Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-10-2018, 09:56   #161
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
’Łaska ostatniej szansy’ myśl ta przemknęła przez głowę Leonory, gdy w jej umyśle pojawiały się i znikały kolorowe punkty. I mimo, że coś wydawało się być nie tak Estalijka podążała obraną przez siebie ścieżką, choćby miała prowadzić ku kompletnej katastrofie. Można by rzec, że była zuchwalczo pewna siebie, ale ona po prostu była sobą i w żaden sposób nie była się w stanie nagiąć do czyjejkolwiek woli, czy to Bogów, czy ludzi.

Cytat:
Kobieta stała w długiej kolejce przy rozległej rzece, którą powoli przepływały łódki z pojedynczymi osobami. Łódki były powolne, ale nikomu się w zasadzie nie spieszyło. Mieli całą wieczność. Stali więc karnie, czekając na swoją kolej, a mężczyzna w kapturze przypatrywał się każdemu jakby oceniał ich dotychczasowe życie oraz zapłatę jaką za to życie mogą otrzymać.
Siedzący obok niego brzydki jak noc pisarz notował wszystkie wyszeptane przez niego słowa w ogromnych rozmiarów księdze. Potem, gdy któraś z łódek wracała pusta na jego brzeg wskazywał miejsce kolejnej osobie i jakąś nieznaną siłą woli zmuszał łódź do wyruszenia w kolejną podróż. Zgodnie z zamysłem tego wszechwładnego organizatora całość poruszała się w ładzie, porządku i ciszy otulonej szeptem zakapturzonej postaci.

Prawie całość.

W pewnej odległości od karnej kolejki znajdowała się całkiem spora grupa wojowników, która zachowywała się jak oddział rezerwy wypuszczony na miasto po zbyt długich ćwiczeniach w terenie. Byli wściekli, rzucali się to na siebie wzajemnie, to na ziemię, to znów próbowali wrócić na swoje miejsce. Coś jednak, lub ktoś zdawało się wyciągać ich z uporządkowanej grupy jakby byli marionetkami na niewidzialnych sznurkach. Zadawali wyimaginowane ciosy, nienaturalne, niezgodne z jakąkolwiek sztuką walki, traktując swoje ciała niczym kłody drewna lub kije. Niektórzy z wojowników próbowali rzucić się do wody i płynąć wpław na drugi brzeg, ale ostatecznie wracali, bo chociaż ich ręce ciągnęły ciało do przodu to po krótkiej chwili zaczynało ono płynąć wstecz.

Mężczyzna w kapturze zdawał się nie przejmować tą zgrają pracując nieprzerwanie nad odprawą kolejnych oczekujących. Jemu też się nie spieszyło, a praca ostatecznie była wykonywana bez większych opóźnień. Gdy przyszedł czas na Leonorę mężczyzna przypatrywał się jej długo, a potem szeptał skomplikowane zdania w nieznanym języku. Jego szept unosił się i opadał, a na koniec wyszeptał coś dziwnego, bo skryba na chwilę przestał pisać spoglądając zakłopotany na swojego pana. Akolitka była przekonana, że mężczyzna parsknął śmiechem, chociaż jego grobowa twarz nie wyrażała żadnych emocji. W końcu położył jej dłoń na ramieniu i wykonał gest ręką, aby wskazać jej łódź...
To co nastąpiło potem zdawało się zupełnie nie pasujące do sytuacji. Coś, jakby tchnienie życia w grobowej atmosferze sceny. Pchnięty kolejny raz nienaturalną siłą jeden z wojowników zarzucił rękami w obronnym geście, a z jego wychudłej ręki zsunęła się i wyleciała w powietrze cynowa bransoleta. Przeleciała wysokim łukiem w kierunku stolika skryby i uderzyła w kałamarz zachlapując całą świeżo napisaną stronę. Postać w kapturze spojrzała na skrybę, ten zaś chyba zatrzymał się w czasie, bo zupełnie przestał się ruszać. Rezon zachowała jedynie Leonora, która miała już tego serdecznie dość. Niemal biegiem dotarła do umęczonego wojownika i bez wielkiej refleksji wymierzyła mu cios w twarz. Ten nie był w stanie się uchylić, wpadł więc w grupę pozostałych żołnierzy, czym wywołał kompletny chaos. Mężczyźni nie kontrolowali swoich ruchów, ale wyglądali, jakby chcieli się podnieść, sprawiając komicznie wrażenie. Nagle z niewiadomych powodów całość spektaklu zakończyła się. Niewidzialne sznury zostały zerwane, a ciała padły bezwładnie na ziemię. Zaskoczona Leonora obróciła się chcąc wrócić do szeregu, ale naprzeciw niej stał mężczyzna w kapturze trzymając wymyślnie rzeźbiony kostur. Estalijka miała wrażenie, że się uśmiechnął. Pokazał jej dłonią zachlapaną księgę, wzruszył ramionami i z całej siły uderzył ją czubkiem laski w pierś.
Leonora złapała gwałtownie oddech i poderwała się z ziemi. Była noc, ale spoglądając na siebie dostrzegła, że jej habit jest ciemniejszy od najgłębszego mroku. Niewiele myśląc złapała rapier i ruszyła za krzykiem Barona ignorując okropny ból w piersi.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 18-10-2018 o 09:59.
druidh jest offline  
Stary 21-10-2018, 17:53   #162
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Tak czy inaczej Gazul chyba miał w opiece zarówno jego jak i Detlefa. Trupy nie zdołały im zrobić większej krzywdy za to ludzie byli w nienajlepszym stanie.
Teraz bitwa miała się już ku końcowi, bo wampir leżał ostatecznie martwy powalony czarami Loftusa. Trzeba było tylko ogarnąć ten cholerny pożar, aby wszystkiego nie strawił... No i pilnować, aby zombie jednak nie uznały, że wolą świeże mięso od takiego już trochę nadpsutego.

Dla Galeba cała akcja przebiegała... źle. A nie w sensie, że sytuacja była bardzo zła czy fatalna. Była piekielnie irytująca i gdyby nie zombie na których mógł wyładować swój gniew to szybko by przywalił młotem komuś w kolano.
Raz, wkurzyło go głupie pierdolenie Pięknego Gustava, który zaczął obwiniać krasnoludy o to że namówili go na przeprawę przez rzekę. Pewnie gdyby dogonili ich Graniczni na drugim brzegu to ostro by protestował gdyby ktoś mu wyskoczył z podobnym sapaniem.
Dwa, już biegł na pomoc Leonorze, która w sobie tylko znany sposób zdołała namierzyć wampira - prowodyra całej batalii. Mając broń nasączoną magiczną energią mógłby drania razić naprawdę skutecznie, ale zamiast tego do walki rzucił się z szaleńczym okrzykiem Oleg... opuszczając pierwszy szereg i robiąc wyrwę w obronie.
Trzy, to była kwestia pożaru. Umgi postanowili rozniecić ogień, niezła rzecz, szczególnie, że czarodziej potrzebował tego do odczyniania swojej magii, ale przez cały ten czas żaden nie pomyślał, aby przed roznieceniem ognia na przedpolu zabezpieczyć ich pozycję, co skończyło się wdarciem się ognia do obozowiska.

Pierdolnik. Straszny pierdolnik.

Krasnolud bał się nawet pomyśleć co by się działo, gdyby wampir zdołał uciec. Jakby nie patrzeć tylko refleks czarodzieja udaremnił najgorsze. Galeb musiał przyznać, że tym czynem czarodziej zdecydowanie u niego zapunktował, podobnie jak rozsądnym miotaniem czarami i ogarnianiem tego co się dzieje wokół, kiedy pierwsza linia była zajęta młócką.
 
Stalowy jest offline  
Stary 23-10-2018, 23:55   #163
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Rundy 15-17

Baron mechanicznie i bezmyślnie machał mieczem, czasem pokrzykując losowe rzeczy, które nie mogły być przecież rozkazami, jako że wyraźnie nie brały pod uwagę sytuacji na polu bitwy. Zresztą, nikt ich i tak nie słuchał. Do znużonego umysłu Gustawa dopiero po kilku powtórzonych nawoływaniach dotarło, że wobec przełamania ich linii wszyscy się wycofują i jeśli nie ruszy dupy zostanie odcięty. Gdyby nie pomoc Detlefa, nie zobaczyłby już nigdy twarzy swojej ukochanej. Krasnolud zabrał granat, schował go za pazuchę i pilnował flanki Gustawa dopóki ten się nie cofnął, a wtedy widząc, że dowódca cofnął się bez sensu pobiegł łatać dziurę w obronie, jaka powstała obok Galeba. Kowal run trzymał obronę przy zboczu odkąd stanowisko porzucił Oleg i spisał się na medal. A Oleg... a Oleg zaszedł od tyłu dwa zombie pożerające Ostatka i jednego zaciukał toporkiem, a drugiego wepchnął w ogień. I nagle przypomniał sobie, że miał trzymać linię, tylko pomyliły mu się kierunki i zajął pozycję przy południowym krańcu linii obrony, porzuconym chwilę wcześniej przez Berta. Niziołek bowiem zauważył, że deptanie ognia, jakie czasami próbowali uskutecznić inni, mija się z celem i postanowił załatwić sprawę hurtowo - kilof pozwalał na szybkie zrobienie przerwy między palącymi się, a suchymi, lecz jeszcze niezajętymi trawami. Niziołki może nie są najwaleczniejszą rasą, ale jeśli chodzi o spryt i zręczność - można na nie liczyć.
Loftus minął się z powołaniem - zamiast czarodziejem powinien urodzić się dowódcą. Genialny przegląd pola pozwalał mu łatać dziury, czy to magią czy rozkazami, czy wreszcie - jak na sam koniec - własnym ciałem. Niestety, nadal nie miał czasu na naprawdę zabójcze i skuteczne zajęcia, jako że nadal musiał zajmować się pierdołami.
A Leo... cóż, bycie nieprzytomnym ma swoje zalety. Na przykład, kiedy chodzący to tu to tam i strzelający do wroga Walter w ostatniej chwili porzucił linię i schował się za plecami kolegów, przez co odsłonił bezbronną Leonorę zombie na pożarcie, nawet tego nie zauważyła. Ślady zębów na skórzni zapewne zauważy, ale nie będzie wiedzieć skąd się wzięły...
Zresztą, Gustaw ją w ostatniej chwili uratował, a potem została odciągnięta.

I tak, odtworzywszy linię i ugasiwszy pożar po swojej stronie (na zewnątrz ich linii rozpalony przez Diuka pożar osmalał i uszkadzał kolejne zombie, dopóki go nie zadeptały), wobec cokolwiek apatycznej postawy snujących się nieumarłych, utrzymali się do świtu. Choć jeszcze Loftus i Oleg zostali lekko poranieni, a Diukowi otworzyła się rana i wyglądało na to, że dłoń trzeba będzie amputować, jeśli nie znajdą chirurga, przeżyli.



Świt, 18 Nachgeheima 2522.
Zamknięta z trzech stron kotlinka na zboczu, półtora dnia drogi od Meissen.


Ku swojemu zaskoczeniu, nadal żyli. Wykpili się ranami, zniszczeniem bądź uszkodzeniem części ekwipunku i jednym kucem. Mogło być znacznie gorzej.
Pozostawało jednak pytanie, co dalej.
Jak przedrzeć się przez hordę wałęsających się zombie, choć bowiem blisko drużyny posilało się może kilkadziesiąt, to w okolicy bowiem pozostała ich przynajmniej setka.
Co dalej z misją? Dokąd iść? I którędy.
Musieli znaleźć odpowiedź na te pytania.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 25-10-2018, 18:59   #164
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Kolejna jatka i kolejny raz udało się przeżyć, tak widział to Bert. W tym starciu, w porównaniu do innych potyczek, niziołek był najbardziej zdezorientowany. Granaty nie niszczyły zombi, a strzały ze zdobycznej kuszy nie były tak celne jak zazwyczaj. Widać ręka nie przyzwyczaiła się jeszcze nowej broni. Dodatkowo chaos, potęgował brak dyscypliny i koordynacji w drużynie, no i chyba najważniejsze, czyli nadnaturalny czarownik. Szczęściem udało się wąpierza wyeliminować.

Zombi na razie zostawiły ich w spokoju, ale sporo ich włóczyło się jeszcze u wylotu kotlinki. Drużyna będzie musiała się przebić, żeby przetrwać. Nie mogli tak siedzieć na dupie i czekać na cud.

- Loftusie to był wampir prawda? - zapytał Bert czarodzieja -Czy one czasem nie pożywiają się świeżą krwią? Jeśli tak to może ma tu gdzieś swoją kryjówkę i być może więzi jakieś ofiary. Nawet jeśli nie, to może odnajdziemy ekwipunek zaginionego patrolu granicznych.

Gdy wyjaśnił te kwestię z magiem, a także z Gustawem, to oprosił później tego ostatniego o właściwe zaaplikowanie naparu kojącego. Bert wiedział, że Baron w Meissen sporo czasu spędził w lazarecie, ucząc się od miejscowego medyka.
 
Komtur jest offline  
Stary 25-10-2018, 23:31   #165
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Leonora tak często umierała, rodziła się na nowo, śniła, marzyła i łapała ponowny kontakt z rzeczywistością, że wszystko zlało się w jej oczach w jedną całość. Pomyliła Loftusa z Morrem, a Barona z Myrmydią i ostatecznie padła na posłanie z wyczerpania. Dała się opatrzeć bez szemrania, ale początkowo nie miała siły stać o własnych siłach. Jej głowę zalewały kolejne fale myśli, które odbierały jej wolę życia i poczucie kierunku. Była przekonana, że jest nieśmierelna. Wszystko wskazywało na to, że dalej żyła, ale coś było nie tak. Cały świat próbował jej coś powiedzieć i nabrała przekonania, że może ona sama za dużo mówi, a za mało słucha. Wpadła w apatyczny stan i mając otwarte oczy nie widziała nic.

Minęło dużo czasu nim niemal odruchowo sprawdziła swoje opatrunki, stan zbroi, rapieru i kija, a potem bez emocji, mechanicznie przystąpiła do opatrywania ran innych i porządkowania rzeczy. Nie mówiła nic, a z jej oczu płynęły łzy.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 26-10-2018 o 00:32.
druidh jest offline  
Stary 26-10-2018, 12:51   #166
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Gustaw odetchnął z ulgą a po chwili zacisnął zęby. Był wściekły. Nie słuchali go i mieli go w poważaniu. Chciał iść traktem gdzie poza siłami wroga, którego dałoby się przekabacić weszli na tereny gdzie nawet rozmawiać z nikim nie było. Kilka setek chodzących trupów. Dziw że przeżyli w ogóle a straty jakie ponieśli w zdrowiu i sprzęcie Gustaw wiedział, że odbiją się im czkawką.
- Ni i co cwaniaczki? Nie chcieliście słuchać sierżanta a teraz misja prawie się nie powiodła! Może następnym razem zawrzecie gęby i będziecie wykonywać rozkazy?- Wygłosił gadane do podkomendnych.
- Skończyły się wasze rządy. Teraz Detlef i Galeb ubezpieczajcie nas. Walter zabieraj się do zwijania obozowiska a raczej tego co zostało. Oleg sprawdź co z Ostatkiem i jak trzeba dobij, a reszta do mnie. Może uda mi się was trochę poskładać i bierzcie się do pomocy Waltera.- Gustaw rzucał rozkazy i zaczął przygotowywać się do opatrywania. Najpierw Leo bo chyba śmierć jej w oczy patrzy a następnie Diuk. Resztą zajmuje się poklei.

- Loftusie. Czy Ty tym czarem mógłbyś zrobić przejście pod prawą skarpą? Detlef z Galebem będą wycinać niedobitki a reszta prowadzić konie i rannych.- Przedstawił swój plan. Nie zamierzał dyskutować nad jego sensem czy realizacją. Jedyną osobę z którą obecnie się liczy jest zdanie czarodzieja bo to od niego zależy powodzenie planu.
 
Hakon jest offline  
Stary 26-10-2018, 21:18   #167
 
Ismerus's Avatar
 
Reputacja: 1 Ismerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputacjęIsmerus ma wspaniałą reputację
Walter zwinnymi, kocimi ruchami przemknął pomiędzy namiotem a rozrzuconymi rzeczami. Tym samym niezauważenie zostawił otwartą linię i ranną Leo na pastwę stworów. Na jego szczęście zombie zaczęły się cofać...
~Następnym razem muszę pomyśleć zanim coś zrobię~

Widząc zdenerwowanie Barona, starał się nie wchodzić mu w drogę. Mimo to i tak została mu przydzielona praca.
Tak jest!- powiedział, po czym ruszył do roboty. Sprzątał rozwalone przedmioty, zwijał namioty. W międzyczasie po jego głowie chodziła myśl, jak wydostać się z kotliny.
-A może przejść górą?- powiedział do siebie, rozglądając się po zboczach.
 
Ismerus jest offline  
Stary 26-10-2018, 23:09   #168
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Zebrawszy wszystkie swoje pozostałe trzy napary kojące Gustaw z pomocą Leo (czy też Leo z pomocą Gustawa) zabrali się do pomocy rannym, poczynając od tych rannych najciężej. Poszło im różnie. Świetnie z Bertem, którego rany okazały się bardziej bolesne niż groźne, bardzo dobrze z Karlem, który ponownie mógł stanąć w linii, przyzwoicie z Walterem, który po opatrzeniu czuł się w pełni zdrowy, nawet Galebowi pomogło odrobinę.
Niestety, rany Leo nie chciały się zasklepić, a i ręka Diuka bez pomocy chirurga nie odzyska sprawności. Poranieni pod koniec walki Oleg i Loftus także nie zyskali wiele - wiedza o pierwszej pomocy, jaką mieli p.o. medyków okazała się zbyt mała.

Walter przyjrzał się dokładniej zboczom. Znalazł wąską ścieżkę, którą on wspiąłby się bez problemu, a kto wie, czy nie inni co bardziej zręczni członkowie drużyny również. Niestety, zwierzęta nie miały szans wejść tą trasą.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 27-10-2018, 17:43   #169
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Choć wampir został zapewne poważnie zraniony (przy drugiej próbie), to nie był skłonny do negocjacji. Horda nieumarłych nadal napierała, a w pierwszej linii powstały dziury. Zagrożenie stanowił też ogień, Ostatni stracili na nim kontrolę i paląca się trwa nieubłaganie zbliżała się do części obozowiska.
Ritter starał się chłodno analizować co czynić. Wampir gdzieś padł i stracił go z oczu, więc może dwójce towarzyszy uda się go dobić. Ogniem powinien zająć się kto inny, więc on mógł wreszcie użyć mocy Ulgu. Szary wiatr to nie tylko zagubienie i zakłopotanie, to także cicha śmierć. Palący dotyk cienia był czarem skomplikowanym, jednak udało się go rzucić.
- Tactus umbra incendii eius. – Słowa wypowiedziane przez Loftusa nie odbijały się echem od skarp, nie sprowadziły huku, czy błysków. Jednak cień który padał na zombie stał się niczym kwas. Nieumarli topili się, skóra i mięso odpadało od kości. W powietrzu czuć było smród palonego, zgniłego mięsa. Czar działał, a mag mógł przez chwilę zająć się czym innym. Towarzysze zdawali się zagubieni, nerwowe pokrzykiwania, chaos, brak współpracy, czy dziwne niezrozumiałe decyzję. Z każdą chwilą sytuacja robiła coraz bardziej niebezpieczna. Czyżby wampir wpłynął na ich umysły? Nawet jeśli, to nic na to nie poradzi. Mężczyzna rzucił się do gaszenia ognia, czym uchronił jeden z namiotów od zajęcia się ogniem. Niestety truposze zaczęły przechodzić przez pierwszą linię, kolejne źródła światła były niszczone. Spłoszony kuc stratował część dobytku i wpadł w ręce zombie. Na całe szczęście cienie w pobliżu maga nadal unicestwiały zombie. Nie mniej sytuacja ze złej, zamieniała się w tragiczną, a mogła nawet w krytyczną. Wampir, którego trzeba było tylko dobić, jakimś cudem pokonał dwójkę bohaterów i wyrwał się z rogu. Loftus tego nie widział, słyszał tylko krzyk Leo. Władca nieumarłych biegł do swoich, wyminął czarodzieja, skubaniec naprawdę był szybki,.
- Magicae mors stimulus tuus! – Ale nie tak szybki jak magiczne żądło. Pocisk doszedł celu, mimo że nieumarły władca częściowo skrył się już za truposzami. Mimo niewielkich rozmiarów, magiczny pocisk uderzył z wystarczającą mocą, aby go unicestwić. Zombie zgłupiały, stanęły, walczyły ze sobą i tylko nieliczne walczyły z bohaterami. Sytuacja jednak wcale nie była zbyt dobra, w szeregach obrońców nadal panował chaos i brak jakiejkolwiek koordynacja działań. Loftus wyzwał do odwrotu i stworzenia linii. Jednak nie był od dowódcą, a niektórzy chcieli chyba rąbiąc nieumarłych do południa lub paść gdyby ich pokonali. Ritter w desperacji sam dobył miecza i stanął w pierwszym szeregu. Z tego też powodu odniósł drobne rany, może nie tak poważne jak przy obronie Meissen, ale jednak dokuczały one Lotusowi, a założone opatrunki chwilę później nie dały żadnej ulgi.



Ritter był zmęczony i zły, jednocześnie miał świadomość, że powinni tutaj zginąć. Wampir był o wiele potężniejszym magiem od niego. Na całe szczęście łaknął krwi, a żądza mordu go zgubiła. Tak czy inaczej, choć przeżyli i nastał świt to ich sytuacja nie była najlepsza. Stracili dużo sił, narobili hałasu, stracili paszę i część wyposażenia. Powiedzenie misji zaczęło wisieć na włosku, a wcale daleko nie zaszli. To nadal by tylko początek tej wyprawy. Gustaw wyrwał Loftusa z zamyślenia, mag wziął głęboko oddech.
-Nie jestem nekromantą żeby rozkazywać truposzom, kapłanem żeby je uwolnić od zgubnej magii, ani magiem bojowym żeby je unicestwić od tak. – Mag zerknął w stronę wschodzącego słońca, było jeszcze dość nisko, a więc wejście do kotlinki było w cieniu. – Mogę spróbować systematycznie je niszczyć, czar dzuała na obszar w którym powinniśmy się zmieścić, ale jest jednak trudny i będę musiał go rzucać parę razy. Możliwe, że w międzyczasie robiąc przerwy, do tego istnieje ryzyko efektów ubocznych. Tradycyjnie mam się narażać i odpowiadać za beznadziejne sytuację ehh – Loftus był wyraźnie zmarkotniały. – Stracimy trochę na obszarze niszczenia truposzy, ale posuwałbym się przy jeden z krawędzi kotlinki. Zapewni to mi odpowiednią ilość cienia, a w razie niepowodzenia łatwiej będzie się bronić mając za plecami kawał skały niż być otoczonym przez wygłodniałe trupy. Właśnie wygłodniałe trupy, a może by tak – Loftus rozejrzał się po obozowisku, a jego twarzy pojawił się drobny uśmiech. – One są wygłodniałe, zżerały nawet siebie. Wykorzystajmy truchło Ostatka, trzeba je pociąć i porąbać, podzielić na części. Może gdyby je rzucać w tłum tych trupów, najlepiej przy drugiej krawędzi to zombie rzucą się na mięso i będą walczyć między sobą. Przynajmniej może ich część się tak odciągnie, przy odrobinie szczęścia uda nam się przejść bez walki, lub niszcząc tylko pojedyncze sztuki powstałym korytarzem. W między czasie, tam gdzie się będzie kotłowało można będzie je ostrzelać z łuku czy kuszy. Od tak, żeby parę poranić, a inne zombie może spróbują je dobić, rozerwać i zeżreć. – Propozycje Szarego Maga była trochę chaotyczna, ale był on zmęczony. Nie gwarantowała też sukcesu, Loftus nie znał się na nieumarłych, ale wynikała z obserwacji dotychczasowego zachowania zombie i dawała nadzieję, na wyrwanie się z tej pułapki.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 27-10-2018, 21:41   #170
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Ilekroć Leonora wstawała dzwoniło jej w uszach, albo słyszała dziwne głosy. Dzień wcześniej traktowała by to jak dar. Teraz robiło jej się niedobrze. Zrobiła sobie temblak na rękę, która zdawała się pracować sprawnie, ale bardzo szybko czuła jej zmęczenie, no i nie mogła się gwałtownie ruszać. Walka to była piękna rzecz, ale kurowanie się z ran to już zupełnie inna sprawa. Zagryzła zęby i pokiwała głową, gdy Loftus proponował rzucać kawałkami Ostatka w zombie.
- Pociąć i rzucać. Co lepsze kawałki zjeść. Straciliśmy chyba tyle jedzenia, że nie wiadomo jak długo zdołamy przeżyć z dala od miasta.
Potem złapała gwałtownie powietrze, bo miała wrażenie, że ktoś wyrywa jej serce. Zlała się potem i położyła ponownie na posłaniu. Odmówiła cichą modlitwę do Myrmidii przepraszając za swoją głupotę i do Morra, za to że postanowił zostawić ją na tym świecie na trochę dłużej. Potem zamiast rozmyślać o mordowaniu wrogów i sławie zaczęła oceniać ile jedzenia im jeszcze zostało, jak wszystko spakować i wypytywała Barona, Loftusa i Berta o najbliższą drogę.
- Bliżej nam do Meissen niż gdziekolwiek indziej - skrzywiłą się z bólu i rozczarowania.
 
__________________
by dru'
druidh jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172