Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2007, 11:01   #141
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Amber, Dominika.

Samolot lagodnie zszedl do londowania i delikatnie uderzyl kolami o plyte lotniska. Pasarzerkami bylyscie tylko wy dwie co wydalo sie wam dziwne, ale tylko do momentu gdy zapytana o to stewardesa wyjasnila wam po krotce iz zostalyscie wybrane juz po odeslaniu glownej grupy pracownikow. Wedlug jej slow przedstawiciel w polsce dostal nagly telefon od wlasciciela hoteli. Najwyrazniej potrzebowali jeszcze dwoch osob.

Stanstet okazalo sie byc dosc sporym lotniskiem, a w porownaniu z Balicami wrecz ogromnym. Lsniace w sloncu budynki terminali, mnogosc samolotow roznych lini lotniczych, tlumy w hali przylotow. Postawny mezczyzna, ktory przedstawil sie wam jako Teris odebral was oraz wasze bagaze i poprowadzil do okazalego Mercedesa. Usiadlyscie zatem wygodnie na tylnich siedzeniach i rozkoszowaly sie przyjemna podroza.

Hotel byl sliczniutki. Polozony na terenie parku, otoczony kamiennym murem z piekna kuta brama i dlugim podjazdem wygladal raczej jak prywatna rezydencja/palacyk, niz budynek oddany do uzytku mniej wiecej publicznego. Przed glownym wejsciecm czekal na was starszy mezczyzna w czarnym, doskonale skrojonym garniturze. Gdy tylko wysiadlyscie, a Teris wniusl wasze bagaze do srodka, nieznajomy przemowil.
- Witajcie w Walentine Hotel. Wasz przylot jest dla mnie niejakim zaskoczeniem gdyz dopiero co odebralem telefone od sir Henrego Ventero. Niemniej jednak jestem niezmiernie zadowolony. Moje nazwisko brzmi Cedryk Rigby, ale nic nie stoi na przeszkodzie abyscie sie zwracali do mnie po imieniu. Prosze teraz za mna, zaprowadze was do waszych pokoi.
Powiedziawszy to ruszyl do wnetrza budynku, a wam nie pozostalo nic innego jak tylko udac sie za nim. Po drodze mijaliscie liczne pokoje w tym salon z na wpol otwartymi drzwiami. Wreszcie jednak Cedryk zatrzymal sie przed jednymi o dosc solidnym wygladzie.
- Dawniej za tymi drzwiami zaczynalo sie skrzydla przeznaczone dla sluzby. Obecnie jest ono przebudowane i oddane naszym pracownikom. W tym momencie hotel jest jeszcze zamkniety gdyz oczekujemy wiekszej grupy gosci jednak mamy juz kilka osob z polski, podobnie jak wy przyjetych na wakacje. Pokoje mozecie sobie wybrac zatem prawie dowolnie.
Podal wam klucze i z milym usmiechem dodal na odchodnym.
- Wasze bagarze sa juz w korytarzu. Grafik zajec otrzymacie wieczorem.
Nastepnie sklonil wam glowa na pozegnanie i zniknal za zalomem korytarza.


Drzwi byly lekko uchylone, tak ze wystarczylo lekki pchniecie aby otwarly sie na osciez. Wasze rzeczy faktycznie staly tuz za nimi. Zza drzwi jednego z pokoi dobiegaly glosy dwojki polakow.



Mateusz

-Nasza kolej? O czym mówisz?- Spytales zdziwiony slowami dziewczyny, nim jednak zdazyla odpowiedziec wpadles na jak c sie wydawalo doskonaly pomysl na przetrawienie tych wszystkich wiadomosci.
-Musze się napić...Idziesz ze mną?
No coz Sara raczej nie wygladala na chetna. Otarla dlonia ta samotna lze, ktora splynela ci po policzku i stanowczym glosem powiedziala.
- Nie. Picie nie jest teraz dobrym pomyslem Matt. Niewiem co sie stalo z Magda, ale wiem ze Markowi nic nie jest co moze sugerowac iz jej tez jeszcze nic nie zrobili. Niepokoje sie natomiast o Wande. Oni zaczynaja przygotowania znacznie wczesniej niz myslalam. Wogole to wszystko robia inaczej i sama sie zaczynam w tym gubic. Rytual powinien sie rozpoczac dopiero jutro w nocy.
Zamyslona zaczela sie bawic amuletem zawieszonym na szyji. Nagle uniosla glowe jakby nasluchiwala. Rzeczywiscie na korytarzu rozbrzmiewaly jakies glosy, ktore po chwili umilkly. Niejasno rozpoznales glos Cedryka. Po chwili calkiem wyraznie odezwal sie Marek.


Marek

Mateusz wybyl z salonu pedzac do swojej ukochanej. Wlasciwie to Sara tez juz powinna skonczyc. Wstales wiec i ruszyles w strone pokoi gdy po kilku krokach zatrzymal cie nieznajomy mezczyzna ubrany w ciemny garnitur.
- Hej, Piter chce sie z toba zaraz widziec. Czeka w glownej sypialni na gorze. Idziesz?
Zlapal cie za ramie. W tej samej chwili uslyszales cichy syk gdzies nad toba.
- No cho...
Nie dokonczyl gdyz w jego kieszeni rozbrzmiala komorka. Zmarszczone brwi sugerowaly niezadowolenie. Chcac nie chcac puscil twoje ramie i odebral telefon. Przez chwile uwaznie sluchal po czym odlozyl telefon i rzuciwszy krotkie:
- Dobra niewazne.
Oddalil sie korytarzem w kierunku schodow prowadzacych na gore.
Cala ta dziwna sytlacja nieco wyprowadzila cie z rownowagi. Nerwowym krokiem ruszyles w strone skrzydla dla pracownikow. Przy drzwiach spotkales dwie zupelnie nieznane ci dziewczyny.



Kornik

Kris zmarszczyl brwi i wyciagnal komorke. Wystukawszy numer czekal chwile,a gdy druga strona odebrala zaczal przekazywac twoje slowa konczac pytaniem o to co ma teraz robic. Najwyrazniej otrzymal przykazanie oddania komorki tobie gdyz wyciagnal ja w twoim kierunku. Glos Cedryka brzmial niezbyt przyjemnie.
- Mark co ty do jasnej cholery wyprawiasz. Przekaz Krisowi swoja robote i zmywaj sie stamtad. O 21 oczekuje cie w pelni wyspanego i gotowego do pracy. I przestan sie wreszcie wyglupiac...
Szef najwyrazniej odlozyl sluchawke gdyz w twoich uszach rozlegl sie dzwiek przerwanej rozmowy.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline