Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2018, 23:55   #163
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Rundy 15-17

Baron mechanicznie i bezmyślnie machał mieczem, czasem pokrzykując losowe rzeczy, które nie mogły być przecież rozkazami, jako że wyraźnie nie brały pod uwagę sytuacji na polu bitwy. Zresztą, nikt ich i tak nie słuchał. Do znużonego umysłu Gustawa dopiero po kilku powtórzonych nawoływaniach dotarło, że wobec przełamania ich linii wszyscy się wycofują i jeśli nie ruszy dupy zostanie odcięty. Gdyby nie pomoc Detlefa, nie zobaczyłby już nigdy twarzy swojej ukochanej. Krasnolud zabrał granat, schował go za pazuchę i pilnował flanki Gustawa dopóki ten się nie cofnął, a wtedy widząc, że dowódca cofnął się bez sensu pobiegł łatać dziurę w obronie, jaka powstała obok Galeba. Kowal run trzymał obronę przy zboczu odkąd stanowisko porzucił Oleg i spisał się na medal. A Oleg... a Oleg zaszedł od tyłu dwa zombie pożerające Ostatka i jednego zaciukał toporkiem, a drugiego wepchnął w ogień. I nagle przypomniał sobie, że miał trzymać linię, tylko pomyliły mu się kierunki i zajął pozycję przy południowym krańcu linii obrony, porzuconym chwilę wcześniej przez Berta. Niziołek bowiem zauważył, że deptanie ognia, jakie czasami próbowali uskutecznić inni, mija się z celem i postanowił załatwić sprawę hurtowo - kilof pozwalał na szybkie zrobienie przerwy między palącymi się, a suchymi, lecz jeszcze niezajętymi trawami. Niziołki może nie są najwaleczniejszą rasą, ale jeśli chodzi o spryt i zręczność - można na nie liczyć.
Loftus minął się z powołaniem - zamiast czarodziejem powinien urodzić się dowódcą. Genialny przegląd pola pozwalał mu łatać dziury, czy to magią czy rozkazami, czy wreszcie - jak na sam koniec - własnym ciałem. Niestety, nadal nie miał czasu na naprawdę zabójcze i skuteczne zajęcia, jako że nadal musiał zajmować się pierdołami.
A Leo... cóż, bycie nieprzytomnym ma swoje zalety. Na przykład, kiedy chodzący to tu to tam i strzelający do wroga Walter w ostatniej chwili porzucił linię i schował się za plecami kolegów, przez co odsłonił bezbronną Leonorę zombie na pożarcie, nawet tego nie zauważyła. Ślady zębów na skórzni zapewne zauważy, ale nie będzie wiedzieć skąd się wzięły...
Zresztą, Gustaw ją w ostatniej chwili uratował, a potem została odciągnięta.

I tak, odtworzywszy linię i ugasiwszy pożar po swojej stronie (na zewnątrz ich linii rozpalony przez Diuka pożar osmalał i uszkadzał kolejne zombie, dopóki go nie zadeptały), wobec cokolwiek apatycznej postawy snujących się nieumarłych, utrzymali się do świtu. Choć jeszcze Loftus i Oleg zostali lekko poranieni, a Diukowi otworzyła się rana i wyglądało na to, że dłoń trzeba będzie amputować, jeśli nie znajdą chirurga, przeżyli.



Świt, 18 Nachgeheima 2522.
Zamknięta z trzech stron kotlinka na zboczu, półtora dnia drogi od Meissen.


Ku swojemu zaskoczeniu, nadal żyli. Wykpili się ranami, zniszczeniem bądź uszkodzeniem części ekwipunku i jednym kucem. Mogło być znacznie gorzej.
Pozostawało jednak pytanie, co dalej.
Jak przedrzeć się przez hordę wałęsających się zombie, choć bowiem blisko drużyny posilało się może kilkadziesiąt, to w okolicy bowiem pozostała ich przynajmniej setka.
Co dalej z misją? Dokąd iść? I którędy.
Musieli znaleźć odpowiedź na te pytania.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline