Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2018, 19:26   #7
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Wysoki postawny mężczyzna, o słusznej lekko żylastej posturze, z dumą noszący włosy podgolone na okrągło nad uszami i z tyłu głowy, z krótką grzywką zaczesaną gładko do przodu i z delikatnym zarostem przysiadł się do wesołego towarzystwa. Chętnie przemyłby twarz, jednak to zamierzał uczynić później. Teraz miał zamiar przyjrzeć się pozostałym wybrańcom, przepłukać gardło, przedstawić się i przywitać. Ta wspaniała grupa miała mu towarzyszyć w zadaniu wyznaczonym przez Panią Jeziora. Władca miasta, graf Sigismund von Jungfreud był dzielnym i mądrym człowiekiem, nie odesłał jednak kobiet do domu. Co więcej pozwolił wziąć im udział w zadaniu i to nie jako dziewki służebne, a jako pełnoprawne uczestniczki wyprawy. Było to zaskakujące, w Bretonii niedopuszczalne, jednak Sir Warwick był na obcej ziemi i nie zamierzał kwestionować decyzji lokalnego władcy. Bohater posługiwał się nad wyraz dobrze językiem staroświatowym, choć w swobodnej rozmowie akcent mógł zdradzać, że jest cudzoziemcem. Był to jednak teren przygraniczny, więc nie wzbudzało on większego zainteresowania. Zresztą prawdą jest, że język bretoński jest zbliżony do staroświatowego na tyle, że możliwa byłaby prosta komunikacja między osobami znającymi tylko jeden z nich. Oczywiście język bretoński był o wiele trudniejszy i złożony, ale to nie było istotne. Bretonia zaznała wiele zła ze strony nieumarłych. Krzywd z ich strony doznał sam Sir Warwick, jego rodzinne włości zostały doszczętnie splądrowane, chłopi zarżnięci razem z bydłem, a rodzina bestialsko zamordowana. Nie złamało to jednak Rycerza Królestwa, był on dzielnym mężem, wiernym woli Pani Jeziora i lojalnym wobec króla Bretonii. Tak więc, mężczyzna, który zasiadł przy stole był schludnie ubrany, trzymał się prosto. Wierzchni płaszcz zarzucony na zbroję był pocięty, dla Bretończyka był to jednak powód do dumy. Natomiast spod zbroi wystawał czysty, dobrze skrojony strój o żywych kolorach. Na szyi wisiał piękny medalion z wizerunkiem Pani Jeziora, młodej kobiety o nieziemskiej urodzie, ubranej w długą suknię i diadem, który podtrzymuje biały woal. W rękach zaś trzymała Graala. To właśnie Bogini po ponownym pokonaniu najsłynniejszego z bretońskich nieumarłych - Czerwonego Barona zesłała wizję i kazała bohaterowi ruszyć na Zamek Drachenfels, aby pokonać zło. Sir Warwick stał się więc Rycerzem Próby. Złożył uroczystą przysięgę, wyrzekł się posłuszeństwa wobec swego seniora na rzecz Pani Jeziora i symbolicznie przyrzekł nie używać kopii, oręża powszechnie kojarzonego z wiernością wobec panna lennego. Jednak obowiązki rycerza, a szczególnie ochrony słabszych i gorszych, czyli w zasadzie wszystkich spoza kwiatu rycerstwa Bretonii, nadal obowiązywały. Traktował je równie poważnie jak wszystko inne. Sir Warwick jeszcze jako Błędny Rycerz podróżował po całym kraju, a czasem nawet opuszczał granice Bretonii. Dlatego chodź pochodził z bogatej rodziny, to poznał biedę, braki w zaopatrzeniu, głód, chłód, czy zawodne uzbrojenie. Nie obnosił się więc ze swoim wyższym stanem, czym zapewne odbiegał większości swoich szlachetnie urodzonych rodaków. Tak mu się przynajmniej zdawało… Bretończyk przywołał ręką jednego z pachołków roznoszących jadło.
- Miły człowieku przynieść proszę brandy, lub lepszego wina, byle nie rozwścieczonego do naszego stołu. – Warwick wręczył chłopakowi odpowiednią zapłatę zaokrąglając kwotę do pełnych karli. Dziwił się, że jego towarzysze tak chętnie korzystają z usług jakiejś wiedźmy. On sam jej nie ufał i był podejrzliwy co do jej zamiarów. Podziękował więc życzliwie i nie skorzystał z zaproszenia do wróżb. Zamiast tego odczekał chwilę, aż wszyscy ponownie zgromadzą się przy stole.
- Będzie to z trzy tygodnie jak Pani Jeziora każę mi wybrać się na Zamek Drachenfels. Dlatego raduje mnie wybór grafa Sigismunda. Tak więc za wiernych i lojalnych towarzyszy, niech Pani Jeziora nam błogosław! Cieszę się że będziecie mi towarzyszyć wyprawie. Całym sercem wyrzekam się mrocznych bóstw i nie zdradzę Was, gdyż byłby to czyn godny orków i zwierzoludzi! – wzniósł toast, gdy tylko pachołek przyniósł odpowiedniej jakości trunek. Rycerz spędził jeszcze chwilę w towarzystwie, jednak jako jeden z pierwszych opuścił gospodę. Nim udał się do swojej kwatery, zahaczył o stajnię. Wręczył złotą koronę i nakazał stajennemu przygotować swojego rumaka rankiem do drogi. Miał być wyszczotkowany, natarty słomą i czekać na niego osiodłany. Dopiero gdy to załatwił, mógł udać się na spoczynek. Miał zamiar się wyspać, rankiem ogolić, a przed samym wyruszeniem w drogę naostrzyć oba miecze nie zapominając też o sztylecie.

 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline