Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2018, 22:58   #293
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
W pobliżu jaskini Cragmaw


Z jego orientacją w terenie nie było tak źle.

Do takiego wniosku Marduk doszedł w południe, w dość zaskakujących okolicznościach. W jednej chwili skrobał sztychem Talona po korze buku, żłobiąc glif dokumentujący przebytą drogę dla ochrony przed zgubieniem się, w drugiej - przyglądał pół tuzinowi zwalistych istot, zdziwionych tak samo jak on.



Dzieci Gruumsha wypełzły niczym robaki z jaskini Cragmaw. Delimbiyra na jej widok upewnił się że dotarł do celu. Wyszło nieco niezręcznie - roztropność nakazywałaby zatrzymać się w pewnym oddaleniu, dokonać zwiadu, zorientować się w sytuacji. Po rodzących się uśmiechach orków zgadywał, że oni również to zauważyli, mimo tego jak krzywili się w świetle słońca. Jeszcze mrugali i rozglądali się, węsząc pułapkę, ale tylko kwestią czasu było kiedy upewnią się, że elf jest sam jeden, bez wsparcia, że to łatwy - rzec można - cel.

Marduk czuł tylko nienawiść i żądzę mordu. Uczucia czyste, nieskażone koniecznością pamiętania o normach moralnych, odpowiedzialności za innych, różnych takich duperelach. Był tylko on i synowie Gruumsha, któremu Corellon Larethian wyłupił oko i pogonił jak psa. Lepiej nie mógł trafić.

Klepnął konia w zad i pogonił z powrotem w las, by objuczonemu zwierzakowi nie stała się krzywda. To zelektryzowało nieco orków, ale zaraz na powrót się rozluźnili, widząc że “zwierzyna” nie ucieka.
- Tylko... jeden... elf…? - najbliższy, największy z nich, szyderczo rzucił przeciągając słowa. Kilku najbliższych zamachnęło się by cisnąć włóczniami w kapłana, który już recytował obronną modlitwę.
- Ojcze Elfów, chroń mnie przed ciosami Twych wrogów! - warknął Marduk, ale dwa rzuty były celne i ostrza upuściły jego krwi; tylko jedna włócznia wyślizgnęła się z rąk orka i wpadła do rzeki. Mimo to było jasne, że napotkany tu oddział nie był prymitywną zbieraniną zielonoskórych, którą drużyna wyeliminowała w Gnieździe Wywerny kilka dekadni temu.

Zgrzytając zębami z bólu młodzik wyrwał włócznię z ramienia i cofał się, uważnie obserwując podchodzących orków. Mrużyli czerwonawe ślepia, spoglądając na niego z sadystycznym zadowoleniem. Nie dostrzegali, że kolejne łaski Seldarine budziły się i rozwijały wokół sługi Pierwszego w oczekiwaniu na nadchodzące zabijanie. Marduk zbrojną w Talona ręką otarł krew cieknącą z rozoranej skroni.

Orkowie podchodzili coraz bliżej i byli coraz bardziej pewni siebie, a Marduk uśmiechnął się zimno.Czuł jak skumulowana frustracja i nienawiść nabrzmiewają w nim z każdą chwilą. Zielonoskórzy z tyłu rozciągali się by zajść go z obu stron ale Delimbiyra skupił się na najbliższych. Od dzieci Gruumsha dobiegał go kwaśny odór niemytych ciał i mrówczanego jadu. Orcze topory i prymitywne totemy błyszczały groźnie w słonecznym świetle. Ale słońce odbijało się także w ostrzu Talona, na kolczudze i puklerzu elfa, załamywało na wspaniałym znaku Corellona Larethiana i kaleczyło ślepia pomiotów Jednookiego. Delimbiyra dostrzegał wszystko z kryształową jasnością, a intensywność doznań wprawiała jego elfi umysł w ekstazę. Szkarłatna furia napierała raz po raz na mury woli kapłana.

Pierwszy ork z warkotem skoczył ku niemu i zamachnął się toporem zza głowy by rozszczepić mu czaszkę, elf jednak uskoczył i stuknął obcasami, aktywując moce zaklęte w butach.
- Krew dla Protektora! - krzyknął z nienawiścią a Talon błysnął ku barkowi orka niczym promień słońca. Stal rozpłatała ciało i zgrzytnęła o kość, zielonoskóry obrócił się i runął na ziemię, bluzgając ohydną krwią. Zamiast się cofać i dbać o obronę Marduk odwrócił się ku następnemu szarżującemu i rozrąbał mu twarz, spryskując juchą zżókłą trawę i siejąc przeciętymi zębiskami. Ork przewrócił się niczym marionetka, aż zadudniło.
- Krew dla Boga Elfów! - ryknął kapłan w ekstazie. Żądza mordu przepełniała go i wzmagała agresję do ostatecznych granic! Odpowiedziały mu wrzaski furii dzieci Gruumsha, szarżujących w bojowym szale z toporami i włóczniami. Wiedziony fanatyczną nienawiścią Marduk nie cofnął się, unikając, parując i blokując ciosy, szukając okazji by samemu zadać śmierć.

Rozszczepiona czaszka, zataczające łuk i krzeszące iskry o puklerz ostrze topora, bluzgające krwią udo, pełen zajadłości ryk orka, Talon wgryzający się w skroń zielonoskórego, krew, krew, krew! Marduk czuł ją w powietrzu, na skórze, w ustach i wewnątrz czaszki, tętniącą, parującą, uderzającą do głowy metalicznym smrodem!

Ostatni ork padł, z czubkiem głowy precyzyjnie odciętym Talonem. Ostatni? Marduk rozejrzał się i stuknął obcasem o obcas, dezaktywując moc butów. I w tym właśnie momencie poczuł że coś chwyta go za łydkę.

Zielonoskóry wykrwawiający się z ogromnej rany na udzie już umierał, ale nie stracił jeszcze przytomności a nawet gmerał przy pasie przy rękojeści noża. Otworzył pysk by ryknąć, tyle że wraz z nitkami cuchnącej śliny wydobył się z niego jedynie słaby charkot. Marduk wydarł nogę z jego chwytu i kopnął go w szukającą broni dłoń. Czerwona furia momentalnie wzięła go w swe posiadanie i elf z warkotem zamachnął się, z całej siły wyprowadzając cios opancerzoną pięścią w twarz orka. Zmiażdżony nos pękł, a charkot zamienił się w bulgot. Marduk uderzył znowu, niszcząc oko i skroń, i znowu, aż trzeszczały kości. Ork nie dawał już znaku życia, ale kapłan uderzał raz po raz, rozbryzgując krew i wgniatając twarz w czaszkę w prawdziwej orgii zabijania! Wreszcie przez podniecenie i euforię przebiła się odrobina świadomości i elf zatrzymał pięść.
- Krew dla Ojca - warknął.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise

Ostatnio edytowane przez Romulus : 25-10-2018 o 01:06.
Romulus jest offline