Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2018, 21:50   #46
Koime
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
Przemoczony do suchej nitki Alan bezskutecznie starał się powstrzymać szczękanie zębów. Marzył jedynie o tym by przebrać się w coś suchego i ogrzać zmarznięte członki przy zbawiennym cieple piecyka.
Zdjęcie przesiąkniętych ubrań było zadziwiająco trudne, zwłaszcza gdy ręce mimowolnie trzęsły się z zimna.
Wreszcie udało mu się pozbyć odzieży i otulić kocem. Pamiętał jednak, by pas z Desert Eagle’m i nożem, odłożyć w suche i czyste miejsce.

- M-m-m-m...może k-k-ktoś ma ochotę na k-k-k-k-awę? - wycedził przez szczękające zęby.

Douglas rozejrzał się po jaskini i zaprzeczył głową. Nie miał potrzeby napić się kawy.
Zwrócił jednak uwagę na słowa Kimberly. Tu mogły być pająki, tak jak w Afryce. Co więcej te pająki mogły być znacznie znacznie większe.

- Pójdę się rozejrzeć… zanim pójdziemy spać. I… cóż… potem na pewno nie będzie żadnych pająków.- wzruszył ramionami Sosnowsky.
- Mogę zapewnić że jest tu pełno różnych żyjątek. Wybacz Collins-san, ale w tym czasie chciałbym pójść zbadać wodę w tym jeziorku. - rzucił krótko Ryotaro.
- M-m-może w takim r-r-razie pójdzie Pan z “Blo-o-ody’m”, Miyazaki-s-s-san? - zapytał Woods - K-k-kto wie, czy nie k-k-kryją się tam jakieś “nie-z-z-zwykłe” gatunki.
- To nie będzie konieczne. Cokolwiek jest duże w tej jaskini, będzie wkrótce martwe.- stwierdził krótko najemnik sięgając po swój karabin i sprawdzając po wyjęciu magazynka, czy wszystko działa w nim poprawnie.
- Jeśli Bloody-san uważa że powinien, to chętnie przyjmę pomoc. - odpowiedział Ryo uśmiechając się przyjaźnie.

Alan skwitował to jedynie wzruszeniem ramion… a może była to po prostu kolejna fala dreszczy, które przeszły jego ciało? Wstał i udał się w kierunku zapasów, w poszukiwaniu czajnika, dużej butelki wody i opakowania rozpuszczalnej kawy.
Po kilku minutach po jaskini rozchodził się już przyjemny aromat kawy, wydobywający się z czajnika ogrzanego na niewielkiej turystycznej kuchence gazowej.

- Znajdzie się dla mnie trochę? - Obok Alana pojawiła się Sarah, z kubkiem w dłoni. Kobieta uśmiechnęła się sympatycznie, wyciągając naczynie do mężczyzny…
- Ale tak trzy czwarte starczą, nie lej do pełna - Dodała.
- Dla mnie też! - Zawołał z kilku metrów siedzący opodal półnagi “Bear”.
- Jasne - Alan odpowiedział z uśmiechem. Pozbycie się mokrych ubrań, trochę ruchu i zapach kawy przywróciły go do pełni sił - Niestety bez mleka - dodał napełniając kubek kobiety do odpowiedniej ilości oraz udając, że nie domyśla się dlaczego Sarah chciała by w kubku pozostało nieco miejsca.

Szwędająca się po całej jaskini Kiku sprawdzała gdzie przyjdzie im spędzić noc i czy jest ona dość bezpieczna. Nie chodziło tylko o bezpieczeństwo Kim, reszty zespołu, ale też jej własne. Pomogła nieco z rozstawianiem sprzętu i bagażu, chociaż tyle mogąc się przydać. Współczuła tym, którzy przemokli, ale nawet kawy nie mogła zaproponować bo Alan już ją uprzedził. Podeszła, podciągając jeden z elektrycznych grzejników i przycupnęła w kuckach ze swoim aluminiowym kubkiem w dłoni.

- Już lepiej? - Zapytała Alana, zmartwiona tym jak bardzo dotknęło go to zimno. Tylko brakowałoby, by ktoś z nich się rozchorował. - Bear, tylko nie upuść tego koca proszę.. - dodała przelotnie, wywijając oczami.

Najemnik cicho zarechotał, po czym zrobił do Lyssy “pssst” i zaczął… powoli rozchylać nogi, okryte kocem. Jeszcze nic nie widziała, jedynie kolana i nieco ud, ale już za chwilę…
Oczywiście, głupia, dała się nabrać i aż osłupiała na moment gapiąc się, nim szarpnęła głową, uciekając spojrzeniem w przeciwną stronę.

- Beeear! - Przeciągnęła jego ksywkę pretensjonalnie, znów się czerwieniąc na twarzy, ale unikając patrzenia w jego stronę. - Czy już jest bezpiecznie? - dodała ciszej.
- Nie wiem o co chodzi... - Powiedział mężczyzna głosem niewiniątka, po czym się zaśmiał, skończył jednak już te wygłupy.
- Ja też, ja też. - Dorothy podeszła do Alana z kubkiem. - I też nie do pełna.- Uśmiechnęła się do doktor Elsworth.
- I dla mnie, proszę. - Peter, w samych spodniach i z mokrą głową, podsunął kubek hojnemu darczyńcy.

Alan poczuł że oblewa go nagła fala gorąca. Nie wiedział czy było to spowodowane słodkim głosem Japonki czy ciepłem naczynia w dłoni.

- Teraz już znacznie lepiej - odpowiedział zapatrzony w jej twarz - To znaczy… Kawa zdecydowanie pomogła. Może i Ty się napijesz? - zapytał napełniając kubki zebranych ciemnym, parującym naparem.

- Właśnie miałam taki niecny plan, doczepić się do grona Twoich wyznawców… o ile kawa będzie tego warta. - Odpowiedziała z uśmiechem, wciąż nieco czerwona na twarzy, a przy okazji na moment zmrużyła oczy i pogroziła żartobliwie Bearowi palcem. Zerknęła znów na Alana, to wszystkich zebranych dookoła. - Musicie się ogrzać chłopcy, noc może być zimna.
- I ciemna. I straszna. - Zawtórowała jej Dot odwracając się tyłem do majora w celu wzmocnienia kawy.
- Niestety kawa nie będzie raczej tak dobra jak w kawiarni. Wydaje mi się jednak, że w racjach podróżnych znajdzie się kilka kawałków ciasta biszkoptowego. - dodał Alan.

Kiku spojrzała z ukosa i zmarszczyła brwi, patrząc już teraz jak na debila.

- Alan, może i nie wyglądam jak “T”, ale uwierz mi że księżniczką nie jestem i przeżyję brak biszkopta… - Rzekła pod nosem przyjaźnie, patrząc się na niego uważnie, po czym odwróciła twarz w stronę głębi jaskini i krzyknęła. - KIM, CHCESZ KAWĘ..?

”Chciałem wam jakoś umilić tą kiepską wymówkę kawy” - Woods pomyślał trochę przybity. Spojrzał w stronę Peter’a szukając pomocy. On wydawał się zdecydowanie lepiej radzić sobie z kobietami. Nagle zdał sobie sprawę, że pod kocem ma jedynie same slipki. Dziękował niebiosom, że nie ma na sobie czegoś w stylu gatki batmana lub walentynkowe serduszka.

- Przepraszam na chwilę - powiedział czerwieniąc się jak burak i ruszył w stronę swoich rzeczy.
- Szkoda byłoby, żebyście zamarzali chłopcy.- Dodała panna Lie pociągając z kubka.
- Brzmi to... ciekawie... - stwierdził Peter, przyglądając się Dot. - Potem by trzeba poszukać pomocy przy odmarzaniu.
- Jeśli trzeba będzie - Powiedziała z kubkiem przy ustach dzięki czemu jej głos został zniekształcony i trochę wzmocniony. - zastosujemy stary, indiański sposób- Dot strzeliła brwiami lustrując uważnie mężczyznę.

Tymczasem Lyssa przez moment patrzyła za Alanem, zastanawiając się czy może nie była dla niego zbyt szorstka, bo czemu tak znienacka sobie poszedł? Ostatecznie jednak usiadła na jego miejscu i przejęła kawowy interes rozlewając tyle co było i wstawiając nową.
Alan krótką chwilę rozważał czy przebrać się w zapasowe ubrania terenowe. Ostatecznie jednak zdecydował, że skoro są już w jaskini i nigdzie nie będą się ruszać, przebierze się w rzeczy, które miał na statku. Biała koszula nie pasowała trochę do otoczenia, ale w obecnej sytuacji nie widział powodów by wybrzydzać. Naszła go również inna myśl. Wziął swojego DSA SA58 OSW oraz małe opakowanie ze swojego plecaka, po czym wrócił do reszty.
 
Koime jest offline