnira z wyraźną ulgą w tonie głosu.
Chaaya nadęła policzki, mrucząc gniewnie jak wkurzona łasiczka.
- Mówiłam o swoich perfumach… ranyyy… czemu ty musisz być taka uparta. Dobrze. Bierzemy ten drugi, jest zdecydowanie lepszy dla jej natury. - Ostatnie słowa zwróciła do czekającej ekspedientki.
- Zapakować? - Ta zaproponowała z wesołym uśmiechem. A uczennica próbowała się usprawiedliwić.
- No bo... nie mam doświadczenia.
- Powąchałaś jeden… a później drugi… teraz trzeba wybrać, który chcesz wąchać częściej… nie musisz mieć w tym żadnego doświadczenia! - Ofukała ją bardka, zwracając się słodko do sklepikarki. - Tak, poprosimy… tylko oddzielnie dla nas obu.
- Oczywiście.
Blondynka szybko wyjęła spod lady kolorowy papier, wstążeczki i nożyczki. Była bardziej mistrzynią pakowania niźli zapachów, bowiem pod jej dłońmi obie fiolki były szybko otaczane szykownymi, papierowymi opakowaniami i obwiązywane wstążeczkami niczym drogie prezenty.
- Och jak ładnie… - pochwaliła ją tancerka, przyglądając się z podziwem pracy jej dłoni. - Czuje się jakbym miała urodziny!
- Cóż… uważam, że prezencja to połowa sukcesu, drugą jest oczywiście osobowość lub talent, ale należy wyglądać właściwie. Także perfumy powinny nie tylko ładnie pachnieć, ale równie pięknie się prezentować. - Trzeba było przyznać, że zarówno jej strój jak i wystrój jej sklepu potwierdzał jej filozofię.
Był to bardzo próżny punkt widzenia, ale Kamala nie miała zamiaru o nim dyskutować. Cierpliwie czekała na zakończenie pakowania i podanie ceny.


Po zapłaceniu za obie fiolki perfum, kobiety wybrały się do bogatszej części miasta, ku uciesze tawaif i cierpieniu łowczyni.
Sundari wybrała całkiem zaciszną cukiernię o starannie wybielonych ścianach i filigranowych, rzeźbionych w jasnym drewnie meblach. W swoim kremowym kombinezonie i o drobnej posturze, pasowała do tego miejsca idealnie… jej towarzyszka trochę mniej, ale nie spotkała się z żadnymi przykrymi reakcjami na swój widok. Złoto w końcu było największym przyjacielem człowieka… jak także i wrogiem, ale na szczęście nie w tu.
Gdy obie panie zamówiły sobie najdziwniejsze pozycje z dzisiejszego menu, zaczęły dyskutować na temat kobiecości, gracji, uprzejmości, powabu, posłuszeństwa, delikatności i wszelkiego dobra jakie przykładna dziewczyna z dobrego domu powinna posiadać. Wprawdzie to złotoskóra więcej mówiła, a tropicielka przytakiwała starając się spamiętać, ale rozmowa jaka by nie była całkiem dziarsko przebiegała… tym bardziej, że lody były smaczne, a ciastka świeże, w dodatku herbata choć bez alkoholu była aromatyczna i owocowa niczym najlepsze wino czy świeży sok. Pod koniec całej tyrady bardka zeszła na temat swojej prośby sprzed wczoraj. Poprosiła Gamnirę, by upolowała dla niej borsuka… a w zasadzie nie całego zwierzaka, a tylko jego pazur. Reszta jej nie obchodziła. Myśliwa mogła sobie pozostałe części zachować.
Oczywiście kobieta z lasu próbowała dyskutować, że pazury wcale nie są takie unikatowe jak chociażby futra tych ssaków, ale jak Dholianka się uparła, tak nie chciała jej słuchać. Miał być pazur i to nie byle jaki bo NAJPIĘKNIEJSZY. Na prezent. Ale jaki i dla kogo tego już nie chciała powiedzieć, uśmiechając się tylko tajemniczo i nieco aż za bardzo psotliwie.
Po pewnym czasie traperka dała za wygraną i powiedziała, że jeśli Neron nie będzie jej za bardzo przeszkadzał to przyniesie jej pazur nawet nie zabijając samego zwierzęcia.
Chaaya była wielce uknotentowana i zamówiła sobie kolejne ciastko, wznawiając dalsze lekcje na temat...

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline