Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2018, 19:44   #190
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Sprawa honoru cz.2

Obcesowość z jaką został potraktowany, niespecjalnie Smoczego Jeźdźca zdziwiła. Było to typowe, dla tego tego rodzaju pracowników. Zawsze zadzierali nosa.
- Szukam Fadla, to mój… znajomy. Zaprosił mnie na rozmowę o starych dobrych czasach - rzekł w końcu czarownik, próbując wybrnąć z tej sytuacji.
Nie wiadomo czy podziałał jego stoicyzm, czy może podanie imienia jednego z mieszkańców gospody, ale mężczyźni przyoblekli twarze w surowy i kamienny wyraz, po czym rozstąpili się bez słowa, ignorując jego niewygodną obecność.
Można było wejść do środka.
Monumentalne drzwi, aż prosiły się o otwarcie z przerażającym skrzypieniem, ale o dziwo działały bez zarzutu i przywoływacz wszedł do przestronnego hallu wyłożonego marmurem. Białym marmurem o złotych żyłkach, odbijających raźnie blask licznie porozpalanych lamp i lampionów.
Na środku recepcji stało starannie wymozaikowana sadzawka z pomarańczowymi i żółtymi rybami o długich i tłustych wąsach. Pod sufitem rozwieszona była kratka po której pięły się słodko pachnące kolorowe kwiatki.
Sługa przy kontuarze, skłonił się dworsko. Był młody, jeśli nie młodziutki. Ubrany w dopasowany surducik w kolorze jasnego fioletu, patrząc po przechadzających się służkach, kolor ten był wpisanym motywem Złotopiórego Skowronka.
- Witamy w naszych skromnych progach. Nazywam się Adonis i jestem na pana usługi. W czym mogę wielmożnemu panu pomóc?
- Szukam Fadla, to mój… znajomy, chciałem mu zrobić niespodziankę i się z nim spotkać, by pogadać o starych dobrych czasach - stwierdził uprzejmie Jarvis, starając się nie rozglądać za bardzo. - Zastałem go może?
- Fadl… jest naszym mieszkańcem? Czy przebywa tu sam, czy z kimś jeszcze? - Chłopak zmieszał się nieco i zaczął wertować ogromną księgę, w której zapewne mieli spisanych wszystkich ajentów. - Niespodzianka to miły gest… ale obawiam się, że będziemy musieli zapytać waszmościowego przyjaciela o zgodę na spotkanie… Rozumie pan, gwarantujemy swoim mieszkańcom najwyższy poziom dyskrecji oraz spokoju.

Tymczasem do lady podeszła jakaś kobieta w długiej fiołkowej sukience i haftowanym złotą nicią fartuszku.
- Znowu dziesiątka zalana… poślijcie po Garrego… a i para z trzynastki potrzebuje przewodnika po mieście. Wybierają się na jakąś maskaradę i potrzebują kupić stroje.
Adonis zbył ją jednak machnięciem ręki, szukając właściwego imienia.
- Jest na służbie uuuu… - Magik “szukał imienia” w swojej pamięci. - … kupca Abdula? Bodajże. Jako strażnik.
Po czym uśmiechnął się wyrozumiale, mając pełen respekt dla problemów pracowników.
- Duży ruch w interesie? - zagadnął dla zabicia czasu.
- Abdul..? - Służący pobladł wyraźnie, wybałuszając nieco oczy przez co wyglądał jak jedna z tych rybek w sztucznym oczku wodnym. - Czy mości pan nazywa się Ga-rv-is? - Zerwawszy jakąś wiszącą karteczkę przy świeczniku, zaczął “odcyfrowywać” zapisek.
- Jarvis… tak mam na imię - odparł przywoływacz zaskoczony tym, że jego pojawienie się tutaj wywoływało taki efekt.

Chłopak położył zwitek na blacie tak, by jego rozmówca mógł odczytać zapisane imiona. - Faktycznie… to może być i Jarvis. Został pan polecony przez Fadla i potwierdzony przez Dżafara, co równoznaczne jest z wciągnięciem pana na listę gości, którzy mogą swobodnie spotkać się z rodziną Karimów oraz ich świtą. Całe czwarte piętro należy do nich, czy posłać kogoś, by obwieścić pana przybycie?
- Tak… posłać - stwierdził po chwili namysłu czarownik i rozejrzał się dokoła, szukając miejsca do przycupnięcia w recepcji. Choć niby miał swobodny dostęp, to za pierwszym razem wolał uniknąć wejścia tam gdzie nie powinien.
Adonis zamachał na czatującą pod ścianą dziewczynę, która przytruchtała do nowego gościa, skłoniła się grzecznie, po czym przypomniała sobie, że powinna dygnąć, więc i to zrobiła, po czym powiodła nowego klienta do kolejnej sali, gdzie było pełno kanap i foteli obitych fioletowym welurem przy towarzystwie niskich stolików z lanego, kolorowego szkła.
- Czy życzy pan sobie coś do picia w trakcie oczekiwania? - spytała grzecznie, uśmiechając się, ale nie za szeroko, jakby nie była pewna czy powinna. Zapewne dopiero uczyła się swojego fachu.
- Sok gronowy… bez dodatków - poprosił Jeździec, zdejmując cylinder i rozglądając się. Kusiło go by wypuścić Gozreha na zwiady, ale… może lepiej z tym poczekać?
Służąca oddaliła się na zaplecze i pozostało jedynie… czekać albo na nią, albo na kogoś od Abdula.
Wyścig wygrała służąca, wracając z tacą na której stała wysoka i oszroniona szklanka, wypełniona złotym płynem. Ustawiła ją na stoliku przed zamawiającym, gdy do sali wszedł zziajany Fadl… musiał chyba zbiegać z tych wszystkich schodów zanim tu dotarł.
- A niech mnie… przyszedłeś! - zawołał radośnie, uśmiechając się promiennie, aż w jego policzkach nie zrobiły się charakterystyczne dołeczki.
Tym razem był trzeźwy… widać to było po jasnych i przejrzystych oczach.
- No… tak… przyszedłem. Zobaczę na ile mogę pomóc. - Przywoływacz wolał nie składać wiążących obietnic. Wskazał na miejsce przed sobą.
- Nie byłem pewny do samego końca… ufff… - Wojak opadł na fotel, rozkładając wyprostowane nogi przed sobą. Na skroniach perlił mu się pot.
- Wody z miodem - rzucił do pracownicy, która czym prędzej ruszyła wypełnić swoje nowe zadanie.

Dholianin odczekał, aż zniknie całkowicie z pola widzenia, zanim się odezwał. - Zanim spróbujesz pomóc… Dżafar mój przełożony, będzie chciał z tobą porozmawiać. Może uda się załatwić sprawę tak, by Abdul nie musiał o niczym wiedzieć? Zaraz tu zejdzie… tylko coś mu się nie śpieszy.
- Jeśli o to chodzi, to trzeba znaleźć wymówkę dla mojej obecności. Macie broń palną? Zajmuję się też po trochu rusznikarstwem - zaproponował Jarvis, choć po prawdzie to inne zajęcia pochłaniały jego cały wolny czas.
- Mój pan ma… ale tylko dla ozdoby… - Zmieszął się cynoskóry, drapiąc po dłoni. Bardzo starał się nie urazić swojego towarzysza. - My… nie za bardzo, szanujemy tego typu wynalazki, wolimy tradycyjne rozwiązania.
- Ale je też trzeba utrzymywać w dobrym stanie, by prezentowały się właściwie i nie przynosiły wstydu, zamiast dumy… prawda? - spytał retorycznie mag.
Młodzik wyszczerzył się łobuzersko, po czym momentalnie struchlał i wyprostował w siedzeniu, gdy kątem oka dostrzegł wchodzącego.


Wysoki i nieco żylasty, o ponurym wyrazie twarzy, mężczyzna
ruszył ciężkim i jednocześnie lekkim krokiem w ich kierunku. Chwilę po tym pojawiła się służąca z napitkiem dla Fadla.
- Jarvisie… to mój przełożony Dżafar, Dżafarze to mój brat Jarvis… być może zaradzi coś na nasz… problem. - Widać było, że ostrożnie dobiera słowa przy niechcianej parze uszu.
Wojownik wyciągnął spękaną dłoń w geście przywitania, mrucząc tubalnym i przyjemnym do słuchania głosem.
- Dżafar. - To tak… jakby czarownik jeszcze o tym nie wiedział.
- Jarvis… - Jeździec odpowiedział podobnym gestem, ściskając jego dłoń. Po czym czekał z kolejnymi słowami, aż usiądzie.
Ciemnoskóry popatrzył spode łba na swojego podwładnego, który uśmiechał się jak głupkowate emu, po czym przysunął sobie fotel, na którym usiadł opierając dłonie na swoich kolanach.
Łypnął na czającą się dziewczynę, która migiem wyparowała z pomieszczenia.
- Fadl mówił, że podróżujesz z kimś komu ufa. Dlaczego tej osoby nie ma tu z nami? - zapytał bez ogródek, marszcząc brwi, jakby nie do końca rozumiał czym kierował się chłopak obok.
To było… dziwne pytanie. Przwywoływacz zerknął na Fadla zaskoczony, tym, że on nie wspomniał o tym detalu.
- Obowiązki ją zatrzymały - odparł więc zdawkowo nie wdając się w szczegóły.
- Jąąą? - Nadzorca uniósł jedną brew, spoglądając na współpracownika, który nie zaprzestał się uśmiechać nawet w tak nieprzyjemnej sytuacji.
- Nooo…
- Co za mężczyzna ufa kobiecie? - przerwał próbę wyjaśnienia.
- To DHOLIANKA! - obruszył się święcie chłopak. - My Dholianie ufamy sobie bezgranicznie, myślisz, że jak zbudowaliśmy takie imperium?!
- Nie obchodzi mnie jak… - skwitował czarnoskóry, opierając się o oparcie i krzyżując ręce na piersi. - A więc to kobieta, której nie znasz, której nie łączą cię nawet więzy krwi… przyjmijmy, że jest godna zaufania. Co ma do tego on? - Wskazał dłonią na magika.
- Przyjaciele moich przyjaciół są moimi przyjaciółmi - wyjaśnił swoją filozofię wojak.
- Wszyscy są wrogami, dopóki nie udowodnią, że jest inaczej - odparował jego dowódca.
- To barbarzyńskie podejście - stwierdził obrażony Fadl.
- To lekkomyślne podejście - odparł niewzruszony Dżafar, po czym chwilę milczał, może kalkulując lub podsumowując całe zdarzenie. - Jaki masz interes w tym, że nam “pomożesz”? - spytał z wyraźną podejrzliwością, obserwując ciemnymi oczami siedzącego cicho Jarvisa.
Nic dziwnego, że śledztwo tak ciężko im idzie, z takim podejściem i prezencją, chyba nikt nie chciałby z nimi współpracować.
- Będziecie mieli u mnie dług wdzięczności. Tu nazywają coś takiego inwestycją w zasoby ludzkie. A poza tym… - Wzruszył ramionami czarownik. - Obchodzi mnie sława tego miasta i nie lubię, gdy ją byle złodziejaszki psują.
Starszy z wojowników ponownie się zamyślił. Siedzący obok niego cynoskóry wciąż się uśmiechał, ale trochę tak bardziej nerwowo. W tej właśnie chwili rozstrzygały się losy, czy Smoczy Jeździec zostanie dopuszczony do sprawy, czy nie.

- Nie rozumiem twoich przesłanek… ale niech będzie - obwieścił nadal nieufny Dżafar. - Będę ci jednak patrzył na ręce… wystarczy nam zdrad na jakiś czas.
- To teraz… powinniśmy popracować nad jego przykrywką - odparł na powrót wesoły Fadl.
- Przykrywką? - Zdziwił się pierwszy z nich. - Po co to wszystko jeszcze bardziej utrudniać?
- Jeśli nie chcecie zrzucać na głowę waszego pracodawcy mojego śledztwa, to… chyba przykrywka byłaby odpowiednia - stwierdził ugodowo przywoływacz, któremu było wszystko jedno w tej kwestii.
- Śledztwo trwa bo tego wymaga od nas szacowny Abdul… oby żył wiecznie - przypomniał ponuro czarnoskóry, jego pracownik przewrócił jedynie oczami, najwyraźniej nie zgadzając się z nim w paru kwestiach, ale posłusznie mruknął “oby…” co by nie wzbudzać kolejnych pretensji. Co ciekawsze nie przestał się uśmiechać.
- A więc pójdziesz teraz do niego na górę i mu powiesz, że zatrudniłeś go w sprawie skradzionego… ‘nath’? - spytał zgryźliwie Dholianin, co nie pasowało do jego przyjaznej aparycji. Ostatnie słowo zostało delikatnie, acz charakterystycznie wyartykułowane, co oznaczało, że za kradzieżą kryło się coś jeszcze.
Zarządca zapadł się nieznacznie w fotel i zgrzytnął zębami, zastanawiając się gorączkowo.
W końcu rzekł.
- Gdy twój szanowny przyjaciel zacznie się wypytywać ludzi naokoło to myślisz, że to nie zwróci jego uwagi?
- Możemy wtajemniczyć resztę, prawda Jarvisie? - Fadl popatrzył ciekawsko na czarownika.
- Mężczyźni potrafią trzymać język za zębami… ale nie kobiety. - Czarny strażnik miał wyraźną awersję do płci przeciwnej i wcale się z tym nie krył.
- To się ich nie będzie pytał - odparł filozoficznie jego podwładny.
- Mogą podsłuchiwać… - przypomniał mu zwierzchnik, i na chwilę przy stoliku zapanowała napięta cisza.

- Na razie nie planuję pytać… ale jeśli mógłbym obejrzeć pokój w którym nastąpiła kradzież. Oczywiście pod nieobecność mieszkanki pokoju i pod czujnym okiem jednego z was - zaproponował ostrożnie mag.
Mężczyźni z pustyni wymienili się spojrzeniami, wyraźnie czymś zestresowani. W końcu odezwał się młodszy z wojowników.
- Tooo… będzie trudne mój bracie. Żona Abdula zamknęła się tam z córką i nie wpuszcza nikogo z mężczyzn, nawet męża. Obawia się… gniewu - wytłumaczył najostrożniej jak potrafił.
- Acha… - To trochę komplikowało plany Jeźdźca, ale… wszak… miał dostęp do przedmiotu, który mógłby rozwiązać ten problem. - A jeśli przyszłaby moja siostra… to zostałaby tam wpuszczona?
- I jak niby chcesz wytłumaczyć jej najście? - spytał poirytowany Dżafar. - Praca pod przykrywką to jedno… ale wciskanie swojej siooostry... - Chyba bardzo nie mógł przeboleć, że kolejna kobieta pojawi się w jego okolicy. - ...raczej będzie trudne do wytłumaczenia.
- To prawda… Hala begum nie ma przy sobie żadnej broni palnej, więc rusznikarstwo odpada - wtrącił strapiony Fadl. - Obie mają też własne służki, plus obsługę hotelu… kim miałaby być twoja siostra?
- To na razie nie ma znaczenia. Jak się pojawi to… z konkretnymi pomysłami. Opowiedzcie o tym złodzieju. Każdy szczegół ma znaczenie, zwłaszcza jego wygląd. Nawet jeśli go zmieniał. - Jarvis zbył ich pytania zmianą tematu. Na razie bowiem sam nie miał konkretnego pomysłu i musiał swe plany przemyśleć.
- Jak nie ma znaczenia! - Obruszył się czarnoskóry. - Myślisz, że jakąś obcą babę wpuszczą do pokoju, skoro własnego męża i ojca nie chcą?
- Weź daj pokój stary… jak ty z tymi nerwami nie dostałeś jeszcze wrzodów - odparł całkiem wyluzowany, a może nie, Dholianin, po czym się nieco zasępił, lecz wciąż się uśmiechał. - Jasna cera… koloru kości słoniowej?
- Raczej różanego mleka - burknął starszy wojownik.
- Ciemne włosy. - Kontynuował drugi. - Chyba brązowe.
- Czarne - sprostował Dżafar.
- Niebieskie oczy?
- Zielone.
- Miał bliznę na prawym pol…
- Na lewym.
- DO KURWY PRZECIEŻ GO WIDZIAŁEM! - Wybuchł nagle cynoskóry, wyraźnie rozdrażniony ciągłym poprawianiem.
- Też go widziałem… wszyscyśmy go widzieli i każdy opisuje go inaczej… - Ton głosu zarządcy spadł o kilka tonów, aż przyprawiał o ciarki na karku.
- I każdy widział go inaczej… jednocześnie? Dwie osoby w tej samej chwili widziały go inaczej? - zadumał się przywoływacz.
- Myślę, że… - Fadl podrapał się po policzku. - ...widzieliśmy go tak jak wyglądał… ale gdy próbujemy go sobie przypomnieć… nasze opisy różnią się w detalach… nieznacznie. Na pewno ma ciemne włosy i jasne oczy, cerę białą… kilka blizn na twarzy, ale nie możemy tego sprecyzować ani uściślić dokładniej. Nawet koloru jego ubioru.
- To nie wygląda jak normalna cecha… raczej coś magicznego. Niemniej… może strój jesteście w stanie opisać? - zapytał zamyślony czarownik.
- Chyba normalny… - Tym razem odpowiedział zarządca strażników. - No taki jak… wszyscy… co on tam nosił. Koszulę, kamizelkę, marynarkę z połami… co nie? - spytał się kamrata, który zmarszczył nos, bo na tutejszej modzie znał się tak samo dobrze co jego przedmówca.
- Nooo… wyglądał jak tutejszy. Bogaty. Szarmancki.
- Dobrze wychowany, z ogładą, zna bardzo dobrze miasto i tutejszą elitę - kontynuowali zmianę.
- Poliglota i artysta.
- I chyba kolekcjoner… sztuk wszelakich, bo znał dosłownie wszystko co ze sobą przywieźliśmy lub na sobie nosiliśmy.
- Jak się nazywał? Jakie imię podał? Na znajomości z kim się powoływał? - zapytał Jarvis zamyślony.
- Francis Carver, ale w sumie nikt o kimś takim nie słyszał - odparł strapiony Fadl.
- Powiedział, że wszystkich zna, ale jest wolnym strzelcem, bo nie pasują mu tutejsze rządy. Nie wnikaliśmy. Znał dobrze miasto. Każdy sklep, każdy lombard, każdą knajpę. Wiedział co, gdzie i kiedy. Obrotny był… pomógł nam się zaaklimatyzować - dodał z żalem drugi z mężczyzn.
- I tu powinna się w was obudzić czujność. Byle ulicznik dobrze zna miasto, byle ulicznik… ale nikt z elity. Od tego oni mają właśnie swoje sługi - stwierdził ironicznie przywoływacz i się zamyślił. - Był więc pośrednikiem pomiędzy wami a… kim? Jak wam pomógł się zaaklimatyzować? Jakie miejsca zaproponował?
- Może u was tak jest… - stwierdził na powrót ponuro Dżafar, a jego pracownik tylko westchnął.

- Nie był pośrednikiem… poznaliśmy go w dokach, wpisywaliśmy się w urzędzie, on przyszedł wykupić jakieś dziecko. Wyglądała na sierotę i w dodatku chorą, strasznie pyskata, mała jędza. Podobno kradła, dowodów nie było… dała w zęby jakiemuś z patrolu i ją przymknęli. Był bardzo zły, wykłócał się z nimi, że dziecka nie wolno tak traktować, że mała jest chora, a oni ją w zimnym lochu trzymają. Zignorowaliśmy to… poszliśmy się posilić do poleconej przez straż jadłodajni. Droga, porządna i z renomą. Krzycząca Mewka się nazywa. Okazało się, że ta parka też tam była. Facet strofował małą i przyglądał się jak ta je… sądząc po jej zachowaniu nie jadła od dawna. Hala begum i Amal begum były pod wielkim wrażeniem, u nas to niespotykane by szlachta opiekowała się takimi obdartusami spod ciemnej gwiazdy. Kupiły dziecku ciastko i gdy kelner przyniósł zamówienie do stołu tamtej dwójki… Francis przyszedł podziękować. Tak to się zaczęło. - Dholianin miał większe gadane od swojego kompana, oraz zdecydowanie lepszą aparycję. Jak zwykle to on wszystko wyjaśnił, ignorując jadowite spojrzenia od tego obok.
- Jak się ta mała nazywała? Ją opisać możecie? Może wspomniała jakąś dziwną nazwę przy okazji? - Zadumał się czarownik. - Jakieś zwierzę na przykład, lub potwora.
- Kazała mówić na siebie… Bumi. Wyglądała jak najstraszniejsza śmierć z najstraszniejszej opowieści. Mała. Chuda. Biała…
- Bardziej przeźroczysta - dodał z obrzydzeniem Dżafar, wzdrygając się. - Widziałeś każdą żyłkę pod jej skórą.
- Taaa… blond włosy miała skręcone w dredy, sięgały do ramion i wyglądały, że na skroniach czymś je spinała, bo się tak odgniotły śmiesznie… - kontynuował z werwą przedmówca, również nieco obrzydzony.
- A oczy… jasne jak bławatki, ale białka… miała całe czerwone… jakby zamiast łez, płakała krwią… i miała takie zasinienia pod oczami, chore… jak u człowieka który leży na łożu śmierci. - Ten widok musiał wywołać na zarządcy straży piorunujące wrażenie, bo Jarvis widział, że ten na samo wspomnienie, aż pobladł. - I miała katar… potworny katar. Nie mogła oddychać, jakby ją coś dusiło od środka.
- Wolałbym jej tak dokładnie nie pamiętać - stwierdził cynoskóry, krzywiąc swój nieskazitelny uśmieszek.
- Szlachta tu też się nie zajmuje obdartusami. Niektóre świątynie, to tak… ale nie szlachta. - Zamyślił się coraz bardziej skonsternowany magik i podrapał po podbródku. - Będę potrzebował informacji na temat lokalizacji owego urzędu.
Mężczyźni od razu podali mu potrzebne informacje, łącznie z wyjaśnieniem jak do niego dotrzeć ze Skowronka, następnie zwrócił się do nich ponownie, tym razem pytając o…
- Co było dalej?
- Cóż… od słowa do słowa i jakoś rozmowa się nawiązała, nie za bardzo wiemy, bo nie siedzieliśmy przy stole, mieliśmy swoje własne. Mieliśmy ich jednak na oku. Z tego co udało nam się uzyskać od naszego pana, przedstawił się jako tutejszy. Nie był jednak z żadnej wysoko postawionej rodziny… podejrzewaliśmy, że był bękartem na utrzymaniu tatusia… lub mamusi.
- Na pewno mamusi - przerwał Fadlowi Dżafar.
- O-b-o-j-ę-t-n-e… Bumi podobno nie była, aż tak chora jak wyglądała i jak wykrzykiwał Francis w urzędzie… to podobno magiczny spadek po dalekich przodkach. Dziewczynka umiała czarować, więc od razu spodobała się Amali begum, która zawsze chciała nauczyć się czarować, ale nie miała do tego, ni talentu, ni głowy. Francis był zauroczony, że córka naszego pana, była dla niej taka miła…
- Raczej sprawiał takie wrażenie. - Nadąsał się ciemnoskóry wojak, krzyżując ręce na piersi.
- Zaoferował, że oprowadzi nas po mieście, bo ostatnio byliśmy tu kilka lat temu i wiele się zmieniło. Bumi spotkała się z nami może raz albo dwa razy… ale unikała tłumu i ludzi, nieswojo się czuła, chyba denerwowały ją spojrzenia i podejrzenie, że jest nieumarłą. Bała się rówieśników… gdy tylko jakaś grupka uliczniaków pojawiała się na horyzoncie, ta uciekała w przeciwnym kierunku. Raz prawie wskoczyła do kanału, ale Francis złapał ją za kołnierz. Podobno mieszkają razem, ale mała jest niereformowalna i nie chce się ubierać i zachowywać porządnie. Zgarnął ją z ulicy… gdy była dzieciątkiem, rozpoznał w niej naturalnego czarodzieja, choć… mocno nietypowego. No i to tyle… poszli do galerii sztuki, do opery, kabaretu, galerii, na pokaz ruchomych obrazków, nocny targ, na jakiś odpust w noc jakąś tam, do świątyni kogoś tam… Gadali o wszystkim i o niczym, ot zwykła znajomość.
- To ile ta znajomość trwała? - zapytał się Jarvis, zliczając kolejne punkty.
- To jest nasz trzeci dzień śledztwa… czyli przypłynęliśmy dziesięć dni temu… - odparł Dholianin.
- Czyli siedem.
- Tak… więc… istnieje… niewielka szansa, że Francis był wampirem, a ta Bumi… jego służką. Możliwe, że zwykłym wampirzym pomiotem bez koterii, lub z rozbitej już koterii wampirzej. Tak czy siak dobrze by było sprawdzić, czy nikt nie został pokąsany. Tak na wszelki wypadek. - Przywoływacz spoglądał przy tym znacząco na obu mężczyzn, w nadziei, że nie będzie musiał walić prosto z mostu.

Dżafar drgnął nieznacznie, wyraźnie zdziwiony, jego towarzysz wybałuszył ocz jak zaspana sowa, po czym momentalnie się roześmiał.
- Twoja siostra to wampirolożka… niezły numer! - Zawołał radośnie, a czaroskóry patrzył, to na jednego, to na drugiego, nie za bardzo rozumiejąc, aż w końcu wszystkie części układanki wskoczyły na swoje miejsce.
- Może być - odparł spolegliwie.
- W tym mieście dobrze wiedzieć o tych istotach - wyjaśnił Smoczy Jeździec i skinąwszy głową dodał. - I tak trochę się zna na nieumarłych.
- No… ale oni nie byli wampirami, byli ciepli… podobno - wtrącił zarządca tak na zaś.
- Nie możecie określić jak Francis wygląda, więc… skąd wiecie na pewno, że byli ciepli. Może namieszał wam w głowach i w tej kwestii, co? - “Śledczy” ironicznie wyraził swój sceptycyzm. Po czym dodał spolegliwie. - Oczywiście to nie jest pewnik. Równie dobrze mogę się mylić, ale lepiej upewnić się w tej kwestii.
Ta ironia w głosie nie spodobała się Dżafarowi, który zmarszczył czoło w marsowej minie. Jego towarzysz zaśmiał się niezręcznie, nie wiedząc co odpowiedzieć. W końcu potrząsnął głową, ni to potakując, ni zaprzeczając, kwestię inetrpretacji tego znaku zostawiając czarownikowi.
- Ostatecznie mogę jedynie doradzać. - Ten zamyślił się i rozejrzał po komnacie. - Ten przybytek… też wam Francis doradził?
- Nie, założył go znajomy naszego pana, zawsze gdy przypływamy do La Rasquelle to w nim nocujemy - odparł ciemnoskóry, nadal nieco napięty.
- Mhmmm… - Jarvis skwitował tą wypowiedź, wyraźnie zadumany. Miał bowiem na czubku języka kolejne pytanie… ale to mogłoby się okazać kolejnym zarzutem. Bowiem przypuszczał, że nikt nie wypytał znajomego pana o tego Francisa.
- Co ów złodziej jeszcze opowiadał o sobie? Nawet w kłamstwach mogą kryć się ziarenka prawdy... więc wszystko jest ważne - dodał.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline