Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2018, 00:07   #42
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Biuro Wywiadu

W pomieszczeniu panował półmrok, rozświetlany jedynie z rzadka blaskiem monitorów lub pojedynczymi lampkami. Biuro jeszcze nie pracowało, a jedyną znajdującą się tam osobą był Law-Tao. Spoczywał na swoim fotelu z nogami na biurku i przeglądał coś na holo.

Kierownik Wydziału Skanu jakiś czas temu wrócił z zebrania sztabu. Ku jego uciesze przebiegło ono lepiej, niż się tego spodziewał. Co prawda sytuacja ich placówki nieco się pogorszyła i po ostatniej nocy więcej stracili niż zyskali, ale przynajmniej nadal wszyscy byli przy życiu a browar Lempa stał nie nękany. Teraz przyszedł czas, by podjąć kolejne kroki i przejąć inicjatywę.

- Wzywałeś nas? - Law nawet nie usłyszał, kiedy do biura zawitała Yoshiaki. Zaraz po niej wszedł George. Chłopak ewidentnie był niewyspany.

- Tak. Przeglądałem właśnie twój raport. Dobra robota - odparł Law, zdejmując nogi ze stołu i poprawiając się na fotelu. Hakerka jedynie skinęła głową, jakby nie potrafiła cieszyć się z pochwały.

- No szefuniu, nie sądziłem, że będziesz miał zapędy, by infiltrować szeregi policji - wtrącił Bitterstone z szerokim uśmiechem. Nie zwracając uwagi na „Bl4ckRain” zajął miejsce przy swoim biurku.

- Poprawka, to wy będzie infiltrować, a konkretnie Ruben - sprostował Law i rzucił spojrzeniem, jakby spodziewał się zobaczyć czarnoskórego technika. Ten jednak jeszcze nie przyszedł.

- Rozumiem, że kogoś już sobie upatrzyłeś - bardziej stwierdziła niż zapytała Chinka. Ona również usiadła przy wolnym stanowisku.

- Tak. I mam już pomysł, jak to rozegramy - potwierdził Japończyk, odkładając holo na bok. - To jednak zadanie dla jednego człowieka. Dla was z kolei mam co innego do roboty.

- Błagam, niech to nie będą legendy, niech to nie będą legendy… - mruczał George, mrużąc przy tym powieki i zaciskając kciuki.

- Tym razem ci się upiekło - bąknął lekko rozbawiony Law. - Chcę, żebyście zabrali się za wykradzione od Collinsa dane. Macie przekopać każdy bit i znaleźć coś przydatnego dla naszej sprawy. Nawet się nie domyślam, na co możecie tam natrafić, ale dowództwo potrzebuje każdej informacji.

- Hm, sam już nie wiem, co gorsze - westchnął George, załamując ręce.

- Rozszyfrowanie danych może trochę potrwać, ale da się zrobić - dodała zaraz z większym zapałem Yoshiaki.

- Wierzę, że sobie poradzicie. W razie czego postaram się pomóc, chociaż sam wolałbym w tym czasie zająć się pisaniem kolejnej legendy. Co prawda mamy jeszcze mały zapas, ale po ostatnich stratach w sprzęcie, to jest naszych pojazdach, czuję, że będziemy potrzebować więcej. Niestety nie mamy już ludzi, by zająć się zaopatrzeniem, dlatego zostawiam to na barkach pozostałych działów. Do nas należy umożliwianie bezpiecznego opuszczania bazy za pomocą legend i zbieranie informacji. I tym się właśnie będziemy zajmować.

Nikt mu nie odparł, wszyscy zapatrzeni już w swoje ekrany.

- Pójdę poszukać Rubena - zakomunikował Law, wstając z siedzenia i ruszając w stronę wyjścia.


Ruben, jakiś czas później, wieczór

Ruben Graham prowadził samochód, kierując się w stronę nowego miasta. Dostał specjalne zadanie od przełożonego i chcąc nie chcąc, musiał się za nie zabrać w trybie natychmiastowym.

Spał jeszcze, kiedy Law do niego przyszedł. Operator X-COM nie mógł ukryć, że po chlaniu i zabawie sen był jego drugą ulubioną dyscypliną. Kierownik wydziału nie miał jednak dla niego litości. Szybko nakreślił mu sytuację i posłał do garażu po osobówkę.

„Ace” miał odnaleźć niejakiego Francisa Walla, glinę po czterdziestce, który według założeń Lawa miał zostać ich kretem w komisariacie National City. Ruben był zaskoczony, że to właśnie jemu trafiła się infiltracja, w końcu to George lubował się w sabotażu i innych takich. Kiedy jednak usłyszał o naturze swojej ofiary, zrozumiał, dlaczego to on miał tego dnia pobawić się w agenta.

Graham dostał adresy barów w New St. Louis, w których pojawiał się sierżant Francis. Szczęście musiało sprzyjać Rubenowi, który wiązał z odnalezieniem gliniarza marne szanse, ponieważ już w trzecim lokalu napotkał poszukiwanego.

Speluna nosiła wdzięczną nazwę „Blackjack” i znajdowała się bardziej na obrzeżach miasta niż w jego centrum. Klientów była raczej standardowa ilość, nie za mało, ale też nie było tłoku. Mało komu dobrze patrzyło tu z oczu. „Ace” szybko odnalazł się w nowym otoczeniu. Standardowo zamówił sobie piwo i rozegrał jedną partię bilarda, udając przy tym zmęczonego człowieka klasy średniej, który po całym tygodniu pracy fizycznej szuka wytchnienia tego ostatniego weekendowego wieczoru.

Graham nie był wyszkolonym szpiegiem, jednak barowe towarzystwo było dla niego chlebem powszednim. Dopiero, kiedy goście lokalu oswoili się z jego osobą, dołączył do Francisa, który siedział przy barze. Gliniarz wcześniej go obserwował, ale chyba w końcu znudził się jego osobą. Sam był już po kilku głębszych, chociaż Ruben oceniał, że dla kogoś z jego „umiejętnościami” była to zaledwie rozgrzewka.

- Ojciec zawsze mi powtarzał, by nigdy nie pić samemu. Można? - zagaił „Ace”, sadowiąc się obok sierżanta. Wedle zaleceń Lawa miał wypić i porozmawiać z Francisem, wzbudzając tym samym jego sympatię. Na tę okazję przełożony wybrał dla Rubena specjalną legendę.

Ron Jacob, kadet, który nie dostał się do policji przez upierdliwego i rasistowskiego szkoleniowca. Ostatecznie skończył jako pracownik na budowie, tocząc nudne życie i nosząc w sobie urazę do ważniaków z policji.

Miał dzielić z Francisem niechęć do wysoko postawionych funkcjonariuszy i narzekać na system, wypytując przy okazji o historię sierżanta.

 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline